[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

16
POST POSTACI
Elspeth
Dziewczyna była słaba. Zbroja i miecz nie robiły z niej wojowniczki, gdy zalewała się łzami przy utracie jednego mężczyzny. Elspeth miała ochotę prychnąć nad jej delikatnością, wiedząc, że nie zapłakałaby nad żadnym z ojców jej synów. Gdyby miała taką córkę, jak ta Lia, pogardzałaby nią bardziej, niż Lattalarem. W głębi serca chciała pozostawić po sobie żeńskiego potomka... ale na to nie było czasu, gdy szykowała się inwazja.

Wycofała włócznię, lecz wciąż miała ją w pogotowiu, zastawiając sobą wnętrze chatki. Dziewczę było zbyt zrozpaczone, by walczyć. Łatwy łup, lecz niezbyt honorowy.

- Woda jest w jeziorze. - Poradziła jej, bo rzeczywiście, tego akurat im nie brakowało. - Nie masz niczego, co mogę chcieć. - Nie interesowały ją bogactwa, a i wątpiła, by naprawdę mogła dostać "wszystko". Informacje były warte o wiele za dużo, by przekazywać je zamaskowanej nieznajomej.

Wieść o potworze była o wiele ciekawsza niż dramat, jaki rozgrywał się u progu. Elspeth poczuła, jak jej serce przyspieszyło. Skoro był tam ankheg, musieli być też jej pobratymcy, a nawet jeśli to nie oni kierowali jego ruchem, to mogła dotrzeć pod ziemię przez sieć korytarzy. Śmierć towarzyszy Lii nie była dziwna, gdy myślało się o wielkich żuwaczkach i chitynowym pancerzu.

- Pokażesz mi, gdzie was zaataował. - Zażądała. Nie obiecywała nic w zamian, bo i nie zamierzała dawać. Nie była niczego winna głupiej dziewczynie z powierzchni.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

17
POST BARDA
Lia zacisnęła usta w wąską kreskę, wbijając zaszklone spojrzenie w Elspeth - a właściwie w jej maskę. Mimo to, elfka widziała, że coś w oczach dziewczyny stwardniało. Musiało do niej dotrzeć, że nie znalazła tu zrozumienia i nie miała go znaleźć. Nie miała co liczyć na pomoc, ani na współczucie. Ta świadomość uderzyła w nią z impetem i sprawiła, że nie odzywała się przez chwilę, mierząc nieznajomą spojrzeniem.
- Kim ty jesteś? - spytała cicho, choć nie brzmiało to jak pytanie, na które faktycznie chciała otrzymać odpowiedź. Bardziej jak wyrzucona naprędce, pełna niedowierzania myśl. Nie rozumiała, jak można było być tak obojętnym, bo ona przecież by nie była.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie powiem ci - zaprotestowała. - I nic ci nie pokażę. Chyba, że pozwolisz mi wejść i zająć się w spokoju ranami Jarona. Jak go opatrzę, wtedy... mogę cię zaprowadzić. Chociaż nie wiem po co chciałabyś tam iść.
- Nie idź - wymamrotał Vanderbilt, znajdując w sobie wystarczająco dużo siły, żeby podnieść rękę i chwycić swoją towarzyszkę za przedramię. - Nie...
- Cicho. Nie mów nic. Wszystko będzie dobrze.
Lia podniosła wzrok z powrotem na białą, lisią maskę tej, która nie chciała z nią współpracować. Która nie rozważała nawet udzielenia podstawowej pomocy, czego dziewczyna ewidentnie nie potrafiła pojąć.
- Tylko wtedy mogę cię tam zabrać. Ale jak te potwory rozszarpią cię na kawałki, to nie będę ciągnąć cię tu z powrotem przez las.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

18
POST POSTACI
Elspeth


Dziewczyna zaczynała pokazywać po sobie coś więcej, niż mazgajowatość, co Elspeth przyjęła z pewną satysfakcją, w pewnym sensie może była nawet dumna z młodej. Było jednak jeszcze wiele do zrobienia, jeśli chciała zasłużyć na swoją zbroję i miecz. Elfka uśmiechnęła się pod maską, choć rycerka nie miała szans tego ujrzeć. Zrozumiała, że pytanie miało zostać nieodpowiedzianym, ale nawet jeśli byłoby inaczej, i tak pozostawiłaby je wiszącym w powietrzu. Gdyby dziewczęcie poznało prawdziwą tożsamość swojej rozmówczyni, może byłaby w stanie podnieść swój miecz. Z pewnością nie stałaby w progu, prosząc o łaskę mroczną elfkę!

Przez słowa młodej zaczął przebijać się pazur i Elspeth podobało się to coraz bardziej.

- Mogłabym zmusić cię do mówienia. - Stwierdziła tak spokojnie, jakby był to oczywisty fakt. Bo czy nie był? Ona miała przewagę, miała broń w rękach, to nie jej zależało na uzyskaniu pomocy. Elspeth pilnowała, by w jej postawie nie przebijał się nawet cień nadziei i oczekiwania, jakie dały jej słowa Lii. Wyciągnie informacji siłą było skuteczne, ale bywało czasochłonne, a przy odrobinie nieuwagi mogło również poskutkować przyjęciem fałszywych wieści jako tych prawdziwych. Elspeth nie miała nic przeciwko przemocy, lecz teraz musiała wybrać bardziej pokojowe rozwiązania, szybsze, bardziej pewne. Układ. Niech będzie, nic na tym nie traciła.

- Pospiesz się. - Nakazała, odsuwając się, by wyjść na zewnątrz, zostawiając wnętrze pustym, do dyspozycji przybyszów. Tam, gdzie były tunele, musieli być też mroczni elfiowie, ale na jak długo pozostaną w jednym miejscu? - Zajmij się nim, masz szmaty, masz ciepłą wodę. Zaprowadzisz mnie tam, więcej nie chcę. - Skrzyżowała ręce na piersi. Zamierzała przyglądać się działaniom kobiety, nie zaufała jej jeszcze na tyle, by zostawić ją bez nadzoru. Obróciła się tyłem do słońca, gdy nisko padające promienie kaleczyły jej oczy. Nie miało znaczenia to, że zastawiła światło Lii i jej prawie martwemu ukochanemu.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

19
POST BARDA
- To spróbuj - rzuciła Lia butnie, choć przecież jej broń leżała odrzucona gdzieś w krzakach, poza jej zasięgiem.
- Lia... - jęknął mężczyzna, może przez ból, jaki musiał znosić, a może w reakcji na jej słowa. Nie po to odciągnęła go od bestii, żeby teraz wdawać się w potyczki, słowne lub fizyczne, z tajemniczą kobietą z lasu, która nawet nie chciała pokazać im swojej twarzy.
Na Lii maska nie robiła zbyt wielkiego wrażenia. Przed chwilą przetrwała atak krwiożerczych bestii, a teraz patrzyła, jak jej towarzysz balansuje na granicy śmierci. Niechętna do współpracy nieznajoma była najmniej niepokojącą ze wszystkich rzeczy, które działy się w jej życiu.
Kiedy jednak Elspeth się zgodziła, rysy twarzy dziewczyny z powrotem złagodniały, a z jej ust wyrwało się westchnięcie ulgi. Nie prosiła już o pomoc we wniesieniu rannego do domku, bo wiedziała, że tej pomocy nikt jej nie udzieli. Kucnęła, złapała Jarona pod pachy i podciągnęła go do góry, na tyle, by powłócząc nogami, wsparty na niej, mógł on wejść do środka. Nie był na tyle ranny, by nie móc się ruszyć, najwyraźniej, ale gdy tylko znalazł się w okolicy łóżka, zwalił się na nie z impetem i zamknął oczy, przyciskając zakrwawioną dłoń do równie zakrwawionego ramienia drugiej ręki.
- Będzie dobrze. Będzie dobrze - powtarzała Lia, miotając się po chatce w poszukiwaniu rzeczy, o których mówiła Elspeth: szmat, ciepłej wody, wszystkiego, z czego dało się zrobić prowizoryczny opatrunek.
Doprowadzenie Vanderbilta do stanu, w którym można go było spokojnie tu zostawić, zajęło jej sporo czasu i wystawiło cierpliwość elfki na ciężką próbę, chyba że potrafiła czymś zająć sobie myśli w międzyczasie - czy obserwowaniem tej dwójki, czy własnymi sprawami. Lia rozcięła brudne ubrania mężczyzny nożem, jaki skądś wyjęła (co świadczyło o tym, że wcale taka bezbronna nie była) i zdjęła je z niego ostrożnie, a potem zabrała się za zmywanie zaschniętej krwi z jego skóry, stopniowo odsłaniając obrażenia, jakie otrzymał on podczas walki.
Oczom Elspeth ukazały się dwa długie cięcia, przechodzące przez jego klatkę piersiową niemal idealnie równo na krzyż. Ankheg musiał celować w splot słoneczny, w serce, chcąc najpewniej go zwyczajnie rozszarpać, jak to te stworzenia miały w zwyczaju, ale Jaronowi najwyraźniej w ostatniej chwili udało się odskoczyć. W jego lewym ramieniu natomiast widniała głęboka dziura, jakby przez to ramię został przyszpilony do ziemi ostrym odnóżem potwora - i to ta dziura krwawiła najbardziej. Lia nie była zupełnie bezradna, bo po obmyciu mężczyzny całkiem sprawnie założyła mu prowizoryczne opatrunki, które zrobiła ze znalezionych, stosunkowo czystych szmat i z tych fragmentów jego własnej koszuli, które nie były już sztywne od krwi.
- Boli - jęknął Vanderbilt, gdy zawiązywała ostatni z nich.
- Poszukam czegoś. Białe wierzby powinny rosnąć w tym lesie, zrobię wywar z kory - kobieta odgarnęła mu mokre włosy z twarzy, które po zmyciu z nich krwi okazały się bardzo jasne. - A potem zabiorę cię do domu - zerknęła w kierunku Elspeth. - Jak wrócę.
Przez chwilę jeszcze siedziała na brzegu łóżka, spoglądając na niego w milczeniu, ale w końcu niechętnie wstała i odwróciła się do tymczasowej właścicielki chatki. Zlustrowała ją wzrokiem od stóp do głów, po raz pierwszy chyba zwracając uwagę na wszystkie szczegóły: włócznię, maskę, niewidoczne oczy. Było już jednak za późno na jakiekolwiek wątpliwości. Byli skazani na jej łaskę, jedno może bardziej od drugiego, ale wciąż.
- Po co chcesz znaleźć tego potwora? - spytała gorzko, ruszając do wyjścia. Po przekroczeniu progu schyliła się i wygrzebała miecz z krzaków. - Nie żyje już. Tak samo jak pozostali, którzy z nami byli.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

20
POST POSTACI
Niemądre dziewczę nie wiedziało, z kim zadziera. Chociaż Elspeth nigdy nie lubowała się w torturach, ani też nie dostawała często tego typu rozkazów, miała na swoim koncie wystarczająco dużą ilość zerwanych paznokci, by wiedzieć, że ta butna dziewczyneczka wyśpiewałaby wszystko w ciągu pierwszych dziesięciu minut. A może rzeczywiście się myliła? Może Lia miała do pokazania więcej, aniżeli widać było na pierwszy rzut oka? Elfka uśmiechnęła się pod nosem. Będzie mieć jeszcze chwilę, by się o tym przekonać.

Przyglądała się, jak chory nieporadnie pakuje się do wnętrza chatki z pomocą wyłącznie Lii, a następnie zajmuje jedyne posłanie, tak stannie utkane z suchych liści i traw.

- Jesteś mi winna łóżko. - Zauważyła lekko. Ranny mężczyzna obficie krwawił i jasnym było, że ten materac nie zda się już na nic. Jaron miał w sobie jeszcze siły, ale czy nie był to ostatni zryw przed śmiercią? Rany pasowały do opisanego wcześniej potwora, ankheg z pewnością mógłby zostawić takie ślady na ciele. To tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że zawiązana umowa z Lią wyjdzie jej na dobre.

Nie przeszkadzała im. Wkrótce nawet usiadła przed chatką, obserwując znikające za drzewami ostatnie promienie słońca. Kiedy ta okropna, zbyt jasna kula znikała za horyzontem, niebo malowało się pięknymi kolorami i Elspeth skłamałaby, gdyby uznała, że nie uważa tego pokazu natury za piękny. Kolory były czymś, czego często brakowało w podziemiach z racji braku światła; barwy nie lubiły się z ciemnością. I choć mogło się wydawać, że straciła czujność, ani na moment nie opuściła gardy, nie w momencie, gdy za plecami miała tę dwójkę.

Gdy Lia była gotowa, również Elspeth podniosła się z miejsca. Nie komentowała ani spojrzeń dziewczęcia, ani tego, że poszła po miecz. Miecz i tak jej się nie przyda, jeśli ankhegów będzie więcej.

- Nie chcę znaleźć potwora. Ale może mnie zaprowadzić do czegoś, czego szukam. - Odpowiedziała na zadane pytanie. - Ankheg był sam? Nie było z nim nikogo? - Dopytała, bezwiednie zdradzając imię bestii. Poruszyła włócznią znacząco. - Ruszaj. - Pogoniła Lię.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

21
POST BARDA
- Mówiłaś, że nie mam niczego, czego mogłabyś chcieć. Teraz chcesz łóżka? - Lia prychnęła z niezadowoleniem, wycierając brudne dłonie w jakąś ścierkę. Oczywiście, gdy Elspeth to sugerowała, jej materac nie był zajęty przez rannego mężczyznę i zakrwawiony, ale kobieta była zbyt przejęta wszystkimi innymi rzeczami, by w ogóle ten drobny fakt wziąć pod uwagę.
Później zamknęła za sobą drzwi do domku, rzucając Jaronowi ostatnie, zmartwione spojrzenie. Krótkie, niepewne zerknięcie na elfkę mogło świadczyć o tym, czego się obawiała - że wszystko, co zrobiła, zrobiła na darmo. Że zginie za chwilę tam, tak, jak reszta ich drużyny, a potem nieznajoma wróci do domku i dobije rannego, który zajmował jej łóżko. Była jak otwarta księga; z jej dużych oczu dało się wyczytać dosłownie wszystko, nawet gdy nic nie mówiła.
- Nigdzie cię nie zaprowadzi, Jaron go zabił - mruknęła pod nosem, ruszając przed siebie bez przekonania. Wcale nie miała ochoty wracać na miejsce masakry. - Ankheg? Skąd wiesz, jak się to nazywa? Nigdy nie widzieliśmy niczego takiego. Nikt nie widział. Salam, zanim zginął, krzyknął, że to potwór z innego świata. Mógł przyzwać go jakiś mag, albo... nie wiem. Z drugiej strony nikogo tam nie było. Nikogo poza nami.
Odgarnęła dłonią jakąś nisko wiszącą gałąź, a potem przekroczyła pień powalony przez burzę. Gdy szła tu z rannym Vanderbiltem, musiała iść dłuższą, ale wygodniejszą ścieżką, taką, po której dało się przeprowadzić słabnącego mężczyznę. Teraz wystarczyło podążać prosto w kierunku miejsca masakry. Słońce już niemal zupełnie skryło się za horyzontem, a świat pogrążył się w półmroku, w którym Lia ewidentnie nie radziła sobie najlepiej, bo dwa razy już potknęła się o coś, czego nie zauważyła.
- Masz jakieś światło? - spytała, bo sama nie posiadała pochodni. Ani ona, ani Jaron z pewnością nie planowali spacerować nocą po lesie. Do tego czasu mieliby rozbite bezpieczne obozowisko, z ogniskiem i namiotami, które w sumie wciąż mogły leżeć gdzieś tam, gdzie wszystkie zwłoki. - W tej masce... musi być ci ciężko cokolwiek dojrzeć.
Przez długą chwilę milczała, starając się iść w miarę bezszelestnie. Z pewnością miały przed sobą jeszcze kawałek drogi, skoro nawet odległe dźwięki walki nie dotarły do Elspeth.
- Mówisz inaczej, niż wszyscy. Nie jesteś stąd? To dlatego wiesz, czym jest ankheg? - Lia w końcu podzieliła się swoimi domysłami. - Jeśli jesteś elfką... jeśli jesteś z Fenistei... nikomu o tym nie powiem. Jaron też nie. On nie popiera tego, co niektórzy robią twoim pobratymcom.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

22
POST POSTACI
Elspeth
Elspeth spojrzała na Lię, ale ta nie była w stanie dojrzeć jej wyrazu twarzy. Zaciśnięte usta i zmarszczone w niezadowoleniu brwi mogły mówić same za siebie.

- Wtedy miałam łóżko. - Odpowiedziała jej, nie bawiąc się w półsłówka. Zakrwawiony siennik nie był szczytem jej marzeń.

Przynajmniej młodej nie trzeba było pospieszać albo przymuszać, by zostawiła Jarona i wyszła, by wypełnić swoją część umowy. Elfka widziała w niej strach, niepewność, poczucie beznadziejności - i nie interesowało jej to ani odrobinę. Sama wybrała sobie taki los wychodząc w głuszę. Mieszkańcy powierzchni nie bez powodów gromadzili się w duże skupiska. W grupie było bezpieczniej.

- Wystarczą ślady. - Rozmowa z Lią, choć dopiero się zaczęła, już zaczynała być męcząca. Dziewczyna chciała wiedzieć to, do czego nie powinna pchać za długiego nosa. Mogła go łatwo stracić. Elspeth przeklęła pod nosem po swojemu, łapiąc się na tym, że wyjawiła za dużo. - Niewiele wiecie o świecie. - Podsumowała domniemania towarzyszki. Owszem, ankhegi mogły być kierowane magią, również pochodziły nie z ich świata, bo z podziemi...

Pokonanie lasu w półmroku nie było wyzwaniem dla mrocznej elfki. Słońce zachodziło, pozostawiając po sobie tylko znikającą łunę, pozwalając mrokowi ogarnąć świat. Wystarczyła znikoma ilość światła, by Elspeth mogła nawigować bezpiecznie przez knieję. Nie odpowiedziała na pytania - jasnym było, że światła nie miała, za to maska nie musiała Lii interesować.

- Sądzisz, że jestem z Fenistei? - Uśmiech wkradł się w głos elfki, gdy pewnie stąpała po listowiu. - Nie powiesz komu? Jakie to ma znaczenie po tym, co zrobiliście?
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

23
POST BARDA
- Nikomu. Nie wiem, Jaronowi chociażby, czy to cokolwiek zmienia, komu mogłabym powiedzieć, skoro tego nie zrobię? - spytała Lia, lekko podminowana sytuacją. Zapadającą ciemnością, potykaniem się o coś co chwilę, zachowaniem towarzyszki, stanem bliskiego sobie mężczyzny (choć jaka właściwie łączyła ich relacja, tego Elspeth nie wiedziała). Było wiele powodów, dla których mogła czuć się co najmniej nieswojo, a to znacząco wpływało na jej wzmożoną nerwowość. W pewnej chwili sięgnęła po miecz, teoretycznie po to, by rozgarniać sobie nim leśną gęstwinę, ale w praktyce elfka dobrze widziała, że zaczyna bać się coraz bardziej, wracając do miejsca, w którym zginęła cała grupa, z jaką podróżowała. Widziała jej szeroko otwarte oczy, słyszała przyspieszony oddech, wcale nie wynikający ze zmęczenia.
- Nic nie zrobiliśmy. To nie my ściągnęliśmy gwiazdy na ziemię. Nie my zniszczyliśmy cały półwysep. Myślisz, że ktokolwiek jest na tyle potężny, żeby to zrobić? - kobieta prychnęła. - Wątpię, żeby nawet starzy magowie posiadali umiejętność zawalenia nieba na ziemię. Według tego, co ja słyszałam, to Sulon ukarał was za odejście od tradycji.
Zerknęła na Elspeth nerwowo, ale, oczywiście, niczego nie zobaczyła. Maska skutecznie ukrywała wszelkie emocje.
- To znaczy... tak się mówi w Meriandos. Może jest zupełnie inaczej, z tego, co wiem, to są tylko przypuszczenia. To nie tak, że Sulon rozmawia ze śmiertelnikami i tłumaczy im motywy swojego postępowa... au, cholera.
Potknęła się ponownie, a potem uderzyła czołem w nisko wiszącą gałąź. Tak nieuprzejmie potraktowana przez naturę postanowiła zwolnić nieco, nie będąc w stanie w tych warunkach dalej przemieszczać się w stosunkowo szybkim tempie.
- Chciałam tylko zasugerować, że jeśli dobrze zgaduję, to nie musisz ukrywać twarzy. Uszu. Rano odejdziemy i nie wrócimy. A jeśli domyślam się źle, jeśli jesteś... na przykład... z północy, to tym bardziej. Skoro nie chcesz od domu Vanderbilt wynagrodzenia za swoją pomoc, to będziesz mogła o nas zapomnieć, a my o tobie. Zresztą wątpię, żeby Jaron cokolwiek pamiętał. Zdaje się...
Zatrzymała się na moment i zmrużyła oczy, usiłując dostrzec coś w półmroku.
- Zdaje się, że jesteśmy już... blisko. Jeśli to nie problem, chciałabym zostać... nie chciałabym wchodzić pomiędzy... pomiędzy ofiary.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

24
POST POSTACI
Elspeth


Dziewczyna zdecydowanie dużo mówiła. A może po prostu paplała ze stresu? W momencie, gdy denerwowała się stanem Jarona, ciemnym lasem, wizją zobaczenia ciał towarzyszy, a także towarzystwem samej Elspeth, powinna trzymać gębę na kłódkę. Z drugiej strony, dla elfki rozmowa była dość... Odświeżająca. Zbyt dawno nie miała okazji porozmawiać z kimkolwiek.

- Nie mam powodu, żeby ci ufać. - Mruknęła Elspeth. Kątem oka obserwowała Lię, tym bardziej, gdy ta sięgnęła po broń. Rozumiała, dlaczego młódka to zrobiła, lecz dla pewności elfka poprawiła chwyt na włóczni. Wolała być przygotowana na wszystko. Zastraszone zwierzę może uciekać, ale też ugryźć w panice i choć Lia nie wydawała się bestią, przeoczenie wczesnych znaków mogło równać się śmierci.

Kolejne słowa dziewczęcia sprawiły jednak, że w Elspeth obudziło się coś bardzo, bardzo brzydkiego. Lata wpajania nienawiści do mieszkańców powierzchni zaowocowały postrzeganiem pewnych spraw przez pryzmat mrocznych elfów.

- To wy prowadziliście wojnę. To wy wzięliście do niewoli. - Syknęła Elspeth. Nawet bez widoku jej twarzy, Lia miała szansę odgadnąć narastające w kobiecie emocje. - To przez was! - Uniósła nieco głos, nie panując nad nim.

Ona sama rozważnie potrafiła dostrzec i odsunąć gałęzie nawet w nikłym świetle. Blask gwiazd i księżyca wystarczył, był nawet komfortowy dla jej wrażliwych oczu.

- Nie wiesz, czym jestem. Pospiesz się. - Popędziła Lię, nie zamierzając dostosowywać się do jej wolnego tempa. - Pokaż mi, skąd wyszedł ankheg.

Dopiero wtedy zastanowi się, czy pozwolić Lii odejść, czy pozwolić jej dołączyć do przodków.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

25
POST BARDA
Lia wyglądała na szczerze zszokowaną reakcją swojej tymczasowej towarzyszki. Jej nagły wybuch był dla niej zupełnie niezrozumiały, więc tylko zacisnęła usta w wąską kreskę i wbiła wzrok przed siebie, milknąc na kolejną długą chwilę. Pod nogami Elspeth widziała już pierwsze ciemne plamy krwi, zapewne ślad po wyciąganym z miejsca walki Jaronie. Nieco nieporadna w nikłym świetle zapadającej nocy Lia nie mogła tego widzieć. Przeszła po jednym z zaschniętych śladów, jakby nigdy nic.
Jeszcze bardziej straciła rezon, gdy elfka rozwiała jej przypuszczenia. A więc nie pochodziła z Fenistei, tylko jeszcze z innego miejsca. Nie wydawała się osobą skłonną do mówienia o sobie, więc kobiecie pozostało pogodzić się z niewiadomą, bo cóż innego mogła zrobić? Wpatrywała się w nią w milczeniu przez długą chwilę, zanim w końcu zacisnęła dłonie w pięści, bez słowa odwróciła się i weszła w gęstwinę.
Gdy znalazły się po drugiej stronie krzaków, które przesłaniały im widok, oczom Elspeth ukazało się istne pobojowisko. Sylwetkę ankhega zobaczyła natychmiast, bo też trudno było jej nie zauważyć: wielkie, trzymetrowe cielsko, z chitynowym pancerzem, od którego odbijało się przebijające się przez liście światło księżyca, leżało teraz martwe, zabite przez mężczyznę, jaki dochodził do siebie w chatce elfki. Potwór połyskiwał gdzieniegdzie od krwi, choć nie wiadomo czy od jego własnej, czy od ludzkiej, którą przelał sam. W nocy nie dało się dostrzec jej koloru. Smutny widok; stworzenie działało tylko zgodnie ze swoim instynktem, a to, że ludzie nie potrafili nad nim zapanować, w żadnym stopniu nie było jego winą.
Wokół leżały też martwe ciała. Rozszarpane konie i towarzysze Lii, poprzekłuwani ostrymi szponami bestii, albo zwyczajnie przez nią rozszarpani. Ich puste oczy wpatrywały się w niebo, choć nie miały już tam niczego zobaczyć. Trzy osoby, dwóch mężczyzn i kobieta, na pierwszy rzut oka w ubraniach dobrej jakości, z dłońmi zaciśniętymi w pośmiertnym spazmie na ładnej, porządnej broni, która w niczym im nie pomogła.
Elspeth usłyszała za plecami bliżej nieokreślony dźwięk, coś pomiędzy szlochem a wymiotem. Jeśli spojrzała na Lię, ta tkwiła na granicy polany, plecami wciśnięta w krzaki, z dłonią przytkniętą do ust. Jej oczy lśniły, skierowane w górę, na rzadkie korony liści nad ich głowami. Mówiła, że nie chce na to patrzeć i ewidentnie nie zamierzała tego robić.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

26
POST POSTACI
Elspeth
Elfka wiedziała, że jej wybuch był czymś, co powinna opanować, gdy był jeszcze na to czas. Tliło się w niej wiele niewypowiedzianych emocji i niepilnowane, potrafiły ulecieć w najmniej korzystnym momencie. Gdyby nie pojawienie się zaschniętych śladów krwi, Elspeth sięgnęłaby po broń i skończyła żywot Lii, nie tylko pozbywając się problemu, ale też jedynego świadka jej małego kłopotu z utrzymaniem nerwów na wodzy. Nieuważne słowa były prowokacją, która nadeszła znikąd i mogła skończyć się dla dziewczyny tragicznie, ale Jaron po raz kolejny uratował jej życie, wykrwawiając się na ściółkę i zaznaczając miejsce, w którym doszło do bitwy.

Nie zamierzała więcej odzywać się do Lii, jeśli naprawdę nie będzie musiała. Obecnie nie widziała powodu, bo wszystko, czego potrzebowała, rozciągało się przed nią. Pobojowisko z ankhegiem pośrodku było tym, co chciała ujrzeć. Nie przeszkadzał jej widok krwi i zapach śmierci, zdołała już do niego nawyknąć.

Elspeth stąpała przez pole bitwy powoli, tak, by nie umknął jej żaden szczegół. Nieszczególnie interesowali ją zabici podróżnicy, ale cielsko bestii - jak najbardziej. Chciała dostrzec, czy miał na sobie jakiekolwiek ślady, które sugerowałyby, że mógłby służyć mrocznym elfom. Może otarcia po uprzęży? Przypalenia magii? Może nawet znaczenia, jakie zostawić mogły poszególne grupy budowniczych? Jasnym było też, że ankheg musiał skądś wypełznąć. Elspeth rozejrzała się za jego tunelem i modliła do bogów, by ten nie okazał się zawalony. Ziemia na powierzchni nie była skałą, przez którą zwykle przebijali się elfowie w podziemiach, a więc i miała skłonności do osuwania się.

Na Lię nawet nie spojrzała. Kolejny raz okazywała słabość i nie było to nic, czym należałoby się interesować.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

27
POST BARDA
Na szczęście Lia nie zamierzała w żadnym stopniu angażować się w oględziny skutków rzezi. Nie obchodziło ją ani pokryte chityną cielsko, ani tym bardziej żadne dziury w ziemi. Chwilę jej zajęło dojście do siebie, ale w końcu znieruchomiała na granicy polanki, z mieczem z powrotem zawieszonym na plecach i skrzyżowanymi rękami. Nie spodziewała się ataku ze strony Elspeth, co tylko świadczyło o tym, jak bardzo naiwna była.
Elfka natomiast mogła wreszcie skupić się na tym, co interesowało ją najbardziej. Nikt jej nie przeszkadzał, nie zagadywał, zresztą w ciemności jej przymusowa towarzyszka na większą odległość już raczej nie widziała, co się dzieje. Ludzkie oczy nocą były mocno ograniczone - w przeciwieństwie do czerwonych oczu Elspeth.
Przyglądając się ankhegowi, najpierw zobaczyła potężne cięcie, jakim Jaron praktycznie odłupał mu głowę. Mężczyzna mógł wyglądać niepozornie, gdy jęczał z bólu, poraniony przez bestię, ale musiał mieć w rękach siłę, jaką rzadko który znany elfce przedstawiciel jej rasy mógł się poszczycić, zwłaszcza, że zadał ten cios będąc już rannym. Potem dostrzegła lśniące od krwi żuwaczki i szpony bestii, a dopiero na koniec rzuciły się jej w oczy żłobienia, jakie w pancerzach ankhegów robiono po to, by z łatwością montować na nich siodła, uprzęże i wszelkie konieczne narzędzia. Mimo to, niczego takiego ten stwór przy sobie nie miał. Zupełnie jakby uciekł tym, którzy o niego dbali.
Przechadzając się dookoła, stopniowo zwiększając promień swoich poszukiwań i licząc na to, że natrafi w końcu na otwór w ziemi, długi korytarz prowadzący pośrednio do domu, Elspeth natknęła się na coś zupełnie niespodziewanego: ślady stóp. Docierały prawie do granicy pobojowiska i tam zawracały, by ruszyć na południe, najpewniej w kierunku miasta, które znajdowało się kilka dni pieszo stąd. Ślady sugerowały trzy, może cztery osoby, a gdy elfka zbadała je dokładniej, doszła do wniosku, że grupa ta wygrzebała się właśnie z ziemi - zupełnie tak, jak ów biedny, martwy ankheg. Odciski butów zaczynały się od osuwiska mokrej gleby. Gdzieś za nim, pod nim, musiał znajdować się tunel prowadzący do podmroku, ale do odnalezienia go Elspeth potrzebowałaby łopaty i przynajmniej kilku nocy na poszukiwania. Inna sprawa, że ktoś z niego wyszedł. Tylko kto? I gdzie teraz był?
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

28
POST POSTACI
Ela
Oglądając zwłoki ankhega, Elspeth musiała przyznać, że Jaron był rzeczywiście potężny, a jego siła godna podziwu. Nie zmieniało to jednak faktu, że mężczyzna ostatecznie poległ w walce z potworem, a może i nawet przypłaci to życiem, jeśli bogowie nie będą dla niego łaskawi. Elspeth przesunęła dłonią po cięciu, chcąc poznać fakturę rany. Czy działała tam magia, czy była to tylko surowa, niesamowita siła, tak niecodzienna dla nędznych mieszkańców powierzchni? Barbarzyńcy, bez finezji, opierający się jedynie na brutalności!

Bardziej interesujące były jednak ślady pozostawione obok zwłok. Zwierzę było zdecydowanie używane do kopania tuneli, więc być może towarzyszył mu ktoś, kto mógłby stanowić dla Elspeth jakieś wsparcie. Elfka zbadała okolicę, starając się dostrzec, gdzie i kto odszedł. Czy trop był świeży? Czy ślady wyraźne i głębokie, żołnierskie, czy raczej delikatne?

- Ktoś tu był. - Odezwała się nieco głośniej do Lii. - Wy, ankheg, ktoś jeszcze. Widzieliście ich? Powiedz mi, dziewczyno.

Elspeth w paru krokach znalazła się przy młodej żołnierce. Nie było czasu, by czekać na jej wahania, miała powiedzieć jej to wprost. Kopanie za tunelami odpadało, ale wciąż mogła dotrzeć do swoich ludzi.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

29
POST BARDA
Rana była zwykłą raną, niczym nadzwyczajnym. Niesiony desperacją mężczyzna mógł sięgnąć do pokładów siły, o jakich istnieniu nie do końca nawet miał pojęcie. To jednak było chwilowo nieistotne, bo Jaron nie dość, że mocno ranny, to znajdował się dobre pół godziny drogi od nich i nie stanowił ani żadnego zagrożenia, ani tym bardziej wsparcia. Ot, warto będzie wziąć to pod uwagę, gdy wróci do chatki i przyjdzie jej spędzić noc w towarzystwie swoich nieproszonych gości.
- Nie. Nikogo nie było - zaprotestowała słabo Lia. - Był tylko potwór.
Nie wyglądała, jakby kłamała, zresztą nie miała powodu, by teraz oszukiwać elfkę. Ktokolwiek wyszedł z tunelu wykopanego przez ankhega, zrobił to chwilę później, gdy walka dobiegła już końca i kobieta z rannym Jaronem oddalili się już od miejsca rzezi.
Ślady wyglądały na pozostawione w pośpiechu, a buty z całą pewnością nie miały twardych, żołnierskich podeszw. Jedne z nich rozmieszczone były w niejednakowych odstępach, jakby idąca osoba kulała nieco. Ci, którzy wyszli z podziemi, albo przed czymś uciekali, albo coś gonili. Gdy Elspeth przyglądała się odciskom stóp, wiedziała, że podążenie za nimi nie będzie absolutnie żadnym problemem. Żadna z osób, które je zostawiła, nie starała się choćby częściowo ich zatrzeć. Trop prowadził prosto w las, w kierunku południowym. Wchodził pomiędzy drzewa i zanikał wśród gęstych krzewów, ale nie znikał z miękkiej, mokrej ziemi.
- Chcesz... Chcesz iść za tym kimś? - spytała Lia, widząc, jak jej towarzyszka przygląda się śladom. - Mogę wrócić do Jarona? Nie potrzebujesz mnie. Ktokolwiek wyszedł za tym potworem... nie chcę mieć z nim do czynienia.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

30
POST POSTACI
Ela
Lia nikogo nie widziała, a przynajmniej tak twierdziła. Ale cóż ona mogła wiedzieć? Jej godne pożałowania oczy może i widziały w świetle dnia, jednak mogły też ominąć to, co było najbardziej istotne w chwili, w której potwór wyszedł spod ziemi. Nie liczył się ankheg, a ci, którzy nim kierowali, lub którzy po prostu za nim podążali przez tunele w ziemi.

Elspeth przyglądała się chwilę dziewczęciu, starając się ocenić, czy może być w niej fałsz. Nie potrafiła jednak znaleźć powodu, dla którego ta miałaby kłamać. Gdyby ci, którzy uciekli, mogli jej jakoś pomóc, nie zostawiliby jej na pastwę losu razem z krytycznie rannym Jaronem! Wydawała się też zbyt przerażona, by móc okłamać ją dla zasady. Wiedziała, jakie będą konsekwencje.

- Nie potrzebuję cię. - Potwierdziła elfka, odwracając wzrok od dziewczęcia i skupiając się ponownie na śladach. Nie były to żołnierskie buty, ale czy krok którejkolwiek z nich był pewny, marszowy, jak u wojownika? Trzy, może cztery osoby, lecz kim były? Czy odciski były duże, sugerujące dorosłych, czy może mniejsze, jak u dzieci, drobnych kobiet i mężczyzn, może gnomów? Nie potrafiła sobie wyobrazić, by jej pobratymcy uciekali w popłochu, nawet jeśli jeden z nich był ranny i przez to kulał. Jeśli jednak tak było, musieli mieć jakiś cel. A jeśli był to ktoś inny, jak zbiegli niewolnicy... należała im się zapłata za niesubordynację. - Wracaj.

Elspeth nie miała czasu na rozmowy. Widziała trop, był wyraźny w świetle gwiazd i księżyca. Puściła się w pogoń, wypatrując i nasłuchując zbiegów w leśnej głuszy. Lia nie miała dla niej znaczenia - mogła sama znaleźć drogę powrotną do swojego ukochanego.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia prowincja”