[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

91
POST BARDA
Choć trawiony gorączką Jaron bardzo chciał rozwiązać zagadkę elfa, którego kojarzył zbyt dobrze, by móc uznać, że spotkali się właśnie po raz pierwszy, Lia była zdrowa i mimo, że mężczyzna był od niej prawie dwa razy większy, to wciąż miała więcej siły. Szanowany i wpływowy pan Vanderbilt opierał się na niej i bez niej nie miał szans na dotarcie do głównego traktu, a co dopiero na powrót do domu.
- Idziemy w takim razie. Dziękujemy ci jeszcze raz - powiedziała cicho Lia.
Z mieczem u boku i torbą przewieszoną przez ramię, dziewczyna skinęła głową i pociągnęła za sobą Jarona, który wciąż wpatrywał się uporczywie w elfa. Ten nie czekał, aż pozostała dwójka odejdzie; szybko odwrócił się do nich plecami i zabrał za odkładanie swoich rzeczy na pierwszy lepszy, chwiejący się stolik w kącie pomieszczenia. Jasnym było, że nie chce dłużej prowokować drugiego mężczyzny swoją zbyt znajomą twarzą.
- Niech los sprzyja ci w dniach, które nadejdą - rzuciła jeszcze dziewczyna na odchodne, a potem drzwi za nimi zamknęły się.
Dopiero wtedy ramiona elfa rozluźniły się, a on sam westchnął ciężko, z ulgą, i opadł na ten sam stołek, na którym chwilę wcześniej opatrywała go dziewczyna z Meriandos. Przetarł twarz dłońmi i przez chwilę siedział nieruchomo, z opuszczoną głową, zanim uniósł wzrok na Elspeth. Jeśli zdjęła maskę, patrzył na nią dalej, jeśli jednak w niej została, z powrotem zwiesił głowę, woląc patrzeć na czubki własnych butów, niż białą, pozbawioną emocji, lisią twarz.
- Jestem tak cholernie zmęczony - powiedział tylko, choć pewnie domyślał się, że elfka bardzo chętnie przyjęłaby od niego jakieś wyjaśnienie. - Mam nadzieję, że nie wrócą. Nie sądziłem, że będziesz tu mieć towarzystwo z miasta. I że w ogóle będziesz tu mieć kogoś, komu pomogłaś, tak swoją drogą. Dlaczego niczego od nich nie chciałaś? Vanderbiltowie to bogata rodzina. Bo czego ty właściwie chcesz? - zmarszczył brwi. - Mówiłaś, że zaraz cię tu nie będzie, dokąd chcesz iść?
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

92
POST POSTACI
Jaron posłuchał Lii i szczęśliwie odeszli, pozostawiając ją i Gorena samym sobie. Nie żegnała się z nimi wylewnie, a jedynie skinęła głową, żegnając się i mając nadzieję, że nigdy więcej ich nie spotka. Elspeth odczekałam moment, oparła się plecami o drzwi i dopiero wtedy mogła zdjąć maskę, mając pewność, że jeśli postanowią wrócić, nacisk na drzwi ją zaalarmuje.

Przegrnęła palcami włosy. Nie tylko Goren był zmęczony. Oczy powoli jej się zamykały, ale to jeszcze nie był czas na odpoczynek. Nie mogła opuścić gardy.

- Co zrobiłeś? - Podpytała z ciekawości i dla podtrzymania rozmowy. - Poznał cię. Zrozumie i wróci po ciebie. - Dodała. Goren przez to umrze, zaś Elspeth... Jej ciemna twarz wystarczyła jako powód do wyznaczenia kary śmierci. - Przyszli wieczorem. Błagała o ratunek. - Elspeth wyjaśniła miękko. Teraz już wiedziała, że zrobiła błąd. - Mogłam ich zabić. - Mruknęła, przyznając się do własnej słabości. Pozwoliła sobie na opadnięcie na podłogę i wyciągnięcie przed siebie nóg. Sama musiała odpocząć. - Nie wiem, kim byli Vander... - Machnęła dłonią, sugerują, że słowo jest za trudne i go nie powtórzy. - Chcę powrotu do Uy. Znaleźć Yara klani. - Przeniosła spojrzenie na elfa, gdy do głowy nagle przyszła jej nowa myśl. - Będą szukani? Ktoś... Będzie w lesie? Musimy iść teraz.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

93
POST BARDA
Goren westchnął po raz kolejny, gdy teraz o jego tożsamość pytała kolejna osoba. Odchylił głowę do tyłu i oparł ją potylicą o ścianę, przez chwilę przyglądając się kobiecie z ukosa, bez słowa. Widać było po nim zmęczenie, wyraźnie większe od tego, które odczuwała sama Elspeth. Robił wszystko, by trzymać się na nogach, by nie opadały mu powieki, ale kosztowało go to dużo wysiłku. Tymczasem ona pytała o to, kim był i co takiego zrobił, że teraz został rozpoznany przez pierwszego lepszego człowieka, napotkanego w chatce w leśnej dziczy. Wyglądał, jakby wybitnie nie miał siły niczego jej teraz tłumaczyć.
- Teraz nie wróci. Potrzebuje doświadczonego medyka. Pewnie maga, takich jak on na to stać. Może później, za jakiś czas kogoś tu wyśle, ale będzie już za późno.
Lekko pokręcił przecząco głową.
- Nie zabija się błagających o pomoc - zaprotestował. - Mogłaś poprosić o złoto. Złoto się przydaje. Nie mam żadnego przy sobie i podejrzewam, że ty też nie masz, a za coś trzeba żyć.
Owinął się ciaśniej płaszczem. Słońce już wzeszło i przebijało się teraz przez drobne szczeliny w dachu i okiennicach, ale Goren wyraźnie marzył tylko o kilku godzinach snu, który przynajmniej trochę postawiłby go na nogi.
- Nie dam rady nigdzie iść. Nie mam już siły i ty też nie masz. Zresztą twoje oczy nie nadają się na słońce. Możemy wyruszyć za kilka godzin, zostańmy tutaj chociaż do południa - osunął się na krześle i rozejrzał po pomieszczeniu. W chatce było tylko jedno, niezbyt szerokie łóżko, ale on miał swoje posłania. Mógł rozciągnąć je sobie na podłodze. Oparł dłoń na jednym z nich, tym, w które wcześniej nie była owinięta broń elfki.
- Nic ci nie grozi z mojej strony. Gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to wcześniej. Teraz... mamy układ. Dziwny i bezcelowy, ale go mamy. Zresztą, nie jestem idiotą, żeby atakować cię teraz. Wiem, że nie miałbym szans. Więc możesz iść spać. Idźmy spać oboje. Powiem ci... powiem ci wszystko o sobie później, chociaż to są rzeczy, które i tak nie mają dla ciebie żadnego znaczenia. Powiem ci, jak wyruszymy.
Zamilkł na moment, by po chwili wahania dodać:
- Mogę pomóc ci dotrzeć do przejścia, żebyś mogła wrócić. Wiem, gdzie jest.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

94
POST POSTACI
Elspeth odłożyła maskę obok siebie, starając się zrelaksować przy drzwiach. Spodziewała się, że to tu spędzi dzień, odpoczywając po pełnej wrażeń nocy. Lepiej było być przezornym, gdyby Lia i Jaron postanowili wrócić z wieśniakami uzbrojonymi w widły, a nie miała siły ani ochoty na przestawianie mebli, by zablokować wejście. Poza tym, nie miała ochoty kłaść się na zakrwawionym posłaniu.

Ciekawość musiała poczekać, gdy Goren nie zamierzał się tłumaczyć. Elfka odpuściła, widząc, w jakim tamten jest stanie. Jeśli rzeczywiście oboje dożyją wieczora, będą mieli jeszcze czas, by porozmawiać. To, czy elf podzieli się swoją historią, czy nie, nie miało wpływu na ich przyszłość.

- Ze złotem musi wrócić. - Przypomniała Gorenowi, który zaczął pouczać ją po czasie. - Nie możemy ich znowu zobaczyć. A żyję z zabijania, w jeziorze jest dużo... baliqlar. Ryby. - Przypomniała sobie słowo. Wszystko, czego potrzebowała, dawała jej natura. - Mam konia. To dużo mięsa. I ankheg...

Możliwości pozyskania pożywienia było wiele i Goren niepotrzebnie się martwił. Elspeth dotąd przeżyła bez bratania się z ludźmi z wioski, nie potrzebowała złota, by przetrwać. W razie konieczności, wydrze jedzenie i inne zapasy siłą.

Była obolała. Zmęcznie dało o sobie znać i choć rozsądek gnał ją do ucieczki, musieli zostać, chociaż na kilka godzin. Przymknęła powieki, uciekając przed blaskiem światła wciskającego się między szczelinami desek domku.

- Łóżko. - Poleciła mu, jeśli miał ochotę zająć barłóg. Jednocześnie zgodziła się na pozostanie, na te parę godzin. - Układ, mm? Uratowałam ci życie. Dwa razy. Przez ranę i- ...

Urwała gwałtowie, gdy dotarł do niej sens jego słów. Otworzyła oczy i nachyliła się ku niemu odrobinę, gdy serce zabiło jej mocniej. Wlepiła w niego czerwone spojrzenie.

- Wszystkie przejścia są zamknięte. Wszystkie. - Podkreśliła. - To... nie jest?
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

95
POST BARDA
Goren nie wyglądał na przekonanego. Żywienie się tylko tym, co dała natura, dalekie musiało być od warunków, jakie uznawał za idealne. Westchnął tylko i podszedł do łóżka, które kobieta mu wskazała. Przez chwilę przyglądał się mu z góry, zanim wrócił po swoje posłanie i rozłożył je na zakrwawionym sienniku.
- Chcesz zjeść konia? Koń bardziej się przyda do tego, żeby na nim jechać. Ma siodło? - spojrzał na kobietę przez ramię. - Jeździłaś kiedyś konno? Można też go sprzedać. Jak już jestem skazany na ciebie, to równie dobrze moglibyśmy wykorzystać fakt, że nie jestem wściekłą mroczną elfką, kryjącą się za maską i skorzystać z jakichś udogodnień. Karczmy. Kąpieli. Nie pogardziłbym kąpielą. Ubraniem.
Usiadł na łóżku, w miejscu, które wcześniej zajmował inny mężczyzna. Niestety, żaden z nich nie dzielił tego łoża z Elspeth tak, jak mógłby w innych okolicznościach. Jeden je zakrwawił i zapocił, a drugi był zbyt wycieńczony, by się do czegokolwiek nadawać. Nie to, że którekolwiek z nich w ogóle rozważało taki obrót spraw. Ich układ zakładał wymuszoną współpracę, nic więcej.
- Jest. To znaczy, jeszcze jest. Jutro... dzisiaj nie będzie - elf zdjął z siebie płaszcz i zwinął go sobie pod głowę. Ze stęknięciem położył się na plecach i wbił spojrzenie w sufit. - Otwierają się przejścia, przez które wasze wojska wyleją się na powierzchnię, czyż nie? Wiem, gdzie znajduje się najbliższe i wiem, jak do niego dotrzeć. Nie musiałabyś błąkać się po lasach, licząc na to, że w końcu trafisz na jakiś oddział swoich.
Obrócił głowę w bok, odwzajemniając spojrzenie kobiety. Jego oczy miały ciepły, złoty odcień.
- Pytanie, co jesteś w stanie mi zaoferować w zamian.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

96
POST POSTACI
Słowa Gorena wydawały się Elspeth nie do końca sensowne, lecz nie zamierzała dyskutować z kimś, kto zdecydowanie lepiej znał się na rzeczy.

- Ma siodło. - Potwierdziła, domślając się, że pytał o tę skórzaną rzecz na grzbiecie zwierzęcia. Przyczepiona rzemieniami i pasami wydawała się idealnie pasować na konia, dlatego nie ściągała go z jego grzbietu. Siedzisko ułatwiało jeżdżenie. - Jeździłam konno... tutaj. Przyjechałam tutaj. - Potwierdziła. Wdrapanie się na grzbiet i trzymanie się grzywy było wszystkim, co potrafiła zrobić, lecz klaczka wydawała się wiedzieć, co robić i którędy podążać. - Do kąpieli jest jezioro. Ja z tobą nie pójdę. - Przypomniała. Uciechy powierzchni nie były dla niej tak długo, jak jej skóra miała ciemny odcień.

Ważniejsza jednak była sprawa przejścia. Elspeth podkuliła nogi, dotąd wygodnie wyciągnięte, skrzyżowała je przed sobą i objęła rękoma. Wpatrzyła się w mężczyznę moszczącego się na łóżku.

- Powiedz mi. - Zażądała, jednak szybka refleksja sprawiła, że porzuciła ostry ton głosu. - Powiedz mi. - Powtórzyła łagodniej. - Dzięki mnie nie umrzesz. Czego jeszcze chcesz? Co mam ci dać? - Dopytała wprost. Goren był tchórzem, głupcem i słabeuszem, a Elspeth nie miała niczego, co mogłaby mu oddać. Nie miała złota, o które pytał, ani możliwości, które mogłyby umożliwić mu lepsze życie. - Wezmę cię ze sobą. Nie umrzesz, a potrzebujemy takich, jak ty. Takich, którzy będą z nami. Nie masz dokąd wracać, tylko do podziemi.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

97
POST BARDA
- Ciepła kąpiel - doprecyzował Goren. - Bez piachu i glonów.
Dłużej jednak jej nie przekonywał, widząc, że mija się to z celem. Elspeth nie podzielała jego potrzeb i nie interesowały ją wygody, jakie mogliby otrzymać za odpowiednią zapłatę w pierwszej lepszej karczmie, choć nawet nie musieliby w tym celu jechać do miasta. Na trakcie było takich wiele.
Elf patrzył jeszcze na nią przez chwilę, zanim westchnął i z powrotem obrócił głowę tak, by móc wpatrywać się w sufit.
- Nie jest to prawda - odpowiedział cicho. - Z koniem mógłbym wrócić do domu. Może jakimś cudem dojechać do Ujścia, a potem znaleźć statek... nie musiałbym tkwić w samym środku waszej wojny. Chociaż nie wiem, jak wygląda kwestia tych waszych przejść na południu. Mm...
Skrzywił się i podniósł zdrową rękę, by przedramieniem zakryć oczy.
- Nie wiem. Nie wiem, czego mógłbym od ciebie chcieć. Wszystkie moje plany poszły się pieprzyć, kiedy pojawiłaś się ty. A ty niczym nie różnisz się od całej reszty mrocznych. To, co mi proponujesz, to dalsze niewolnictwo ubrane w kolorowe piórka. Nie wiem, czemu przyszło mi do głowy, że mógłbym spodziewać się od ciebie czegoś innego, niż od pozostałych, myślących tylko czubkiem miecza szaroskórych. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że mogę albo robić to, co chcesz, albo dać ci się zabić, bo nie mam alternatywy, kiedy moja ręka do niczego się nie nadaje.
Obrócił się na bok, przodem do ściany i plecami do niej. Czysty, jasny opatrunek na jego ramieniu odcinał się wyraźnie w półmroku chatki.
- Nie mam na to dzisiaj siły. Śpij dobrze, księżniczko - dodał z przekąsem i nie odzywał się już więcej.
Po dłuższej chwili oddech Gorena wyrównał się. Mężczyzna był zbyt zmęczony po nieprzespanej nocy, być może więcej, niż jednej, by dłużej walczyć o jakiekolwiek zrozumienie z jej strony. Elspeth miała do dyspozycji drugie posłanie, które mogła sobie rozwinąć pod drzwiami, jeśli chciała się położyć tak, by uniemożliwić potencjalnym napastnikom dostanie się do środka.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

98
POST POSTACI
Ciepła kąpiel. Elspeth nie mogła pozwolić sobie rozmarzyć się, lecz pamiętała ciepłe kąpiele. Wiele razy nie tylko woda, podgrzewana ciepłem z wnętrza ziemi, była przyjemna, ale również towarzystwo... Goren niestety nie mógł dorównać mężczyznom z podziemi. Nie miał wiele do zaoferowania!

- Kiedy wrócę, zabierzesz konia. - Powiedziała wprost, wielkodusznie obiecując zwierzę elfowi. Po tym, jak dołączy do swoich oddziałów, nie będzie potrzebowała wierzchowca. Goren będzie mógł robić co chce, gdzie chce. - Tylko przy mnie będziesz bezpieczny. - Przypomniała. Niewolnictwo czy nie, gwarantowało mu życie. Być może z czasem to zrozumie.

Elspeth nie zamierzała dalej go przekonywać, gdy jasno dał znak, że nie ma to ochoty. Elfka nie budziła go, bo i nie miała ku temu potrzeby, ale chwila na zimnej, twardej podłodze przekonaa ją, że powinna jednak rozwinąć jedno z posłań. Ułożyła je tuż przy drzwiach, gotowa zasnąć płytkim, czujnym snem.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

99
POST BARDA
Propozycja oddania mężczyźnie konia, gdy dotrą pod bramę do podziemi i Elspeth nie będzie go już potrzebować, wydała się go udobruchać nieco, a przynajmniej tyle wyczytała z jego spiętych dotąd ramion, które rozluźniły się w reakcji na tę deklarację. To był dużo lepszy układ, bo wierzchowiec dla Gorena był dużo bardziej wartościowy, niż złudna obietnica bezpieczeństwa, gdy nadejdą wojska podziemi.

Pobudka przyszła zdecydowanie zbyt szybko. Nie wydarzyło się nic niepokojącego, godziny, które spędzili na śnie minęły w całkowitym spokoju, w ciszy zakłócanej wyłącznie śpiewem leśnych ptaków i oddechem drugiej osoby w domku, ale Elspeth czuła, że mogłaby spokojnie spać jeszcze przez kolejne kilka godzin, być może nawet do wieczora.
Lekki ból głowy, jaki wciąż czuła po powaleniu, które pozbawiło ją przytomności, nie był tak bardzo nieznośny, jak mógłby być. Stał się już tylko nieprzyjemnym ćmieniem w tyle głowy, nasilającym się, gdy dotykała potylicy, ale nie znalazła wśród swoich włosów śladów krwi, która mogłaby świadczyć o tym, że uderzenie było poważniejsze, niż zakładała.
Jej oczom natychmiast rzuciła się smukła sylwetka elfa, stojącego bokiem do niej, przy stole. Na ramieniu nie miał opatrunku, musiał go sobie ściągnąć chwilę temu i teraz sam obmywał sobie tę ranę, którą zajmować się miała Elspeth. Korzystał przy tym z ziołowego wywaru, przygotowanego przez Lię.
Słysząc ruch na posłaniu elfki, a może zmianę w jej oddechu, zerknął na nią.
- Chciałem przejść się do tego jeziora, ale ktoś zastawił drzwi - odezwał się. - Pomóż mi zrobić sensowny opatrunek, a potem znajdź to jedzenie, którego masz ponoć tak dużo. Tylko nie konia. I ankhega też... wolałbym nie jeść.
Spojrzał w górę, na dziurę w dachu, przez którą wpadało światło dnia. Pogoda nie wyglądała na szczególnie słoneczną. Może Elspeth będzie mieć szczęście i niebo będzie dziś zachmurzone. Dużo łatwiej będzie się jej funkcjonowało, nawet w masce, gdy promienie słońca nie będą razić jej w oczy.
- Powiedz, jeśli ja mam coś zrobić - dodał niechętnie, nie z lenistwa, a ze względu na to, że nie miał ochoty na wykonywanie poleceń kolejnego mrocznego elfa po tym, jak spędził już jakiś bliżej nieokreślony czas w ich świecie.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

100
POST POSTACI
Jak mogła nie usłyszeć Gorena, który podniósł się z łóżka?! Musiała być bardziej zmęczona, aniżeli jej się wydawało, gdy spała snem na tyle twardym, by przegapić jego rozbijanie się w domku. Kiedy otworzyła oczy i dostrzegła, że Goren krząta się po pomieszczeniu, usiadła na posłaniu, dłonią odruchowo szukając broni. Szczęśliwie jej nie potrzebowała.

- Dlaczego nie śpisz? - Zaptała wprost, krzywiąc się w niezrozumiałej złości. Był ranny i powinien odpoczywać, jeśli miał się do czegoś przydać! - Dlaczego zdjąłeś opatrunek? - Dopytała, wprost rozczarowana jego działaniami. To było jej zadanie, dbać o ranę, którą sama zadała. On miał tylko dojść do siebie.

Ociągała się tylko chwilę, sprawdzając stan swojej głowy, nim wstała z posłania. Nie wypoczęła i dałaby wiele za kolejne chwile spokoju i snu na sienniku. Wydawało się, że był wciąż dzień, a to nie była jej pora aktywności. Stłumiła szerokie ziewnięcie zasłaniając usta dłonią.

- Wymagający. - Skomentowała z przekąsem, zabierając z jego dłoni materiał na opatrunek. Przyjrzała się ranie, starając się ocenić, na ile działania Lii okazały się pomocne. Skoro elf jeszcze nie gorączkował i nie opadł z sił, być może nie umrze. Nie prostestowała zbytnio, gdy dane jej było owinąć jego ramię kolejną porcją podartych materiałów. Teraz nie musiała już ściskać tak mocno, gdy krwawienie ustało dzięki szwom. - Jest jasno. Jak mam polować w słońcu? - Zauważyła, spodziewając się, że Goren w ogóle nie wziął pod uwagę jej wrażliwego wzroku. W świetle dnia nie dostrzeże ofiary. - Mam suszone mięso z małego zwierzęcia. Czerwonego, na drzewach. - Uściśliła, bo skoro był na tyle wybredny, może odmówi również wiewiórki. O ile mięso nie zatęchło, nie dobrała się do nich Lia ani nie zeżarły go myszy, Elspeth mogła poczęstować taką przekąską. Na większy posiłek elf musiał poczekać, o ile sam nie chciał wędkować przy pochmurnej pogodzie. - Musimy wkrótce iść. - Przypomniała. Ale skoro nikt ich jeszczenie nawiedził w małej chatce, to może Lia i Jaron odeszli w swoją stronę... mogli mieć jeszcze trochę czasu na odpoczynek nim wrócą z odsieczą. - Na ankhegu jest dużo mięsa, pod pancerzem.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

101
POST BARDA
- Dlaczego ty nie śpisz? - zrewanżował się pytaniem Goren, a gdy padło kolejne, w jego złotych oczach błysnęło rozbawienie. - Miałem go nie zdejmować? Myślałem, że polecenia tej dziewczyny były jasne. Przemywać ziołami dwa razy dziennie.
Nie rozumiał podejścia Elspeth, bo nie wiedział, że czuła się za tę ranę odpowiedzialna. Podał jej długi pasek materiału, którym miała owinąć jego ramię. Tego też nie mieli zbyt wiele. Będą potrzebowali więcej, nie tylko na opatrunek, ale także po to, by elf miał się w co ubrać. W starej, spróchniałej szafie leżały jakieś ubrania, elfka natknęła się na nie, gdy trafiła do chatki po raz pierwszy, ale nie wiedziała, czy było tam coś, co w ogóle się nadawało. Równie dobrze mogło być spleśniałe i przeżarte przez tutejsze robactwo.
Sama rana faktycznie przestała krwawić, choć wciąż nie wyglądała najlepiej. Czerwona, mocno podrażniona i rozszarpana musiała nadal boleć. Goren jednak wyglądał dziś dużo lepiej. Upragnione kilka godzin snu podreperowało jego samopoczucie fizyczne, a obietnica oddania konia i pozwolenia na to, by odjechał w swoją stronę, znacząco zmieniła jego nastawienie do Elspeth. Jego spojrzenie nie było już tak pociemniałe i zrezygnowane, gdy zwracało się w jej kierunku, bo ich umowa nabrała teraz dla niego dużo więcej sensu. Pomoc za pomoc; wskazanie drogi do przejścia w zamian za wierzchowca, którego w inny sposób nie miałby jak zdobyć, bo nie miałby nawet czym zapłacić za podróż, a co dopiero za własnego konia.
- Naprawdę, coś tak błahego jak trochę światła jest w stanie powstrzymać tak niezwyciężoną wojowniczkę, jak ty? - spytał niewinnie, unosząc nieco rękę, by ułatwić jej zakładanie opatrunku. - Wiewiórka - domyślił się. - No ma mięso, ale czy nie jest... trujące? Mięsa niektórych zwierząt z powierzchni się nie je. Ankheg nie wygląda jak coś, co nadawałoby się na posiłek, ale jeśli uważasz, że jest inaczej...
Skinął głową i odsunął się o krok, by zrobić kilka ostrożnych ruchów ręką. Chyba było trochę lepiej, odkąd Lia zszyła ranę. Zakres ruchu nie był ten sam, co wcześniej, ale miał szansę powrotu do normalności.
- Niech będzie. Idź po to mięso, a mi powiedz, w którą stronę jest jezioro. Spotkamy się tu z powrotem za jakiś czas - zaproponował, a choć w jego słowach nie wybrzmiało żadne pytanie, to pytająco uniósł brwi, by upewnić się, że elfce pasuje taki plan.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

102
POST POSTACI
- Obudziłeś mnie. - Skłamała, rzucając mu spojrzenie spod jasnych rzęs. Gdyby przebudziła się, a Goren wciąż spał, nie musiałaby w ogóle wstawać. Jeszcze nie był na to czas i elf musiał dostosować się do jej rozkładu dnia, jeśli chciał się przydać. - Dwa razy dziennie. Drugi, wieczorem. - Przypomniała mu, nie wiedząc nawet dokładnie, ile czasu zostało jeszcze do wieczora. Słońce przebijające się przez deski domku sugerowały, że jeszcze nie teraz.

Nie potrafiła wiele, ale nauki Lii nie mogły pójść na marne. Odebrała paske materiału, by założyć kolejny opatrunek po przemyciu ziołami. Jego próby żartobliwego zdrwienia z niej sprawiły jednak, że pociągnęła nieco za mocno, tak, by celowo sprawić mu ból. Nie za mocny, ale wyczuwalny.

- Nie widzę. - Przypomniała mu. - Zjadłam wiewiórka. - Powtórzyła, przyswajając nowe słowo. - Ankheg może być już niedobry. - Leżące w słońcu mięso, nieprzygotowane do wyschnięcia, mogło szybko się zepsuć. Chociaż ankheg mógł być posiłkiem, zjedzenie go było ryzykowane.

Zostawiwszy opatrzonego Gorena w spokoju, Elspeth uchyliła drzwi, by ocenić, jak jasno jest na zewnątrz. Czy były chmury, czy nie, jej percepcja w świetle dnia była ograniczona.

- Prosto, w dół. - Poinstruowała go, jak dotrzeć do jeziora. Czyż nie było go widać od drzwi chatki? Sama zaś skierowała się do drugiej komory domku, gdzie pod sufitem przywiesiła paski mięsa. O ile nic się do nich nie dobrało, mogły posłużyć za posiłek.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

103
POST BARDA
Elf syknął cicho, gdy opatrunek na jego ramieniu zacisnął się mocniej, niż powinien, ale nie powiedział nic więcej. Być może powinien cieszyć się, że został skarcony tylko w ten sposób. Z drugiej strony, już wczoraj z chwili na chwilę pozwalał sobie na coraz więcej swobody względem swojej przypadkowej towarzyszki, a choć wtedy mogła zrzucać to na karb zmęczenia i wykrwawienia, to teraz okazywało się to chyba po prostu jego normalnym sposobem bycia. Zwłaszcza, gdy gdzieś tam w jego mniej lub bardziej odległej przyszłości istniała wizja powrotu do domu, dzięki ustaleniom, jakie poczynili. Elspeth nie stała się jego kolejnym właścicielem i oprawcą, tylko środkiem do celu, przy którym nie tracił nic, może poza czasem. Nie musiał być ponury i zrezygnowany.
- Wrócę niedługo.
Może i jezioro faktycznie było widać z chatki, ale dotarli do niej nad ranem, gdy Goren był wycieńczony i ledwo patrzył pod nogi, drzwi do domku traktując jak upragnione wybawienie, mógł się więc nie rozglądać. Tym razem nie przejmując się płaszczem, w samych spodniach i butach przekroczył próg, wychodząc na mierne światło ponurego, pochmurnego popołudnia. Idealna pogoda dla mrocznych, skoro faktycznie chcieli otwierać bramy i wytaczać wojska na powierzchnię za dnia. Pozostało jej mieć nadzieję, że szybko trafią na jakiś oddział z podziemi i nie będzie długo skazana na bezcelowe tułanie się i ukrywanie się pod maską.
Gorena nie było dość długo. Jeśli Elspeth postanowiła wyjrzeć na zewnątrz i zerknąć w stronę jeziora, dostrzegła w oddali jego jasną sylwetkę, zanurzoną w wodzie. Biały opatrunek odcinał się od tła, gdy mężczyzna robił wszystko, by go nie zamoczyć, co w sumie szło mu całkiem nieźle. Wrócił, gdy porządnie się wyszorował, pozbywając się zapachu krwi i ziemi, przez którą przekopywał się za ankhegiem. Mokre włosy zaczesał do tyłu, a zaraz po wejściu wygrzebał z szafy jakąś tutejszą, starą koszulę w odcieniu spłowiałej zieleni, faktycznie przeżartą przez mole, ale przynajmniej czystą. Przeciągnął ją przez głowę i wcisnął w spodnie, dopiero po tym podchodząc do elfki, by sprawdzić, co przygotowała do jedzenia.
Paski mięsa były zdatne do spożycia, a Goren dołożył do nich resztki tego, co zostało mu w torbie po ucieczce z podziemi, dzięki czemu oboje byli w stanie się w miarę najeść. Ich popołudniowe śniadanie nie było nawet takie najgorsze.
- Kto tu mieszkał wcześniej? - zagadnął elf przy posiłku, niesłusznie zakładając, że to Elspeth była odpowiedzialna za pozbycie się tutejszych.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

104
POST POSTACI


Elspeth została w domku sama i zrozumiała, że należy zacząć żegnać się z przypadkowym schronieniem. Gdy Goren wyszedł, po raz kolejny przeszukała domek, spodziewając się znaleźć rzeczy, które przydadzą się w drodze, jeśli mieli podróżować przez jakiś czas. Może jakiś lekki kociołek lub metalowe kubki? Sztućce, myslawiskie noże, dodatkowe ubrania, resztki suszonego jedzenia... Mogło być wiele wciąż dobrych, przydatnych rzeczy, które żal byłoby zostawiać za sobą. Przynajmniej mieli posłania, które przyniósł tu Goren.

Kiedy skończyła przeszukiwanie domku, nie omieszkała wyjść na chwilę przed chatkę, by z odległości obserwować elfa w wodzie i przyzwyczajać oczy do światła. Nim wyruszą, sama zazna kąpieli w lodowatej wodzie. Któż wiedział, kiedy nadejdzie kolejna okazja do spokojnego obmycia się, gdy ktoś inny strzegł pleców.

Późne śniadanie było rozczarowujące, ale sycące. Musiało im starczyć nim upolują coś lepszego.

- Hm? - Zdziwiła się pytaniem Gorena, powoli przeżuwając ostatnie grzybki, by nacieszyć się ich słodkim smakiem jak najdłużej. - Nie wiem. - Przyznała zgodnie z prawdą. - Nikt tu nie był, nie było zwłok. - Wyjaśniła, by elf nie wpadł na złe pomysły. - Odpocznij przed drogą. Teraz ja pójdę do jeziora. - Podniosła się z miejsca, gdy skończyli śniadanie. Rozplotła włosy i przeczesała je palcami, starając się pozbyć jak największej ilości kołtunów. Brak chociażby grzebyka utrudniał sprawę. Pozbyła się też wierzchnich ubrań, zostając tylko w koszulce i bieliźnie, by nie musieć rozbierać się na brzegu i brudzić ubrań piachem. Nie przeszkadzała jej obecność obcego mężczyzny, dla którego jej ciemne ciało i tak musiało być odpychające.

- Szybko wrócę. - Obiecała, bo i nie zamierzała szorować się tak dokładnie, jak elf.
Obrazek

[Jezioro Gwiazd] Chata na skraju lasu

105
POST BARDA
Przy głębszym przeszukaniu chatka okazała się obfitować w wiele przydatnych rzeczy, począwszy od całkiem zdatnych ubrań na zmianę (w większości damskich lub kompletnie bezkształnych, jak koszula, którą znalazł Goren), przez naczynia, sztućce, kociołki i manierki, po wielki słój obranych orzechów, do których jakimś cudem nikt się nie dobrał. Tym ostatnim Elspeth mogła zainteresować się sama, albo pokazać go swojemu towarzyszowi, który zachęciłby ją wówczas do spróbowania jednego, a sam wziąłby sobie garść do schrupania. Orzechy były twarde, ale słodkie i stanowiły dobrą przekąskę na drogę.
Uniesiona w powątpiewaniu brew świadczyła o tym, że Goren nie do końca wierzył w opowieść elfki. Chatka, choć zniszczona, była całkiem przytulna i pewnie znalazłoby się wielu chętnych, by tu zamieszkać. Być może była jednak zbyt mocno oddalona od głównego traktu, by ktoś się tu zapuścił i znalazł ją wśród gęstwiny wcześniej, niż Elspeth. W końcu budynek całkiem mocno już został pochłonięty przez las.
Skoro elfka nie miała problemu z otwartym rozbieraniem się przy Gorenie, on nie miał też problemu z tym, żeby równie otwarcie zmierzyć ją spojrzeniem. Gdzieś w jego oczach na moment błysnęło zaskoczenie, ale potem zniknęło, a on sam odwrócił się plecami do niej, by dokończyć swoje śniadanie. Nie pokazał po sobie ani niechęci, ani przeciwnie, żadnego pożądania. Może po prostu nie był przyzwyczajony do kobiet obnażających się przy nim tak bezceremonialnie.
Elspeth mogła w spokoju zaznać swojej kąpieli, choć jezioro było dalekie od przyjemnej wizji ciepłej wody, jaką roztoczył przed nią wcześniej jej towarzysz. Ciało protestowało, domagając się szybkiego wyjścia z powrotem na brzeg, a potem do nagrzanego domku, ale udało się jej szybko umyć. Kiedy wróciła, elf kończył pakować rzeczy do plecaka, z jakim tutaj dotarł. Zabrał część tutejszych znalezisk, w tym niektóre naczynia i jeszcze jedną luźną koszulę, ale zarówno cała broń Elspeth, jak i jej biała maska, leżały tam, gdzie je zostawiła. On sam miał miecz u boku i w głowie elfki pojawiła się myśl, że skoro zabrał go któremuś trupowi po wygrzebaniu się z podziemi, to mieli sporo szczęścia, że Jaron tej broni nie rozpoznał. Wtedy spotkanie na pewno nie zakończyłoby się tak pokojowo.
- Przejście otworzy się pod Heliar - odezwał się znienacka Goren, nie podnosząc wzroku znad wiązanego przez siebie plecaka, przynajmniej dopóki ona nie ubrała się z powrotem. - Bezpośrednio pod miastem. Jeśli dobrze kojarzę, gdzie jesteśmy... powinniśmy tam dotrzeć w trochę ponad tydzień. Gdybyśmy mieli jakieś złoto, namówiłbym cię na zatrzymanie się w jakiejś przydrożnej tawernie przynajmniej na jedną noc. Dzień. Nie wiem. Na jeden... sen. Ale nie mamy, więc nie ma to żadnego sensu. Gdzie jest ten twój koń? Nie widziałem go, jak wychodziłem.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia prowincja”