Można by powiedzieć, że nic w tym miejscu specjalnego. Ot, kolejny odcinek zdawałoby się bezkresnej pustyni udekorowany pasmem wzniesień i gór. Ale nie dla kogoś takiego jak Meneroth syn Maregoth'a. Ten wielki jegomość, który właśnie wracał z podróży, która prawdopodobnie odmieni życie nie tylko jego a i wielu innych podobnych mu twardoskórych istnień, wiedział dokładnie gdzie jest.
Za nim kończył się właśnie odcinek pustyni, nad którym zachodziło krwawo słońce a przed nim wyrastała charakterystyczna skała zwana przez zdecydowanie większą cześć orków „Włócznią Wojownika” i faktycznie owa skała przypominała nawet wbitą w ziemię włócznie. Zupełnie jakby jakiś bóg porzucił ją tu dawno temu. Ale nie ona była ważna a to, na co rzucała swój cień. Niewielki przesmyk a raczej przesmyk niewielki dla przeciętnego czarnego orka był drogą prowadzącą w plątanine wzgórz i gór pełnych jaskiń. Meneroth’a jednak ciekawiła tylko jedna. Ta, w której jego plemię mieszkało od… Dawna. Prawdopodobnie najcenniejsza z jaskiń w promieniu wielu kilometrów gdyż w jej głębinach biło niewielkie źródełko wody. Towar równie deficytowy, co gładkolice dziewczęta. Niemniej droga do niej(do jaskini nie do dziewczęcia) była jeszcze odległa i jak charakter orczego myśliwego. Ciężka, szorstka i dzika.
Po przeciśnięciu się już przez szczelinę Czarny Ork ujrzał tonącą już w chłodnych cieniach nocy dolinę, która jak murem otoczona była wysokimi skalnymi ścianami. W jednej z owych ścian była jaskinia oddalona od podróżnych o jakieś sto kilkadziesiąt maksymalnie dwieście kroków. Ot zwykła dziura niby w ogóle nieciekawa gdyby nie fakt, że co jakiś czas widać było w niej błysk światła. Widocznie podróżnik był sprytny i potrafił całkiem nieźle się zamaskować, ale był też wyjątkowo arogancki sądząc, że postanie niezauważony dla mieszkańca tych stron. Już sam ten fakt zakrawał na prowokacje by dać mu lekcję przetrwania.
-Co robimy?-Niski i lekko dudniący głos towarzyszki wyrwał Meneroth’a z zamyślenia. Jak zauważył kontem swego oka, ta już zdążyła ściągnąć z pleców swój własnoręcznie wykonany pozawijany w skóry łuk i nałożyć na cięciwę strzałę z grotem tak postrzępionym, że samo patrzenie bolało.
W tej samej chwili vis a vis jaskini z ogniskiem w innej grocie siedział przyczajony Arguz. Co tu robił? Przede wszystkim czkał i zaczynał się już nudzić. Meneroth i Arguz już kiedyś się spotkali, podczas jednej z wędrówek tego pierwszego i na swój dziwny orkowy sposób wykształcili między sobą coś, co cywilizowane ludy nazywają koleżeństwem. To, dlaczego musieli się rozdzielić jest już sprawą obu panów, lecz mimo to ork albinos po pewnym czasie znudził się samotnym przemierzaniem ziem ich ludu i postanowił zaczekać na powrót swego czarnego towarzysza na drodze prowadzącej do jego rodzinnej wioski, co było sprytnym pomysłem biorąc pod uwagę nastawienie niektórych plemion do obcych nawet własnego gatunku a co dopiero takich odmieńców.
Dlaczego czekał w ziemnej i ciemnej jaskini, gdy po drugiej stronie był ogień? Dla zabawy rzecz jasna. Niema nic lepszego niż ściągnięcie nieostrożnego podróżnika w takie miejsce i zrobienia z nim, co się tylko będzie chciało… A co będzie się chciało zrobić im wszystkim? Robi się coraz ciemniej, niema wiatru by zwęszyć znajomy smrodek i panuje względna cisza nie licząc, co jakiś czas obsuwających się gdzieś kamieni czy przemykających żyjątek zdolnych wytrzymać w tym niegościnnym miejscu.
Włócznia Wojownika
1----------------------------
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"
Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"
Mowa
Elfia mowa
<Myśli>
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"
Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"
Mowa
Elfia mowa
<Myśli>