Dolne Miasto - gospoda „Dobre Piwo” i okolice

1
Dolne Miasto jest największym i najmniej reprezentacyjnym fragmentem Saran Dun, kerońskiej stolicy. Kto tu mieszka? Ubodzy kupcy i ciężko pracujący rzemieślnicy. Chmary brudnych dzieciaków, biegających po uliczkach razem ze stadami kur i wyleniałych kotów. Złodziejaszki i żebracy. I inni, których niekoniecznie chciałoby się spotkać, a o których czasem strach nawet wspominać.

Ciasna zabudowa powoduje, że pożary są tu na porządku dziennym. Ludzi jest dużo, przestrzeni zbyt mało, wszędzie brud. Domy zwykle sklecone z desek, kryte strzechą. Trochę walących się kamieniczek. Zatłoczone gospody, cuchnące gorzałą.

Oczywiście, to miejsce, jak i każde inne, ma swoje „lepsze” i „gorsze” rejony. Miejscami jest po prostu biednie. Miejscami - potwornie wręcz nie do zniesienia. Alicia, Silas i wędrująca z nimi dziewczyna mieli tyle szczęścia, że nogi przywiodły ich w uliczkę należącą do tego pierwszego rodzaju.

W poprzek ulicy, między wysokimi budynkami, wisiało mnóstwo sznurów z suszącym się praniem. W oddali ktoś śpiewał. Słońce wisiało nisko, raz po raz zasłaniane gnanymi po niebie chmurami, a długie, złote jak miód promienie oświetlały część zabudowań Dolnego Miasta, każąc im lśnić, jak elfickim zabaweczkom. Była to ta magiczna godzina, gdy można było wierzyć, że nawet w dzielnicy biedaków da się dopatrzeć czegoś zachwycającego. Niestety, zaraz później nadchodziło paręnaście godzin dużo mniej czarownych, kiedy zadziwiająco łatwo było dostać nożem w brzuch.

Trójka wędrowców napotkała właśnie gospodę, która kusiła obietnicą spokojnego noclegu i taniego posiłku. Gwarancji nie zostania przez kogoś zaszlachtowanym nigdy w takim miejscu nie było, ale przynajmniej pewna szansa istniała. Większa, niż na ulicy. A przybytek, przed którym stanęli, wyglądał jakoś bardziej zachęcająco od tych dotąd mijanych. Może to jego niewyszukana, lecz kusząca nazwa podziałała tak na białowłosego łowcę biesów (a brzmiała ona po prostu - „Dobre Piwo”), a może faktycznie było tu jakoś mniej obskurnie, niż w „Dwóch Księżycach”, „Burej Budzie” i „Karczmie Pod Sznurkiem”, które przyszło im po drodze oglądać i w pośpiechu opuszczać. A może robiło się zwyczajnie zimno, a w brzuchach burczało i i tak nie było już dokąd i po co iść?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

2
Alicja przenosi się z Alei Złotników.

Alicja oraz białowsłosy wraz z Verą poszli w mniej bogate dzielnice Saran Dun. Nasza Niezapominajka zdążyła już poznac imię swojej towarzyszki, która przyglnęła do niej jak piesek. Po pierwszych momentach zakłopotania, Alicja zdążyła przyzwyczaić się do ciężąrnej, polubiła ją nawet.
W koncu razem wędrowali przesz ulice Saran Dun. Blondwłosa dziewoja Pólnocy poczuła się w tym towrzystwie spokojnie i bezpiecznie. Nie doświadczyła tego uczucia od bardzo, bardzo dawna. Szła wraz z Verą za plecami Silasa, dając mężczyżnie pierwszeństwo w wyborze drogi. Trzymała się blisko swojego towarzysza, gdyż uliczki, którymi przechodzili, były pełne ludzi. Złapała także dłoń Very żeby nie zgubić się z nią.
W końcu Silas wybrał jakąś gospodę. Alicja, widząc budyek przybytku, przypomniała sobie czasy, kiedy to wpadła do czegoś podobnego, szukajac schronienia przed strażnikami, którzy to chcieli skrócić ją o głowę. Na to wspomnienie przeszył ją niemiły dreszcz. Vera, jej towarzyszka, mogła zauważyć małą zmianę na jej twarzy, która szybko zniknęła jednak.
Alicja zdała się na Silasa, na to jaki lokal wybrał. Dreptała za nim cicho niczym żona. Kiedy już weszli do "Dobrego Piwa" dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Przede wszystkim szukała miejsca dla całej trójki, zacisznego i oddalonego od innych biesiadników. Chciała w spokoju opowiedzieć białowłosemu swoją historię. Także chrząknęła znacząco, sugerujac Silasowi, aby ten się obrócił. Kiedy to zrobi, powie do niego w języku ludów Pólnocy:
- Nie rozdzielajmy się. Poszukajmy zacisznego miejsca, z dala od innych. Wtedy opowiem ci co przytrafiło. Ponadto musimy odpocząc po drodze. Ona - tu wskazała na Verę - musi również odpocząć. Sam wiesz w jakim jest stanie.
Więcej wyjaśnień nie potrzeba. Zarówno Alicja jak i Vera potrzebowały odpoczynku od ciągłej wędrówki.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

3
Aleja Złotników i Brama Książęca

Białowłosy nie był może jakimś przewodnikiem po Saran Dun, ale mniej więcej wiedział w którym kierunku udać się, aby nieco zniknąć i wmieszać się w tłum. Wprawdzie mogli już zostać w tych "Dwóch Księżycach", ta barmanka, która tam obsługiwała miała bardzo kuszący dekolt to jednakże smród starego piwa nie działał zbyt dobrze na ciężarną i mężczyzna podjął tak zwaną męską decyzję i zabrał stamtąd kobiety.
Prowadził, bo chyba w tym całym towarzystwie wydawał się najlepiej zorientowany po mieście. Minęło sporo czasu, gdy tu był ostatni raz i dużo się zmieniło. Większość gospód zostało zamkniętych, inne się poprzekształcały i nie są kompletnie podobne do tego czym były, także uznał, że nie będzie szukał czegoś starego, bo to i tak nie ma sensu. "Dobre Piwo" wydawało się najlepszym miejscem jakie do tej pory znaleźli.
Żółtoki spojrzał na swoje towarzyszki i wkroczył do przybytku. Kulturalnym byłoby wpuścić najpierw panie, lecz nie wiedział czego można się po tym miejscu spodziewać. Może na wstępie zostać rzuconym jakimś sztyletem w głowę. Nie chciał, aby którakolwiek z nich została tak szybko zabita. Szkoda by ich było. Gdy już stwierdził, że nic strasznego im nie grozi to pociągnął delikatnie kobiety za sobą. Cały czas rozglądał się po pomieszczeniu szukając jakiegoś adekwatnego miejsca. Jednakże nie musiał tego robić, gdyż jego towarzyszka z Północy chrząknęła to spojrzał w jej stronę i posłuchał tego co ma do powiedzenia.
- Macie nikłe szanse przeżycia beze mnie. - Szepnął cicho w języku ludów Północy, a na jego twarzy pojawił się delikatnie kpiący uśmieszek. - Chodźmy tam. - Dodał również nie podnosząc głosu i wskazał najbardziej zacienione miejsce w lokalu. W drodze do stolika wyciągnął nabitą już fajkę oraz odpalił ją od świeczki. Dawno tego nie robił, a teraz przydałaby mu się chwila relaksu.
Gdy już znaleźli się w miejscu do którego dążyli to wskazał gestem, aby obie usiadły. Szczerze mówiąc nie chciało mu się powtarzać tego samego w dwóch językach.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

4
Rozsiedli się w ciemnym kącie obok drzwi. Gdy Silas zapalił fajkę, Vera ostentacyjnie zakaszlała i rozgoniła dłonią dym. Popatrzyła wielkimi oczami na białowłosego, a na jej buźce wymalowała się złość wobec braku jego reakcji. Zaszczebiotała coś do ucha Alicii, ale ta oczywiście nie zrozumiała ani słowa.

Cóż, nawet gdyby męski towarzysz tych dwóch dziewczyn postanowił być tak dobrym, by nie dmuchać dymem na ciężarną, nie zrobiłoby to wielkiej różnicy. Powietrze i bez tego było tu już dość ciężkie. Ale przynajmniej nie cuchnęło szczynami i zgniłą cebulą, jak w "Karczmie Pod Sznurkiem". Wśród bukietu zapachów gospody można było wyróżnić smażoną kiełbasę, rozgotowane warzywa, dym z kominka, trzaskającego wesoło po przeciwnej stronie pomieszczenia, tanie, tandetne pachnidła i męski pot.

Przez nieduże, zakopcone okienko wpadały do wnętrza gospody ostatnie blaski zachodniego nieba Widać było też owe rozciągnięte nad uliczką sznury z upraną odzieżą - po ich coraz gwałtowniejszym łopotaniu można było orzec, iż wichura wyraźnie przybiera na sile. Z któregoś okienka wychyliła się jasnowłosa główka gospodyni, pospiesznie zbierającej pranie, w trosce o utratę jedynej zapewne, i tak już połatanej koszuliny. To na zewnątrz, wróćmy jednak do środka.

Niska i dość ciemna izba zastawiona była kilkoma długimi stołami. W zasadzie przy każdym siedziało po kilka-kilkanaście osób, w tym spora grupka uzbrojonych mężów z emblematami Zakonu Sakira, tylko ten wybrany przez Silasa był jeszcze wolny. Na drewnianych ławach leżało parę futer - kto z biesiadników był dość szybki, by sobie jedno zaklepać, mógł się cieszyć. Reszta była narażona na wątpliwą przyjemność wbicia sobie drzazgi w rzyć.

Za kontuarem stała tęga kobieta i ze złością krzyczała coś do dwóch chudych mężów, z wysiłkiem wtaczających z zaplecza beczkę. Po sali zaś chodziły z glinianymi dzbankami trzy wydekoltowane, pryszczate panienki - zapewne, zgodnie z tradycją każdego tego typu przybytku, karczmarzowe córy. Póki co żadna z nich nie dotarła jeszcze do stołu trójki najnowszych gości, a nawet nie zaszczyciła ich spojrzeniem...
W przeciwieństwie do pewnego mężczyzny, wyróżniającego się purpurowo-zielonym strojem i ciemną, zupełnie nietutejszą karnacją. Gość ów siedział w kompanii paru kolegów, zupełnie przeciętnych i burych, i spoglądał raz po raz na Silasa ponad kuflem piwa. Dobrego - jeśli wierzyć nazwie - piwa. Skąd to zainteresowanie? I czy nie przyniesie nikomu kłopotów?

Ciężarna oczywiście kuliła się przytulona do Alicji, nie pozwalając jej odsunąć się nawet dla zaczerpnięcia oddechu. Bawiła się ozdobną bransoletą Niezapominajki, obracając ją na jej chudym nadgarstku i wodząc palcem po wypukłych ornamentach. Chyba jej się bardzo podobała.

- Głodne ptaszę pod mym sercem otwiera dziobek - oznajmiła nagle Vera, patrząc wymownie na Silasa i tym razem, dla odmiany, starając się ukryć wrogość. Ta jednak biła z jej oczu, choć słowa były spokojne i grzeczne. Mężczyznę z północnych krain musiał rozbawić ten egzaltowany, poetycki zwrot, wypowiedziany melodyjnie jak ptasi trel. Dziewczyna w kolorowych łachmanach zdawała się jednak po prostu tak mówić. Tak na elfią modłę, chociaż elfką - raczej - nie była.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

5
Alicja usadowiła się wygodnie na ławie w ciemnym kącie obok drzwi. Czekała na pozostałych towarzyszy aby również zajęli odpowiadające im miejsca. Dziewczyna czuła się w tym dość brudnym i mało przyjemnym przybytkku bezpiecznie. Po raz pierwszy miała przy sobie osoby, które były jej życzliwe.
Blondynka spojrzala przez male zakopcone okienko, gdzie dzień odbiegał końca.
- Czas spać, najwyższa pora - przemknęło dziewczynie przez głowę. Alice wygodnie usadowiła się na skórach, oparła o ścianę. Pewnie zamknęłaby oczy i odpłynęła w niebyt, gdyby nie Vera, która bardzo kurczowo trzymała się naszej bohaterki. Ciężarnej bardzo spodobała się bransoleta, którą nosiła Alicja. Nasza bohaterka po kilku próbach oglądania jej ściąnęła ją z dłoni i dała Verze. Oczywiście zrobiła to dość dyskretnie, tak aby nikt ze znajdujących się w gospodzie tego nie zauważył. Wiadomo, że obecnie za każdą małą błyskotkę można było zabić.
- Wiem, że nie poradzimy sobie same - Alicja powiedziała w mowie północy do Silasa - Dwie niewiasty są na pewno łatwym celem dla niegodziwców. Ja sama nie poradziłabym sobie wraz z nią.
Alicja chciała coś powiedzieć do Silasa, ale tym razem do rozmowy włączyła się Vera. Powiedziała coś do białowłosego, czego Niezapominajka nie zrozumiała. Alicja zauważyła jedynie, że Vera była wyraźnie z czegoś niezadowolona. Ale z czego? Tego nie chciała już dociekać.
Niezapominajkę zaczął morzyć sen, więc położyła się na skórze, szukając okrycia. Powoli odpływała w świat Morfeusza....
- Zajmij się Verą... - zdołała jeszcze powiedzieć cicho do Silasa przed zaśnięciem.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

6
Mężczyzna nie przejął się zbytnio kaszleniem Very. Po prostu to zignorował i nadal palił swoją fajkę. Oczywiście nie dmuchał prosto w nią, bo to było bardzo niekulturalne.
Patrząc przez okienko i widząc oznaki ogromnej wichury cieszył się, że już jest w budynku, a nie na powietrzu, zdecydowanie nie bardzo uśmiechało mu się przebywanie tam i mierzenie się z wiatrem.
Mężczyzna rozglądał się po izbie wyszukując osób charakterystycznych osób, na początku spojrzał na członków Zakonu Sakira. Wiadomo, mając ten emblemat na piersi to nie sposób byłoby ich nie zauważyć. Poza nimi to prawie wszyscy wydawali się być przeciętni, nie wyróżniający się niczym. Prawie! Jeden ciemnoskóry mężczyzna, który podobnie jak Alicja i Silas nie pasował do tego otoczenia. Był kompletnie nietutejszy. Białowłosy wpatrywał się teraz w niego, ich wzrok się spotkał. Mimo, że byli od siebie oddaleni to w tej chwili łowca nagród nie spuszczał z niego wzroku. Był zainteresowany kimże jest ten jegomość, mocno go to intrygowało. Jak mógł zauważyć to on również zainteresował ciemnoskórego.
Z rozmyślania wyrwała go jednak Vera, a konkretniej jej słowa na temat posiłku. Chcąc, nie chcąc musiał przestać obserwować tego, kogo obserwował i sięgnął za pazuchę wyciągając sakiewkę. Wysypał z niej stosowną ilość monet na blat stolika. Wystarczyło spokojnie, aby cała trójka się najadła i napiła.
Alicja natomiast po przytaknięciu mu na jego stwierdzenie zaczęła powoli zasypiać.
- Ah... Śpij. - Powiedział cicho do niej w języku ludów Północy.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

7
Ciężarnej bardzo spodobała się bransoletka Niezapominajki. Choć srebrny, grawerowany krążek z dużym trudem zsunął się z nadgarstka pierwszej właścicielki, wreszcie się udało. Vera miała chudsze ręce, więc założenie ozdoby przyszło jej bez trudu. Dziwne i być może nawet magiczne symbole ludów Północy fascynowały ją niesamowicie. Podziękowała jasnowłosej, wyciskając na jej policzku serdeczny pocałunek.

Znużona Alicia zdążyła się chwilę zdrzemnąć, nim pryszczata kelnereczka dostrzegła wysypane na stolik monety. Nie trwało to jednak bardzo długo, bo niebawem Niezapominajkę obudził intensywny, apetyczny aromat, gdy karczmarzówna przyniosła zamówiony posiłek. Składała się nań papka z rozgotowanej marchwi i cebuli, dwa sadzone jajka oraz smażona, przypalona nieco kiełbasa. Vera fuknęła z oburzeniem, że kiełbasy to ona na pewno nie będzie jadła, wobec czego Silasowi trafiła się dodatkowa porcja. Do tego piwo, jak mogli ocenić, istotnie było dość dobre, a więc nazwa karczmy, choć mało wyszukana, nie była tylko pustym chwytem marketingowym. Oczywiście Vera prychnęła też, że piwa to ona nie będzie piła, na co panienka z obsługi przyniosła jej jakieś ziółka.

Po opłaceniu posiłku dla trzech osób ilość srebra w sakiewce Silasa stała się znacznie mniej "stosowna". Zanim jednak białowłosy zdążył się tym faktem porządnie zmartwić, okazało się znienacka, że to jego dobry dzień.

- Hej, bracie! Ty też nie stąd, prawda? - zagadał przyjaźnie ciemnoskóry z sąsiedniego stolika. - Chciałbym ci podziękować! Ha, nie wiesz pewnie za co? Nie znamy się osobiście, ale ja cię już widziałem, niestety tylko w przelocie... A teraz rozpoznałem. Niechybnie to ty i nikt inny! Bo to ty ubiłeś tego wężogońca na trakcie ze cztery dni wstecz, co?

Rzeczywiście, ciężko zaprzeczyć. Wężogoniec, paskudny stwór, "ni to pies, ni to bies", trochę jak przerośnięta wydra z dwoma wężowymi ogonami zamiast tylnych łap... Napatoczyło się to Silasowi pod miecz parę dzionków temu, kiedy jechał ku Saran Dun. Zeżreć konia mu chciało, a potem karawanę odjeżdżającą gonić, brzydkie, wściekłe, rozdrażnione... Zakończyło swój marny żywot z rozprutym brzuchem i w kałuży posoki.

- Uratowałeś nam życie, brachu! A zwiałeś potem, jakby cię diabli gonili, nawet na słówko nie przystanąłeś... Nie myślał żem, że cię jeszcze spotkam, ale skoro bogowie zetknęli ze sobą nasze ścieżki... Nawet nie wiesz, co uratowałeś. Proszę, trzymaj! Należy ci się!

Ciemnoskóry gość wydobył spod dwubarwnej peleryny skórzaną sakwę, w której brzęczało całkiem sporo pieniędzy. Dokładnie pięćset sztuk, jeśli komuś chciałoby się to przeliczyć. Z uśmiechem wręczył ją łowcy biesów.

- A ta jasna, o tam - dodał nieznajomy i wskazał Alicię - to twoja żona, co, bracie? Nie zaprzeczaj. Od razu widać! Ciężko wam tu pewnie, z dala od ojczystych ziem? Trzymaj, to dla niej, niech ma pociechę! Kobity lubią takie błyskotki!

Nieznajomy podał Silasowi pierścień. Był on gruby, szeroki, solidny. Oprawiony w grawerowanej obrączce kamień - granatowy kaboszon - był stosunkowo mały, ale niecodzienny, gdyż miało się wrażenie, że w jego wnętrzu tkwi... uwięziona gwiazda. Prawdziwa gwiazda prosto z nieba, maleńka iskierka, emitująca coś na kształt ledwo widocznego pioruna, oplatającego swoimi drżącymi ramionami cały pierścionek. Trzymając go w dłoni czuło się, oprócz ciężaru, subtelne, ledwo wyczuwalne drżenie.
Spoiler:
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

8
Alicja nie usłyszała słów białowłosego, który życzył jej dobrego snu. Dziewczynie śniły się wysokie, wielkie i ciemne góry. Alicja stała u ich podnóża i obserwowała monstrualne granie skalne. Zaczął właśnie padać śnieg, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej gęsty. Niezapominajka na całe szczęście stała w ciemnym płaszczu, więc płatki śniegu nie spadały na jej włosy. Stała i patrzyła na wielką, ciemną górę. Co ona oznaczała?
Spoglądanie na górę zostało przerwane przez krzyk. Alicja odwróciła się nerwowym ruchem. Spoglądanie na nieprzyjazny szczyt wprawiało ją w niejaki letarg. Teraz nasza bohaterka wypatrywała "sprawcy" całego zajścia. Nad jej głową krążyło wielkie czarne ptaszysko. Dziewczyna, po parominutowej obserwacji ptaka, stwierdziła, że jest to kruk. Zwierzę jednak było o wiele większe od tradycyjnych przedstawicieli gatunku.
Sen dziewczyny został jednak przerwany ze względu, że przyniesiono jadło, które było potrzebne całej naszej trójce. Alicja z trudem otworzyła oczy. Nieco zaspana jeszcze zaczęła machać łyżką w zupie. Strawa nie była pierwszej jakości, ale Niezapominajka była tak głodna, że zajadała ją ze smakiem. Alicja była tak głodna, że nie zwracała uwagi na zachowanie swoich współtowarzyszy przy stole.

Cała trójka rozkładała się wygodnie w gospodzie, Vera zaczęła przebąkiwać coś o noclegu, kiedy spotkali się z niezwykłą personą, która dała im znaczne kosztowności. Alicja stała z boku i biernie przyglądała się rozmowie nieznajomego z Silasem. Oczywiście nie rozumiała ani słowa z niej, jedynie po mimice twarzy mogła wywnioskować co może dziać się. Białowłosy na pewno był zaskoczony tym co się stało. Dziewczyna stała i obserwowała to, co się działo. Czekała na reakcję Silasa. Po jej minie mężczyzna mógł wywnioskować, że zastanawia ją cała sytuacja, a także czeka na wyjaśnienia kim jest tajemniczy mężczyzna, który ich zaczepił w gospodzie.

Spoiler:
Ostatnio zmieniony 24 mar 2014, 23:56 przez Alicia, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

9
Można było powiedzieć, że mężczyzna był tak głodny, że z chęcią zjadłby nawet konia z kopytami. Szczęśliwie jego "Wodna Świnia" aktualnie przebywała w stajni i musiałby się tam udać, aby ją zjeść, ale jedzenie w gospodzie nie było aż takie złe. No może nie był to najsmaczniejszy posiłek, ale zdawało mu się nie jeść nic, a to było zdecydowanie gorsze od rozgotowanej marchwi i przypalonej kiełbasy. Zdażały się momenty, gdy przymierał głodem, ale na szczęście takowych nie było za wiele podczas jego życia. Zazwyczaj starał się być zaopatrzonym w jedzenie, alkohol i tym podobne. Gdy kelnerka przyniosła strawę zaczął się zajadać. Po zjedzeniu kilku kęsów popił piwem. No i musiał przyznać, że w porównaniu do jedzenia to szlachetny złoty trunek w tym miejscu naprawdę stał na wysokim poziomie. Zaczął się zastanawiać czy w Saran Dun lub jego okolicach istnieje jakiś browar, ale szczerze mówiąc nie był sobie w stanie tego przypomnieć. Cóż, ewidentnie byłoby dobrze się tam wybrać i kupić kilka butelek prosto od producenta. Dzięki temu odrobinę oszczędzi na piwie, które przecież tak lubił.
Mężczyzna zaciągnął się tytoniem z fajki i wyprostował się na krześle, które mogłoby być odrobinę większe, białowłosy był przecież sporych rozmiarów i nie w każdym miejscu było mu wygodnie. Chociaż tutaj nie było najgorzej.
Przez napitek i strawę kompletnie zapomniał o wodzeniu wzrokiem za nieznajomym, który to wcześniej tak mu się przyglądał. Ale ów ciemnoskóry szybko mu się przypomniał znienacka odzywając się do wojownika. Słowa które wypowiedział mocno zdziwiły mężczyznę. Nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie go pamiętał. Szczerze mówiąc to pewnie nie ruszyłby tego stwora, gdyby ten nie próbował zaatakować Wodnej Świnii, gdy jej właściciel odpoczywał. A tak to już poszedł za ciosem. Ruszył na wężogońca, jednakże bestia widząc nacierającego najemnika z mieczem pognała za karawaną. Wtedy jednak mógł sobie dać spokój, ale był mocno wkurwiony, że ta przerośnięta wydra zepsuła mu odpoczynek. Ale w końcu dogonił potwora i karawana mogła jechać dalej. Silas wciąż zdenerwowany pognał szybko do miasta nawet nie zatrzymując się, aby porozmawiać z członkami karawany.
Spojrzał na sakiewkę i podniósł ją w górę. Według tego co poczuł to było tam kilka setek. Całkiem zacna wypłata za tak prostą robotę.
- Dziękuje. - Powiedział i lekko skinął głową. Jednakże jedna rzecz przykuła jego myśli, a mianowicie słowa "Nawet nie wiesz, co uratowałeś". Pod tym mogły się kryć naprawdę przeróżne rzeczy. Ale jeżeli byli skłonni zapłacić kilka setek za wężogońca to ich ochrona mogłaby być naprawdę dochodowym interesem. Zaczęło świtać mu w głowie, aby troszeczkę dopytać ciemnoskórego o to gdzie zmierzają i czy nie potrzebują kogoś do ochrony.
Zdziwił się, że to nie był jeszcze koniec niespodzianek. Obejrzał pierścień, naprawdę solidne wykonanie. Można powiedzieć, że karawaniarz miał gest. Nie trzymał go jednak długo i od razu podał go Alicii.
- Widzisz, ten oto mężczyzna wziął nas za małżeństwo. Był mi coś winien i dlatego obdarował nas prezentami. - Szepnął cicho do dziewczęcia w ichnim języku. Uśmiechnął się lekko do niej, ale praktycznie od razu odwrócił głowę do ciemnoskórego.
- Pozwól, że ja podziękuje w imieniu mojej żony, nie jest zbyt biegła w tym języku. - Kiwnął lekko głową na znak podziękowania. - Jak tak jesteś mi wdzięczny to spełnij jedno moje życzenie i usiądź z nami. Porozmawiajmy. - Powiedział i poczekał aż usiądzie obok niego i zaczął kontynuować. - Jestem Silas. - Przedstawił się i nie czekając na to co on powie kontynuował. - Zmierzacie na południe? Nie przydałby się wam ktoś do pomocy? - Zapytał i tu położył rękę na pasie wskazując położenie swojego miecza. Oczywiście to nie była żadna groźba, a raczej autoprezentacja. Zresztą ciemnoskóry wiedział do czego jest zdolny, także nie musiał się zbytnio reklamować.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

10
Nieznajomy skinął głową do swoich kompanów, wstał od stołu i przysiadł się do białowłosego oraz jego kompanek.

- Jestem Meheere - oznajmił pogodnie. - Meheere z Dekha Chandi. Kupiec. Miło cię poznać, Silasie. A jak zwie się twoja małżonka i wasza towarzyszka?

Wygląd i akcent ciemnoskórego w równym stopniu świadczyły o jego egzotycznym pochodzeniu. Peleryna zszyta z purpurowych i szmaragdowych pasów, szerokie, wzorzyste szarawary, koraliki w czarnych włosach, kolczyk w lewym uchu i w dolnej wardze - tu, w Saran Dun, ludzie tak się nie nosili. A na Północy już tym bardziej. Dlatego Meheere musiał stanowić przedziwne, barwne i nad wyraz ciekawe zjawisko... Może dla Silasa nieco mniej, w końcu ten dużo podróżował i już niejedno już widział, ale dla Alicii... Dla Alicii - na pewno. Do tego jeszcze jego zapach... Palone ziarna kawy, goździki, lawenda, drzewo sandałowe, kadzidło, wschodnia róża... Dziewczyna poczuła mieszaninę intensywnych, obcych jej woni, jakie owiewały kupca i aż zrobiło jej się słabo. Vera zresztą zareagowała podobnie, tylko jeszcze silniej, bo w jednej chwili pobladła, pozieleniała, pospiesznie wstała i potykając się o taboret wybiegła na powietrze, wpuszczając do karczmy zimny powiew i parę suchych liści. Jeden z Sakirowców z sąsiedniego stolika czujnie odprowadził ją wzrokiem i zmarszczył brwi.

- Właśnie dziś przybyłem tu z całą karawaną kupiecką, Silasie, tedy nie od razu będziemy ruszać - znów odezwał się po chwili Meheere, nieco zmieszany nagłym wybiegnięciem Very. - Ale ruszymy, prędzej czy później, owszem, na południe. Do Nowego Hollar, potem do Zaavral. Wtedy na pewno przydałby nam się ktoś, kto swoim mieczem ochroni nasze drogocenne towary, o tak! Lecz, jak powiedziałem, to dopiero za chwilę. Może tydzień, może dwa. W końcu nie codziennie bywa się w stolicy Keronu!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

11
Alicja z zaciekawieniem przyglądała się egzotycznemu kupcowi. Bedąc w Saran Dun nie zwracała do tej pory większej uwagi na mieszkańców miasta. Musiała do tej pory walczyć o swoje życie i uciekać przed stróżami miejskimi stolicy Keronu. W tych spokojniejszych, sprzyjających okolicznościach z ciekawością dziecka przyglądała się ubiorowi, zachowaniu i Meheere.
Wygląd cudzoziemca był niczym w porównaniu do tego jaki zapach wydzielał. Alicję uderzyła po nozdrzach bardzo egzotyczna mieszanka woni, których wcześniej nie czuła. Jasnowłosej misz-masz mocno uderzył do głowy, tak mocno, że aż zakręciła się.
Vera zniosła woń o wiele gorzej. Ciężarna nie wytrzymała i wybiegła na zewnątrz gospody, aby tak zwrócić jadło zamówione nie tak dawno. Alicja również miała ochotę zwrócić wszystko co zjadła. Wybiegła za Verą, ale nie zwróciła. Świeże powietrze na tyle ją orzeźwiło, że nie musiała wymiotować. Barbarzynka musiała pobyć parę chwil na zewnątrz, aby powrócić do równowagi. Kiedy dziewczę poczuło się już dobrze, postanowiła poszukać swojej towarzyszki i sprawdzić jak się czuje.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

12
Vera stała oparta czołem o ścianę budynku, blada i dygocząca. "Świeże powietrze" bezlitośnie szarpało jej ubranie i włosy. Kiedy dziewczyna ujrzała Niezapominajkę, wyciągnęła do niej rękę. Z jej mamrotania Alicia zrozumiała tyle, że ciężarna czegoś albo kogoś potwornie nienawidzi. I że błaga ją o pomoc.

A wtedy pierścień, który Silas wręczył jasnowłosej dzikusce, a na który ona do tej pory nawet nie zwróciła większej uwagi, zaczął jej nagle dziwnie ciążyć na palcu... Uwięziona w granatowym oczku gwiazda zamigotała, zaś fioletowa iskra - zupełnie niewyczuwalna w dotyku, lecz widoczna - oplotła na chwilkę dłoń nowej właścicielki. Niezapominajka usłyszała gdzieś z tyłu głowy bezcielesny, bezosobowy głos, który powtórzył słowa Very, a potem dodał resztę - to, czego ze słów towarzyszki młoda barbarzynka nie pojęła, teraz stało się jasne. "Nienawidzę, pomóż, pomóż mi, nienawidzę go, jak on mógł mi to zrobić... Boję się tego dziecka..."

Przyszła matka usiadła na progu karczmy i zaczęła gorzko płakać. Alicia nie miała pewności, czy to tylko irracjonalne wahania nastroju, czy faktycznie coś się stało. Ciężko było to osądzić, lecz wypadało jakoś zareagować.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

13
Alicja szybko odnalazła swoją towarzyszkę. Vera stała oparta o ścianę gospody i wymiotowała. Jasnowłosa instynktownie wiedziała, że ten stan był spowodowany tym, że nosiła w sobie nowe życie. Choć sama nie była w ciąży, coś jej podpowiedziało, że powinna pomóc swojej towarzyszce, ale nie wiedziała dokładnie jak. Z zachowania dziewczyny wywnioskowała, że ona o coś ja prosi. Niestety, jako że Alicja nie znała mowy wspólnej to wzruszyła jedynie ramionami w geście niezrozumienia. Zrobiła także smutną minę, że nie może pomóc.

W tym momencie pierścień, który dostała Alicja spowodował dziwną reakcję. Dziewczyna z początku uważała, że w powietrzu wisi coś dziwnego. Chwilę to trwało nim dziewczyna się zorientowała że to właśnie klejnot tak oddziałuje. Przypatrzyła się klejnotowi, który nagle stał się dość ciężki. Alicja zapragnęła go zdjąć z palca. Niemniej nie zdołała. Może dlatego, że ciekawiło ją to.
Fioletowe płomienie oplatające palce dziewczyny, które wypływały z fioletowego oczka klejnotu nie przeraziły jej zbytnio. Alicja obserwowała bacznie to co się dzieje. Kiedy iskry sypały się na jej dłonie, chciała zrzucić pierścionek z palca, ale nie zdołała tego uczynić.
Barbarzynka również usłyszała wtedy mowę Very. Z słów jej towarzyszki wynikało, że ta bała się dziecka, które miała w sobie. Alicja podeszła do młodej matki i pogłaskała ją po głowie. Niczym matka, czy starsza siostra. Potem przykucnęła przy Verze i przytuliła. Chwila czułości przeciągnęła się, gdyż jasnowłosa chciała aby ciężarna zrozumiała, że ma oparcie w naszej bohaterce.
Po tych czułościach Alicja rzekła do niej, w swojej ojczystej mowie:
- Zrozumiałam co powiedziałaś, powiedz co się stało? Czemu boisz się tego dziecka?

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

14
- Nie wiesz, dlaczego?! Dotknij! - warknęła nieprzyjemnie Vera, siłą przyciągając do swojego brzucha dłoń Niezapominajki. Był tak gorący, jakby wewnątrz płonął żywy ogień... Nieprzyjemnie się go dotykało i młoda Uratai chciała zabrać rękę, lecz ciężarna jej nie pozwoliła. Pod jej palcami coś się zakotłowało, zafalowało, zapulsowało... A wtedy szereg błyskawicznie zmieniających się, nieuporządkowanych obrazów i emocji przemknął przez głowę Alicii.
*
Góra. Góra była wielka i czarna jak sama noc, lecz jeszcze większy i czarniejszy był cień, który rzucała na doliny u swych stóp. Góra była czystą siłą i potęgą. Góry nie imały się nawet płatki śniegu, które zasypywały wszystko dookoła... On też był czystą siłą, gdy popchnął ją na ziemię...

Inne góry. Zapach mokrych liści, noc. Z wilgotnej ziemi wysączała się mgła. Czteroręki demon o pustych oczodołach brutalnie gwałcił skuloną dziewczynę. Verę? A może ją samą? Wokoło było pusto, mogła krzyczeć do woli - nikt jej nie słyszał. Wszyscy ją opuścili. Uciekli.

Las niczym wyrodna matka wyganiał swoje dzieci. Uciekinierzy gnali na oślep, rozdeptując się nawzajem. Wielu z nich uciec nie zdążyło - ci pozostali pod martwymi drzewami na zawsze. Rozłupane posągi i rozsadzone w proch domostwa kpiły z dawnej potęgi Puszczy. Wśród fioletowych błysków opadły z nieba wszystkie gwiazdy, a niebo stało się czarne i puste. Pierścień ciążył jej na palcu coraz bardziej boleśnie i zaciskał się jak maleńka, dziecięca dłoń. Ale nie mogła przecież się go pozbyć.

Niemowlę chwyciło jej palec z zaskakującą siłą i nie pozwoliło się wyrwać. Było brzydkie, niewyobrażalnie brzydkie, całe pomarszczone, pokryte czarnym śluzem. Bezkształtne, jakby niektóre kości wyrastały mu w niewłaściwych miejscach. Łyse, tłuste, pokaleczone. Z twarzą starca.

Kruk o aksamitnych skrzydłach wylądował u jej stóp, zamienił się w mężczyznę i zniknął, zanim zdążyła mu się przypatrzeć.

Czuła tylko, jak na jej nadgarstku zaciska się zimna, metalowa bransoleta. Poza nią nie miała na sobie nic. Zmęczone i obolałe ciało zapadało się w miękkość rozesłanych na ziemi futer. Powoli przysypywał ją śnieg, lecz prawie nie zauważała już jego chłodu...
* - Już wiesz?! - z ciągu wizji wyrwał Alicię głos ostry Very. - Pomóż mi, tak strasznie się boję, mam już tego wszystkiego dość...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Dolne Miasto - gospoda "Dobre Piwo" i okolice

15
Saran Dun było tak opustoszałe, że niemal wymarłe. Większość mężczyzn wyruszyła na wojnę, żebracy, bezdomni i bezpańskie psy stali się ofiarą nikczemnego mrozu, a ich sine, martwe ciała przykryła biała pierzyna. Im część miasta była biedniejsza, tym bardziej przypominała istny, biały cmentarz, który zdawał się być opuszczony nawet przez duchy. Kobiety pozamykały się z dziećmi w domach, większość kupców nie miała czym handlować, więc również czekali zamknięci na koniec zimy i możliwość wznowienia handlu z prawdziwym impetem. Rzemieślnicy siedzieli bezczynnie, paląc w domach ostatnie kawałki drewna. Najbiedniejsi nie mieli czym palić, więc rodziny otulały dziurawymi, grubymi, wełnianymi kocami, oszczędzając energię i wyczekując promieni słonecznych, które stopią cały śnieg i dostarczą upragnionej przez wszystkich żywności. Dolne Miasto wydawało się teraz spokojnym miejscem, przesiąkniętym grobową ciszą, a jednak coś sprawiło, że do zawitania w nim został zmuszony sam Młot Boży.
Septim Menethil otrzymał rozkaz, aby zbadać sprawę rytualnego morderstwa dokonanego na dziecku, a dokładniej noworodku. Sprawa była dość nieprzyjemna, bowiem ofierze odrąbano kończyny i zamieniono je miejscami, wydłubano oczy, które umieszczono w otworach w klatce piersiowej, ucięto połowę głowy, mózg wyciągnięto, a w jego miejsce wsadzono serce psa. Młoda matka, która zastała wyglądające tak pierwsze i jedyne dziecko, córeczkę, znajdujące się na dziwnym kręgu i otoczone świecami, popełniła samobójstwo wbijając sobie nóż w szyję. Jej siostra zastała tak dwa ciała, a chociaż sama straciła przytomność i długo dochodziła do siebie, wykazała się silniejszą psychiką i zawiadomiła odpowiednie władze. Sprawa trafiła do Zakonu Sakira. Zakonnicy, którzy pierwsi przybyli na miejsce zbrodni, nie potrafi ani rozpoznać pentagramu i dziwnych znaków, ani powiązać stanu zwłok z jakimkolwiek mrocznym rytuałem. Decyzja była natychmiastowa - sprawą powinien zająć się wykwalifikowany i doświadczony inkwizytor. Ponieważ wszyscy z Saran Dun i okolic są na własnych misjach, sumiennie pilnując porządku podczas nieobecności głównych sił Zakonu, wybór padł na Septima.
Młot Boży dopiero przybył do gospody "Dobre Piwo", która została ustanowiona jako baza główna. Karczmarz nie oponował wiedząc, z kim ma do czynienia, zresztą przybytek i tak niemal nie był odwiedzany. Dwie znudzone dziewki prawie cały czas szorowały podłogę, a ich szef, wyglądający niemal jak wszyscy karczmarze, starał się podlizywać Septimowi. Sakirowiec natomiast czekał na siostrę matki zamordowanego dziecka, która składała ostatnie zeznania strażnikom miejskim. Jego załoga czekała na rozkazy, a pełniejszy wstępny raport z całego zajścia, umieszczony na dwóch kartkach, widniał w jego dłoni od zaledwie chwili, gotowy do przeczytania, choć poinformowano go, że nie znajduje się tam nic specjalnie odkrywczego.

Wróć do „Saran Dun”