Wichrad szedł cały dzień, niemal nie zatrzymując się na żadne postoje. Był młody, silny i sprawny. Pewny swych umiejętności. Dopiero, kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, wojownik rzucił z siebie toboły i począł przygotowywać się do spoczynku. Otaczały go pojedyncze, ledwie trzymające się drzewa, dlatego też spokojnie nazbierał chrustu i rozpalił ognisko. Po wszystkim spożył lekki posiłek, zapił kozim mlekiem. Było lepsze i zdrowsze od fermentowanych napojów, jakie niekiedy pijali jego współbracia.
Zmęczenie powoli dosięgało go już, czuł opadające powieki, kiedy usłyszał za sobą ostry, kobiecy głos.
- Ani drgnij, Kruku, po przebije ci gardło strzałą. Odrzuć od siebie broń i trzymaj łapska w górze. Zabije cię, jeśli mnie sprowokujesz, ostrzegam.
Wichrad z pewnością mógł być zdziwiony, bowiem nigdy nie spodziewałby się tutaj ludzi, a kobiety w szczególności, tylko dlatego pozwolił sobie na rozniecenie ognia. No i dla odstraszenia dzikiej zwierzyny, ma się rozumieć.
Stała gdzieś za jego plecami, nie mógł być więc pewny, czy naprawdę mierzy do niego z łuku, czy też blefuje. I kim, do diaska, była? Mężni wojowie rzadko zapuszczają się w te tereny, a niewiasta?
Spoiler: