Aquila zaś po słowach "pochwały" jego mowy przez Regisa wzniósł w jego stronę kubek z herbatą i drżącą wciąż jeszcze dłonią wypił łyk. Gdy przyjemnie zimny i orzeźwiający płyn spływał po jego gardle oparł się wygodnie o oparcie krzesła i zamknął oczy starając się wyciszyć oraz prosić bogów by w tym zgiegłku co właśnie wybuchł nikt go niepokoił. Lecz bogi jak to zwykle mają w swej naturze nie wysłuchały niewiernego i z jego myśli, które chciał uczynić swą ucieczką od całego zamieszania wyrwał go najpierw lekki zapach pachnideł a później głos jego właścicielki.
Iulius otwierając powoli oczy sam się nachylił nad stołem zmniejszając dystans pomiędzy nim a kobietą do odległości będącej na granicy przyzwoitości. Pani van Horso została obdarzona spojrzeniem szmaragdowych oczy półelfa w taki sposób, że mogła poczuć się hmm dziwnie.
-Droga pani, czy gdyby była to intryga to bym się przyznał?-Zapytał również szeptem i zdobył się nawet na lekki uśmiech.
-A prawdę powiedziawszy robię to tylko i wyłącznie dla waszej córki. Temu dziecku wystarczy nerwów i krzyków dookoła o sprawę, której nie rozumie. Wystarczająco wycierpiała już przez klątwę, która pewnie nie jest przypadkowa i ktoś kiedyś musiał komuś nacisnąć na odcisk. Jeśli faktycznie zostaniemy rodziną to musimy zamienić później jeszcze kilka ważnych słów.- Mówił równie cicho co poprzednio tak na wszelki wypadek jakby mieszające się głośne wypowiedzi pozostałych przy stole zupełnie do zagłuszania nie wystarczyły. Zdawało się, że chce dodać coś jeszcze, gdy nagle zacisnęło się na nim żelazny uścisk szponów starszego de Ragnara krzyczącego do tego o wdzięczność, przyjaźni i usynowianiu.
-Waści będę póki co wdzięczny za zelżenie uścisku bo mnie udusicie z tej radości.-Wysapał niby to żartobliwie. Może pozwoli mu się do wyłgać od odwzajemniania tych wszystkich czułości no i oczywiście uratuje od uduszenia. Na całe szczęście wyrwał się z uścisku i mógł swobodnie opaść na krzesło. Odetchnął głęboko czekając teraz na pachołka, który przynieść miał przybory piśmiennicze.
Aquila podziękował chłopakowi i odebrał od niego przedmioty by po odsunięciu jajecznicy, kubka i wszystkiego, co mu zawadzało zabrać się do pisania. Nim to jednak zrobił postanowił znów napić się herbaty i o mało nie utopił się po raz wtóry słysząc ostatnie słowa Marvala. To nie wróżył nic dobrego. Tym razem kaszlną tylko raz i ostrożnie odstawił naczynie. I dobrze, bo byłby i je upuścił słysząc i widząc reakcję młodszego z czarnych orłów. To już nie była jego sprawa. Mógł się zając skrobaniem listu do rodziny czy siedzeniem cicho i udawaniem, że go tu wcale niema. Co go ta obchodziła kłótnia jakichś szlachetków... No tak, a co go mogło obchodzić życie jakiejś ludzkiej dziewczynki? A jednak.
<Jak mawiał nasz sierżant "jeśli masz miękkie serce to musisz mieć twardą dupę. > Wzdychając cicho wstał ze swego krzesła i rozkładając ręce w geście zgody czy też jakby próbował udobruchać rozjuszone zwierzę (co dalekie prawdy nie było) przemówił swoim niskim pewnym już głosem.
-Panowie, panowie proszę was! Zmiłujcie się na bogów czy cokolwiek, w co w życiu wierzycie. Jesteście rodziną, co widać po waszmościów gorących głowach. Nie moja rzecz czy się miłujecie czy nie, ale gorsze rzeczy już puszczali sobie krewniacy w niepamięć a was z tego, co mówicie już tylko dwóch zostało. -Przenosił uspakajające spojrzenie z jednego na drugiego.
-Nie srożcie się. Wina, jeśli można o niej mówić leży po obu stronach tego nieporozumienia. Panie Regisie nie patrzcie na mnie tak srogo. Nie wiem, co po tym wszystkim o mnie myślicie, ale nie zbywajcie mnie krótkim "to nie wasza sprawa panie elfie." Macie takie same powody do złości na pana Marvala i wszystkich innych takie jak on na was. Odłóżcie klątwy, wyklinania i wydziedziczania na jutro. Niech wasze głowy ochłoną to może wszystko skończy się w granicach słowa "dobrze".- Na koniec rzucił jeszcze spojrzenie starszemu de Ragnarowi mówiące dobitnie by nie próbował się sprzeciwiać swojemu wybawcy. Sam zaś nie zauważył, kiedy oddech mu przyspieszył a nawet w tej niekoniecznie cichej sali słyszał jak jego serce bije mocno i szybko. Drugi raz "efie gadanie" może już się nie udać ale warto spróbować zwłaszcza, że jakaś dziwna niewielka myśl w kącie jego umysłu bardzo cicho szeptała, że to przemawianie do ludzi mu się podoba. Oczywiście teraz ją ignorował nie obiecując nawet, że później się jej przyjrzy. To nie mogło skończyć się nawet w granicach słowa "dobrze”, ale chciał zapobiec rozłamowi tej rodziny. Zwłaszcza, że prawdopodobnie związanie się z van Horso zbliży ich tak czy siak.
Re: Majątek de Ragnarów
46----------------------------
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"
Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"
Mowa
Elfia mowa
<Myśli>
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"
Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"
Mowa
Elfia mowa
<Myśli>