POST POSTACI
Norio
Gdy weszli na dziedziniec, Norio spojrzał na słońce. Do Strażnicy Świtu nie było ani blisko, ani zbyt daleko. Jeśli obaj posiadali konie w tutejszej stajni, mogli je wziąć przed opuszczeniem twierdzy, z pomocą stajennych osiodłanie nie zabrałoby zbyt wiele cennego czasu. Jeśli nie, pozostało im ruszać jak najszybciej pieszo, wyciągając nogi, by nie mitrężyć zbyt długo.Norio
- Erola, miasto piękne i zachwyca feerią barw - odrzekł Norio gdy rozmawiali o miejscu ich pochodzenia, wspominał swe krótkie wizyty na zachodzie Archipelagu. - Ponoć Syndykat ma tam spore wpływy - dodał, ciekaw, czy obiegowe opinie miały jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości.
- A twoja matka pochodzi z Taj'cach, skoro pracuje w stolicy? - spytał, a myślami kibicował półorczycy, gdy mijali ją podczas treningu. Była wytrwała, trenowała od dłuższego czasu. Jednocześnie wsłuchiwał się w słowa Callena o znajomościach zawartych w pałacu, domyślając się ich natury. Sam miał pewne doświadczenia w tych kwestiach, lecz wolał ich nie poruszać.
- Rozumiem - pokiwał głową - W takich sprawach lepiej nie wiedzieć wszystkiego - dodał z nieco tajemniczym uśmiechem, przypominając sobie pewną zamężną damę dworu, która raz czy dwa zażyczyła sobie jego towarzystwa. Sprawy te jednak należały do tych, o których nikt nie powinien wiedzieć.
- Pojedynkowałeś się często? - zagadnął, nie kryjąc ciekawości, ciekawość brała w nim jednak górę, ileż to romansów Callena doprowadziło do starć. Sam również musiał szlifować miecz, a każda okazja była dobra, by ćwiczyć.
W miarę opowieści o kapitanie Varrosie jego podziw wobec dowódcy rósł z każdym usłyszanym słowem.
- Kapitan walczył ze smokiem!? - popatrzył na Callena z wysoko uniesionymi brwiami. W myślach widział już Varrosa w lśniącym pancerzu, galopującego naprzeciw pradawnej bestii. Skoro kapitan przeżył, wynik starcia był dla Norio oczywisty. Nie lada heros trafił mu się za dowódcę! - Muszę kiedyś koniecznie usłyszeć tę historię. - Pokiwał głową, na potrzebę pomocy kapitanowi w negocjacjach, zatem był to człowieka czynu, podobnie jak jego ojciec. Młody Vi'sziro szanował taką postawę. Ojciec często mawiał, że wojownik nie powinien mleć językiem po próżnicy. Norio widział, iż tutaj, w mieście, a zwłaszcza na dworze, słowa miały niekiedy iście magiczną, to znów zdradliwą moc. Szermierka na słowa wśród dworzan była czasem intrygującą rozgrywką. Sam stał się bardziej otwarty i nabrał swobody w rozmowach przez lata akademii, takie miał wrażenie.
Zmarszczył odrobinę na moment brew, gdy Szybki opowiadał o Iliar. Później uniósł ją, rzeczywiście nie będąc pewny czy chciał usłyszeć o chętnym poznaniu Iliar przez Callena.
- Niektórzy wolą zagadki, które nie dają się tak łatwo rozwiązać - No cóż, fakt, że Iliar była najwyraźniej przyzwoitą dziewczyną sprawiał, że stała się bardziej intrygująca. Norio rozbawiło, że Callen narzekał na jej przewracanie oczami, na jego komentarze ale powstrzymał śmiech.
-Nie każda elfka to książka z obrazkami, która tak "chętnie" daje się przewracać z jednej strony na drugą - rzekł uśmiechnąwszy się tylko półgębkiem.
Rozmowa zeszła wkrótce na lojalność w drużynie. Być może rzeczywiście był zbyt podejrzliwy szybko rzucając w myślach podejrzenia wobec elfki. Dobrze było słyszeć, że nie pracowała nigdy dla Syndykatu.
- To piękne, że pokładacie w sobie taką wiarę, gdy niebezpieczeństwo zagląda wam w oczy. Będę się czuł zaszczycony mogąc wraz wami stawić czoło przeciwnościom losu - rzekł z szacunkiem, słysząc o braterstwie broni w oddziale - Ze słów Iliar mógłbym wywnioskować, że nasz porucznik to kawał krasnoludzkiego rębajły? - przypomniał sobie zasłyszane w karczmie określenie.
- Tak - odparł na pytanie Callena o jego rodzinę. - Rodowi Vi'sziro powierzono niewielką, ufortyfikowaną strażnicę w głębi Ishary, to wyspa w północnym Kattok. Mój ojciec jest kapitanem garnizonu w centralnym miasteczku. Ale skąd ten Taron bierze te wszystkie informacje? - zapytał, wciąż pełen podziwu dla wiedzy półelfa.
- Moja siostra natomiast mieni się Werbena - ciągnął w odpowiedzi. - Wcześniej uczyła ją nasza babka, lecz brakowało jej dyscypliny. Teraz ma znacznie lepsze wyniki - rzekł z uśmiechem, wspominając, jak zmieniło się podejście do nauki jego siostry. - Uczy się w Strażnicy Świtu od trzech lat. Nie wiem, czy zastanę ją teraz w ogrodach... Jeśli nie, skreślę do niej kilka słów pożegnania i zostawię list. Służba, nie drużba. Choć lubię do niej zaglądać, życie w dużym mieście jest inne niż na prowincji - zerknął na Callena wnosząc, że nie musi mu niczego tłumaczyć - Czasem czuję się w obowiązku sprawdzać czy nie kręci się koło niej jakiś... bakłażan - mruknął bardziej do siebie.