POST BARDA
Hubert pokiwał głową na opowieści Very, ale nie dane mu było odpowiedzieć, bo kobieta czekająca na upiększyciela zareagowała na słowa pani kapitan tak, jak się spodziewali: oburzeniem.
- Bogowie mili! - Jęknęła, zasłaniając rękoma uszy. - Wszystko powiem mistrzowi! Nie będzie przyjmował takich, jak wy!
- Skoro za samo wejście tutaj się płaci, to nie oczekuję, że będzie wybrzydzał. O ile ktoś ma pieniądze. - Hubert wzruszył ramionami, wpatrując się w kryształ na środku. Wytrzymał tylko chwilę, po której uniósł palce, by postukać ustrojstwo paznokciami. Światło wydawało się delikatnie zamigotać. - Powinnaś się cieszyć, że twój mąż ma dość pieniędzy, żeby wydawać na swoje kochanki oraz na ciebie.
- Mój mąż jest porządny! - Warczała mieszczanka.
- Ehe, wszyscym porządni. A jak wracamy do domu, to wiesz. Ramy trzeszczą. - Wyszczerzył się do Very, bo chociaż wizja ich obojga w takiej sytuacji była daleka od rzeczywistości, a nawet trochę niezręczna, teraz działała na ich korzyść. - Ta, ja też będę gadał tylko z moją kochanką. A jak się znudzę, to może się nawet zacznę tutaj do niej dobierać? Co ty na to, Verka?
- Odrażające! - Kobieta zgarbiła się, tym razem porządnie zasłaniając uszy. Mogli założyć, że będą mieć już spokój od gadania przypadkowej klientki.
- No, to ten. Jak myślisz, Vera? Jak zareaguje Labrus...a? - Hubert zmienił płeć partnera, zerkając na przypadkowego świadka rozmowy. - Jak mnie zobaczy, co? Będzie zadowolona?