Ulice Portu Erola

241
POST BARDA

Hubert pokiwał głową na opowieści Very, ale nie dane mu było odpowiedzieć, bo kobieta czekająca na upiększyciela zareagowała na słowa pani kapitan tak, jak się spodziewali: oburzeniem.

- Bogowie mili! - Jęknęła, zasłaniając rękoma uszy. - Wszystko powiem mistrzowi! Nie będzie przyjmował takich, jak wy!

- Skoro za samo wejście tutaj się płaci, to nie oczekuję, że będzie wybrzydzał. O ile ktoś ma pieniądze.
- Hubert wzruszył ramionami, wpatrując się w kryształ na środku. Wytrzymał tylko chwilę, po której uniósł palce, by postukać ustrojstwo paznokciami. Światło wydawało się delikatnie zamigotać. - Powinnaś się cieszyć, że twój mąż ma dość pieniędzy, żeby wydawać na swoje kochanki oraz na ciebie.

- Mój mąż jest porządny!
- Warczała mieszczanka.

- Ehe, wszyscym porządni. A jak wracamy do domu, to wiesz. Ramy trzeszczą. - Wyszczerzył się do Very, bo chociaż wizja ich obojga w takiej sytuacji była daleka od rzeczywistości, a nawet trochę niezręczna, teraz działała na ich korzyść. - Ta, ja też będę gadał tylko z moją kochanką. A jak się znudzę, to może się nawet zacznę tutaj do niej dobierać? Co ty na to, Verka?

- Odrażające!
- Kobieta zgarbiła się, tym razem porządnie zasłaniając uszy. Mogli założyć, że będą mieć już spokój od gadania przypadkowej klientki.

- No, to ten. Jak myślisz, Vera? Jak zareaguje Labrus...a? - Hubert zmienił płeć partnera, zerkając na przypadkowego świadka rozmowy. - Jak mnie zobaczy, co? Będzie zadowolona?
Obrazek

Ulice Portu Erola

242
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera wyszczerzyła się do Huberta, ale nie kontynuowała tematu, gdy zobaczyła, że kobieta już zrezygnowała z komentarzy i zajęła się sama sobą. I dobrze, o to jej chodziło od samego początku. Dużo lepiej by było, gdyby postanowiła wstać i uciec, by nie musieć znosić ich towarzystwa, ale to też był niezły wynik. Rozsiadła się wygodniej i utkwiła spojrzenie w świecącym krysztale. Dotąd nie widziała niczego takiego, więc dla niej to też była nowość. Światło w pomieszczeniach dawały świece i lampy, tyle. To stanowiło jakieś nowum, całkiem interesujące, ale w przeciwieństwie do Huberta nie potrzebowała sprawdzać tego organoleptycznie.
Rzuciła mu nie do końca przychylne spojrzenie, ale skoro chciał bawić się w udawanie, że Labrus jest kobietą, nie zamierzała mu w tym przeszkadzać. Westchnęła i założyła nogę na nogę.
- Może tak, może nie. Sama nie wiem. Nie do końca rozumiem, o co się kłóciliście, więc... - wzruszyła nieznacznie ramionami. - Kocha cię takiego, jakim jesteś i od samego początku, przez te wszystkie lata twoje blizny nie były żadnym problemem. Nie wiem, czy ich zniknięcie będzie miało dla Labrusy jakiekolwiek znaczenie. Robisz to dla niej, czy dla siebie?
To było dla niej dziwne. Bardzo dziwne. Wolałaby tego nie robić. Mówienie o Viridisie jako o kobiecie wydawało się kompletnie nie na miejscu, a zdanie tego babska nie powinno Heweliona w ogóle obchodzić.
- Może to będzie miłe zaskoczenie. Tak, jak dla Corina, choć dla niego większe, bo nie wie, że tu jestem. O ile to naprawdę zadziała. Pójdę pierwsza, Hubert, dobrze? Tak, jak mówiłam... doktorowi. Twarz to wrażliwe miejsce. To nie na niej powinniśmy sprawdzić umiejętności tego człowieka.
Obrazek

Ulice Portu Erola

243
POST BARDA
Obecność kobiety zdecydowanie przeszkadzała Hubertowi, lecz zamiast skupić się na nieproszonym towarzystwie, postanowił zająć się klejnotem. Stukał w niego i pukał, światło zmieniało natężenie, tańcząc w fałdach blizn na twarzy kapitana. Mężczyzna zasępił się, gdy bliskość rozmowy ze specjalistą tylko natężała strach przed wynikiem, jaki mogli uzyskać jeszcze tego dnia.

- Kłóciliśmy się o to, że on nie chce, żebym ja to robił. - Wyjaśnił Hewelion, szybko myląc się w swoim własnym pomyśle zmieniania płci partnera. - To znaczy, ona. Ona nie chce. Mówi, że powinienem zaakceptować tak, jak jest, że to niczego nie zmieni dla niej. - Naburmuszył się nieco. Pochylił głowę, a różowy blask dokładniej oświetlił jego twarz. - Ale tak jak mówisz, ja chyba chcę to dla siebie. - Dodał, unosząc dłoń do policzka, by przesunąć opuszkami po bliznach. - Co by ludzie się nie gapili. Chociaż... Ech, ja nie wiem, Vera. - Westchnął ciężko. - Zawsze tego chciałem, a jak przychodzi co do czego, to sama widzisz. Tym bardziej, jak tamta maruda mówi, co mówi.

Hubert odsunął się od kryształu i kontynuował wędrówkę po małym pomieszczeniu. Tym razem zaczepił kotary.

- Ale z drugiej strony, nareszcie mnie na to stać, to czemu nie, skoro jest okazja? Tak jak mówisz, Verka. Ty się lepiej z tym poczujesz, Corin też doceni. Wiem, że Labrus też, nawet jeśli teraz tak gada. - Gładkie, pozbawione zdobień kotary, które przyjmowały kolor blasku kryształu, nie zainteresowały go na długo. Podsunął sobie krzesełko, by móc usiąść obok Very, lecz na tyle daleko, aby jego frywolne zajmowanie przestrzeni nie ingerowało w strefę kapitan. - Ty wcale nie musisz iść, jak naprawdę nie chcesz. Bo wiesz, że z moją gębą to już gorzej nie będzie.
Obrazek

Ulice Portu Erola

244
POST POSTACI
Vera Umberto
- Byłoby prościej, gdyby po prostu przyszedł tu z nami - mruknęła Vera, sama też rezygnując z udawania, że Labrus jest kobietą. Babsko najwyraźniej uznało, że nie będzie już więcej wtrącać się w ich rozmowę, by ponownie nie oberwać monologiem, który sprawi, że krew do reszty odpłynie jej z twarzy, więc mogli pozwolić sobie na względną swobodę. Skąd się brały takie baby? I czemu zawsze sądziły, że wszystko im wolno, a każdy ich komentarz jest mile widziany? Umberto nie wtrącała się w nieswoje sprawy, uznając to za minimum kultury, a przecież sama nie miała jej zbyt wiele.
Patrzyła, jak Hubert przestawia krzesło, a potem siada obok niej. Stanowił chyba jej przeciwieństwo pod względem tego, ile miejsca zajmował. Vera z reguły zakładała nogę na nogę.
- Gdybym nie chciała, to by mnie tu nie było - odparła. - Dowiem się tylko, czy mnie stać. Nie miałam w planach tego wydatku, a miałam inne.
Przekrzywiła lekko głowę.
- Nie widziałeś mojego brzucha, nie? - spytała. - Nie wiesz, co ja tam mam. Te ślady po zębach to przy tym pierdoła. One mi nawet jakoś strasznie nie przeszkadzają. Właściwie to wręcz przeciwnie, bo robią wrażenie, co? Mogę się tym chwalić jak ty swoimi trofeami. Przestałam już czuć potrzebę zasłaniania jej rękawem. Ale tamta blizna jest długa i paskudna. Zniekształcona. I nie jest dowodem na nic innego, poza moja własną nieostrożnością.
Zerknęła w stronę kotary. Ciekawe, jak długo jeszcze przyjdzie im tu czekać. Była trochę niecierpliwa.
- I nie zszywał mi jej żaden doktor po szkole medycznej, ani nie leczył uzdrowiciel. Cud, że przeżyłam tego konowała. Zszył mi skórę na okrętkę, jebany. Naprawdę chciałabym się tego pozbyć.
Obrazek

Ulice Portu Erola

245
POST BARDA
Hubert oparł łokcie o swoje szeroko rozstawione uda. Nachylił się, gdy na barkach spoczywał mu ciężar problemów, których sam sobie przysporzył.

Nie chciałem go tutaj. Bo co, jak się okaże, że nic się nie da zrobić? - Zapytał wprost, dając upust swoim wątpliwościom, gdy w końcu wyraził je na głos. - Co jeśli będzie rozczarowany jeszcze bardziej?

- Przeklęci sodomiści...
- Mamrotała skrzywiona pani, choć udawała, że wcale nie słucha. Opuściła już ręce, nie zakrywając dalej uszu. Siłą rzeczy, musiała słyszeć, o czym rozmawiali.


- Boję się, Vera, że będzie sobie prosił za dużo. - Hubertowi rozwiązywał się język. - Że będziem musieli wypłynąć, bo mi się zabiegów zachciało. Co ja powiem moim ludziom? - Zastanowił się na głos. Wszyscy korzystali z wolnego w Porcie Erola i nikomu nie podobałoby się bycie wyciąganym z baru czy spomiędzy ud jakiejś panny. Chociaż oddani swojemu kapitanowi, załoganci mogli mieć różne spojrzenie na sytuację. - Jak im powiem, to zrobią, ale wiesz, nie chcę im kazać. - Dodał, podpierając brodę na ręku. - Poza tym, ten mistrz jest w mieście tylko kolejne dwa dni. Mało czasu na zastanowienie.

Zza kotary wyszła kobieta. Wysoka, z luźno puszczonymi włosami na ramionach, ubrana była w bogatą suknię. I chociaż zdecydowanie nie brakowało jej pieniędzy, jej nos wciąż szpecił garbaty nos.

- Następny! - Doszedł ich głos zza kotary.
Obrazek

Ulice Portu Erola

246
POST POSTACI
Vera Umberto
- Ktoś pytał? - odpysknęła kobiecie. - Mam zacząć opowiadać coś jeszcze?
Dopóki milczała, Vera była skupiona na Hubercie. Mówiła spokojnie i może nawet wręcz ciepło, o ile takie nuty w ogóle dało się wyłowić z melodyki jej głosu. W chwili, w której znów odezwała się baba, ton pani kapitan natychmiast zlodowaciał, a gdyby jej spojrzenie mogło zabijać, nieznajoma padłaby tu trupem. W jej głowie ponownie pojawiło się to samo pytanie: skąd takim ludziom brało się przekonanie, że wolno im mówić wszystko, co ślina na język przyniesie? Czy to przynależność do szlachty dawała takie złudne przeświadczenie? Czy zbyt duża ilość pieniędzy w sakiewce? Umberto przesunęła spojrzeniem po sylwetce kobiety. Może powinna znaleźć ją później i sprawnie pozbawić ją tego ciężaru przy pasku, zanim odpłyną z Portu Erola.
- Jeśli będzie chciał za dużo... - Vera zastanowiła się chwilę. Zacisnęła zęby i przez chwilę poruszała tylko czubkiem buta w górę i w dół, zanim westchnęła i rozłożyła ręce w geście rezygnacji. - Jeśli będzie chciał więcej, niż masz, pożyczę ci. Jebać moją bliznę, spłacisz mnie. Tylko żebyś mnie nie ochujał potem. Ja też potrzebuję złota.
Ostrzegawczo wbiła palec wskazujący w ramię Heweliona, żeby wiedział, że mówi poważnie. Nie podejrzewała go o to, że miałby wykorzystać jej nagły przypływ empatii i nigdy nie zwrócić pożyczki, ale pewne nawyki były nawykami nie bez powodu. Oboje byli piratami, prawda?
Gdy ktoś zza kotary zawołał, że jest gotów przyjąć kolejną osobę, Umberto gwałtownie wstała z krzesła.
- Pani jeszcze poczeka. Może w tym czasie zastanowi się, czy wypada wsadzać nos w nieswoje sprawy i komentować, gdy nikt o komentarz nie prosił. Tak? - pochyliła się nad nią, ze spojrzeniem nieznoszącym sprzeciwu. - Chodź, Hubert.
Nie czekając na zgodę, bądź też protesty ich wspaniałej towarzyszki, złapała Heweliona pod ramię i pociągnęła go za kotarę.
Obrazek

Ulice Portu Erola

247
POST BARDA
Kobieta była oburzona, fukała jak rozdrażniona kotka, ale kiedy Vera odezwała się do niej, to nawet nie zwróciła na rozmówczynię uwagi. Wpatrzona była w kotarę, jakby pani kapitan w ogóle się niej nie odezwała. Ostatecznie skrzyżowała ręce na piersi.

- Nie no, co ty, Verka. - Hubert nawet nie zwrócił uwagi na babsko. - Jak będzie chciał za dużo, to po prostu sobie odpuszczę. Tyle lat żem tak przeżył, to i przeżyję pozostałe.

Męski głos, nawołujący następnego pacjenta-klienta, skutecznie odwrócił uwagę Heweliona nie tylko od rozważań, ale też od palca boleśnie wbitego w mięsień na ramieniu. Poparzył na Verę, gdy ta wstała, niemal w tym samym momencie, co szlachcianka. Ta druga była jednak o pół sekundy za wolna.

- Jak to?! Teraz moja kolej! - Zdenerwowała się. - Czekam tu już bardzo długo!

- Więc nie zrobi ci różnicy.
- Zgodził się Hubert, wstając z miejsca. Jego sylwetka górująca nad obiema kobietami kazała szlachciance posadzić pośladki z powrotem na krześle i zacisnąć zęby, powstrzymując się od kolejnego komentarza.

Pomoc Very w zrobieniu paru pierwszych kroków była konieczna, gdy Hubert wahał się, sam nie wiedząc, czy chce wejść do gabinetu upiększyciela. Gabinet - to było jednak wiele powiedziane, bo miejsce, w którym urzędował Hwylfor, było kolejną wydzieloną przestrzenią w namiocie. O wiele większą, z półokrągłą ścianką, którą zastawiono planszami i tablicami przedstawiającymi twarze, sylwetki, profile i inne elementy ludzkiego i nie tylko ciała. Na samym środku postawiono fotel, lekko przechylony, tak, by potencjalny pacjent mógł się w nim wygodnie rozsiąść. Z obu stron oświetlały go kryształy, o wiele jaśniejsze niż ten, który zdobił poczekalnię. Znalazło się też miejsce na biurko oraz krzesła, dwa po stronie pacjenta, jedno po stronie upiększyciela. Sam Hwylfor powitał ich, stojąc obok stolika.
Spoiler:
Ubrany w bogaty, czerwony strój, z przyciętymi przy uszach czarnymi włosami, upiększyciel przedstawiał się dość... niezbyt wysoko. Nieproporcjonalnie duża głowa do zbyt małego ciała jasno dawała do zrozumienia, że Hwylfor jest gnomem.

- Dzień dobry, witam! - Odezwał się, podchodząc, by uścisnąć dłoń zaskoczonego Huberta, który musiał się pochylić, by się konkretnie przywitać. Gnom zamierzał ucałować dłoń Very, jeśli ta mu pozwoliła. - Proszę, proszę, zapraszam. Proszę siadać. Może coś do picia? Herbatki? Wina? Zanim opowie mi pan o swoim problemie, proszę mi uwierzyć: właśnie dla takich przypadków, jak pański, zostałem upiększycielem.
Obrazek

Ulice Portu Erola

248
POST POSTACI
Vera Umberto
Wchodząc do gabinetu, Vera rozglądała się z nieukrywanym zainteresowaniem. Namiot namiotem - potrafiła to zrozumieć, skoro Hwylfor był podróżującym specjalistą. Wciąż zachowywała pewien dystans i ostrożność, ale to wnętrze sprawiało wrażenie w miarę profesjonalnego. Na tyle, na ile była w stanie ocenić, przynajmniej.
Potem zmierzyła spojrzeniem samego gnoma. Szczerze mówiąc, tego się nie spodziewała. Sądziła, że będą mieli do czynienia z człowiekiem, ale powstrzymała się przed wyciągnięciem z sakiewki ulotki i sprawdzeniem, jak upiększyciel prezentował się na niej. Poszukała innego miejsca siedzącego, niż stojący na środku fotel i zajęła tam miejsce, a jeśli żadnego takiego nie było, po prostu stanęła nieopodal, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Dobry - przywitała się uprzejmie, a dłoń podała, choć początkowo też chciała ją normalnie uścisnąć. Nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś próbował ją powitać w ten sposób. - Myślę, że wino. Dla nas obojga.
Hubert z całą pewnością potrzebował znieczulić się alkoholem, bo wyglądał na tak zestresowanego, że był bliski wyzionięcia ducha. Jeszcze nigdy dotąd nie widziała go w takim stanie; było to równie zabawne, co martwiące.
- Jest pan w stanie usunąć taką bliznę? Przywrócić stan skóry sprzed... wypadku? - spytała. - Z czym to się wiąże? To magiczny zabieg, prawda? Jaka jest skuteczność i jakie jest ryzyko?
Miała dużo pytań, które musiały zostać zadane. Twarz nie była częścią ciała, którą można było w razie porażki i komplikacji schować pod gorsetem, a wkład Heweliona w dyskusję najwyraźniej miał ograniczać się do jego obecności tam. W porządku, mogła na razie mówić za niego, jeśli tego potrzebował.
- I jaki jest koszt? Ja też mam bliznę, której chciałabym się pozbyć.
Obrazek

Ulice Portu Erola

249
POST BARDA
Hubert był zdecydowanie zdenerwowany, gdy przekraczał próg namiotowego gabinetu upiększyciela, ale gdy zobaczył gnoma, jego nastrój tylko się pogorszył. Jak ktoś, kto ledwie sięgał mu pasa, mógł pomóc z takim problemem?

- Panie Hwylfor… - Zaczął Hubert, lecz gnom wszedł mu w słowo.

- 'Wylfor, jeśli łaska! "Ha" jest nieme. - Poprawił od razu, odwracając się i krocząc w głąb gabinetu, jakby prezentując im swoją pracownię. Dwa krzesła były przygotowane tak dla Very, jak i Huberta, a specjalista zajął miejsce po drugiej stronie stolika. Zaraz też zanurkował pod niego, choć nie było to zbyt wymagające zważając na jego rozmiary. Wyciągnął kryształową karafkę i dwie szklaneczki, z typu tych droższych. - Proszę bardzo, proszę. - Zachęcał, rozlewając napitek dla gości. - Jestem prawie pewien, że bliznę mógłbym usunąć, choć muszę zbadać jej głębokość, strukturę. Ma pani rację, to magiczny zabieg, droga pani. Doskonale spostrzeżone!

- Ma pan jakąś...

- Szkołę?
- Hwylfor po raz kolejny wszedł Hubertowi w słowo. - Ależ oczywiście! Studiowałem w Karlgardzie, przeniosłem się po czasie do Tsu'rasate, lecz, proszę mi wybaczyć szczerość, nie było to najlepsze miasto do praktykowania mojej sztuki. Podróżowałem do Oros, by tam szlifować umiejętności z pomocą największych mistrzów w tym fachu. Byliście państwo w Oros? Piękne miasto. - Odbił od tematu na chwilę. - Choć nie tak piękne, jak wy możecie być po moich zabiegach! Proszę raczyć się winem, a później zapraszam na fotel. Które z państwa pierwsze?
Obrazek

Ulice Portu Erola

250
POST POSTACI
Vera Umberto
Gnom nie był tak irytujący, jak natrętne, wścibskie baby, ale nadal igrał z cierpliwością Very. Gdyby nie to, że potrzebowała od niego czegoś konkretnego, pewnie zwinęłaby się już i wyszła, rzucając mu na pożegnanie odpowiedni monolog, wyśmiewający wszystko, co sobą reprezentował. Znów zdała sobie sprawę, że nie była najlepszym człowiekiem, ale i tak sporym postępem był fakt, że przed ogromną większością takich zachowań potrafiła się już powstrzymać.
- Ponawiam swoje pytania. Jakie jest ryzyko? I jaka jest cena, albo przynajmniej jej zakres? Moja blizna jest stąd... dotąd - pokazała odległość na brzuchu. - Żadne z nas nie siądzie na fotel, nie znając na to odpowiedzi.
Napiła się wina i zerknęła na Huberta.
- ...W Oros akurat nigdy nie byłam - z grzeczności odpowiedziała na pytanie, chociaż podejrzewała, że Hwylfora to kompletnie nie interesowało.
Westchnęła, ponownie przesuwając spojrzeniem po rycinach na ścianach. Zastanawiała się, jak wyglądałaby idealna wersja Very Umberto. Czy żeby wpasować się w ideał piękna, wiele musiałaby w swojej twarzy zmienić. Przydałoby się pozbyć pionowej zmarszczki między brwiami, która powstała od wiecznego niezadowolenia, ale czy coś jeszcze? Jej rysy mogłyby być delikatniejsze.
Ale przecież nie po to tu przyszła.
- Nie chcemy niczego zmieniać, tylko przywrócić do poprzedniego stanu. Sprzed ran, sprzed blizn. To będzie dla nas wystarczające upiększenie. Prawda, Hubert? Tylko tyle.
Nie zamierzała decydować się na nic, dopóki nie usłyszała ceny. Jeśli była ona na tyle niska, by musiała zrezygnować z dalszych rozrywek podczas wyjazdu, ale wciąż mogła kupić wszystko, co miała do kupienia, a do tego nie musiała pożyczać złota Hubertowi, pierwsza usiadła na fotelu - choć rozebranie się przed tymi dwoma nie było najbardziej komfortowym doświadczeniem, na jakie mogła się zdecydować. Jeśli jednak koszt był za wysoki, nalegała, by przynajmniej Hewelion pozbył się tego, co tak uprzykrzało mu życie. Naprawdę mogła się dorzucić, nie miała nic przeciwko. To było tylko złoto, zawsze można było zrabować go więcej, a okazja mogła się nie powtórzyć.
Obrazek

Ulice Portu Erola

251
POST BARDA
Wbrew opinii Very, która wyrobiła sobie zdanie bardzo, bardzo szybko, Hwylfor nie wydawał się mieć problemu ze sobą, swoją prezencją, a nawet z nikczemnym wzrostem gnoma.

Upiększyciel zacmokał.

- Piękna pani przechodzi od razu do szczegółów! - Zauważył, odbijając się lekko od swojego biurka i niemal tanecznym krokiem przechodząc do fotela, który zaraz poklepał jak wiernego psa. - Jak już mówiłem, najpierw muszę zobaczyć, z czym mam do czynienia. Pani słucha, lecz tylko tego, co słyszeć chce. - Zakpił, lecz jego lekki śmiech nie pozwalał odebrać słów jako obelgi. - Nie obiecam niczego nie znając rozległości ran, droga pani.

- Miejmy to już za sobą.
- Postanowił Hewelion, chwycił za kieliszek z winem i skończył napitek w jednym hauście. Przełknął ciężko i wstał z miejsca, nie dając Verze dojść do głosu. - Sprawdzaj pan, co potrzebujesz i działaj. Cena nie gra roli. - Dodał, przemierzając pokoik w paru długich krokach i zaraz siadając na fotel. Oparł się wygodnie.

Hwylfor tylko na to czekał.

- Widzę, że pan nie lubi tracić czasu! To się ceni. - Zaśmiał się gnom. Pod fotelem, tam, gdzie nie sięgał wzrok od wejścia, ukryte były dźwignie do zmyślnie skonstruowanego mechanizmu. Upiększyciel potrzebował tylko chwili, by sprowadzić Heweliona ku dołowi razem z fotelem, a następnie przechylić go tak, by kapitan leżał niemal płasko, z głową odchyloną ku tyłowi, by Hwylfor miał dobry dostęp do blizny.

- Tylko stan sprzed blizn. - Potwierdził Hubert.

- Oczywiście. Proszę się nie ruszać.

Upiększyciel zabrał się do pracy. Przygotowany miał zestaw narzędzi, dotąd zawiniętych w czyste płótno. Szczypce, kolce, malutkie lusterka na drążku, nożyczki, miarki i cyrkle, wszystko to posłużyło gnomowi do oceny blizn Huberta. Ostatecznie złapał nawet za białą kredkę i obrysował ogrom zniszczeń na twarzy Heweliona, a skończywszy, odchylił się i westchnął ciężko.

Bez zbędnego ociągania podał cenę. Było to mniej więcej tyle, by zapłacić za połowę Dłoni Sulona.
Obrazek

Ulice Portu Erola

252
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera przewróciła oczami. Już po samym zachowaniu upiększyciela można było wywnioskować, że się ceni. Tacy ludzie mieli pewną manierę, której nie potrafiła nawet do końca opisać. Czuł się lepszy od reszty. Lepsza od reszty czuła się także sama Vera, choć niekoniecznie z powodów finansowych, więc istniała bardzo marna szansa na to, że dogadaliby się prywatnie. A teraz? Trzeba było tylko jakoś to przetrwać. Wyleczyć, zapłacić i wyjść.
Gdy Hewelion wylądował na fotelu, Umberto podejrzliwie obserwowała wszystkie obce jej przyrządy, stojąc po jego drugiej stronie, z dłońmi wspartymi na biodrach. Zastanawiała się, na ile w przypadku Huberta cena naprawdę nie grała roli. Z jednej strony oboje byli piratami i dopiero co narzekali sobie na wydatki, ale z drugiej - nie miała pojęcia, jakie oszczędności udało się mu zgromadzić. Może gdyby był tu z nim Labrus i zamiast się na niego boczyć, to ten by go wspierał, mogliby razem podjąć tę decyzję.
Bo Vera na pewno by taką podjęła wspólnie z Yettem, gdyby ktoś rzucił jej taką kwotą. Trochę wyrwało ją z butów; nie, tyle zdecydowanie nie miała w sakiewce, ani w skrzyni na Dłoni Sulona. Wypuściła powoli powietrze z płuc i potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
- Ile, przepraszam? - spytała. - To jest jakaś horrendalna kwota! Skąd niby...
Przeniosła wzrok na obrysowaną białą kredką twarz Heweliona. Przeszło jej przez myśl, że babę w poczekalni najpewniej byłoby na to stać bez mrugnięcia okiem.
- ...A płatność w ratach? Wchodzi w grę? A jeśli nie, to może przynajmniej złagodzenie blizny trochę, zamiast całkowitego jej usunięcia? - dopytywała.
Obrazek

Ulice Portu Erola

253
POST BARDA
Choć upiększyciel czuł się lepszy, miał nad nimi pewną przewagę: to oni potrzebowali jego, nie on ich. Do niego ustawiały się kolejki, a tłumy rządne były zobaczyć efekty. Hewelion westchnął, również zdając sobie z tego sprawę, i usiadł w fotelu.

- Panie Hwylfor.

- 'Wylfor.

- Nie da się trochę zejść z ceny? Sam pan mówiłeś, że robisz to dla takich, jak ja.
- Hubert zgarbił się i nie trzeba było go dobrze znać, by wiedzieć, że siły z niego uleciały. Mógł spodziewać się wysokiej zapłaty, lecz cena przekroczyła nawet jego oczekiwania.

Hwylfor odłożył swoje narzędzia na blaszaną tackę i zacmokał, niezadowolony.

- Droga pani, drogi panie. - Zaczął gnom, mlaskając ustami, zbierając słowa. - Nie chcę zabrzmieć nieelegancko, lecz muszą państwo zrozumieć, że to ekskluzywna usługa, zaś ogrom zniszczeń na pańskiej twarzy wymaga użycia wielu środków i wielkiego skupienia magicznej mocy. - Wyjaśnił, splatając ręce przed sobą. - Obawiam się, że płatności w ratach nie mogę przyjąć, gdyż opuszczam Port Erola pojutrze. Zaś wykonanie pracy połowicznie... cóż, to nie usługa, którą oferuję. - Skrzywił się delikatnie. - Nie wypuszczę klienta z połowicznie usuniętą blizną, co też pani sugeruje!

- Cholera. - Zaklął Hubert. - Chuj beczkę strzelił.

- Proszę się wyrażać!

- Wrócę tutaj, choćbym miał okraść pół Portu Erola.

- Drogi panie, jestem gotów zaproponować coś innego!
- Zawołał Hwylfor, unosząc dłonie, by powstrzymać Huberta, który już podnosił się z fotela, wciąż z białą kredką na twarzy. - Jeśli zabieg przeprowadzimy publicznie, gotów jestem zejść z ceny. O połowę.
Obrazek

Wróć do „Port Erola”