-----------------------------------------
We wnętrzu twierdzy znajdowało się znacznie więcej strażników, choć sądząc po uzbrojeniu, to była zwyczajna krasnoludzka armia. Patrolowali oni teren na górnym poziomie, nie tylko plac, a także uliczki przyległe. Uzbrojeni w ciężkie kusze i topory obserwowali teren uważnie podczas marszu. Przy samej strażnicy było widać, że ci, którzy mają za zadanie utrzymać porządek, po wjeździe sprawdzają każdy wóz, który został przepuszczony. Nie kwestionowali oni prawa wjazdu, ale ewidentnie poszukiwali czegoś i kiedy tego nie znaleźli, nie zatrzymywali dłużej.
Na placu panował spory tłok, choć przedstawicieli innych ras z wyjątkiem gnomów i krasnoludów było zaskakująco mało. Większość sklepów zamknięta, a nieliczne tawerny nie wyglądały na zapełnione. Tak, jak widzieli wcześniej, sporo karawan zostało zawróconych i przepuszczali jak już jakieś pojedyncze. Rozmowy toczyły się głównie w języku krasnoludów. Jeśli jakieś stosika były otwarte to głównie te z żywnością. Może po prostu ze względu na porę, czas targowy dobiegł końca, ale spoglądając na stadninę, widać było kilka wozów ludzkich i koni. Wozy te były całkowicie puste.
- To prawie wygląda, jak przygotowanie do wojny. - Mruknęła Joverna, kiedy spoglądała na ilość żołnierzy.
Spoiler: