Górny poziom

1
Górny poziom Stolicy Krasnoludów obejmował tereny zaraz za Bramą. Tu znajdowały się tereny przeznaczone dla kupców. Tawerny i sklepy, gdzie średni przedstawiciel ludzkiej rasy mógł przejść, nie zahaczając głowa o próg. Znajdowała się tu także strażnica, skąd krasnoludy mogły szybko reagować na zakłócanie porządku. Na środku wielkiego placu znajdował się wysoki posąg krasnoludzkiego króla Thelkum IV o długiej brodzie z toporem i koroną. Sam posąg, choć wyglądał na bardzo stary, nie zobaczy się w nim żądnego pęknięcia, czy najmniejszego nadgryzienia przez ząb czasu. Regularnie konserwowany, by nie stracił swojego blasku. Wszelakie próby uszkodzenia wiążą się ze stanowczą reakcją strażników. Najwięcej tu można spotkać przedstawicieli domu Metalurgów i rzeźbiarzy, którzy sprzedają lub oferują swoje wyroby przyjezdnym, o ile ci zostaną wpuszczeniu. Plac był oświetlony wieloma płomieniami nad sufitem, zapewniający odpowiednią widoczność. Na niższe poziomy twierdzy prowadza tunele, które są już przystosowane dla brodatego ludu i człowiek bez schylania nimi nie przejedzie. Nie zmieści się także zwyczajny koń, a wóz z plandeką także będzie za wysoki.

-----------------------------------------
We wnętrzu twierdzy znajdowało się znacznie więcej strażników, choć sądząc po uzbrojeniu, to była zwyczajna krasnoludzka armia. Patrolowali oni teren na górnym poziomie, nie tylko plac, a także uliczki przyległe. Uzbrojeni w ciężkie kusze i topory obserwowali teren uważnie podczas marszu. Przy samej strażnicy było widać, że ci, którzy mają za zadanie utrzymać porządek, po wjeździe sprawdzają każdy wóz, który został przepuszczony. Nie kwestionowali oni prawa wjazdu, ale ewidentnie poszukiwali czegoś i kiedy tego nie znaleźli, nie zatrzymywali dłużej.

Na placu panował spory tłok, choć przedstawicieli innych ras z wyjątkiem gnomów i krasnoludów było zaskakująco mało. Większość sklepów zamknięta, a nieliczne tawerny nie wyglądały na zapełnione. Tak, jak widzieli wcześniej, sporo karawan zostało zawróconych i przepuszczali jak już jakieś pojedyncze. Rozmowy toczyły się głównie w języku krasnoludów. Jeśli jakieś stosika były otwarte to głównie te z żywnością. Może po prostu ze względu na porę, czas targowy dobiegł końca, ale spoglądając na stadninę, widać było kilka wozów ludzkich i koni. Wozy te były całkowicie puste.
- To prawie wygląda, jak przygotowanie do wojny. - Mruknęła Joverna, kiedy spoglądała na ilość żołnierzy.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

Górny poziom

2
Najważniejsze było to, aby krasnoludy sobie sprawdziły wozy... No a potem wskazali im miejsce do którego musieli się udać. Ich architektura była dość uciążliwa dla niego, ale pod względem obronnym będzie na pewno przydatna, ponieważ na pewno żadne latające ścierwa nie będą w stanie tutaj latać, a w ciasnych miejscach to nawet większe demony po prostu nie będą w stanie się bronić, starając się przeciskać dalej. No... Na razie Tamas miał inny problem. Musiał załatwić transport z wozów. Dwie beczki piwa dla króla, a także łeb demona, którego upolowali. W drodze zamarzł i się nie psuł, ale tutaj mimo wszystko było cieplej. Lepiej żeby szybko uwinęli się z tym. Może mógł wysłać Jovernę, ale chciał załatwić sprawy samodzielnie, a więc przeszukującym strażnikom powiedział o tym dla kogo są beczki i łeb. Pewnie wezmą jakieś wozy ciągnięte przez krasnoludy i tak to przetransportują, a może jednak nie?
W każdym razie wydał polecenia oporządzenia koni , odstawienia wozów, zebraniu prywatnych rzeczy. W tym czasie liczył na to, że zjawi się ktoś kto będzie bezpośrednio od króla, bo jeśli nie... Cóż, Tamas zamierzał w takim przypadku zakwaterować ludzi po długiej podróży i wybrać się na 'poszukiwania' gońców, ale dopiero rankiem, gdyż było już późno na audiencje. Opłaty zrobi, w końcu miał fundusze na potrzeby jego grupy...
Rano będzie lepszy czas nie tylko na rozmowy, ale i przez noc będą mogli się pewnie nieco rozeznać w sytuacji. W tym przypadku liczył na kobietę.
- Jeśli masz rację to moja misja będzie prostsza, niż się obawiałem- no przynajmniej jeśli chodziło o zadanie od dowódcy...- dokończył w myślach, bo wciąż miał z tyłu łba słowa szamanki. Eh, przyszłość wydawała się dość niepewna.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Górny poziom

3
POST BARDA
Nie było żadnego poczmistrza, który przyszedłby od króla. Żaden strażnik także nie kazał im w tym kierunku jechać. Towary przeznaczone do króla jednak zostały do niego zebrane. Oczywiście dla potwierdzenia, krasnoludy sporządziły odpowiednią notatkę, by był dowód, że ktoś to zabrał. Łeb potwora został także zabezpieczony i zabrany w towarzyskie kilku strażników. Widać było po nich, że są niezadowoleni z takiego prezentu dla ich władcy. To jednak była misja dyplomatyczna i nie mogli narzekać...zbyt mocno. Wieść o tym, że przybył, zostanie przekazana przez żołnierzy do królewskich komnat. Nie musiał fatygować gońca.
- Jakby życie było tak proste. - odezwał się ktoś z jego drużyny, który usłyszał słowa Tamasa.

Zatrzymali się w gospodzie na noc, ale nie trzeba było mieć sokolego oka, by stwierdzić, że byli pilnowali. Joverna nie próbowała nawet wychodzić, a jeśli Tamas chciał ją przekonać do tego, szybko będzie wybijać mu ten pomysł z głowy. Argumentów miała pod dostatkiem. Chociażby taki, że jeśli ją złapią, cała jego misja może skończyć się niepowodzeniem, bo krasnoludy uznają, że coś kombinowała. Lepiej było zaczekać na wszystkich.

Rankiem za to nie musieli się martwić, jakie kroki zostaną podjęte. Do gospody przybył królewski posłaniec z wiadomością do Tamasa. Jeśli go nie było tak wcześnie w hali, ktoś z obsługi poszedł go wybudzić. Nie był on sam, a w otoczeniu kilku żołnierzy.

- Tamasie de Langre. Wysłanniku Orlej Straży. - Zaczął mówić poważnym tonem. - Król otrzymał informację o twym przybyciu i zgodnie ze starożytnym prawem, udzieli ci audiencji. Zapewnia, że dopełni wszelkich tradycji, które z nich wynikają. Możesz zabrać jedną osobę która będzie ci towarzyszyć na spotkanie. Wiedz jednak, że będziesz odpowiadał za czyny i słowa swego towarzysza. - To było ostrzeżenie, że król może nie tolerować pewnego zachowania. Zresztą, zapewne słowa wypowiedzenie potrzebnie. - Mam zadanie zapewnić wam bezpieczeństwo podczas transportu do królewskiej komnaty. Podarunki, które zostały zabrane wczoraj, zostały sprawdzone i dopuszczone do audiencji. - Dodał jeszcze informacje, by nie było wątpliwości, że zaginęły.
Licznik pechowych ofiar:
8

Górny poziom

4
Ano proste nie było... Będąc na miejscu już w twierdzy krasnoludów zaczynał czuć presję, która naciskała mu na kręgosłup i uciskała łeb. Toż to zaraz spotka się z królem i będzie miał go przekonać do poparcia pomysłu jego dowódców. Na prawdę nie czuł się zbyt pewny przy tym zadaniu i zarazem w myślach błądziło, że jest na kapitalnym miejscu, aby to wszystko spierdolić.
Na razie jednak robił dobrą minę do złej gry, aż oczywiście nie wylądował w swojej kwaterze. Większość nocy przeleżał z zamkniętymi oczami, ale ogólne nerwy nie za bardzo opadały. Długa podróż jednak zrobiła swoje, a on zasnął niespokojnym snem.
Rano się wybudził z kogutami, chociaż takowych tu pewnie nie mieli, a także ciężko było kreślić godzinę. Był zmęczony, ale nie spodziewał się, aby czuł się lepiej po połowie przeleżanej jeszcze nocy. Przynajmniej zdecydowanie lepiej się ogrzał, niż śpiąc w namiotach rozbitych na wietrznym trakcie prowadzącym tutaj.
Jeść za bardzo nie chciał, ale wmusił w siebie coś pożywnego- chociażby owsiankę i to ciepłą. Oczywiście dał kobiecie spokój kiedy tylko zobaczył jak ich obserwują. W sumie to nic nadzwyczajnego, byli w końcu średnio pożądanymi gośćmi w twierdzy, zapewne wręcz uznawano ich obecność za pewien problem.

Na oficjalną część po prostu chwilę się wpatrywał w posłańca, a potem przeniósł wzrok na Jovernę, która już ruszając na tą wyprawę zapewne wiedziała, iż to ona będzie towarzyszyła Tamasowi na audiencji. Dlatego ledwie skinął jej głową, a potem doczekał końca wypowiedzi. Wstał z krzesła i spojrzał na chłopaków, albo któregokolwiek z jego ludzi, bo raczej już ktoś siedział.
- Joverna idzie ze mną, wy zostańcie i postarajcie się za bardzo nie niepokoić naszych gospodarzy.
Oznajmił, a potem znów spojrzał na posłańca i kiwnął głową.
- W porządku. Możemy ruszać.
I tak nie przełknie już niczego, a odwlekanie będzie też źle przyjęte, chociażby nawet miał teraz dostać sraczki z nerwów. W jego karierze nigdy nie musiał stawać oko w oko z królem, nawet jeśli ten król miał być bardziej kupcem, niż wojownikiem. Eh, niech to szczyny niedźwiedzi...
Mimo wszystko ruszył ruszając wraz ze swoją niepożądaną świtą. I tak pewnie z Joverną nawet nie porozmawiają przy takiej obstawie.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Górny poziom

5
POST BARDA
- W porządku dowódco. - Odpowiedział mu Kristin, który przyglądał się temu zamieszaniu z zainteresowaniem. Oczywiście mniej więcej wiedzieli, jaki to jest ich cel, jednak ślepi nie byli i wiedzieli, że to nie wygląda wesoło. Podenerwowanie Tamasa wpływało na resztę mimowolnie. Nic nie można osiągnąć, kiedy sytuacja emocjonalnie wymykała się spod kontroli. Ta cała procesja z posłańcem, choć wykonana w zwyczajnych krasnoludzkich zwyczajach miała coś, co mogło się nie podobać. Osoby, które przybyły z misją dyplomatyczną nie powinny być ugoszczone w zwykłym zajeździe. Niedopatrzenie? Ciężko powiedzieć.

Kobieta wiedziała, co się święci i dla pewności zostawiła broń chłopakom. Był to głównie miecz i sztylety. Poprawiła na szybko włosy i podczas milczącej dość podróży, obserwowała uważnie otoczenie. Podobnie, jak mężczyzna nie miała ochoty rozmawiać z racji na ilość świadków. I co było normalne w tej sytuacji, daleko było jej do spokoju. To wciąż sprawa, która miała sporą wagę, a dziewczyna nie była w żaden sposób przyzwyczajona do takich sytuacji. To, co Tamas nie wiedział, to pierwszy raz poczuła od bardzo dawna, że ma nogi z żelaza i każdy krok wymaga od niego sporego wysiłku mentalnego. Jak rozmowa przebiegnie? Tego nikt nie mógł powiedzieć.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”