Trakty w okolicach Meriandos

1
Drogi w pobliżu miasta były malownicze, otoczone drzewami zapewniającymi cień. Z daleka można było dotrzeć pola uprawne i pracujące przy nich przez większość czasu ludzi lub niziołki. Jedynie zwierzęta, które można było dostrzec to pomniejsze ptaki i ssaki, takie jak zające. Więcej było tu ludzi, którzy poruszali się mniejszymi i większymi karawanami w kierunku miasta lub z niego wyjeżdżających. Nikt nawet nie specjalnie nie patrolował tych dróg, jakoby sielskie życie nie dopuszczało możliwości, by ktoś miał chęć coś złego zrobić na tych drogach. W końcu ciężko o rabunek, kiedy przewozi się głównie produkty rolne.
Licznik pechowych ofiar:
8

Trakty w okolicach Meriandos

2
POST BARDA
Minęło ponad tydzień drogim, kiedy pojawili się blisko bram miasta. Mogło się wydawać, że podróż trwała znacznie dłużej, gdyż jechali wolniej, niż osoby podróżujące tylko i wyłącznie konno w połączeniu z ich licznymi przystankami. Uszkodzenia wozu były na tyle spore, że w każdej chwili mógł paść. Oględziny pęknięć nie były dobre. Powiększały się z każdym dniem i groziło rozerwaniem ośki, co by oznaczało, że resztę drogi musieliby pieszo przejść. Koń także coś niedomagał. Był słabszy, niezbyt chętnie szedł dalej i kulał lekko na jedną nogę. Może to wina paszy lub czegoś innego - ciężko powiedzieć. Było pewne, że jeśli będą chcieli ruszyć dalej w podróż, potrzebują zdrowego konia i sprawnego wozu lub po prostu dwóch koni.

Było koło południa, słońce świeciło mocno, dając się we znaki. Zapasu wody zdatnej do picia było już mało.
- To chyba był dobry pomysł, kierując się tutaj. Nie dojechalibyśmy do Oros, kierując się na południe. - Stwierdził, obserwując, jak koń szedł bardzo powoli, ledwo ich ciągnąć do przodu. Mogli mieć wrażenie, że szybciej szliby pieszo, ale kto przeniósłby ich zapasy wtedy? Musieli zbyt dużo zostawić za sobą.
- Będzie trzeba się pozbyć konia i wozu. - Dorzucił, bo tak chyba najlepiej. Tutaj zresztą nikt nie powinien ich szukać.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

Trakty w okolicach Meriandos

3
POST POSTACI
Mortiush początkowo denerwował się na fakt, że znów nie idzie zgodnie z planem. Mieli na powrót przejąć kontrolę i panować nad tym, co się dzieje, a na przeszkodzie stanęła im... Geografia i logistyka. No cóż... Była to pewna lekcja i całkiem szybko Mort doszedł do wniosku, że ich cel jest bardzo rozmyty. Realizują swój główny- przeżyć i oddalić się od Saran Dun. Kierunke dokładny nie był już tak istotny. A skoro zniosło ich do Meriandos, będą sobie radzić tutaj. A jeśli nic lepszego nie wymyślą, stąd ruszą dalej do Oros.
Chłopak już codziennie, na każdym postoju kontrolował stan techniczny wozu mając nadzieję, że dojadą do miasta. Nie miał nawet narzędzi, by spróbować cokolwiek tu zaradzić, a prowizoryczne i prymitywne metody już wykorzystał. Krzywił się przy każdej dziurze, w jaką wóz wpadał i oddychał z ulgą, gdy ten jechał dalej bez trzasków i trzeszczenia zwiastującego kłopoty.

-Pomysł tak samo dobry i zły jak każdy inny-uśmiechnął się do przyjaciela. Pies miał rację i nie było tutaj nic do dyskusji.-A koń choć dobrze się spisał dowożąc nas tutaj, raczej nie pojedzie z nami dalej. Jeśli tylko uda się w rozsądnej cenie zdobyć wóz z koniem to nie będziemy się zastanawiać.

I to właśnie było też sporym problemem, nad którym Mortiush rozmyślał. Pieniądze. Teoretycznie mieli trochę towaru i wóz, które mogli spieniężyć, jednak zakup nowego wozu, konia, zapasów i uzupełnienie wyposażenia znacząco ten zapas uszczupli. Myślał sobie skąd mogliby wziąć gotówkę. Nie chciał ryzykować i od razu kraść i rabować. Raz, że musieliby sięgnąć po tę prymitywną stronę biznesu, a dwa- nie znali miejscowych grup i zwyczajów, co mogło skończyć się problemami. I skoro już ich zniosło do Meriandos, wpadł na pewien pomysł.

-Tak sobie myślałem jak zdobyć trochę gotowizny. I wykoncypowałem sobie, że skoro już jesteśmy w trasie i przez jakiś czas będziemy, może byśmy poszukali jakiejś fuchy jako kurierzy? Wóz i tak chcemy zdobyć więc jakiś nieduży ładunek możnaby zabrać. A przynajmniej z naszej jazdy jakiś grosz by wpadł. Co myślisz?

Trakty w okolicach Meriandos

4
POST BARDA
- A w ogóle...wiesz coś o Meriandos? - Zapytał w sumie zaraz po wypowiedzeniu jego pierwszych słów. Właśnie zdał sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele wiedział oprócz tego, co mówiono w stolicy. A to były często informację dość pobieżne i często lekceważące. O wiele więcej słyszał o innych miastach. Właściwie zastanawiał się, czy w ogóle będzie możliwe sprzedanie tych rzeczy po rozsądnej cenie... Od tego myślenia głowa zaczynała go boleć. Działanie na oślep zaczynało być męczące. Pomysł Mortiusha był tym, który dał mu impuls, gdyż nie rozważał tej opcji.
- Pomysł całkiem dobry. - Przyznał, spoglądając na chwile w górę. - Mieliśmy szczęście, że inne bandy nie zrobiły napadu na nas podczas tej trasy. Może to ze względu na bliskość wojsk Keronu. Kiedy pojedziemy dalej jako kurierzy, musimy wziąć pod uwagę, że trasa już nie będzie spokojna. - Zauważył, bo choć to był całkiem dobry pomysł, nie oznacza, że nie był pozbawiony problemów. Zważywszy na to, że jak zaczynały niektóre grupy. Słyszał o kilku, co napadają na traktach kupców i przewoźników.
- Najlepiej wtedy byłoby się dołączyć do karawany, która zmierza w tym samym kierunku. Wtedy nie będziemy musieli się martwić, że będziemy sami podczas ataku na nas. - Dorzucił własny pomysł do jego, który w tej sytuacji wydawał mu się rozwiązanie problemu samotnej podróży. Królewca posłańcy to całkiem inny typ zajęcia. I najbardziej ryzykowni. Szybko porzucił te myśli.
- Coś jeszcze wtedy musimy brać pod uwagę? - Zapytał, bo mógł coś przeoczyć. Wielu opcji nie mieli, skoro wybierali się w podróż po miastach.
Licznik pechowych ofiar:
8

Trakty w okolicach Meriandos

5
POST POSTACI
Co Mortiush wiedział o Meriandos? Właściwie to tyle, że istnieje. No i może trochę plotek, które znał chyba każdy. Nie wiedział dokąd się udać w tym mieście. Nie wiedział czego unikać, a na co liczyć. Daleko mu też było do kupca, więc nie liczył na ugranie najlepszej ceny za wieziony towar. Nawet nie potrafił go dobrze wycenić... Chciał jedynie zaebzpieczyć się na dalszą podróż. I jeśli to się uda, nawet kiedy będzie to zaniżona cena, on będzie ukontentowany. Wzruszył więc tylko ramionami.

-Możemy zrobić konkurs wiedzy i chyba obaj pójdziemy łeb w łeb blisko dna- uśmiechnął się-Przyjmijmy, że za to, co wieziemy chcemy sprawny wóz z koniem, zapasy na drogę, jakieś narzędzia i coś do przebrania, bo pewnie wciąż śmierdzimy. No i może odrobinę gotówki, bo przyjdzie nam pewnie dzień, czy dwa tu zostać by się rozeznać i może znaleźć jakieś zlecenie.

Mort zrobił krótką pauzę i zastanowił się nad przemyśleniami Psa w temacie dalszego zajęcia. Podobał mu się jego entuzjazm, jednak trafne uwagi jeszcze bardziej uzmysłowiły mu, że jest to pchanie się w fach, o którym nie wiedzą nic. Mimo wszystko wciąż wydawało się to bezpieczniejsze niż inne zajęcia i szło w parze z planem dalszej podróży .

-A temat kurierstwa na pewno musimy obmyślić. Karawana brzmi sensownie. Najpierw jednak chyba trzebaby się rozeznać, czy w mieści nie działa jakiś cech czy inna organizacja tego typu. Znaleźć miejsce, gdzie takie zlecenia można pozyskać w miarę bezpiecznie. Zastanowić się nad jakimś zabezpieczeniem. I może jakąś mapę byśmy zdobyli jeśli wystarczy pieniędzy. Może postawić piwo jakiemuś podróżnikowi i wypytać go o trasę, którą przyjdzie nam jechać? - w głowie wypływały mu coraz to nowe pomysły i nie wiedział za bardzo, które są najsensoniejsze a które należy odrzucić. Zamyślił się i zamilkł, patrząc dalej w drogę.

Trakty w okolicach Meriandos

6
POST BARDA
Pies zaśmiał się krótko, kiedy potwierdziło się to, że byli praktycznie ślepi i głupi, odkąd opuścili dobrze znane sobie tereny. Mogli polegać jedynie na swoim doświadczeniu. Nie zaczynali też w pewien całkowicie od zera. To na swój sposób dawało także pewną swobodę działania. Nie musieli się łapać byle czego, ponieważ sytuacja była dramatyczna dla nich. To powodowało, że mieli sporo plusów.
- Choć co do tego kilka środków ostrożności. Zmienimy nasze imiona, a także dobrze byłoby, nim zaczniemy mówić, najpierw sprawdzić potencjalnych kupujących na miarę naszych możliwości. Nie chce, by się okazało, że nagle mamy: "Uprzejmie informuję." - Może i Meriandos nie było tym samym, co stolica, jednak może nie powinni zbyt sielsko do tego podchodzić. Zbyt duża sprzedaż broni od osób, które nie są kowali, może sprowokować niechciane spojrzenia w ich stronę.
- To też całkiem dobra pomysł, jednak musimy pamiętać, że istnieją mali kupcy, którzy zaczynają swoją drogę i biorą wszystko, co popadnie. Ci zazwyczaj nie są w żadnych cechach, czy gildiach. Możemy takich udawać i będzie to całkiem przekonujące. - Zastanawiał się na głos. W końcu to wciąż możliwości w zależności od wszelkich potrzeb, jakie mogą się pojawić.
- Tak, zdecydowanie mapa i plotki to zdecydowanie coś, co się nam przyda. - W końcu nie będą jechali na ślepo tak, jak do tej pory. I jeszcze jedno musieli rozważyć. - Dodałbym do tego, by nie pokazywać, iż potrafimy zadbać o siebie. Będzie to niekomfortowe, ale dopóki nie będziemy bezpośrednio zagrożeni, lepiej ukrywać ten atut. - W końcu teoretycznie miasto, które chcieli odwiedzić, należało do najspokojniejszych. Podobno.

Widzieli już bramy miasta. Karawany przejeżdżały bez żadnej kontroli, a strażnicy nikogo nie zatrzymywali. Widać było z daleko, że dwójka stoi i jedynie się przygląda.
Licznik pechowych ofiar:
8

Trakty w okolicach Meriandos

7
POST POSTACI
-No to widzę, że mamy plan- podsumował z uśmiechem rozsiadając się na swoim miejscu tak wygodnie, jak tylko się dało-Ale zanim go wdrożymy, zacznijmy od jakiejś gospody gdzie zjemy coś i się umyjemy choć trochę. Choć byłoby to wygodne, nie chciałbym by wszyscy odsuwali się od naszego stolika, bo w słuchaniu plotek nijak to nie pomoże.

Mortiush czuł się dziwnie dobrze. Po ostatnich wydarzeniach wizja gospody, ciepłego posiłku i odpoczynku na zasadach wybranych przez nich samych była niezwykle atrakcyjna. Nawet strata jakiej doznali wydawała się czymś odległym, niemal nierealnym. Pierwszy raz od dawna czuł taki spokój i, choć to niezbyt logiczne, nie martwił się o to co będzie dalej. Wszak gorzej już być nie może, więc będzie "jakoś".

-A skoro moje imię Ci się już nie podoba, mów mi od teraz... Alfredzie.- uśmiechnął się prowokacyjnie do Przyjaciela, licząc na jego kreatywność.

Trakty w okolicach Meriandos

8
POST BARDA
- Zatem mamy cel. - Stwierdził rozbawiony od tego prostego pomysłu i popatrzy przed siebie. Byli już bardzo blisko bram miasta. Nic nie wskazywało dla niego, by miały pojawić się jakieś. Pozostał tylko jedna kwestia. Musiał się obejrzeć za siebie.
- Wszystko ustaliliśmy z jednym wyjątkiem. - Zaczął mówić, a zmęczenie podróżną dało się we znaki i przerwał, by rozprostować kości. Tak bardzo zastanawiali się, co będzie dalej, że zapomnieli o podstawowej kwestii. Tak trywialnej, że była niczym oddech.
- Nim gdziekolwiek pójdziemy, musimy gdzieś zostawić wóz i konia. W końcu mamy towar, którego lepiej by nas nie pozbawili. Nie każda tawerna ma stajnie przecież. - Wygląda na to, że nie tylko on pomyślał o tym.
- Alfredzie...chętnie bym się nazwał Nietoperzem, ale przyciągałoby to uwagę, zatem pozostaje mi wybrać coś innego...Bruce wydaje się ok, choć trochę dziwnie brzmi w ustach. - Stwierdził z uśmiechem, nie będąc pewny, czy dał się sprowokować odpowiednio, a może chciał usłyszeć jego prawdziwe imię. Jeśli to drugie to go nieco rozczaruje. Imię wybrał takie, jakie gdzieś kiedyś słyszał.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

Trakty w okolicach Meriandos

9
POST POSTACI
- A więc Bruce... Bruce nietoperz. Człowiek-nietoperz. Niby ślepy, a jakoś trafia- roześmiał się z własnego żartu doceniając kreatywność Psa

Po tym zamyślił się na chwilę analizując słowa towarzysza. Niezbyt długo, bo i do bram nie mieli zbyt daleko. Wydawało mu się, że Pies na wyrost się martwi. Meriandos miało być podobno spokojnym miastem, a to oznacza, że powinni znaleźć jakąś gospodę ze stajnią, w której dobytek będzie bezpieczny.

-Wydaje mi się, że ilość zmartwień Cię trochę uwrażliwiła. Zmieńmy może podejście na nieco bardziej...Optymistyczne? Skoro to spokojne miasto to może stajnia przy gospodzie nie będzie wystawiona na nocny rabunek? Nie wybierzemy zresztą pierwszej z brzegu mordowni, nie? A nawet jeśli nas obrobią, jakoś nie zrobi to na mnie wrażenia i uznam, że taki już nas los w ostatnim czasie.

Ostatnie zdanie wypowiedział już żartobliwym tonem, choć nie było ono bezpodstawne. Faktycznie nie zdziwiłoby go to, jednak wolałby nie tracić tego drobnego uśmiechu od losu, który może im pozwolić na nowy start.

-Przejedźmy się nieco po mieście, znajdźmy dobrze wyglądającą gospodę, która obieca nam zamknąć nasz wóz i po prostu umyjmy się i odpocznijmy. Pomartwimy się jutro, kiedy od samego rana rozejrzymy się za kimś, kto wymieni nasz wóz na nowy za dopłatą. Od tego zacznijmy od razu po śniadaniu. A potem, mając już transport zajmiemy się nową karierą kurierską.
Spoiler:

Trakty w okolicach Meriandos

10
POST BARDA
Znaleźli nocleg w jednej z tawern, która była przeznaczona dla kupców z karawan. Te posiadały zamykane na noc miejsca na wozy i niewielkie stadniny, które współpracowały z nimi. Oczywiście ceny były tu wyższe, niż zwyczajnej, to ich standard także był odpowiedni. Wygodne łóżka, czysta pościel, całkiem dobre jedzenie i przyzwoity alkohol, a także miejsce, by można było zmyć trud podróży w balii z ciepłą wodą, jak się uprzedziło karczmarza. Jak na ich standardy, można powiedzieć, że luksus.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Meriandos”