POST POSTACI
Awaren
Spinając ramiona i ściągając łopatki w niemalże bolesny sposób, Awaren wreszcie podniósł do ust swój kubek, od razu pociągając z niego dwa, spore łyki. Miał nadzieję uspokoić myśli i po części nawet mu to wyszło. Pierwszym co poczuł, był gorzki, mocny smak, daleki jednak od jakiegokolwiek alkoholu i nieporównywalny tak naprawdę z niczym, czego próbował kiedykolwiek wcześniej. Aż dziw, że nie zakrztusił się przez samo zaskoczenie oraz intensywność smakową. Skrzywił się co prawda i wzdrygnął, chociaż lekki dreszcz, jaki poczuł, był zupełnie innego rodzaju od poprzedniego. Plusem zdecydowanie było to, że napitek wciąż w przyjemny sposób rozszedł się ciepłem po ciele, nawet jeśli do całej reszty zdecydowanie trzeba było dojrzeć.Awaren
- Ba-Bardzo... unikatowy smak? - spróbował opisać swoje pierwsze wrażenie i po pewnym namyśle biorąc jeszcze jeden, tym razem o wiele mniejszy i ostrożniejszy łyk. - ...ale dodatek miodu by nie zawadził - dodał z namysłem.
Tak, miód z całą pewnością pomógłby pozbyć się części goryczy, do której trudno było się przyzwyczaić. Być może był zbyt cienki w uszach na takie rzeczy? Cóż, wciąż zamierzał wypić zawartość kubka do końca, niezależnie od smaku! Eliksiry, którymi raczył się przez ostatnie tygodnie, smakowały gorzej przez swoją cierpkość oraz mdłość, jaka przychodziła zaraz po niej. Ciekawe, w jakim stopniu zdoła go kopnąć w porównaniu, bo czuł, że będzie tego potrzebował.
Ściągając na moment usta, Awaren zaczął myśleć na powrót intensywnie, ale już odrobinę mniej panicznie. Nigdy nie wątpił w siłę Ushbara i jeśli tylko w grę wchodziła konfrontacja z użyciem siły fizycznej, postawiłby na niego każdy ząb w każdym pojedynku. Niebo jest niebieskie, trawa jest zielona, a książę Ushbar przerobi na mielono każdego, kto stanie mu na drodze - niby oczywista oczywistość. Problem polegał na tym, że jeśli ich przeciwnikami istotnie były demony lub kreatury jakkolwiek im zbliżone, sprawy komplikowały się na zbyt wielu płaszczyznach. Ich możliwości były praktycznie niemożliwe do przewidzenia dzięki ich własnej unikalności. To dlatego obcowanie już z jednym było tak cholernie niebezpieczne podczas prób przywoływań tego typu bytów, a co tu dopiero mówić o całej armii!
- Jeśli dotrą do nas przed zwiadowcami, wciąż będziemy mieć szansę ostrzeżenia ich i zawrócenia - zaproponował. - Pod warunkiem, że Akademia zgodzi się nam pomóc...? Jestem pewien, że dysponują metodami, o ile nie odpowiednio wyszkolonymi czarnoksiężnikami, którzy pomogą z przesłaniem wiadomości bardziej niekonwencjonalnymi sposobami.
Ileż to nie czytał o mistrzach transmutacji przemieniających martwe przedmioty lub siebie samych w co tylko zechcą? O zaklinaczach tworzących sztucznych posłańców w postaci ptaków? Ile pomysłów i ile wyobraźni, tyle sposobów na wykorzystanie energii magicznej. Na razie jednak musieli poradzić sobie z innymi rzeczami bez pomocy innych, światłych głów na tyle, na ile potrafili. Kiwając więc głową, spojrzał jeszcze raz na mapę, zatrzymując wzrok w miejscu, gdzie wznosiło się niegdyś cudowne miasto - Morlis.
- Cóż... Być może - zaczął i prawie raz kolejny podskoczył w miejscu, gdy o swojej obecności przypomniała mu Isil.
Nie strasz mnie w ten sposób!!!, wyjęczał w myślach. Czekaj... Miałaś? Uhh, proszę, powiedz, że potrafisz czytać w moich myślach, czy coś w ten sposób... Jeśli zacznę teraz gadać do siebie, żeby ci odpowiedzieć, nawet nie chcę wiedzieć, jakie pozostawi to po sobie wrażenie!
Jakoś nie chciał informować Yroha o możliwościach swojej szabli. Nikogo nie chciał o tym informować, jeśli miał taką możliwość. Nie wiedząc w każdym razie, jak skomunikować się w Isil bez robienia z siebie wariata, dyskretnie postukał w nią lekko palcem dłoni, którą niby mimochodem opuścił na swoje udo.
- Nie mógłbym nigdy nazwać się demonologiem, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że w trakcie swoich nauk nie sięgnąłem po tomy, których tematyka mogłaby wzbudzać kontrowersję - przyznał dość otwarcie, doskonale akurat zdając sobie sprawę z tego, jak lekko czarnoksiężnicy Urk-hun wiedzę oraz magię, jakie w innych kręgach uważane były za zakazane przez swoją mroczną naturę. Osobiście jakoś nigdy nie widział w tym problemu, choć swoimi poglądami nie dzielił się ze wszystkimi. Każdy rodzaj magii można było nagiąć do swoich potrzeb i każdy można było wykorzystać tak w dobrych, jak i złych celach. Zgodziłby się więc z przypuszczeniami Solfi Isokor o możliwości wykorzystania nawet najmroczniejszej mocy w dobrych intencjach. W teorii, bo nie znaczyło to, że zwykły śmiertelnik byłby do tego zdolny. - Wpadła mi kiedyś w ręce „Demonologia: ostrzeżenie przed złem” inkwizytora Mortiego, "Czarny smok: lub siły piekielne podporządkowane człowiekowi" A. Titullsa, "Grimoire z Serathi"-... Umm... Tego tomu... Nie polecałbym nawet otwierać bez odpowiedniego zabezpieczenia się. To jedno z tych dzieł, które potrafi zatruć umysł czytającego, wryć się w niego i doprowadzić do szaleństwa nieostrożnych. Otworzyłem go bez pozwolenia i bez wiedzy moich mentorów, dzięki czemu, ahh, można powiedzieć, że straciłem kontakt z rzeczywistością na dobry tydzień, który spędziłem głównie gorączkując i walcząc z urojeniami... - zaśmiał się nerwowo, ani dumny, ani specjalnie zawstydzony swoją młodzieńczą nieostrożnością. Nauczył się wiele na tamtym błędzie. - Jeśli Akademia w Nowym Hollar posiadała tego rodzaju tomy, jestem pewien, że Karlgardza biblioteka będzie miała do udostępnienia znacznie więcej niż to. To jest... Pod warunkiem, że dostaniemy do niej dostęp... Inna kwestia pozostaje taka, że nawet mimo obszernych badań, my, śmiertelni, wciąż nie potrafimy powiedzieć wiele o demonach. Wątpię, żeby zanotowano choć jeden przypadek zetknięcia się z dwoma takimi samymi demonami na ten przykład. Każdy z nich był unikalny, miał inny wygląd, możliwości oraz umiejętności. To jeden z powodów, dla którego określane są tak bardzo nieprzewidywalnymi.
Cała armia istot o nadprzeciętnych zdolnościach brzmiała teraz i dla niego samego dużo gorzej, niż na początku. Musiał się wysilić, żeby przełknąć ślinę przez uścisk, który niewidzialną ręką zacisnął się na jego własnym gardle. Może Isil coś by tutaj doradziła...?"Czuję ich. Zakryję cię przed oczami tych, co nadchodzą. Zakryję cię przed złością Sulona. W tej formie będziesz bezpieczna"...? Złość... Sulona...
- Sulon już kiedyś zapobiegł inwazji... - odezwał się zaskoczony. - "Widzący pomógł już kiedyś, ale mógł zrobić to tylko raz" - przypomniał, wykręcając swój umysł. - Wieża była portalem, aktywującym pomniejsze portale wedle uczonych i magów, badających wtedy sprawę... Ale nie spełniła ostatecznie swojej roli... Nie przez błąd, ale przez siłę wyższą chroniącą ten kontynent? Czy może mowa o jeszcze innym przypadku, gdzie Sulon interweniował? Interwencje bóstw same pozostawiają po sobie niejednokrotnie zniszczenie... W zderzeniu z energią z obcej sfery, jestem niemal pewien, że doszłoby do czegoś masywnego, widocznego, odczuwalnego. Do... Do zmian albo rozregulowania przepływu magii w konkretnej części świata być może? - zaczynając gdybać i grzebać we własnej pamięci, podniósł się ze swojego miejsca, zaczął przechadzać się i popijać z kubka, który zabrał ze sobą.
Isil była najprawdopodobniej Elfką... Elfką... "Zakryję cię przed oczami tych, co nadchodzą. Zakryję cię przed złością Sulona"? Isil nie mogła być Morlis. Jej urywkowe wspomnienia się nie zgadzały.
- Wieża nie uległa zniszczeniu. Demony nie zginęły i nie zniknęły. Miasto nadal stoi cało przejęte. Czy szanowny Yroh kojarzy jeszcze inne wydarzenia mogące obudzić to dziwne, znajome uczucie? "Idzie zemsta, rosnąca, kipiąca, przeleje się przez wyciągnięte ku niebu kamienie"[/i] - spytał, mając wrażenie, że to bardzo ważne, a potem recytował dalej słowa Marii Eleny, chwała jego dobrej pamięci, dopóki jego dobra passa wyciągania wniosków trwała. Wow. Może jednak ta cała kawa działała? Czuł się jakiś taki żywszy. - Wyciągnięte ku niebo kamienie. Kolejne wieże. Portale. Takie masywy muszą być chyba widoczne z daleka, tak jak sama Wieża?