[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1321
POST BARDA
Aspa westchnął, rozeźlony.

- Zbyt łatwo odpierasz moje zarzuty, droga pani kapitan. - Fuknął, gdy Vera dalej walczyła zamiast po prostu zgodzić się z elfem i zapłacić mu za śmierć muzykanta.

- Ufam Verze. - Podkreślił Gregor, podchodząc do baru, tylko po to, by poczęstować się butelką i rozlać alkohol do trzech małych szklaneczek. - Wypijmy na zgodę. Ręczę za kapitan Umberto, kapitanie. - Dodał, wyciągając po chwili jeszcze jeden kieliszek. Należał się również pracującej przy drutach Gustawie.

Aspa nie spodziewał się ataku na swoją sferę osobistą. Kiedy Vera nachyliła się do niego, on sam wychylił się ku tyłowi, a jego krzesło stanęło na tylnych nogach, gdy przednie utrzymywały się parę cali nad ziemią.

- Pani kapitan, ma pani rację. Jeśli to nie pani, musiał być to... ten głupiec, Carr. - Zrozumienie przyszło na twarz elfa natychmiastowo i aż postawił krzesło z powrotem na ziemi, zbliżając się do Very bez strachu. - To oczywiste. Kto, jeśli nie on, chciałby narobić mi problemów? Zaraz okaże się, że i ten idiota zadziałał, by Balbina poszła na dno! Ach, jakże ja go nie cierpię! - Zawołał, podnosząc się na nogi. Chwilowo stracił zwyczajowy spokój. - Wolę propozycję szanownego pana Leobariusa, napijmy się, na zgodę. Proszę mi wybaczyć nieporozumienie, lecz cóż, sprawa wydawała się rozwiązana w momencie, gdy pan Ludo zaczął brzdąkać wczoraj wieczorem.

- Z Luiskiem też powinieneś się przytulić, paniczu.
- Napomknęła Gustawa.

- Może później. Teraz moje ramiona zajęte będą kapitan Umberto.

Elf rzeczywiście rozłożył ramiona, czekając, aż Vera w nie wpadnie. Uśmiechnął się tak, jak i ona. Rybka stałą się teatrem, a to była ich sztuka.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1322
POST POSTACI
Vera Umberto
- Może dlatego, że nie mam z tym nic wspólnego? - żachnęła się. No ile można było drążyć?
Tyle dobrze, że nie musiała szczegółowo opisywać wszystkiego, co robiła wczorajszego wieczoru i prowadzić ich na plażę, by zaprezentować im podłużną dziurę, wygniecioną w piachu między suchymi, zielonymi roślinkami, jako dowód swojej niewinności. Gdy zobaczyła, że Gregor nalewa dla nich wszystkich alkoholu, uznając przesłuchanie za zakończone, rozluźniła się wyraźnie i choć nie usiadła z powrotem, przestała być napięta jak struna i gotowa do ataku - w jakiekolwiek formie miałby się on odbyć. Jakimś cudem powstrzymała nawet pogardliwy uśmiech, który cisnął się jej na usta, gdy zobaczyła, jak Aspa się od niej odsuwa. Z reguły mężczyźni wykorzystywali tę okoliczność do tego, by zajrzeć jej w zazwyczaj dość głęboki dekolt - on wolał uciec. Nie to, że preferowała pierwszą z tych dwóch opcji, po prostu gardziła tym elfem jak nikim innym na Harlen i co chwilę robił coś, co tylko ją w tym utwierdzało. Fakt, że był kapitanem, a jakakolwiek załoga wykonywała jego polecenia, był dla niej kompletną abstrakcją.
Gdy Rrgus uznał, że za śmierć Ludo odpowiadał Luis Carr, Vera nie miała dla niego żadnego komentarza. Ot, kolejne bezpodstawne oskarżenie, różniące się od poprzedniego wyłącznie tym, że dla odmiany mogło być prawdziwe - choć tylko przez fakt, że nie miała pojęcia, co robił Carr wczoraj wieczorem. Nie obchodziły jej porachunki między tą dwójką, dopóki nie ingerowały w jej własne interesy.
Jej brwi powędrowały wysoko w górę, gdy Aspa faktycznie szeroko rozłożył ramiona, czekając, aż Vera w nie wpadnie. Zaśmiała się ochryple i pokręciła przecząco głową, zamiast tego sięgając po przyniesiony przez Leobariusa kieliszek. Wychyliła go szybko i ze stuknięciem odstawiła na blat dzielącego ich stołu.
- Nie mówiłam poważnie. Jeśli kiedykolwiek wyląduję w Twoich objęciach, Aspa, to będę albo do reszty pijana, albo nieprzytomna, albo martwa - poinformowała go. - W ramach rekompensaty za wywołane oskarżeniami straty moralne, możesz dać mi kontakt do swojego demonologa z Karlgardu. Człowieka od amuletów. Tego, o którym wspominałeś kiedyś.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1323
POST BARDA
- Nie odrzuca się wyciągniętej ręki, słoneczko! - Gustawa upomniała Verę, bo cóż to było za negowanie miłych chęci?

Aspa jeszcze moment trzymał ramiona rozwarte, czekając, aż Vera namyśli się i naprawdę w nie wpadnie, lecz po chwili zrezygnował, rozumiejąc, że nic z tego nie będzie. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, pokazując biel zębów.

- Uznam to za obietnicę. - Stwierdził krótko, łapiąc za swój kieliszek, salutując krótko zarówno Verze, jak i Gregorowi, po czym przechylając alkohol. Był to mocny, gryzący w gardło spirytus, daleki od wytrawnych win i eleganckiej Grozany. Elf zakaszlał, a jego oczy momentalnie zaszły łzami, lecz nie stracił rezonu. - Ach, panie Leobarius! Cóż za szlachetny trunek. - Pochwalił, ocierając usta dłonią. Leobarius skinął mu głową i sam napił się, bez większych problemów przełykając trunek. Nawet Gustawa upijała maluczkimi łyczkami. - Człowiek od amuletów, droga pani kapitan? - Powtórzył po Verze, jakby nie dosłyszał za pierwszym razem.

Do Rybki wszedł Ighnys, nieco zgarbiony, bosy, ze zmarszczonym nosem. Magiem nikt się nie przejął, tylko Gustawa, która przywołała go do siebie ruchem dłoni i zaprosiła, by usiadł obok niej.

- Od amuletów? Och, amuletów. Tak, tak. Mistrz Vetiver. Muszę ostrzec, nie jest tani. Nie, żeby pani brakowało zasobów.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1324
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie takiego alkoholu spodziewała się po Leobariusie. Zapiekło ją w gardle i odchrząknęła z zaskoczeniem, ale lata doświadczenia pozwoliły jej nie rozkasłać się nagle. Wypicie duszkiem całej zawartości kieliszka nie było najlepszą decyzją. Generalnie Vera wypiła już dziś całkiem sporo, jak na to, która była godzina; czuła już mrowienie w palcach i tę dobrze znajomą lekkość nadchodzącego upojenia. Musiała zrobić przerwę, może do obiadu zamówić coś delikatnego, a na wieczór przygotować butelkę tego rumu, który lubił Yett - nie tak smacznego, jak Grozana, zbyt gorzkiego, by Verze w pełni smakował, ale to miał być jego wieczór, nie jej.
Zerknęła w stronę Ignhysa, ale nie przywitała się z nim, nie chcąc, by przyczepił się do niej akurat dzisiaj. Zresztą, jak uznała z rozbawieniem, istniała nawet pewna szansa, że jej nie rozpozna.
- Obietnicę - mruknęła cicho, nie przejmując się zupełnie tym, czy Rrgus ją usłyszy, czy też nie. - Tak jakby interesowało cię cokolwiek, poza czubkiem własnego nosa.
Dopiero gdy temat przeszedł na maga z Karlgardu, Umberto ożywiła się nieco, a z jej twarzy zniknęła niechęć. Teraz rozmawiali o czymś zupełnie niedotyczącym ich małego konfliktu.
- To dla mnie ważne, nie zamierzam na tym oszczędzać. W którym miejscu miasta go znajdę? - dopytała. - Ma swoją własną pracownię, czy należy do jakiejś organizacji?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1325
POST BARDA
Ignhys usiadł obok Gustawy i zasępił się jeszcze bardziej, wpatrując w blat stolika. Gosposia przeczesała jego ciemne włosy, odrastające po zabiegach Samaela, ale szalony mag nie zareagował na ten czuły dotyk.

Aspa uniósł palec do własnego nosa i dotknął czubka.

- Proszę nie wspominać mojego nosa, pani kapitan. - Upomniał lekkim tonem. - Odkąd usłyszałem, że jest długi, mam na jego punkcie kompleksy! I naprawdę ciągle o nim myślę.- Zaśmiał się, delikatnie przeinaczając słowa Very. - Vetiver rzeczywiście ma swoją pracownię, a organizacja, do której należy, to akademia. Akademia Czarnoksięstwa, ma się rozumieć.

- Jak Vera ma dostać się do Akademii? - Zapytał za nią Gregor, lejąc zgromadzonym po kolejnym kieliszku mocnego trunku. Nawet Ignhysowi dostała się porcja, choć nie był nią zainteresowany.

- Wcale nie musi. Może odwiedzić go w jego domu, w Dzielnicy Tarasów. Jeśli będzie łatwiej, rozrysuję ci mapkę, kochana Vero.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1326
POST POSTACI
Vera Umberto
Patrzyła na Aspę, odrobinę nie dowierzając jego zachowaniu. Z tym elfem naprawdę było coś nie tak. Kto normalny tak łatwo przeskakiwał z "zamordowałaś mi załoganta, zapłacisz za to" do "kochana Vero"? Nie rozumiała go i nie liczyła na to, że kiedykolwiek zrozumie. Nawet chciała zmusić się do szczerego uśmiechu w odpowiedzi na nagłą chęć współpracy, ale była ona zbyt absurdalna, by potrafiła się z niej w pełni cieszyć. Miała wrażenie, że gdzieś za jego miłymi słowami kryło się drugie dno, którego jeszcze nie widziała i nie miała zobaczyć, dopóki nie będzie za późno.
Uniosła dłoń w geście odmowy, gdy jej kieliszek został ponownie uzupełniony. Nie mogła upić się w południe, bez przesady.
- Znudziły ci się wiśnie, Gregor? - spytała. - Nie pijasz już likieru?
Przeniosła spojrzenie z powrotem na elfa i po namyśle skinęła głową. Chyba wyrysowanie mapki nie mogło być podstępem, prawda?
- Będzie łatwiej. Znajdę u siebie jakiś plan Karlgardu i zaznaczysz mi, gdzie go szukać. Przyniosę ci go później - zamilkła na moment, by po chwili wahania dodać: - Dzięki.
Rrgus nie zasługiwał na jej uprzejmości i doświadczanie na własnej skórze dokonanego przez Verę Umberto rozwoju osobistego, ale cóż, było jak było.
- Możemy już to skończyć? Mogę zająć się swoimi sprawami, czy potrzebujecie mnie tu jeszcze do czegoś?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1327
POST BARDA
Aspa spoglądał na Verę, oczekując, aż ta coś powie. To, co zamierzał usłyszeć, jednak nie padało i w końcu zmrużył lekko ślepia, jak kot, który stawał się niecierpliwy.

- Nie powiesz nic na temat mojego nosa? Nawet tego, że wcale nie jest za długi? - Dopytał, prosząc się o komplementy. Czy nos rzeczywiście był proporcjonalny, czy też nie, było rzeczą sporną. Na szczupłej, pociągłej twarzy elfa, wszystko mogło wydawać się nie na miejscu i na miejscu jednocześnie.

- Są sojusze i porozumienia, których nie powinno pieczętować się słabym winem. - Gregor zupełnie wyminął temat walorów Aspy. Skoro Vera odmówiła, nie nalewał jej już więcej, ale dolał zarówno sobie, jak i Aspie i Gustawie, która powoli, łyczek po łyczku, rozprawiła się z alkoholem. Ignhys potoczył spojrzeniem za naczyniem. - Takie, jak to, wymagają twardych argumentów.

- Doskonale, wszyscy celebrujmy naszą współpracę! - Ucieszył się teatralnie Aspa, unosząc po raz kolejny kieliszek. Nie pił z niego jednak, wahając się. Nie był to trunek dla słabych. - Nie dziękuj, Vero, jestem ci winien pomoc! Cóż, ale miałabyś mą wdzięczność, gdybyś znalazła zabójcę mojego Ludo. W wolnym czasie. - Posłał jej kolejny piękny uśmiech. - Z żalem muszę pozwolić ci odejść, kapitan Vero Umberto.

- Vero Umberto. - Dobiegło bezwiedne stwierdzenie z ust Ignhys, ciągle nachmurzonego.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1328
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera uniosła z niedowierzaniem brwi, spoglądając na ten nieszczęsny nos. No co miała na jego temat powiedzieć, nos jak nos, nie poświęcała im z reguły zbyt wiele uwagi. A już na pewno nie poświęcała uwagi temu, który znajdował się na twarzy Aspy. Jej uwagę zbyt mocno pochłaniał ten szyderczy uśmiech, który niezmiennie miała ochotę zetrzeć w jakiś odpowiednio skuteczny sposób.
- Jest... w porządku - odpowiedziała, wzruszając ramionami. - Może chodziło o metaforę? Bo wtykasz go w nieswoje sprawy?
Skinęła głową, zgadzając się na to, by w wolnym czasie poszukać zabójcy Ludo. Wolnego czasu co prawda nie miała, ale Rrgus nie musiał tego wiedzieć. Jeśli w ciągu dnia napatoczy się ktoś, kto jednoznacznie będzie odpowiadał za morderstwo na Harlen, Vera bardzo chętnie doprowadzi go przed oblicze sprawiedliwości, ale zdecydowanie nie był to dzisiaj jej priorytet. Miała jeszcze dużo rzeczy do załatwienia przed wieczorem. Przede wszystkim musiała przejść się na cmentarzysko i sprawdzić, czy na którymś statku znajdowała się kajuta, w jakiej mogliby się z Yettem rozsiąść. Potem trochę w niej ogarnąć, pościągać przynajmniej pajęczyny i przygotować ją na tyle, by oni nie musieli tego później robić. Była też wstępnie umówiona na obiad z innymi kapitanami, a po nim już raczej nie będzie miała na to czasu. Pewnie Yett doprowadzi się do porządku po pracy i od razu sobie pójdą.
- Teraz idę na drugą stronę wyspy. Jeśli znowu ktoś umrze, nie będzie to moja wina - poinformowała chłodno. - Wieczorem też znikamy, razem z Corinem, i będziemy mieć lepsze rzeczy do roboty, niż mordowanie, więc mam nadzieję, że w razie czego nie spadną na nas kolejne oskarżenia. Chociaż bardziej mam nadzieję, że to był jednorazowy wybryk.
Wydęła usta w irytacji, zerkając na butelkę spirytusu. To nie był jej alkohol pierwszego, ani nawet drugiego wyboru. Miała pewne standardy i sądziła, że Leobarius też.
- Nie stęsknij się za bardzo - rzuciła do Aspy, zanim skinęła głową do zarządcy na pożegnanie i ruszyła do wyjścia, zatrzymując się jeszcze tylko przy gosposi i z jakiegoś powodu bardzo smutnym magu. Pytanie go o przyczynę tego stanu rzeczy nie miało zbytnio sensu; mógł być nieszczęśliwy przez to, że morze było mokre, albo coś równie absurdalnego. - Gustawo, pamięta Gustawa o mnie?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1329
POST BARDA


Aspa nie przestawał się uśmiechać, lecz tym razem uśmiech sięgnął oczu. Nie kryło się za tym nic więcej, aniżeli rozbawienie.

- Oczywiście, że jest w porządku. Pomyśleć, że dopiero co chciałaś mi go utrzeć, Vero, a teraz prawisz mi komplementy! I uwierz, że zawsze pilnuję swojego interesu.

Na to stwierdzenie nawet Leobarius westchnął. Aspa był interesowny i nie było to dla nikogo tajemnicą, lecz wychodziło mu to na dobre. Miał wielu znajomych, jeszcze większą ilość osób, które miały u niego długi, lecz przede wszystkim miał pieniądze. To ostatnie otwierało wiele drzwi.

- Życzę ci wspaniałego dnia, Vero. Oby po drugiej stronie wyspy nikt dzisiaj nie zginął! - Żartował lekko Rrgus.

- Paniczu! - Nawet Gustawa zwróciła mu uwagę. Z impetem odłożyła na stół swoją robótkę, gotowa wstać i pociągnąć Aspę za te długie uszy.

- Przynajmniej o pana Yetta się nie martwię. - Doda elf, lecz nieco spuścił z tonu. - Jeśli się stęsknię, może do was dołączę? Tak dawno nie rozmawiałem z panem Yettem. On sam mógł się za mną tęsknić? Pamiętam nasze długie rozmowy w Everam...

- Paniczu, ty niedobroto!

- Gustawo, proszę zważyć na słowa, bo Gustawa wróci do Everam i będzie żyć w zgliszczach.
- Postraszył kapitan awanturującą się gosposię.

- Akurat!, moi chłopcy by mnie nie puścili! Potrzebują mnie bardziej, niż panicz na zgliszczach. - Kobieta nie traciła rezonu, lecz przysunęła się do nadąsanego maga, szukając u niego wsparcia. - Moje słoneczko najdroższe. - Zwróciła się czule do Very, wyciągnęła nawet ręce, by ująć dłoń Umberto w swoje pulchne. - Miąsko już się dla was marynuje! Będziecie mieć ucztę!

- Więc zdecydowanie dołączę.

- Proszę pić, kapitanie.
- Pospieszył Gregor.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1330
POST POSTACI
Vera Umberto
Skrzywiła się tylko, nie dając się wciągnąć w dyskusję o komplementach. To zdecydowanie nie był jeden z nich, Vera rzadko kiedy w ogóle komukolwiek jakieś prawiła - nie licząc Yetta i czasem którejś z dziewczyn - więc z całą pewnością nie zamierzała komplementem obdarowywać tego elfa.
- Jeśli się stęskniłeś za Corinem, możesz się przejść do Siódmej Siostry i pomóc mu w czyszczeniu kadłuba. Praca fizyczna dobrze ci zrobi. Zdarzyło Ci się to kiedykolwiek? Zrobić coś samemu, zamiast wszystko zlecać innym?
Nie zabrała Gustawie swojej ręki, ba, nawet uśmiechnęła się do niej lekko, z wdzięcznością. Bez sensownej restauracji, ani własnych umiejętności, nie mogłaby tu zorganizować dobrej kolacji, gdyby nie Everamka. Tylko Aspie rzuciła zirytowane spojrzenie.
- Tylko spróbuj. Nie masz nic do roboty? Kogoś, komu trzeba krwi napsuć? Bezpodstawnych oskarżeń do porozrzucania po ludziach?
Pochyliła się z powrotem nad gosposią.
- Dziękuję. A pamięta Gustawa o tej sukni, która miała zostać przerobiona na koszulę dla Sovrana? Udało się może coś z nią zrobić? - przypomniała sobie, a potem zerknęła na szalonego maga. Chwilę się wahała, ale w końcu ciekawość zwyciężyła. - Co ty taki smutny, Ignhys?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1331
POST BARDA
Aspa czerpał z rozmowy zbyt wielką radość, lecz popędzony przez Leobariusa musiał wypić kolejny kieliszek spirytusu, co na dłuższą chwilę zmazało mu z twarzy uśmiech. Nie radził sobie z mocnymi alkoholami.

- Są ci, którzy pracują i ci, którzy rządzą. - Wychrypiał jeszcze do Very, chcąc obronić swoje stanowisko. Jasnym było, że Aspa miał dobrze opłaconych ludzi od wszystkiego, również czyszczenia kadłuba. Sam nigdy by się do tego nie zniżył.

Gustawa patrzyła na Verę, starając się zrozumieć, o czym ta też mówi, a gdy nadeszło wspomnienie, kobieta zabrała ręce, by zakryć nimi usta.

- O moje słoneczko najdroższe! - Westchnęła. - Na śmierć zapomniałam! Odłożyłam do skrzyni, żeby się nie pobrudziła, i zapomniałam! Mój piękny książę czeka na ciszuki! Dzisiaj to zrobię, dzisiaj skończę! Och, będę musiała go przeprosić!

- Gustawo, proszę się tak nie przejmować. Sovran jest cierpliwy. - Podpowiedział Gregor.

- Taki malutki, taki drobniutki, to będzie koszuleczka jak dla chłopczyka!

- Nie lubię go, Vero Umberto. - Powiedział Ighnys, unosząc spojrzenie na Verę. - Miał być przyjacielem, a zajrzał do głowy. Mi do głowy. Nie chcę przyjaciela, co zagląda do głowy.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1332
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera machnęła dłonią. Sovran dostał dużo ubrań w swoim stylu od oddziału mrocznych, których spotkali w dżungli. Nawet Vera miała okazję na chwilę przerzucić się na modę podmroku, która jednak nie do końca jej podpasowała, będąc zbyt roznegliżowaną jak na jej gust. Jakim cudem męskie ubrania miały tyle warstw i guzików, że Sovran rozbierał się do wody przez pięć minut?
- Nie musi być dzisiaj - uspokoiła gosposię.
Parsknęła śmiechem, słysząc porównanie elfa do chłopca. Z całą pewnością wśród dobrze zbudowanych żeglarzy nie miał się czym pochwalić i faktycznie budową ciała bardziej przypominał nastolatka, niż dorosłego mężczyznę, choć był starszy od Very prawie o dwadzieścia lat. Nie czuła tego, nawet wtedy, gdy rozmawiała z nim sam na sam. Czasem zachowywał się jak rozwydrzony dzieciak, obrażając się o byle co i doprowadzał ją tym do szału.
Faktycznie, rozmawiała z nim o tym. O zajrzeniu do głowy Ignhysa i sprawdzeniu, co jest w niej nie tak i czy dało się to naprawić. Powiedziała mu wtedy, że ma nic nie robić bez zgody Ilithara, a on obiecał porozmawiać z półelfem i spytać o jego zdanie; najwyraźniej już to zrobił i ustalili, że warto spróbować, co wiązało się z w pełni wytłumaczalnym niezadowoleniem starego maga.
- Myślę, że nie miał złych zamiarów - usprawiedliwiła go. - Może chciał dobrze. Chciał... pomóc. Jak się czujesz, Ignhys?
Ciekawe, że gdy zaoferowała Sovranowi, że otworzy przed nim swój umysł i pozwoli mu do niego zajrzeć, natychmiast odmówił. Zastanawiała się, czego tak bardzo nie chciał tam zobaczyć. Nie sądziła, by w jej głowie cokolwiek było bardzo nie w porządku.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1333
POST BARDA
Ubrania mrocznych różnił się między sobą wedle płci, dla której były przeznaczone. A może to tylko Vera na takie trafiła? Podczas gdy stroje Sovrana miały guziczki, zapinki i sprzączki, to te, które dostały się Verze, nie dość, że były odrobinę za małe, to jeszcze odkrywały więcej, niż chciałaby pokazać.

- Zaufał mi mój promyczek malutki! - Dalej biadoliła Gustawa, podnosząc się z miejsca. Chwyciła jeszcze za robótkę, którą wcześniej zostawiła, na czas rozmowy. W głosie gosposi już przebrzmiewał płacz. - A ja zapomniałam! Zrobię to od razu! Uszyję mu koszulkę, albo i ze dwie!

Rozemocjonowana kobieta popędziła na zaplecze, gdzie urzędowała razem z Silasem. Karczmarz jeszcze się nie pokazał, możliwym było, iż odsypia noc. Szloch Gustawy nad szyciem nie pomoże mu w odpoczynku. Gregor i Aspa taktownie nie skomentowali tej reakcji. Ighnys również tylko odprowadził Gustawę spojrzeniem.

- Pomóc, nie pomóc. Nie wchodzi się, nie zagląda, Vero Umberto. - Mruczał niezadowolony mag. - Czuję się, jakby zdrapał za dużo okrzemek. Jak żagiel na zbyt krótkiej rei.

- Na pewno nie czujesz się lepiej, mistrzu? - Podpytał Leobarius. - Wypowiadasz się swobodniej niż dzisiaj rano.

- Jestem kotwicą, która nie sięga dna.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1334
POST POSTACI
Vera Umberto
Chciała powiedzieć Gustawie coś jeszcze, zachęcić do tego, by się uspokoiła i podeszła do sprawy bez zbędnych nerwów, ale było już za późno, bo Everamka gnała na zaplecze, by spędzić pół dnia nad koszulą dla mrocznego. Vera rozłożyła tylko ręce w rezygnacji, nie mając żadnego sensownego komentarza pod ręką. Czasem brakowało jej juz słów na zachowania innych i zastanawiała się, czy inni reagowali podobnie na to, co robiła ona. Czy zdarzało się, że Umberto wychodziła, a pozostali spoglądali po sobie porozumiewawczo i tylko kręcili głową z zażenowaniem. Miała wielką nadzieję, że nie, choć podejrzewała, że te nadzieje są zupełnie płonne.
Skupiła się na Ignhysie.
- Jestem pewna, że nie chciał źle. Jeśli chcesz, mogę powiedzieć mu, żeby już więcej tego nie robił - zaoferowała. - Odpocznij już dzisiaj. Chcesz przejść się ze mną na cmentarzysko?
Propozycja wyszła z jej ust, zanim dobrze ją przemyślała, więc zmieliła przekleństwo w zębach i przywdziała na twarz uprzejmy uśmiech. Było już za późno, żeby się z tego wycofać, ale trudno, Ignhys raczej nie będzie problematycznym towarzyszem, a ona przy okazji będzie mogła zorientować się, jaki skutek miała ingerencja Sovrana w umysł starego elfa.
- Nie idę na długo. Za godzinę będziemy z powrotem. Potem będę chciała zobaczyć co ze statkiem Uronga, bo widziałam, że dopływa i nie wygląda najlepiej - uniosła wzrok na Leobariusa i Rrgusa, bo zakładała, że mogło ich to zainteresować. - Przez lunetę ich statek wydawał się umierającym wrakiem. Niedługo powinni już być.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1335
POST BARDA
Ighnys westchnął cierpiętniczo i uniósł spojrzenie na Verę. Był zdecydowanie niepocieszony tym, co się działo.

- Ja mu powiem, Vero Umberto. - Powiedział cicho. - Żeby nie zaglądał, nieproszony. W rzeczy samej, Vero Umberto, to bardzo niegrzecznie z jego strony.

- Mistrzu, może on... mógłby ci pomóc?

- Nie, Vero Umberto!
- Mag zaprzeczył natychmiast, gdy Gregor chociażby wspomniał o możliwości korzyści płynących z mieszania w zmysłach.

- Niesamowite. - Zaśmiał się Aspa. - Co też ten czarny potworek może zrobić. Zdecydowanie muszę sobie sprawić własnego.

- To elf, mężczyzna, kapitanie. - Gregor znów upomniał Aspę. - Nie zabawka ani sposób na osiągnięcie... tego, cokolwiek chcesz osiągnąć. I nie wiedziałem nic o statku Uronga, Vero. Pójdę na brzeg, przywitam go, skoro wdali się w bitwę. Może potrzebują pomocy.

- Jak dobrze, że mamy cię na wyspie, panie Leobariusie.
- Kpił Aspa, obracając w palcach pusty kieliszek.

Nikt już nie zwracał mu uwagi. Ighnys wstał powoli z krzesła i zsunął buty ze stóp, a następnie podniósł swoje trzewiki, gotów pójść z Verą tam, gdzie prowadziła. Wolną ręką złapał ją pod ramię.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”