[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

106
POST POSTACI
Nie pytając o pozwolenie, Mortiush dołączył do konsumpcji. Może miał sporo na głowie i problemy się piętrzyły, ale dawno nie miał okazji normalnie, dobrze zjeść. I jakoś tak Zawładnęło to jego myślami i był zdolny odstawić wszystkie problemy świata na te kilka minut, by coś zjeść. Po chwili dopiero dotarły do niego słowa Psa. ktoś go śledził? W sumie nie dziwne. Nawet mówiąc o ich ewakuacji z miasta daje się wyczuć, że tutejsza organizacja chce zachować kontrolę. Urwanie się jej będzie tematem na później, jak już się wydostaną.

- I tu się z Tobą zgodzę. - powiedział wycierając usta i popijając. nachylił się lekko ku niemu, by nie była ot rozmowa zbyt publiczna-Prawie na pewno był to ktoś od Shaha. Za dużo sił przykładają do naszej ewakuacji, by stracić kontrolę. Jeszcze żyjemy, a to oznacza, że do czegoś jeszcze się przydamy. Jak bardzo i kiedy? Nie wiem. Na te chwilę musimy się stąd wyrwać i tutaj nasze potrzeby są zbieżne z ich wolą i oczekiwaniem. Też mi się to nie podoba, ale jak to mawiał... no ktoś... Nie pamiętam... 'Jeden problem na raz'

Mort sam złapał się na tym, że mówi to wszystko dziwnie lekkim tonem. Jakby faktycznie było mu to obojętne. A było? Sam przed sobą tłumaczył, że to kwestia przeciążenia w ostatnim czasie. Przez kilka dni otarł się o nędzę i śmierć tyle razy, że nie dziwiła go możliwość kolejnej konfrontacji. Nie podobało mus się to, ale łatwiej było z tym działać w ciągłym pędzie, w jakim się znajdował. A ta chwila relaksu i dobre jedzenie sprawiły, że znów zaczął myśleć za dużo... Odepchnął od siebie te myśli i skupił się na dalszej rozmowie z Psem. Sięgnął po kawałek chleba, by zająć czymś ręce i ukryć targające nim emocje i spojrzał na przyjaciela.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

107
POST BARDA

- I to mnie cholera niepokoi. - Stwierdził, zaraz po tym, jak przegryzł kawałek mięsa. - Z nimi zawsze jest jakieś bagno. - Prychnął pogardliwie, ale nie miał najmniejszego kłopotu korzystać z przywileju, który mimo wszystko miał obecnie. W końcu dawno nie mógł tak dobrze pojeść i popić i to jeszcze nic go to nie kosztowało.
- Cholerna racja. Inaczej jeszcze się pogubimy. - Dodał, spoglądając na niego, jakby zaskoczony. Pierwszy raz słyszał, by Mortiush tak się wyrażał. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek używał słów innych, ale może nie pamiętał zwyczajnie po tym, co przeszedł. - Pewnie to wiesz, że przygotuj się na kłopoty. Śmierdzi mi to gównem na staje. - Wiedział z własnego doświadczenia, że dopóki nie będzie z dala od nich, oglądanie się za plecami będzie tym, co będą robić, co chwila.
- I będziesz mi musiał powiedzieć, co się wydarzyło w tej głupiej rezydencji. Co, jak co, ale pożaru to ja się nie spodziewałem. - Stwierdził nieco rozbawiony tym, jak zakończyła się wyprawa Mortiusha do tego miejsca. To nie był pierwszy raz, kiedy coś działo się wokół niego i sytuacja była na swój sposób zabawna, ale tu oczywiście lepiej o tym nie mówić.
- Jeśli nie masz planów, wypocznij tyle, ile będziesz mógł. Shah pewnie będzie chciał dziś się od nas uwolnić. - Tak podejrzewał, patrząc po tym, jak sytuacją się rozwija. I tak niewiele mają rzeczy, więc nie powinno być z tym kłopotu z transportem.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

108
POST POSTACI
Mortiush siedział i jadł w ciszy, dając przyjacielowi mówić. Chciał skorzystać z możliwości posilenia się w spokoju. Po ewakuacji i w podróży nie będzie takich wygód. Nie wiedział, co go czeka jutro, ale chciał wypocząć. Tutaj w pełni zgadzał się z Psem. Akcja rozpocznie się najpewniej po zmierzchu, więc miał ten dzień na odpoczynek i przygotowania.

-A żebyć wiedział że zamierzam odpocząć.-uśmiechnął się lekko-Przypadkiem wyszło, że nawet na kąpiel się umówiłem. Nie wiem tylko gdzie i kiedy, ale podobno to nie problem.

Wziął jeszcze kilka kęsów i popił. Pomyślał sobie, że trzeba by omówić kwestie ważniejsze i omówić dalsze plany.

-Spotkajmy się za... dwie godziny? Może w tym ich ogrodzie? Musimy omówić dalsze działania i dokąd się udamy. Ewakuacja z miasta to dopiero początek. Trzeba będzie znaleźć miejsce by się przyczaić i jakoś zdobyć środki do życia.

Po posileniu się Mort poszedł rozejrzeć się za służką, która oferowała mu kąpiel. Nie był pewien, czy ma jej szukać? A może iść do pokoju i czekać? Ruszył więc do swojej tymczasowej kwatery, po drodze rozglądając się za dziewczyną. Zamierzał się zrelaksować, by potem na świeżo i w spokoju omówić plan działania.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

109
POST BARDA

- Słyszałem, że niektórzy szlachcice preferują kąpiel z pomocą. Kto wiem, może wpadłeś takowej w oko? -
Zaśmiał się, spoglądając na niego bystro. Jeśli faktycznie tak było, będzie mu życzyć dobrej zabawy. Niech skorzysta z okazji, póki ma możliwość, choć z drugiej strony, czy faktycznie tutejsze kobiety byłyby takie? Nie miał pewności, bo zawsze starały się być profesjonalne.
- Dobra, choć lepiej, by nikt nas nie usłyszał. Będzie bezpiecznej. - Zasugerował, by przemyślał kwestie tego, by nie pozwolić czemuś takiemu dojść do niepowołanych uszu. Skoro ich śledzili, wciąż mogli to robić. Wolał nie być zaskoczony, bo nie pomyślał o czymś tak przyjemnym, jak bezpieczna rozmowa. Zwłaszcza, że planowi, to co mówili.

I pokojówka go odnalazła, nie zdarzył nawet dojść do własnego pokoju, by przekazać mu, że kąpiel gotowa. Poprosiła, by poszedł za nią. Udali się do jednej z mniejszych łazienek, przeznaczonej dla służby. Nie było to bogate zdobione pomieszczenie, a jedynie najprostsze wyposażenie, które było użyteczne. Było wyjątkowe czyste, nie było tu żadnego zielonego odcienia na ścianach i pachniało kwiatami. Przy najdalszej ściana czekała średnich rozmiarów zabudowana wanna. Unosiła się z niej para, a także unosiła piana. Obok na szafce znajdowały się ręczniki. Pokojówka przeprosiła go i zostawiła samego. Sama woda była bardzo ciepła, jakby przed chwilą została dosłownie zagotowana woda do odpowiedniej temperatury. W tym pomieszczeniu nie było okien, a jedyne, co oświetlało ten pokój to kilka zawieszonych na ścianie świeczników z palącymi się świecami.

Jakiś czas później, Pies czekał już w ogrodzie. Wymachiwał swoją bronią, by powoli odzyskiwać swoja sprawność. W ten sposób zabijał czas, oczekując na przybycie Mortiusha. Wiedział, że jego rany były poważne i musiał dochodzić do siebie w odpowiednim czasie, jednak nie mógł pozwolić, by siedzieć bezczynnie. A nie wiedział, jak długo zajmie mu jego kąpiel
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

110
POST POSTACI
Mortiush jeszcze chwilę porozmawiał z przyjacielem. Dawno nie mieli okazji do zwykłej rozmowy. Omijał tematy istotne. Przez chwilę oddał się prostej rozmowie. Po tej przyjemnej części rozstali się z uśmiechem i Mortiush udał się w poszukiwaniu kąpieli. Cieszył się na to jak dziecko na czekoladę. Tak prosta rzecz, a na myśl o niej uśmiech sam wpełzał na twarz.
Kiedy już został zaprowadzony do kąpieli, nie przeszkadzał mu brak szlacheckich wygód. I tak było to więcej niż miał u siebie w domu rodzinnym, a w perspektywie ostatnich dni to i tak był luksus. Rozebrał się i wskoczył do wanny. Moczył się, szorował, nurkował aż dopadła go myśl, że nie powinien tak długo kazać czekać przyjacielowi. Przyjemność przyjemnością, ale ich problemy same nie znikały. Trzeba było omówić dalsze działania a potem wdrożyć je w życie...
Po kąpieli, świeży, czysty i pachnący jak rzadko, odnalazł Psa w ogrodzie. Widząc z daleka jak ten ćwiczy z bronią, zboczył ze ścieżki by się do niego podkraść. Wciąż dziwiła go lekkość jaką czuł biorąc pod uwagę ciężar trosk, jakie się na nich zwaliły. Kiedy już podkradł się wystarczająco blisko, rzucił w tego małym kamykiem ukryty za krzakiem. Nie pozwalając jednak na zbytek nerwów, zaraz wychynął zza niego z uśmiechem idąc do kolegi.

-Widzę, że czujesz się już lepiej!- powiedział na wstępie-Bardzo dobrze, bo najbliższe dni nie będą tak wygodne i kolorowe.

Atmosfera żartu szybko się ulotniła. Drugie zdanie wypowiedział już poważniejszym tonem. Rozejrzał się też by upewnić się, że nie ma w pobliżu niepożądanych uszu.

-Ciężko coś konkretnego zaplanować-zaczął upewniwszy się, że nikt inny nie słucha-ale spróbujmy być gotowi na komplikacje. Tak sobie myślałem... Nie wiemy co się zdarzy i gdzie wyjdziemy z kanałów... Potrzebujemy jakiś punkt zborny. Gdzie się spotkamy w razie czego? I co z Sierotkami? Będą czekać za miastem? Gdzie? No i jaki kierunek obieramy na start?

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

111
POST BARDA
Kamyczek uderzył w Psa, który obecnie był zbyt skoncentrowany na poprawnym wykonywaniu ćwiczeń. Jego ciało nie chciało do końca z nim współpracować i utrudniało mu ruchu. Nie można się temu dziwić i Mortiush także widział, że to nie były ruchy człowieka, którego znał. Był spóźniony, ospały. Trochę zajmie czasu, nim wróci do pełnej sprawności. Kamyk uderzył go nieco powyżej biodra. Przywódca sierotek obrócił się z mieczem w dłoni w pozycji bojowej, ale szybko opuścił go. Sztych dotykał teraz ziemi.
- A ty wróciłeś czysty i pachnący. Zabawiłeś się z pokojówką? - Zapytał bez ogródek ze śmiechem, kiedy jeszcze nie przeszli od razu to mniej przyjemnych tematów. Mina spoważniała i wykorzystał swoją broń, by się oprzeć i nieco mniej obciążać lewa nogę. Trochę go bolała, jakby zesztywniała z jakiegoś dziwnego powodu.
- Myślałem na ten temat trochę. Z tego, co mi wiadomo, są jakieś problemy z Hollar, więc jakoś nie chce mi się jechać na południe tylko po to, by wpakować się z bagno. Zostaje Wschód lub Zachód. Pierwsza droga kierowałaby nas do Meriados, a tam byśmy się zanudzili. Z niego wiedze droga do Oros, a potem Ujście. To kilka miesięcy podróży przynajmniej. Nie znam tych terenów za dobrze. - Zaczynał od tego ostatniego pytania, bo było kluczowe. Odpowiedź na nie pozwoli zadecydować, co dalej. - Na zachód możemy początkowo podążać ich planem, by w pewnym momencie, znaleźć miejsce gdziekolwiek. Mamy kilka miast po drodze. I łatwiejszą okazję do zarobku, jak sądzę. - Stwierdził, bo choć nie podobało mu się tańczenie, jak ktoś mu zagra, ta opcja nie była zła. Miała swoje plusy.
- Z Sierotkami umówiłem się na trakcie, który omija miasto od południa. Tam jest także niewielka wieś, więc idzie się ukryć. Karawana od nich będzie czekać na trakcie w kierunku Qerel. - Nie chciał, by tamci byli blisko jego bandy. Nie wiedział, jak bardzo można im ufać, ale lepiej chuchać na zimne.
- Też nie do końca wiem, gdzie będzie z nich wyjście, dlatego uznałem, że południe to najlepsza opcja. Łatwiej manewrować. - Wzruszyła ramionami.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

112
POST POSTACI
-Eeeeh...-Machnął ręką na pytanie o pokojówce-Szybko uciekła. Nie wiem czy to zapach, czy coś innego ją spłoszyło.

Stan fizyczny Psa nie był zbyt obiecujący. W jakimkolwiek starciu nie miał co na niego liczyć. Miał więc nadzieję, że obędzie się tym razem bez bojowych komplikacji... Nie był też pewien, jak przyjaciel poradzi sobie z trudną trasą, jaką mieli do przebycia. Nie pomagał fakt, że jej nie znali i nie wiedzieli nawet, czego dokładnie się spodziewać.
Szybko przeszli do poważnych tematów. Lekko przyciszonym głosem kontynuował dyskusję. Nie chciał zbyt wiele szczegółów teraz ustalać. Jakby ktoś miał ich słuhcać, niech nei wie zbyt wiele. A że i tak ciężko byłoby cokolwiek zaplanować przy takim braku informacji. Plan ramowy musiał wystarczyć. Wyglądało na to, że punkt zborny jest ustalony, więc odnajdą się na wypadek rozdzielenia. I jego w tym głowa, by do tego nei doszło. Może mieć potrzebę wsparcia Psa, gdyby sam nie dał rady przebyć tej drogi.

-Pasuje mi.-przytaknął-W tym momencie na spotkaniu za murami zakończmy planowanie. Słabo nam to ostatnio wychodzi, a przy braku informacji jaki nam doskwiera raczej możemy wróżyć, a nie planować. Jedna tylko rzecz, taka mniej przyjemna. Jeśli się rozdzielimy, spotykami się w punkcie zbornym. Jeśli dotrzesz pierwszy, nie czekaj na mnie dłużej niż do jutrzejszego południa.

Z ostatnim zdaniem był już całkowicie poważny. Nie chciał tego mówić, ale uważał że musi to wybrzmieć. Różnie może być, a nie powinni głupio umierać, czy dać się pojmać. Pies na pewno też to rozumiał.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

113
POST BARDA
- Chyba potrzebujesz kilku porad, jak zdobyć kobietę. - Zaśmiał się Pies, bo fakt, że nie skorzystał z okazji, był zabawny. Co prawda wątpił, by pokojówki pchały się w objęcia mężczyzn, aczkolwiek zawsze było można je tak podejść, że stracą dla ciebie głowę. O wiele łatwiej było poderwać taką pokojówkę niż bogatą zdzirę. Tak brzmiała oficjalna wersja, głoszona przez społeczeństwo, ale często te rozwydrzone panice często były łatwiejsze, jak wiedziało się, jak podejść je.
Posłuchał jego słów i brzmiało mu to niezbyt dobrze. Zmrużył oczy, zastanawiając się poważnie jak tymi słowami. Było logiczne do bólu i zdawał sobie sprawę z tego, co sugerował. Zazwyczaj to znaczyło: uciekaj i nie przejmuj się mną w przypadku ryzykownych akcji. Tu, jeśli coś pójdzie nie tak, mogło oznaczać tylko jedno.
- Jak mi zaczniesz zgrywać jakiegoś pieprzonego bohatera, kopnę twoje dupsko, nawet jeśli będę musiał wykopać twoje cielsko z jakiegoś bagna. I upewnię się, że poczujesz to nawet w zaświatach. - To tak na zapas, by nie przychodziły mu do głowy głupie pomysły. Zdawał sobie sprawę z własnego stanu, jednak to nie znaczyło, że ma ryzykować.
- I skoro już to wyciągnąłeś, to działa w obie strony. - Dodał dla pewności, bo zdawał sobie sprawę, że nie będzie mu łatwo. Samo poskładanie go do kupy było cudem. Ich przyszłość będzie ciekawa. Tyle mógł być pewny, choć spodziewał się kłopotów. Jeśli coś idzie zbyt dobrze, coś mu pójść nie tak. I zazwyczaj w najmniej spodziewanej chwili. Z tymi typami nigdy do końca nie wiadomo, co im bardziej się opłaca.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

114
POST POSTACI
-Z przyjemnością Cię zostawię jak się będziesz ociągał-kontynuował rozmowę w nieco lżejszym tonie. Nie było potrzeby, by jeszcze się napinać. Rzeczywistość była wystarczająco dołująca, a widział że się rozumieją i nie trzeba dalej tego roztrząsać. Uśmiechnął się więc.-Choć w zgrywaniu bohatera mam większe doświadczenie. U Vondelblettenów jakoś mi to wyszło

Rdzeń "planu" mieli więc ustalony. Wiele więcej się nie dało, więc spędzili jeszcze trochę czasu na pogaduchach i ćwiczeniach, w których Mort usiłował pomóc. Przede wszystkim chciał jednak przypilnować, by mieli okazję wypocząć przed samą akcją. Dlatego też nie pozwolił, by trwało to dłużej niż do obiadu. A po posiłku planował udać się na drzemkę przed nocną akcją, to samo sugerując przyjacielowi. Wcześniej spakował wszystkie potrzebne rzeczy i przygotował się tak, by po przebudzeniu być gotowym w krótkiej chwili.
Spoiler:

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

115
POST BARDA

Wieczór.

Czas minął bardzo szybko, Pies po krótkim treningu odpoczął jeszcze, tak samo, jak Mortiush. Obudziła ich pokojówka, która poinformowała jednocześnie, że Shaz wybył wcześniej i przeprosiła za brak jego dyspozycyjności. Poprosił, by przekazać, że wszystko jest przygotowane i życzy wam bezproblemowego wydostania się z miasta. Następnie inna odprowadziła ich do holu głównego, gdzie czekał na nich powóz. Zostali poinformowani, że nim zostaną przetransportowani do budynku, skąd odbierze ich przewodnik po kanałach. I tak dużego wyboru nie mieli, więc pozostało im wsiąść do karety i rozkoszować się transportem.

Sama podróż można by określić na nawet nudna. Jechali tak przez dłuższy czas, gdzie nic kompletnie się nie wydarzyło. W końcu udało im się dotrzeć na miejsce.
Licznik pechowych ofiar:
8

Wróć do „Saran Dun”