POST BARDA
Gdyby spojrzeć w stronę stojącego tuż za Parią Kamelio, dałoby się zobaczyć go stojącego niczym sparaliżowanego oraz w pełni oniemiałego. Jeszcze większe wrażenie cała sytuacja zrobić musiała na Ursie, który nie wiedzieć, nawet kiedy, osunął się po drzwiach i wylądował w pozycji siedzącej z wybałuszonymi oczami i czerwoną gębą.Odmieniona postać Naruzel wydawała się rzucać na nich czar, a może po prostu była to osobliwa, ale potężna aura dostojeństwa i autorytetu, której w swojej bardziej śmiertelnie-wyglądającej formie nie posiadała nawet w części dziesiętnej tego, co prezentowała tu obecnie. Gdy zbyt długo patrzeć w jej oczy, te niemal w niebezpieczny sposób zdawały się utrudniać oderwanie się od nich.
- Nigdy nawet nie śmiałabym zakładać, że wiem wszystko- odparła spokojnie. - Jedynie tyle, ile Wszechwidzący raczył mi w swojej łasce przekazać. Tyle, na ile przyjęcia byłam sobie w stanie pozwolić. Przepraszam, jeśli moje zachowanie wydało się wam... Osobliwe. To pierwszy raz od wielu stuleci, kiedy zostałam wyznaczona do tego typu zadania. Niezależnie od wielkości widma nadciągającej tragedii, ciężko mi powstrzymać się od uczucia, które z waszej perspektywy można by pewnie określić mianem 'ekscytacji'. To dla mnie wielki honor.
Kobieta uśmiechnęła się do nich promiennie. Niemal oślepiająco.
- Moim zadaniem jest obronić następczynię Marii Eleny - Shaoli. Tak właśnie nakazał Sulon. Dopóki nasze cele pozostają zbieżne, nie macie powodu, aby się mnie obawiać. Jednak tak samo, jak wy potrzebujecie mnie, ja potrzebuję również i was. Podzielę się z wami moją wiedzą na tyle, na ile mi wolno. Pomogę również obronić wam Dom Kamelii. Być może nawet wskażę gdzie szukać tych, którzy zostali wam odebrani. Jeśli jednak mam to zrobić, potrzebuję czegoś w zamian. Czegoś, czego nie mogę odebrać wam sama. Potrzebuję snów - jej ostatnie słowa zabrzmiały dobitnie. Poważnie i stanowczo. - Potrzebuję snów i wróżb, które trzymacie tu pod kluczem. Wszystko, co przez lata zdołaliście zgromadzić i tak sprytnie zabutelkować. Nie mogę odebrać ich sama, nieważne jak bardzo bym tego chciała. Istnieją reguły, które wiążą moje ręce. Jeśli je pozyskam, będę mogła się nimi nasycić. W zamian przekażę wam wiedzę potrzebną do spętania demona oraz zdobędę dość siły, żeby go zmiażdżyć, gdy pozostanie w defensywie. Ochronię ją, ochronię i was. Sądzę, że to uczciwie niska cena.
Na pytanie dotyczące czytania w myślach, Naruzel jedynie mrugnęła w stronę Libeth, nie odpowiadając przecząco ni twierdząco.
- Załóżmy, że na wszystko przystaniemy - odezwał się ponownie Kamelio. Jego wcześniejsza brawura została sprawnie zastąpiona niepewnością, ale wciąż czaiła się w niej nutka ostrożności. - Skąd mamy pewność, że po wszystkim... Że po pozbyciu się demona, nie staniesz się dla nas zagrożeniem?
- Ludzka nieufność potrafi być taka przygnębiająca - westchnęła Naruzel, by po chwili wyciągnąć jedną ze swoich dłoni. - Jeśli domagacie się paktu. Zawrę z wami pakt.
Słowo "pakt" momentalnie przyprawiło Parię o lekkie ciarki. Sama wszakże była kimś, kto nosił na sobie znamię jednego z nich i choć otrzymana dzięki niemu współlokatorka nie sprawiała jej dotychczas żadnych specjalnych problemów, niepewności z nią związanych było całkiem wiele.