POST BARDA
Im bardziej Anais zbliżała się do tomiszcza, tym wyraźniej czuła jego wyjątkową aurę. Księga emanowała magią, ale nie byle jaką, a wiekową, złożoną i niemal obcą w swej nietypowej kompozycji. Powietrze wokół niej zdawało się gęstnieć, oddychanie stawało się nieznacznie trudniejsze. Znalezienie takiego obiektu w piwnicy opuszczonej chaty było porównywalne do trzymania smoczego jaja na strychu albo ukrycia przejścia do innego wymiaru pod dywanem w salonie. Tu nawet nie chodziło o moc, czy wagę przedmiotu, ale o to, jak zupełnie nie pasował do miejsca, w którym się znajdował. Kultystka nadal nie znała pochodzenia ani przeznaczenia grymuaru, niemniej już samo przebywanie w jego otoczeniu uświadomiło ją, że był to potężny magiczny artefakt. Mógł równie dobrze pamiętać czasy jej dziadków, panowanie Augusta II nad Keronem, a może i starsze wieki, ale w obecnej chwili próba wywnioskowania wieku dzieła przypominała wróżenie z fusów w dodatku z niedopitej herbaty.Dłonie kultystki drżały, gdy sięgała do księgi - nie z zimna, czy strachu. To podświadoma reakcja jej ciała jak przy wkładaniu ręki do dziupli w drzewie w nadziei, że znajdzie się wiewiórcze orzechy, a nie samego gryzonia skłonnego do obrony gniazda. Podobnie organizm mógł reagować wobec obcego wierzchowca, z którym chciano się zaprzyjaźnić, lecz nie znano dobrze jego natury. Była w tym jakaś szczypta ekscytacji, obawy, ale chyba przede wszystkim silna potrzeba zaspokojenia wiedzy. Czym jest ten grymuar? Ukrytym skarbem? A może niebezpieczeństwem? Wtem położyła opuszki palców na skórzanej okładce. Poczuła pod nimi chropowatą powierzchnię, wzorowo zachowaną przed upływem czasu, jakby pismo powstało sporadycznie niedawno. W jej oczach odbijały się wyżłobione runy, symbole mieniące się złotem w szmaragdowej łunie spowijającej to miejsce. Czuła też obcą vitae, która w zetknięciu zaczęła wnikać w nią jak korzenie wnikają w głąb ziemi, bądź choroba w czeluście ciała. Choć bardzo chciała poznać grymuar to jego reakcja sugerowała jakoby on też był zainteresowany Anais. Każda sekunda kontaktu z księgą sprawiała, że obca energia wchodziła coraz głębiej. Chłód, siła, ciekawość, ale również wrażenie brutalności przenikały jej członki, gdy zaś vitae sięgnęła umysłu oczy kobiety wezbrały jaśniejącą energią i wtem świadomość Florenz zetknęła się z czymś... inteligentnym. To "coś" żyło, księga oraz jej magia stanowiły integralną całość tworzącą żywą na swój sposób istotę. Kimkolwiek był ów byt w onej chwili nawiązał z nią kontakt, a może tylko ujawnił się, bo o komunikacji nie było jeszcze mowy.
Dotykając jej umysłu księga dotykała esencji jej bytu. Obdzierała ją z wszelkiej prywatności w poszukiwaniu informacji o tym, kim była, ale ten swoisty pierwszy kontakt działał w dwie strony i gdy artefakt odkrywał przebłyski jej wspomnień próbując z nich złożyć jakąś logiczną całość wówczas Anais doświadczała serii wizji tego, co skrywał "umysł" grymuaru.
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Gdy ostatnia wizja dobiegła końca Florenz poczuła, jak magia księgi wycofuje się i opuszcza jej umysł oraz ciało. Czy artefakt znalazł odpowiedzi, których poszukiwał? Trudno powiedzieć. Przez ten krótki czas wglądali w siebie nawzajem niczym przez dziurkę od klucza. Oboje mogli się zastanawiać, czy to, co czeka po drugiej stronie jest im wrogie? Czy powinni sięgać za metaforyczną klamkę? Czy to właściwa decyzja?
Nim jednak udało jej się pochwycić porządnie manuskrypt, a następnie unieść go z piedestału księga samoistnie przewróciła okładkę odtrącając od siebie jej dłonie, potem zaś przewertowała kilka pierwszych stron w akompaniamencie szeleszczącego papieru. Wreszcie pismo jakby uspokoiło się, zatrzymało. Zawartość, którą miała teraz przed sobą... była zupełnie pusta. Anais nie znalazła ani słowa, czy rysunku wewnątrz osobliwego przedmiotu, czy to miał być jakiś żart? Wówczas na zionących pustką kartach zaczęły pojawiać się litery zapisane starannym charakterem pisma o delikatnej kursywie. Atrament przekazywał wiadomość skierowaną wyłącznie do niej:
"Kim jesteś, kultystko?"