Lecznica

1
Choć miejsce to dalekie jest od wizerunku szpitali w takich ośrodkach jak Saran Dun, czy Zaavral to dla potrzeb Asvahill lecznica musi elfom wystarczyć. Budynek ten położony jest blisko centrum miasteczka, tak, że dotarcie do niego nie stanowi problemu dla lwiej części mieszkańców. Posiada około piętnastu łóżek, a więc został zaprojektowany głównie z myślą o doraźnej pomocy. W przypadku pandemii bądź zmagań wojennych skromna klinika nie posiadałaby odpowiednich środków ani miejsc spoczynku, by zaoferować fachową opiekę każdej potrzebującej osobie. Niemniej w najbliższym czasie nikt nie przewidywał podobnych komplikacji. W klinice pracuje do trzech osób naraz w tym główna lekarka i druidka Zin'rel, jeszcze jeden lekarz o zdolnościach znacznie bardziej nakierowanych na klasyczną medycynę niż magiczne zabiegi oraz ktoś w rodzaju pielęgniarki, która jednocześnie pobiera tu nauki, by niegdyś samej przyjąć rolę medyka. Bogate zasoby wyspy kryształowego powiewu pozwalają na zaspokojeniu przeważającej części zapotrzebowania ośrodka na zioła do sporządzania lekarstw, czy mikstur. Pozostałe materiały są sprowadzane z eksportu drogą morską tudzież za pośrednictwem misji zwiadowczych posyłanych na stały ląd. W lecznicy nie brakuje podstawowych przyrządów oraz zaplecza alchemicznego do sporządzania prostych mikstur, kojących maści, bądź zdrowotnych naparów. Po zmroku przybytek jest zamknięty ze względów bezpieczeństwa, acz zawsze czuwa przed nim przynajmniej jeden strażnik, by w okolicznościach zaistnienia nagłej potrzeby szybko sprowadzić pomoc albo otworzyć budynek, chociażby w razie pożaru. Najczęściej leczy się tu uzależnienia, poza tym również złamania kości, przypadki niegroźnych życiu chorób, nadmierne wycieńczenie organizmu pracą, szkorbut.

***
Wparowanie Lúinwë do szpitala z drobną nieprzytomną dziewczyną na rękach nie odbyło się bez wywołania zamieszania. Chwilę po tym, jak drzwi kliniki otworzyły się z hukiem zza biurka wybiegła ku nim młoda elfka, prawdopodobnie w okolicy trzydziestki. Posługaczka zaczęła krzyczeć, że "tak nie wolno", że "to lecznica, a nie bazar", lecz nie minęło wiele czasu jak zorientowała się, iż ma do czynienia z przywódczynią sił porządkowych, a nie kimś z pospólstwa. Wówczas, zamiast udzielać przybyłym lekcji dobrych manier, rzuciła okiem na nieresponsywne dziecko i natychmiast zaczęła ich prowadzić do gabinetu. Droga była krótka, dobrze znana wojowniczce, toteż odprowadzenie ich stanowiło raczej element kurtuazji, aniżeli realną potrzebę.

Ail, dobrze cię-! — zdążyła wykrztusić z siebie druidka zaskoczona niespodziewaną wizytą. Z pewnością miała wiele pytań, aczkolwiek dostrzegłszy kogoś będącego w potrzebie wiedziała już więcej niż musiała. Natychmiast oderwała się od notatek — Połóż ją tutaj. — wskazała na leże usytuowane pod ścianą. Od tej pory cała jej uwaga skupiona była na topielcu.

Praktykę medyczną zaczęła od sprawdzenia pulsu, wsłuchaniu się w bicie serca, obejrzenia nadgarstków, szyi, a także całej reszty ciała. Na tym etapie głównie obserwowała pacjenta, aby właściwie zdiagnozować jego stan. Po paru minutach milczenia nie odrywając się od zajęcia zaczęła mówić do przyjaciółki:

Jej życiu nic nie zagraża, ale jest skrajnie wyczerpana i ma złamane dwa żebra. Zostanie tu na jakiś czas, tylko... — wtem spojrzenie Zin podążyło w stronę Strażniczki — ...kim jest to dziecko, Ail? Biedactwo wygląda jak siedem nieszczęść. Co z jej rodziną?

Pomimo że kronikarka trochę odetchnęła z ulgą to niepokój jej nie opuszczał. Była realnie zatroskana o białowłosą młódkę.

Sygn: Juno

Lecznica

2
Wszystko działo się tak szybko, że Ail ledwie zdążyła to zapamiętać. Ratunek był może niezbyt przyjemny, ale kiedy dziewczyna wypluła z siebie wodę a jej serce zabiło, czas jakby zwolnił. Żyła i tylko to się liczyło. Kuter zabrał je obie z powrotem na nabrzeże, gdzie skorzystała z krótkiej chwili i odebrała swój rynsztunek. Osoby będące wtedy w pobliżu zapewne miały patrzenie, kiedy przemoczona Strażniczka przez krótką chwilę paradowało o przemoczonych włosach i kawałkach materiałów osłaniających jej okolice intymne. Mogła jednak się ubrać, życiu młodej chwilowo nic nie zagrażało, ale mimo wszystko nie zwlekała, zrobiła to szybko, po czym wzięła dziewczynkę na ręce i ruszyła w stronę kliniki.

***

A tylko jedna osoba w Asvahill była na tyle kompetentna, aby stwierdzić stan młodej. Poza tym kierowało też Ail osobiste odczucia, Zin'rel była druidką i przez lata utrzymywała dawny obóz w zdrowiu, a dzisiaj robi to z setkami innych elfów. Jej też nie było łatwo, miała ledwie dwoje pomocników kompetentnych do leczenia innych. Gdyby Strażniczka ratowała wojownika, zapewne na tym cała pomoc by się skończyła. Pęknięte żebra zrosłyby się, chociaż pewnie kilka dni w bólu musiałby spędzić. Tutaj jednak była mowa o młodej elfce, której tego by nie życzyła.

Bezceremonialnie weszła do kliniki, gdzie przywitała ją pielęgniarka. Znała ją dobrze, przecież niejednokrotnie odwiedzała Zin w lecznicy, zanim jednak pielęgniarka ją rozpoznała, dostała krótkie sprostowanie, a potem zaprowadziła ją do gabinetu swojej przybranej siostry.

- Ciebie też. - rzuciła jej krótko, odkładając dziewczynę na łóżko, po czym odetchnęła z ulgą. Bądź co bądź, Ail'ei była elfką i jej przewagą nad wrogiem była sprawność fizyczna i gibkość, ale nie siła. Do tej pory pomagała jej adrenalina, ale kiedy znalazły się w lecznicy, czuła jak ta ją opuszcza. Słabła i ulżyło jej, kiedy odłożyła dziewczynkę. Cofnęła się kilka kroków, oparła o ścianę i niczym postrzelona, zjechała po niej na podłogę, siadając pod nią. Była wykończona, lekko fizycznie, ale i psychicznie. Potrzebowała chwili.

- Żebra to moja wina. - naprostowała sytuację, aby druidka miała lepszy pogląd na sytuację i wiedziała, skąd te złamania.
- Nie mam pojęcia. Przypłynęła tu na kilku kłodach, ledwo żywa. Wpadła do wody i podtopiła się. Była całkiem sama.

Wyjaśniła jej krótko i zwięźle, jak to w zwyczaju było Ail'ei. Poza tym łapała oddech, nie miała siły na dłuższe wyjaśnienia, przynajmniej chwilowo. Pod swoim rynsztunkiem była przemoknięta i odczuwała lekkie wychłodzenie organizmu niedawną kąpielą. Zapewne gdyby bardziej dbała o własne dobro, poprosiłaby o koc, ale wiadomo było, że jest uparta i nie zrobi tego sama. Poza tym też starała się ukryć ten fakt przez Zin, aby dodatkowo nie musiała się martwić o nią.

- Próbowała tak bardzo się tu dostać, że ryzykowała życiem? A może to ktoś ją tu wysłał? No i jak nawigowała przez otwarte morze na czymś takim? Nie wiem Zin, ale mam jakieś złe przeczucia co do niej.

Rudowłosa nie ukrywała swoich podejrzeń. Coś jej tu nie grało, ale nie była w stanie powiedzieć co. Ail'ei taka była, podejrzewała każdy dziwny przypadek, dopóki fakty nie zostaną odsłonięte.

Lecznica

3
POST BARDA
Gdyby ktoś obcy przechodził właśnie pod drzwiami gabinetu uwagę tej osoby zwróciłyby odgłosy krzątania się, dźwięk przestawianych słojów, wyciąganych z półek naczyń oraz powtarzających się inkantacji. Zdawać by się mogło, że wewnątrz pomieszczenia znajduje się przynajmniej kilku lekarzy, którzy intensywnie pracują nad przywróceniem swojego pacjenta do pełni zdrowia. Skądinąd rzeczywistość nieco odbiegała od tego wyobrażenia. W niewielkiej komnacie znajdywała się zaledwie jedna, dość niepozorna osóbka, która dwoiła się i troiła czyniąc przy tym rwetes podobny całemu gronu medyków. Na jej biurku lądowały pojemniki zawierające rozmaite zioła, flakonik z płynem o zielonym zabarwieniu, dwie puste czarki oraz parę innych utensyliów o mniej lub bardziej wiadomym przeznaczeniu. Całe to pobojowisko stanowiło przemyślaną strukturę, na której Zin mogła opracować stosowny medykament dla potrzeb nieprzytomnej dziewczynki. Preparacje leku odbywały się w skupieniu, jakkolwiek nie oznaczało to, że Lúinwë została zupełnie pozostawiona samej sobie. Przyjaciółka słuchała każdego jej słowa, niekiedy zaglądając przez ramię, żeby upewnić się, czy z nią samą wszystko było w porządku. Widok słaniającej się na nogach gwardzistki bardzo ją zaniepokoił.

Ail! — podbiegła zaraz, co by podtrzymać ją za ramię, chciała mieć pewność, że ruda nie upadnie na ziemię w sposób niekontrolowany, nie zrobi sobie krzywdy — Odpocznij chwilę, zaraz zajmę się i tobą.

Na jej twarzy wystąpiła troska, starła czule pot z czoła swej siostry, a zaraz potem z lekkim ociąganiem wróciła do ważenia mikstur. Przez kolejnych parę minut ściany lecznicy rozświetlała druidzka magia, gdy elfka nanosiła poprawki, tudzież wzmacniała działanie konkretnego specyfiku. Powietrze wypełnił słodki zapach leśnych owoców - jeżyn, malin, aronii oraz cytrusów.

Gotowe. — oznajmiła bardziej sama do siebie, po czym podeszła do młodej. Na dwa palce nałożyła warstwę żółtej mazi, którą dokładnie rozsmarowała w okolicach złamania. Nieznajoma wydała z siebie stłumiony jęk bólu, lecz nie przebudziła się. W międzyczasie efekt leku był wzmacniany słowami nasyconymi magią. Z twarzy małej sukcesywnie zanikały oznaki cierpienia, zdawać by się mogło jakby weszła wówczas w głębszą fazę kojącego snu, oddychała powoli, spokojnie.

To powinno na razie wystarczyć.


Niedługo potem druidka zbliżyła się do przyjaciółki - bez słowa usiadła na ziemi tuż obok niej, tak blisko, że gwardzistka czuła ciepło bijące z jej ciała oraz delikatną fiołkową woń perfum. Gdyby któraś z nich odrobinę się przechyliła mogłaby spokojnie położyć głowę na ramieniu towarzyszki.

Trzymaj, to cię wzmocni i rozgrzeje. — w czarce znajdował się gorący napar, z którego unosił się wspomniany ówcześnie zapach wiosennego lasu — Spokojnie to tylko herbata, śmiało, pij. — uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem. Własne naczynie obracała w dłoniach, palcem krążyła powoli wzdłuż szyjki, jakby ją głaskała. Jej wzrok wpatrzony w płyn sugerował, że myślami jest gdzieś indziej.

To, co zrobiłaś... było bardzo odważne, naprawdę. Dzięki tobie mała wyjdzie z tego bez szwanku. — zaczęła z ociąganiem — Mimo wszystko wydaje mi się, że o czymś zapominasz Ail. Twoje bezpieczeństwo jest równie ważne. Nie, jest nawet ważniejsze. Jeśli zabrakłoby nam ciebie ucierpiałoby na tym całe miasto, ja... też bym z tego powodu cierpiała. - zbeształa ją, choć w jej głosie było zdecydowanie mniej stanowczości, a więcej troski.

Ukradkiem otarła kącik oka mankietem, po czym odchrząknęła, kiwnęła głową i przeszła do innego tematu.

Skoro dziewczynka jest teraz pod moją opieką musisz wiedzieć, że wolałabym, aby mogła w spokoju odpocząć, ale... — mimo że potrafiła być bardzo elokwentna w tej chwili słowa jakby trochę grzęzły jej w gardle. — Nie chcę, żebyś myślała, że jestem głucha na twoje podejrzenia co do niej.

Wtem z jednej z kieszonek wyciągnęła niewielki woreczek, tylko odrobinę większy od pojedynczej złotej monety.

Przygotowałam również proszek z liści klonowych, który może wybudzić dziewczynkę i na przez pewien czas pozwoli ci ją przesłuchać. — włożyła zawiniątko w dłoń przyjaciółki — Sama zdecyduj, czy chcesz to zrobić. Jeśli uważasz, że coś może nam grozić, nie będę cię powstrzymywać. — choć ten pomysł ewidentnie nie cieszył się jej uznaniem to z jakiegoś powodu jednak go zaproponowała. Być może to był jej sposób, by powiedzieć "ufam ci".

Sygn: Juno

Lecznica

4
Skorzystała z pomocy Zin kiedy tak ześlizgiwała się na podłogę, ale czy potrzebowała jej? Raczej nie, zmęczenie było czymś naturalnym, ale tutaj w jej lecznicy, mogła pozwolić sobie na okazanie słabości i po prostu usiąść, odpocząć. Gdzie indziej zapewne nie zrobiłaby tego, dopóki to samo ciało ją do tego nie zmusiło.

- Dzięki, ale wszystko gra, serio. To tylko zmęczenie, zajmij się nią. - odpowiedziała jej, kiedy już usiadła.

Przyglądała się całemu procesowi, ale gdzieś w międzyczasie poprawiała swoje odzienie i opancerzenie. Nałożyła je na mokrą skórę i musiało minąć trochę czasu, aby swobodnie się poruszały jej elementy, teraz przez wilgoć lekko się przyklejały. Sól która pozostanie na jej skórze też pewnie nie będzie miała litości, ale znosiła gorsze momenty w życiu. Elfy mogły się szczycić niezwykle jędrnym i miękkim ciałem, ale ciało Strażniczki już takie nie było. Nigdy nie przykładała wagi do aż takiej nazbyt wielkiej pielęgnacji, wystarczyła kąpiel w rzece. Zapewne z olejkami Zin mogłaby takowe odzyskać, ale to było zupełnie zbędne i zużyte na cele najmniejszej wagi. Bliżej jej było do zadbanej ludzkiej kobiety, aniżeli elfiej.

Nie zatraciła jednak poczucia piękna. A to właśnie doceniła, kiedy w powietrzu zaczął unosić się owocowy aromat. Były to jedne z nielicznych i pięknych chwil, kiedy Ail'ei poczuła się jak normalna osoba, kobieta i elfka. Od kiedy upadła Fenistea, takie chwile nie istniały przez pierwsze lata poszukiwań. Kiedy natrafiła na obóz elfów i poznała Zin, były może tylko takie ze dwa przez kolejne lata. Dopiero teraz, kiedy elfy odzyskały chociaż trochę swoje życie, Ail zaczynała wierzyć gdzieś w głębi, że przestanie myśleć o sobie jedynie jako o żołnierzu. Jej potrzeby i uczucia nie miały dla niej większego znaczenia, liczyła się tylko misja. Wydawałoby się, że ta została wypełniona, ale nie tak łatwo porzucić życie od którego niemalże się uzależniło. Minęło tyle miesięcy, a Strażniczka dalej trwała na posterunku, zmieniając się bardzo niewiele od czasu ubicia demona. Była odrobinę bardziej otwarta dla tych mniej znajomych elfów i prowadziła teraz znacznie dłuższe dialogi, ale wciąż było po niej widać, że jest osobą poświęconą służbie. A może sama próbowała sobie wmawiać, że pomimo rozczarowania królową, wciąż jest dla kogoś istotna, jest ważna dla królestwa które powstaje z gruzów?

- Dobrze. - skomentowała, kiedy druidka uznała, że jej leczenie jest zakończone.

Ail uśmiechnęła się, kiedy jej siostra usiadła obok. Zin zawsze była tą lepszą częścią duetu. Była kimś, za kogo Strażniczka oddałaby życie bez chwili zawahania. Widziała jak ostatnie lata ją zmieniły, jak odrobinę wydoroślała i zmadrzała. Kiedy lata temu druidka jako pierwsza powitała Gwardzistkę w obozie, była jeszcze nieokrzesaną elfką, która dla każdego próbowała być przyjacielem. Gwardzistka pragnęła jedynie cichego miejsca i strawy w zamian za pomoc, a także możliwość dalszego poszukiwania królowej. Niestety wtedy miejsca było niewiele, a Zin'rel tak pokierowała wydarzeniami, że gość wylądował z nią w namiocie. Przez pierwsze tygodnie Ail robiła wszystko, aby ją do siebie zniechęcić, aby dała jej spokój. Niestety na próżno, druidka tak była nią zafascynowana, że towarzyszyła jej niemal wszędzie. I tak to się zaczęło, dawna gwardzistka nie miała wyjścia, jak po prostu zaakceptować tę znajomość, która potem przerodziła się w coś więcej. Stała się dla niej jak młodsza siostra, irytująca momentami, ale kochana. Pomagała jej niemal we wszystkim w obozie, a także przygotowywała specyfiki na długie wyprawy. Z czasem otworzyła się odrobinę przed nią i zaufała jej, a dzisiaj siedzą razem tutaj, u celu ich podróżny. Druidka tak jak Strażniczka miała swoje obowiązki, ale jeśli którakolwiek z nich miałaby znaleźć męża, to na pewno byłaby to ona. Strażniczka od dziecka trenowano na gwardię pałacową, a tym samym pozbawiono ich pragnień na posiadanie rodziny. Było to konieczne, aby bez zbędnego bagażu emocjonalnego służyć i chronić do czasu, aż starczy im sił. Nie było to nic magicznego, po prostu tak im to wpojono, ale te nauki były silne i trzymały się duszy.

Zaskoczona przyjęła kubek od przyjaciółki i powąchała. Pachniało dobrze, ale w życiu nie pomyślałaby, aby druidka chciała ją otruć. No może rozbawiłoby ją, gdyby smak spowodował, że Ail niemalże zwróci obiad, ale nie tym razem. Wpierw przez chwilę przytrzymała kubek, aby ogrzać dłonie, a potem wzięła mały łyk herbaty.

- Dziękuję druidko. - uniosła kąciki ust w uśmiechu, próbując też jakoś rozładować napięcie, rzucając tekstem, który miał ją zirytować odrobinę. Ona nie lubiła kiedy najbliżsi ją tak tytułowali oficjalnie.

Przysłuchała się karceniu Zin, o tym jak o siebie nie dba i swoje bezpieczeństwo. Miała rację, miasto ją potrzebowało i nieskromnie była tego świadoma, o czym przypomniał jej tej młody elf, który zgubił broń gdy zaskoczony. Rozumiała też ją samą, przecież sama by cierpiała gdyby coś stało się jej. Były siostrami, tak dziwnie różnymi, ale nie miały poza sobą nikogo bliższego.

- Wiem Zin, wiem. Ale wiesz, że gdybym nie ryzykowała, zapewne nie byłoby nas tu wszystkich dzisiaj. Może byłoby nam lepiej, może gorzej, ale na pewno nie tutaj. Ale wiesz, sama uparłaś się aby tak się do mnie przykleić. - znowu się uśmiechnęła zabawnie. - Robiłam wszystko aby cię odgonić, ale ty byłaś uparta. Jeśli zacznę patrzeć na siebie, ktoś ucierpi. A nie chciałabym abyś była to ty, ale w tym wypadku to dość trudne. Muszę cię chronić i wszystkich innych, ale jednocześnie muszę dbać o sobie, abyś nie cierpiała. Trudne zadanie mi dajesz siostro. - pokręciła kubkiem trochę, patrząc sztywno w białowłosą leżąca na stole, wymawiając jednocześnie słowa do Zin.

Zawiniątko chwilę później znalazło się w jej dłoni, co wytrąciło ją z zamyślenia. Druidka podarowała jej środki, którym mogłaby wybudzić dziewczynę i ją przepytać. To było bardzo miłe z jej strony, a przez chwilę patrzała na ten woreczek, unosząc go przed siebie. Gdyby to była dorosła osoba, Ail zrobiłaby to bez namysłu, ale jednak to była ledwie nastolatka. W dodatku jeszcze przed kilkoma minutami łamała jej żebra, aby ją uratować. Ail oddała zawiniątko druidce.

- Niech odpocznie, dużo przeszła. Poza tym nie chcę, abyś mi wieczorem robiła wykład. - sprzedała jej kuksańca lekkiego w bark i spojrzała jej w oczy, uśmiechając się żartobliwie.

- Chociaż podejrzewam, że dzisiaj spędzisz noc tutaj, hm? Mogę ci przynieść kolację jeśli chcesz. - zaoferowała pomoc dla kogoś, kto pomaga innym niemalże codziennie. Poza tym przywykła do faktu, że dzieli z kimś pokój i towarzystwa Zin. Nie powinna, ale tak było. Spała spokojniej ze świadomością, że jej najbliższa przyjaciółka była obok. Wzięła tym razem głębszy łyk z kubka, kiedy herbata odrobinę przystygła, teraz przynajmniej się nie poparzy.

Lecznica

5
POST BARDA
Kiedy z ust rudowłosej padło słowo "druidka" jej przyjaciółka nadymała się i rzuciła jej karcące spojrzenie. Miał to być jasny sygnał, że jeśli Ail będzie ją traktowała tak sztywno będzie musiała liczyć się z konsekwencjami. Niemniej właśnie na takich aluzjach skrytych w subtelnych gestach cały wątek się zakończył. Być może Zin nie chciała jej jeszcze bardziej wchodzić na głowę właśnie teraz, gdy odzyskiwała siły. Wielce zainteresowały ją za to kolejne słowa Strażniczki - jej odpowiedź na prośbę o zachowanie większej ostrożności. Uważnie słuchała wyjaśnień zerkając na nią za kubka gorącej herbaty, którą właśnie sączyła. Kiedy gwardzistka skwitowała całość zwrotem "trudne zadanie" Elil uniosła brwi, spojrzała na nią znacząco, po czym zaśmiała się pod nosem odciągając naczynie od ust.

Czyżbym się przesłyszała? — zaczęła z lekkim przekąsem — Wielka Ail’ei Lúinwë narzeka na dyskomfort? Ta sama osoba, która uparcie przemierzała kontynent w poszukiwaniu królowej Y'asmanai? Ta sama, która zaciekle stawiała czoło szalonym kultom i demonom?

Zin zasłoniła usta, by nieznacznie zdusić rozbawienie. Oczywiście nie było w tym cienia kpiny, widocznie w ten sposób starała się rozluźnić atmosferę i może trochę odegrać za "druidkę". Wkrótce jednak na jej twarz powrócił dobrze znany, ciepły uśmiech. Nieśpiesznie oparła głowę o ramię gwardzistki, a następnie wpatrując się w na wpół puste naczynie odpowiedziała już zupełnie serio:

Wiem, że to trudne zadanie, ale nie prosiłabym cię o to, gdybym myślała, że możesz nie podołać. Pamiętaj, że nie musisz wszystkiego dźwigać sama, dobrze? — prawą dłonią sięgnęła do jej lewej i wplotła swoje palce między jej — Jestem tutaj i... może faktycznie bywam uparta, ale nie zamierzam się od ciebie "odkleić". Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, siostro.


Wkrótce później Strażniczka podjęła decyzję o niewybudzaniu rozbitka ze snu, na co lekarka uniosła głowę i spojrzała na nią w taki sposób, jakby chciała powiedzieć "dziękuję", jednak słowa te nie padły na głos. Czarnowłosa próbowała zrobić unik, gdy zanosiło się na wspomnianego kuksańca, jednak na nic zdały się jej próby.

Hej, uważaj na herbatę! — zaprotestowała na takie przekomarzanki, chociaż była to ledwie wynaleziona naprędce wymówka. — Widzę, że chyba już ci lepiej, skoro masz nastrój na żarty, co?

Wstała z ziemi rozsmarowując siniaka na ramieniu i od razu udała się za biurko, na którym czekał na nią stos papierów, ksiąg oraz na wpół gotowych medykamentów. Nim przymierzyła się do zagłębiania w ich lekturę odłożyła na bok kubek, po czym zaczesała za ucho pęk włosów. Obserwując ją w tej chwili Strażniczka mogłaby odnieść wrażenie, że faktycznie zmieniała się odkąd przybyli na wyspę. Chociaż nadal wiele było w niej z tamtego podlotka, którego pamiętała miała też w sobie poczucie odpowiedzialności, cierpliwość, a może nawet jakąś dozę śmiałości, której wcześniej mogło jej brakować. Odkąd obie postawiły na Asvahill miasto miało wobec nich oczekiwania i stawianie im czoła widocznie na swój sposób je kształtowało. Ail stała się bardziej otwarta, asertywna, gdyż znacznie częściej obcowała z innymi, Zin zaś piastowała urząd, który wymagał od niej decyzyjności. To jakkolwiek nie wpływało na to, co było między nimi dwiema... prawda?

Tak, wygląda na to, że prędko się stąd nie wyrwę. — odpowiedziała nie podnosząc głowy znad notatek, acz gdy rudowłosa wspomniała o posiłku uszy druidki drgnęły jakby trafiła w czuły punkt. Przygryzła dolną wargę ust, a następnie wyprostowała się na krześle — Ah, właśnie. Powinnam coś zjeść. — mówiąc to wpatrywała się to na blat pełen szpargałów, notatek, to znowu na Ail. Ewidentnie walczyła z sobą, być może rozważając, czy powinna rzucić się w wir pracy, czy też może na chwilę oderwać się od lecznicy, żeby zaspokoić głód.

Nasza pacjentka nie wybudzi się przed zachodem słońca, więc... — wyglądało na to, że Zin potrzebowała jakiejś wymówki i zdawało się, że właśnie jedną znalazła — Może przejdziemy się na targ? Jesteś głodna? Wczoraj widziałam jak do portu przybiła dostawa egzotycznych owoców z południa. Co ty na to? — wystarczyło jej jedno słowo aprobaty dla tego pomysłu.

Sygn: Juno

Lecznica

6
Ail próbowała zachować neutralny wyraz twarzy kiedy druidka próbowała naigrywać się z niej, ale nie było mowy, aby Strażniczka długo stawiała opór przed uniesieniem kącików ust. Poniekąd to było w sumie zabawne co powiedziała, bo rzeczywiście rzadko kiedy zdarzało jej się narzekać na dyskomfort. Ostatnimi czasy nawet częściej. To właśnie z elfów robi wygoda, rozleniwiają się i zaczynają narzekać na coś, co dawniej było szczytem luksusu.

- Gdyby nie twoja upartość, dzisiaj nie osiągnęlibyśmy tego co mamy. To ty mnie motywowałaś i pokazałaś, że świat nie kończy się tylko na mojej misji. Nawet gdybym znalazła ją i odbiła w pojedynkę, to co byłoby dalej? Bez ciebie i innych elfów to nic by nie znaczyło.

Już od maleńkości Ail'ei nie pamiętała czym jest bliskość drugiej osoby. Chociaż została wybrana, to rodzice dobrowolnie oddali ją pod opiekę pałacu aby w ten sposób zapewnić jej jak najlepszą przyszłość. Ceną za to była jednak zapomnienie. Ail latami wychowywała się i szkoliła w pałacu, aby pewnego dnia zostać gwardzistką. Nadano jej nawet nowe imię, aby całkowicie wymazać jej przeszłość. Jej domem był pałac, a rodziną gwardia, nie znała niczego innego, zapomniała. Chyba najbliższą formą bliskości jakiej wtedy zaznała, to prywatne rozmowy z królową na dość przyjacielskiej stopie. Niemalże dopiero po 50 latach, Zin pokazała jej czym jest uczucie bycia kochanym, czym jest rodzina. Może nie były biologicznymi siostrami, ale tak się traktowały i to wystarczyło. Jako gwardzistka spędziła tyle czasu na służbie, że nie miała nawet czasu myśleć o tym czym jest miłość romantyczna, dlatego była kompletnie ślepa na jakiekolwiek sygnały drugiej osoby, dopóki ktoś jej tym przysłowiowo nie strzeli w twarz. Przez ostatni rok miała wiele bezpośrednich propozycji, ale wszystko to było zbyt świeże, a fakt że założyli miasto nie zwolnił jej z obowiązku i odpowiedzialności. Nie mogła ot tak przecież założyć rodziny, ciężarna kobieta nie mogła walczyć, a dziecko aprobowałoby zbyt dużo uwagi, którą musiała poświęcać gdzie indziej.

Doceniała jednak te chwile z Zin jak teraz. Trzymała jej dłoń i gładziła ją drugą, jednocześnie opierając swoją głowę o jej. Dawało jej to chwilę wytchnienia od codzienności. Czasami w duchu karciła się za to, że Zin stała się ważniejsza od królowej którą powinna chronić, ale co miała niby zrobić? Nie było już królowej i urzędu, ale jednak miała wrażenie, że zdradziła przyjaciółkę. Była dla niej jak matka, a teraz odwróciła się od niej.

- No mam nadzieję, że nigdzie się nie wybierasz, bo musiałabym pójść z tobą. - rzuciła do niej z uśmiechem kiedy wstała.

To prawda, Zin zmieniła się od kiedy objęła tutaj ważne funkcje. Kiedyś była jedynie młodą druidką, uczennicą która straciła swoją mistrzynię w Noc Spadających Gwiazd. Była porywcza i nadzwyczaj aktywna od rana do zmierzchu. Utrzymywała członków obozu w zdrowiu, ale jednocześnie nie wszystko brała odpowiednio poważnie, niczym ludzka nastolatka. A teraz? Ilość pracy jaką trzeba było wykonać przez ostatni rok, a także odpowiedzialność jaką trzeba było nieść na barkach spowodowały, że dojrzała jako kobieta, a także sama stała się mistrzynią. Bycie druidem było równie odpowiedzialne i wymagało równie skrupulatnej nauki jak gwardia. Każdy umiał zaparzyć ziółka, ale nie każdy umiał łączyć to z magią, aby wynieść leczenie na zupełnie nowe wyżyny. A zwykły strażnik miejski nie mógł równać się z gwardią w oddaniu sprawie i technikach jakie używali. Zin nigdy nie odebrała pełnej nauki, ale była zdeterminowana aby samej się doskonalić i za to ją podziwiała Strażniczka.

- Zaletą bycia miłą i jedynym kompetentnym obrońcą miasta jest fakt, że często na targowisku sami proponują mi przekąski. A może po to aby mi się przypodobać? - uśmiechnęła się i wstała z podłogi, dopijając herbatę do końca i odstawiając kubek na biurko Zin.

- Co nie jest takie złe, nie mam zbyt wiele w sakiewce. Mam dach nad głową i zapewnione trzy posiłki dziennie, więc nie mam na co NARZEKAĆ. - podkreśliła powoli ostatnie słowo prosto w kierunku druidki z uśmiechem.

- Chodźmy młoda. I tak nie miałam okazji zajrzeć na targ dzisiaj. Obyś tylko nie ukradła mi swoją osobą moich podarunków. - puściła do niej oczko. Różniło je 13 lat, więc w ten sposób lubiła jej to delikatnie wytykać.

Lecznica

7
POST BARDA
Jak tylko z ust gwardzistki padły słowa o "byciu miłą" oraz zaletach takiej postawy, Zin nieznacznie podniosła głowę znad notatek i posłała jej spojrzenie, które mogłoby zakwasić mleko. Kobieta zmarszczyła drobny nos, wykrzywiła usta w lekkim niesmaku, po czym powróciła do pracy. Gęsie pióro w jej dłoni zgrabnie tańczyło na pergaminie utrwalając myśl na pośpiesznie sporządzanej notatce.

Ja też potrafię być miła. — oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ewidentnie starała się pokazać, że w ogóle nie ruszają jej siostrzane docinki, acz jak tylko Ail wymieniła korzyści płynące z aprobaty społeczeństwa, jak tylko podkreśliła słowo "narzekać" pióro druidki zamarło. Elil powoli uniosła dłoń, po czym postawiła kropkę wieńczącą zdanie na pergaminie, jednak zawarła w tym geście tyle siły, że chyba tylko cudem nie przebiła materiału. Strażniczka mogła wręcz odnieść wrażenie, jakoby w wyobraźni młoda dźgała ją naostrzoną skuwką w żebra.

W takim razie masz ogromne szczęście, że całe Asvahill cię dokarmia, moja droga. Strach pomyśleć jak często musiałabym leczyć zatrucie, gdybyś zmuszona była sama szykować sobie posiłki. — uśmiechnęła się do niej aż nazbyt uprzejmie, po czym odłożyła pisak do kałamarza.

Od tych przekomarzań czuję się jeszcze bardziej głodna. — westchnęła wstając zza biurka — Chodźmy.

Nim opuściły lecznicę kronikarka przywdziała lekki, prześwitujący szal w kolorze purpury, przewiesiła przez ramię skórzaną torbę zaś nadgarstek oplotła brunatnym sznurkiem, z którego zwisał biały kwiat jaśminu wyżłobiony z niewielkiej kości - tutejsi przyjęli to za symbol medyka. Była równie dobrze przygotowana do zakupów na targu, co niesienia pierwszej pomocy i jak się niedługo miało okazać, tak naprawdę nigdy nie wychodziła z roli lekarza.


Droga na rynek była krótka, a przy tym banalnie prosta. Wystarczyło opuścić budynek skręcić za róg, po czym w niemal prostej linii pokonać pięciominutowy spacer, ot zalety życia w małym mieście. Jakkolwiek ich wspólna przechadzka wcale nie zmieściła się w tym niedługim przedziale czasowym bowiem Strażniczka szybko miała się przekonać, że również Zin cieszyła się sporym zainteresowaniem ze strony lokalsów. Kilka przechodzących osób ośmieliło się ją zatrzymać pytając o rady. Ktoś skarżył się na bóle przy oddychaniu, ktoś inny pytał o zioła na obolałe plecy. Raz podbiegła do niej matka z dzieckiem przyciśniętym do piersi, opatulonym w pieluchy i rozgorączkowanym, innym razem mężczyzna w jej wieku podziękował za pomoc w nastawieniu zwichniętej kostki. Nie rzadko druidka sama przystawała, żeby kucnąć obok bezdomnego, zamienić parę słów i choćby tak wesprzeć w niedoli.

Przepraszam, Ail. — zaczęła nieco skrępowana — Obiecałam oderwać się od obowiązków, ale to chyba nie takie proste.

Uśmiech na jej twarzy krył drobne zakłopotanie, a w świetle słońca zdawała się nawet bardziej blada niż zazwyczaj. Z pewnością nie chciała tego przyznać, jakkolwiek nie trzeba było skomplikowanej dedukcji, by wywnioskować, że zbytnio się przepracowywała. Sama zapewne nigdy tego nie przyzna, a już z pewnością nie przed ukochaną siostrą. Nowej stolicy zwyczajnie brakowało specjalistów takich jak ona, dlatego Zin nie rzadko przytłaczały sprawunki. Mieszkańców z dnia na dzień przybywało, ale ilu z nich znało się na rachunkach? Ilu potrafiło czytać i pisać? Znaczna większość nadawała się do prostych prac, nieliczni mogli uważać się za jakkolwiek wyedukowanych. Ktoś taki jak młoda, wykształcona elfka z praktycznym doświadczeniem stanowił cenny wyjątek.

O, jesteśmy. — wszelkie rozterki opuściły ją jak tylko dotarły na teren bazaru.


[zt]

Sygn: Juno
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica - Asvahill”