[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

106
POST POSTACI
Mehren
Widząc ten list, bez najmniejszych oporów go wziął, schował do kieszeni własnego płaszcze od wewnętrznej strony, przywrócił porządek taki, jaki był przed wizytą i skierował się do wyjścia. Spojrzał jedynie kątem oka na książki, by tytuły spróbować spamiętać. Może znowu tutaj zajrzy, kto wie? W końcu skoro ten drogi instrument muzyczny się tutaj znajdował, to istniała szansa, że jednak intelektualnie również coś ciekawego ma w zbiorze. Zatrzymał się na chwile, kiedy kapitan powiedział coś przez sen. Obrócił się do niego i uśmiechnął szyderco.
-Dzięki takim jak tobie, o wiele łatwiej nimi manipulować. - Rzucił pod nosem. Nienawiść do jednej rasy łatwo było wykorzystać. W końcu budowanie relacji jako ten, który widzi w was coś więcej, niż tylko istoty do gnębienia, było proste teraz. Zwłaszcza, jak się ma pewne dziedzictwo.

Będąc przy drzwiach, oczywiście je odblokował, otworzył i wyszedł. Zamierzał skierować się i zobaczyć, kto się bije. Bo to, że bójka wybuchła, był pewny jak mało czego. Pytanie tylko, jak bardzo źle to wyglądało i jakie środki były potrzebne, by rozwiązać problem. Zwłaszcza że byli niedaleko portu stolicy. I lepiej nie dawać nikomu powodu, że ktoś tutaj nagle zawróci.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

107
POST BARDA
Gablota prezentowała kilka tytułów: "Wstęp do Alchemii", "Ballady Kerońskie", "Między młotem a kowadłem", "Jak czcić Loliusza", "Miłość w orczym mieście". Było też kilka książek z otartymi tytułami lub może nigdy ich nie miały, na samym dole. Wyglądały na stare.

***
Bójka nabierała tempa, okrzyki były coraz wyraźniejsze i głośniejsze, emocje wrzały.
— Dawaj go!
— Mocniej!
— Ricko przyjeb mu, kurwa! — po tym zawołaniu, które dotarło do uszu Mehrena nim zbliżył się do stłoczonej w kółku załogi, nastało takie wielkie "ooo...!", że aż wszyscy na moment zamilkli, a ten co przed chwilą wołał rzucił z wyrzutem w którym dało się odczuć ten ból — Ricko nie tak...
Mehren zdołał dojść do rozchodzącego się już kręgu na podwyższeniu pokładu przy sterach. Załoga była zawiedziona. Kak można było dobre mordobicie tak popsuć. Znokautowany, skulony i obity już nieco sternik leżał trzymając się za krocze. Facet który tak zachęcał Ricko, żeby go uderzył teraz stał nad nim z rękami opartymi o biodra i kiwał głową z jakimś zażenowaniem, po czym spostrzegł półelfa.
No i się doigrał. Acz Ricko przesadził — Rzekł. Był to łysy o śniadej cerze człowiek z równo przystrzyżoną brodą i pociągłym cienkim wąsikiem. Zbudowany jak zaprawiony marynarz z szablą u boku. Ubrany w luźno rozpiętą koszulę i krótkie brązowe lniane portki. — O! Nasz gość! Jak humor? Ładniusią mamy pogodę! Przaśna cały rejs! — Zagadał i uśmiechnął się szeroko, jakby pod jego nogami w ogóle nikt nie leżał. Sternik coś tam skomlał w bólu.

[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

108
POST POSTACI
Mehren
Nie ukrywał rozczarowania w swojej twarzy. Doprawdy tego nawet nie mógł uznać za dobre widowisko, a jedynie żałosne przedstawienie. Oczywiście fakt, że widział tylko końcówkę, nic nie znaczyło. W karczmie już lepiej potrafią sobie radzić. Mógłby coś powiedzieć, ale czy było to coś warto? Bójki zawsze się przytrafiały, nawet wśród najlepszych drużyn.
- Przychodzę wam oznajmić werdykt kapitana. Płyniemy bezpośrednio do Taj'cah. - I z tymi słowami zrobił pierwszy krok, by upuścić okrąg. Nie zamierzał zbytnio pastwić się nad ludźmi. Kogo on chce oszukać?
- W sumie, ciekawe będą musiały wyglądać wasze wyjaśnienia przed kapitanem i bosmanem, kiedy dojdzie do ich uszu, że sternik wygląda teraz jak pobity, skomlący kundel. Macie tu drugiego, prawda? - Zapytał ironicznie i opuścił to miejsce. Niech dojdzie do ich świadomości, że jednak załatwienie tego w ten sposób, zwłaszcza przy końcu trasy to może nie była taka dobra myśl. Postanowił odszukać Verne w kuchni.
- Cześć. Byłem w kajucie kapitana. Znalazłem to samo, co i do nas trafiło. - Powiedział ciszej, bo ściany zawsze mają uszy. Niezależnie gdzie się było i pokazał jej list, który wziął od niego.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

109
POST BARDA
Facetowi nie spodobały się słowa Mehrena i cała maska optymizmu spełzła — Się pan tak nie denerwuje, kurs nie został zmieniony. A tam aferki się zdarzają na pokładzie — Chciał jakoś rozbroić niezadowolenie ich klienta, acz Mehren miał zdecydowanie ważniejsze rzeczy na głowie...

Verna zagospodarowała sobie kuchnie. Znowu świeczki i zioła porozwieszane, jakby inaczej się nie dało. Tym razem przywitał półelfa słodki zapach anyżu i delikatna nuta miodu. Gary pozmywane i równiutko ułożone, każdy sztuciec na swoim miejscu, cała w ogóle kuchnia i zaplecze było po prostu wyczyszczone do perfekcji. Wielki gar zupą spokojnie sobie bulgotał przewieszony nad żarem kamiennego paleniska. Równe kawałki mięsa były już upieczone i przykryte w wielkim półmisku. Mehren poczuł aromat rozmarynu i smacznych grzybów spod przykrywki. Było tu nieco klaustrofobicznie, acz gnomka czuła się widać świetnie w małych przestrzeniach. Siedziała w kącie na taborecie i pisała coś w obitym skórą notesie. Pióro sprawnie poruszało się i szybko, a jej zamglone oczy przesuwały się powoli, jakby ignorowała czyjeś nadejście.
Słowa o tym, że jednak kapitan statku również otrzymał ten sam list poruszyło ją na taborecie, jakby coś ją zaskoczyło i momentalnie zamknęła notes i skupiła swoją uwagę na Mehrenie. Przyjęła list i spojrzała, wytężyła wzrok marszcząc brwi, by chwilę potem wyjąć z ledwie odłożonego notesu wsunięty i równo złożony list. Identyczny. Ten sam papier, te same symbole, tak samo ułożone. Verna sięgnęła do przybornika i wyciągnęła monokl, aby się przyjrzeć temu z bliska. Kilka długich sekund minęło nim się w końcu odezwała — Te listy sporządził jakiś wyjątkowo wprawiony fałszerz... albo... — Przeciągała chwilę, jakby nie chciała tego przyznać — Albo czarownik. — Spojrzała za Mehrena, jakby i ona nie czuła się pewnie w tym momencie — Nasz dowcipniś, czy przypadek? — Zapytała zamyślona — Co wspólnego masz z Mijastrem? — Momentalnie zaczęła drążyć, acz zacisnęła usta, jakby popełniła błąd.

[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

110
POST POSTACI
Mehren
Verna naprawdę lubiła gotować. I musiał to przyznać to. Zapachy były miłe dla jego nosa i nawet przez chwile się nimi cieszył. Nie mniej, nie mógł pozwolić się rozpraszać. Jeszcze ktoś powie, że się starzeje i tyle z tego wszystkiego.
- Wisiał mi przysługę. Wyciągnąłem go z więzienia dawno temu. - Stwierdził, jakby taka rzeczy była najnormalniejsza na Herbii. Nie było między nimi niczego więcej. Przysługi to była waluta, choć zależna od honoru danej osoby. Na szczęście nawet łotry często nie potrafili być obojętni na takie długi. On sam...chyba nawet też nie.
- Niezbyt wierze w przypadki. - Ktoś ewidentnie musiał prześledzić jego życie i to w sposób taki, że włożył w to naprawdę sporo pracy. Istniała druga możliwość, która nie wykluczała pierwszej.
- A co, jeśli to zaproszenie? - Spojrzał na Vernę pytająco, próbując swoje myśli wyrazić głośno? - Wysłane niby do przypadków osób, by sprawdzić, czy są w stanie to rozwiązać? Przekazane do głównych zainteresowanych i ich otoczenia? Nie wyklucza to udziału czarownika. - Przerwał na moment, sprawdzając jej reakcję. - Komuś jest potrzebna grupa osób o określonych umiejętnościach lub zasobach. W tym wypadku oznaczałoby to, że coś się szykuję. Tej opcji dotąd nie rozważaliśmy. - Zauważył, bo skupiali się bardziej na innych powodach, które były dostępne dla nich w danym momencie. Nie mógł pozwolić sobie, by zamknąć umysł, kiedy nowe dowody się pojawiają.
- Nie mniej, zbliżamy się do Taj'cah. Myślę, że w czasie mniejszy, niż dzwon dobijemy. Opuśćmy ten okręt szybciej, niż później. Niektórzy tu wpadają na ryzykowne pomysły. Idę poszukać Sylvie, by i jej to przekazać. - Powiedział z delikatnym uśmiechem do niej, zdradzając kryjące się w nim...podniecenie? W końcu wracał do tego miejsca po wielu latach. Nawet on nie potrafił być obojętny na pewne sprawy. Cóż... nie zdawał sobie sprawy, że gdzieś w głębi swojego bezdusznego serca kryła się tęsknota za dwoma osobami. I udał się na poszukiwanie drugiej osoby z jego ekipy.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

111
POST BARDA
Verna zogniskowała spojrzenie na Mehrenie, kiedy podsunął możliwość, że to zaproszenie. Przypatrywała mu się uważnie, spijając każde słowo — Mijaster nie wydaje się być najbystrzejszym kapitanem statku, a mimo to funkcjonuje całkiem dobrze i przewozi różne osobistości z tego co rozumiem. Sam fakt, że pokazujesz mi jego kopię listu z taką swobodą już wiele wyjaśnia, bez urazy. Jeśli to zaproszenie, to nadal należy odpowiedzieć, czy od fałszerza, czy od czarownika. Ten pierwszy wydaje się bardziej pasować twojemu opisowi biegu wydarzeń, fałszerz szuka odpowiednich osób do zlecenia, bardzo wyszukana metoda i rzeczywiście może się opłacić rozwiązanie zagadki, acz jeśli to czarownik to ten może zwyczajnie wabić lub oznaczać swoje ofiary. Ten list może być równie dobrze latarnią astralną, kombinacja run może reagować na różne formy vitae. — Rzekła ostrożnie wypowiadając każde słowo i uważnie wpatrując się w Mehrena. — Acz nic podejrzanego się tutaj nie dzieje poza tym listem — Wzrok skierowała na swoje świeczki i wywieszone wianki z ziół — W tym momencie — Podkreśliła.

***
Sylvia miała swoją kajutę, drzwi do niej były otwarte, a sama ona leżała sobie wygodnie na hamaczku i strugała nożem coś w drewnie. Z nudów. Pokój prezentował się lekko zaśmiecony paroma pustymi butelkami i rzuconymi w kąt ubraniami z wczoraj. Stolik, prycza i reszta pokoju zdawała być się taka jak zwykle. Nic tam nie było, więc nie było co zaśmiecać. Z wyjątkiem zawiniątka wciśniętego pod łóżko, gdzie złodziejka pewnie trzymała swoje łupy.
Informacje przyjęła lekko, ewidentnie bagatelizowała wszelką ostrożność wobec listu-zagadki. Toż to była jak nic mapa skarbu, albo dowcip, a gdy dotarło do niej, że mają już jedną kopię tego, to aby nie wypaść na ignorantkę uczepiła się, że ktoś robi sobie żarty.
Spoiler:

[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

112
POST POSTACI
Mehren
- Gdyż może tu chodzi o statek? Zasób, który może być potrzebny. - To jedyne, co posiadał wartościowe ten kapitan. Nie musiał być przecież bystry. Nie mógł jednak zlekceważyć jej słów. W końcu świat magii był czymś, o czym pojęcie miał w najlepszym wypadku - mizerne. Nie mniej wciąż nie wykluczał, że to była pułapka. Być może z tego powodu właśnie jego brat go wzywał? Jak duża mogła być na to szansa? Niewielka.
- Tego ostatniego nie będziemy próbować. Nie mniej, wciąż musimy być przygotowani na pułapkę. Zwłaszcza w przypadku, kiedy brakuje nam poszlak i dowodów. Jeśli czegoś jestem pewny to tego, iż jest to plan. Kogoś, kto ma wiedze i zasoby. I na razie jeszcze jedynie reagujemy na inicjatywę tego kogoś. - Verna jednak miała rację w wielu kwestiach. Doceniał jej mądrość. On musiał jednak szukać w tym drugiego dna.

***

Porozmawiał z nią przez chwile, nie przejmując się tym, że nie myślała tak, jak on. Była od innych zadań. Ktokolwiek to robił, niezależnie od powodów. Upewnił ją, że nie wyjdą na tym straceni. Nie pozwoli na to. Przy okazji powiedział jej, by przygotowała się do opuszczania statku. Niedługo dobiją do portu Taj'cah. A to oznaczało, że będą musieli zmierzyć się z sytuacją na wyspie. Kiedy już upewnił się, że nie było nic do powiedzenia, sam poszedł się przygotować. Nie mniej potrzebował tego czasu, by przemyśleć kolejne działania. Mógłby wszystko załatwić sam...ale...to nie będzie dobre. Konsekwencje tego, że ściągnął tu dziewczyny i nie pozwolił im brać udziału w głównych wydarzeniach, odbiją się źle na nim. Choć tego nie chciał, będzie musiał ujawnić jeszcze więcej ze swojej przeszłości. Koniec z byciem anonimowym.

I kiedy był już gotowy, oczekiwał na dziobie dobicia do portu. Dziwne uczucie w jego żołądku się pojawiło.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnie Wody] Czarci Trójkąt

113
POST BARDA
Uczucie te towarzyszyło mu już wcześniej, nie był tylko tego świadom. Będąc u Verny słodki zapach miodu i ziół oraz mięsa koił strudzone zmysły, niemalże mógłby poczuć opiekuńczą dłoń na swoim barku, gdyby tylko zdał sobie z tego sprawę, jaki wpływ miała na niego atmosfera utworzona przez Vernę w kuchni pokładowej. Ciepło ogniska domowego. Teraz wyglądając z dziobu w już tak nieodległy port gdzieś przy linii horyzontu, mógł odczuć ten brak, tęsknotę, acz i również nagromadzony niepokój. Czy to za sprawą tajemniczych listów od brata, czy od nieznajomego potencjalnego zagrożenia. Przeczucie jednak nie było ociężałe, ani ostre, tliło się gdzieś z tyłu głowy, prowokując do spoglądania za siebie. Czuł, że był blisko czegoś paskudnego, chociaż zbliżał się w swoje rodzinne strony, gdzie to tęsknota już mogła pukać do pragmatycznie bijącego serca.

Wróć do „Taj`cah”