Karczma "Duma Kozienic"

31
POST POSTACI
Jeśli Goren nie prosił, to nie zamierzała tym razem mu pomagać z owinięciem rany. Wyglądała już lepiej i nie krwawiła aż tak, jak uprzednio, więc nie potrzebowała ciasnego opatrunku, bandaż miał trzymać na tyle, by nie zsuwać się z ramienia. Zresztą, w nocy pokazał, jak bardzo nie przeszkadza mu to cięcie.

Jedzenie z powierzchni niezmiennie ją dziwiło. Było inne niż to, które znała, bo i powierzchniowcy mieli dostęp do innych produktów. Słońce dawało życie i pozwalało na wyhodowanie roślin, które nie zapisały się nawet w opowiadaniach. Spróbowała piwa, bo miała ku temu okazję, ale z pewnością bardziej smakowało jej wino. Postanowiła przy nim zostać.

Zajadawszy się kaszą z mięsem i warzywami (ileż w tym było smaku!), przyglądała się rysunkom wykonywanym przez elfa.

- Chcę. - Potwierdziła. Jej czas na powierzchni przedłużył się już zbytnio. - Weźmy Lunę. - Zgodziła się ostatecznie. Ból był do przetrwania.

Niezręczność między nimi weszła na wyższy poziom i Elspeth nie rozumiała tego do końca, ale wiedziała, gdzie miała swoje źródło. Odłożyła na moment łyżkę i otarła usta, nachylając się nad rysunkiem.

- Nie wszystkie jeziora tak wyglądają? - Zapytała, wskazując ciemnym palcem na plamę, która symbolizowała jej dawną chatkę. - Siadałam w nocy i patrzyłam w gwiazdy. Te na górze i te w wodzie. - Podzieliła się wspomnieniem. Noce nad jeziorem były chłodne, ale temperatura była jej ostatnim zmartwieniem, gdy mogła zanurzyć się w kosmosie, czerpać z tego, co zabrali im przodkowie. Nie tylko słońce było skarbem, który został im odebrany. - Nie widziałam morze. Czym jest? To... woda? - Podpytała, bo choć nazwa wydawała się znajoma, nie do końca znała jej znaczenie. - Duże jezioro? - Uściśliła, nie potrafiąc wyobrazić sobie niekończących się fal. - Heliar nie wygląda daleko. - Dodała, podnosząc znów łyżkę. - Czemu Heliar miałoby nie stać? Jest już zniszczone?
Spoiler:
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”