Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

106
Tamas utrzymał poważną minę, chociaż przy tym zacisnął zęby. Wyobrażanie siebie w sytuacji kwatermistrza było nieprzyjemne, natomiast jegomość w tym stroju byłby rzeczywiście zabawnym wyglądem. Zapewne zaraz po przyrzeczeniu napiął dobrze mięśnie i rozerwał ubranie w szwach... on właśnie tak zrobiłby z takim strojem, oczywiście licząc na to, że jego siła przerastała pieczołowitość krawca.
Lepiej było nie wspominać swoich myśli, szczególnie w momencie w którym właśnie prosił Delgana o pomoc.
-Do tej pory raczej w poważaniu miałem jakiegokolwiek króla jeśli mam być szczery. Raptem trzy lata temu nikt z nas nie musiał nawet myśleć o tym co dzieje się w wielkich miastach, ani też jakąkolwiek politykom. Moim zmartwieniem było odmrażanie sobie tyłka na murze, a twoim to co najwyżej niepełna dostawa w której magicznie zniknęło kilka pint piwa z beczki i palto kiełbasy.
Oczywiście uproszczał wszystko, ale ogólny zamysł raczej był zrozumiały. Gdyby nie ta wojna to żyłoby się wszystkim lepiej bez ciężkich pytań i zadań, które musieli wykonywać. Niemniej wiadomości były bardzo istotne.
- Dzięki, to cenna uwaga.
Tak, będzie musiał o tym pogadać z Joverną. Wyglądało na to, że jej pomysł z piwem byłby lepszy, niż podarek w formie topora do walki. A może wręcz powinien dać mu młotek z żelaza, aby nazwać to 'budowaniem relacji'? Zabawna myśl.

Kłamstwo kobiety nie miałoby najmniejszego sensu o ile jej planem nie było pozbawianie się zaufania Tamasa jeszcze zanim wyjdą z zamku.
- Może uważali, że skwaśnieje jak przejdzie przez cały magazyn- oczywiście nie chodziło o jakiekolwiek mataczenie kwatermistrza, ale był człowiekiem jak każdy i mógł zwyczajnie wystawić wino w nieodpowiednim miejscu, narażając beczkę na wyższą temperaturę, albo zwyczajnie mogła zostać uszkodzona przy przenoszeniu. Albo prawda była prostsza. Im mniej osób wiedziało o winie tym łatwiej było je trzymać w pełnym stanie. Nawet kucharki czasami w zimniejsze dni na pewno wolały wypić wino, niż porządne piwo.
Tamas oczywiście poszedł za kwatermistrzem i w ciszy obserwował mijane rzeczy. Im bliżej spiżarni tym było chłodniej i zarazem głośniej od kuchareczek. Również przywitał się z mijanymi, a wszystkie one wiekiem wydawały mu się przynajmniej połowę młodsze od niego.
Widząc ogrom kolejnego pomieszczenia, lekko pokiwał głową w zastanowieniu.
Nieco się cofnął, aby zagaić do pomocnicy, nawet jeśli musiał przy tym położyć wielką łapę na jej ramieniu, aby ją na chwilę zatrzymać. Oczywiście natychmiast później puścił ją i zrobił krok w tył, aby nie nagabywać kobiety.
- Dostałem polecenie, aby wynieść beczki z winem dla szlachetnie urodzonych. Możesz nam pokazać gdzie stoją?
Tamas zdecydowanie nie zamierzał tracić więcej czasu na szukanie skoro i tak byłoby to stratą czasu i zarazem któraś pomocnica powiedziałaby w kuchni, że dwóch strażników się krząta bez celu po ich spiżarni. Zdecydowanie Tamasa co do słuszności słów być może przekona pomocnice i zarazem nie wzbudzi w niej podejrzeń. Zakładając oczywiście, że ta pomocnica akurat dobrze znała rozkład spiżarni.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

107
POST BARDA
- Następnym razem, jak przyjdzie nam znowu robić takie rzeczy, obiecuje Ci, że wymyśle coś, co nas z tego uwolni. Nawet kilka godzin w lazarecie będzie lepsze od strojenia min do tych wszystkich oszołomów. - Stwierdził po chwili zastanowienia. On nie nadawał się do tego wszystkiego. Tak, jak Tamas powiedział, on miał swój świat i to wszystko, co tak naprawdę po obchodziło. Zresztą nikt normalny z północy nie będzie bawił się w takie rzeczy z południowcami. Z wyjątkiem dowódców. To ich dola i niech się męczą.

- Tylko jak ja czegoś nie mam, to znaczy, że nie powinno tutaj być. Jeśli to, co mówisz to prawda, będę musiał przetrzepać skórę kucharkom. Dopóki ja odpowiadam za zapasy, nic nie może być ukrywane. - Po jego tonie mógł się domyślić, że przez pewien czas wizyty w kuchni będą o wiele częstsze. Nikt nie znosił być oszukiwany, bo kto potem obrywa za to? Osoby odpowiedzialne? Nie! On, gdyż zwyczajnie nie dopilnował i dał się zrobić w yeti. Kwatermistrz postanowił sprawdzić, co tu się znajduje i porównać ze stanem jego wiedzy. Jeśli faktycznie pojawiła się rozbieżność, trza by to sprawdzić.

Kucharka imieniem Bertha popatrzyła na innym takim trochę wystraszonym wzorkiem na swoją koleżankę, a dopiero potem na Tamasa. Czyżby takie wizyty były to rzadkie i dziewczyna nie miała doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną? Wyglądała przeciętnie.
- Wszyyy...wszystkie be...be...beczki są w piwniczce. Schodzi się tą klapą. - Wskazała na drewnianą klapę jeszcze dalej od spiżarni. Łatwo było ją przeoczyć, bo była przykryta gratami. Widocznie rzadko z niej skorzystali. Czyżby Joverna się pomyliła?

- GERTRUDA! - Rozległ się tak głośny krzyk, wydobywający się ze spiżarni, że jego powodem mógł tylko jeden człowiek. Siła płuc była imponująco. Przynajmniej najbliższa okolica się na pewno to słyszała. Wszystkie kucharki, jak jedna żona, przestały robić swoje rzeczy. Przestraszyły się i to nie żarty. Tamas także nie pamiętał, by słyszał kiedyś wkurwionego do granic możliwości kwatermistrza. Dziś jednak miał okazję. I wzywał do siebie główną kucharkę. Im nie zawsze było po drodze, bo pojawiały się problemy między tym, co chciały, a dostawały. Historia stara jak świat.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

108
Zabrzmiało jakby mieli się pobić, albo przynajmniej nażreć spleśniałego jedzenia. Obie te opcje wydawały się nieprzyjemne, ale były jakimś wyjściem. Osobiście Tamas uważał, że wystarczyło solidnie spieprzyć zadanie, aby nigdy więcej takich przeżyć już nie mieć... Nie żeby zamierzał to sugerować, a także 'postarać się' aby jego zadnie tak właśnie się zakończyło. Niepowodzenie wydawało się bardzo brzemienne w skutkach dla całej północy.

-Swoją drogą to tylko wino- odpowiedział spokojnie oglądając się dookoła spiżarni. Nie wydawało mu się to dziwne, że pewne rzeczy po prostu nie dochodziły do uszu kwatermistrza, a i zapewne pomagierzy przy rozładunku znajdowali jakoś sposobność, aby podwędzić jedno palto kiełbasy, sztylet czy nawet dodatkowe spodnie. Magazyn był ogromny i jeden człowiek ze spisem nie upilnuje wszystkiego, nawet jeśli miałby nie spać.
Brak kilograma kiełbasy był denerwujący jednak nie miał większego znaczenia, w końcu bracia ze straży nie zauważą braku kilku ścinków z mięsa w potrawce. Brak dziesięciu strzał też nie wpłynie na ich skuteczność w obronie i walce. W jego mniemaniu kwatermistrz jednak zbyt poważnie podchodził do braków, nawet jeśli nie miało to większego znaczenia dla jego kariery i przyszłości straży. Dwie czy cztery beczki wina też nie zaważą na jego przyszłości.

Tamas kiwnął głową kucharce i podszedł do klapy na której stało sporo rzeczy. Już miał się zabierać za przesuwanie rzeczy kiedy usłyszał krzyknięcie kwatermistrza. Nie wystraszył się, ale spojrzał na towarzysza krótko i po prostu zabrał się za przesuwanie rzeczy. Zamierzał zrobić swoje, bo rozmowa z główną kucharką mogło doprowadzić do tego samego rezultatu co próba wyciągnięcia informacji od podrzędnej kucharki. Lepiej na własne oczy zobaczyć tą spiżarnie, w końcu na tym polegało przetrzepywanie podejrzanych miejsc, a nie rozmowie z podejrzanym.
Mimo to zagęścił swoje ruchy i odsuwał rzeczy. Wierzył nadal w to, że Joverna nie okłamałaby go w tak błahej sprawie. Straciłby czas tego ostatniego dnia i zdecydowanie popsułoby to mu humor na całą podróż, a tego raczej nie chciałaby kobieta, która miała z nim współpracować przez najbliższy miesiąc, albo i dłużej.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

109
POST BARDA
- Tylko wino. Potem są Tylko drobne rzeczy. Nauczmy każdego, że nic takiego się nie stanie, a potem każdy zobaczy, że może zabrać, zabrać coś drobnego dla siebie. I z jednej osoby zrobi się więcej. I w ten sposób problem narasta. - Stwierdził stanowczo, nie pochwalając tego sposobu myślenia. Zajmował się tym już za długo, by nie wiedzieć, czym się kończy takie pobłażanie. Inni mogli widzieć to inaczej, nie zaprzeczał, ale ich perspektywa różniła się od siebie.
- Takie rzeczy należy zabijać od razu, jak młode yeti, jak się pojawią. Inaczej problem narasta. Jak lawina. - Przynajmniej mógł próbować to wyjaśnić. W sumie może powinien użyć porównania do dyscypliny w armii? Nie miał jednak na to czasu, bo powiedział swoje i nie zamierzał się więcej powtarzać.

Z tego, co pamiętał, Joverna mówiła o spiżarni, ale nie wspominała o której. Tylko, czy by beczki z piwem przeszły przez klapę w podłodze? Było możliwe, ale wyniesienie już może być trudniejsze dla kobiet. Po usunięciu przeszkód widział drobne i strome schody. Prowadzące na dół. W środku było ciemno, potrzebował jakiegoś źródła światło. Widział stojące na boku lampy oliwne, które mógł użyć, by oświetlić sobie drogę. Jedyne, co teraz mógł zauważyć przez światło wpadające do piwniczki to półki z różny pojemnikami na przyprawy. Haki, na których wisiały kiełbasy. Była tam jeszcze chłodniej niż na górze.

W międzyczasie Słyszał kłótnie kwatermistrza z główną kucharką o przedmioty, jakie zobaczył. Miał pretensje o to, dlaczego to nie znajduje się w spisie i on o tym nie wiedział, że mają. Oczywiście ona nie była potulną kobietą, a taka, która potrafiła ustawić niejednego żołdaka do pionu. Dlatego sama mu zaczęła wytykać pewne błędy. Trudno powiedzieć kto miał rację, ale nie wyglądało, by zanosiło się na szybkie rozwiązanie problemu. Kucharki miały wiele na sumieniu, bo okazało się, że nie zgłosiły wielu rzeczy jako zapotrzebowanie, a i tak znalazło się w twierdzy. Czyli miały swoje drogi dojścia do transportów. A ona mu wytykała częste opóźniania i braki, jak coś potrzebowały.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

110
Przykładnie kogoś ukarać zawsze warto, szczególnie jeśli drobnej kradzieży dokonywał ktoś nowy, kto zwyczajnie stawał się kozłem ofiarnym dla innych rekrutów. Nie było jednak co brnąć w te rozważania, Tamas miał coś do zrobienia i tylko to zaprzątało mu teraz głowę.
Piwniczka nie była oświetlona, więc zwyczajnie wziął jedną z lamp. Nie zamierzał uczestniczyć w kłótni skoro mógł ją zwyczajnie pozostawić kwatermistrzowi. Co ciekawe, kucharka sama przyznała się do zaniedbań, zamiast zaprzeczać i nakazać im opuszczenie spiżarni. To da czas Tamasowi na szukanie, nawet jeśli kłótnia w tym czasie tylko eskaluje.
Wielkolud wziął lampę oliwną i zwyczajnie zszedł po schodach, mocno się schylając. Szukanie tego będzie mozolne, ale nie spodziewał się też, żeby pomieszczenie niżej było ogromne.
Czego właściwie będzie szukał? Ano jakichś oznaczonych beczek, które stoją dłuższy czas, w końcu w Twierdzy przynajmniej od kilku miesięcy nie było wielmoży z południa, a więc i tego wina nie musieli wyciągać.
Z lampą oliwną Tamas uważnie przyglądał się beczkom. Być może też te trafiały tutaj jakąś inną drogą? Może taszczenie ich po schodach nie byłoby dobrym pomysłem, ale jakoś trafiły na dół.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

111
POST BARDA
W spiżarni nie było tak wielu beczek z alkoholem, jak się spodziewał. Większość nawet nie była wypełniona żadnym alkoholem. To wyglądał na składzik rzeczy, które mogą leżeć długo w zimnie i był zastawiony po brzegi. I choć to nie było to wielkie pomieszczenie, było wypełnione po brzegi. I wydawało się, że tu nie było nic, a Joverna kłamała, jednak kiedy był w prawym górnym rogu spiżarni, gdzie najwięcej było nastawione, dojrzał przez grę cieni coś jeszcze. Przez szczelinę pomiędzy szklanymi pojemnikami dojrzał coś, co mogło być większą beczką. Ilość rzeczy była tak ogromna, że mógłby przysiąc, że prawie połowa długości ciała to była odległość od miejsca, gdzie stał do tych dwóch drewnianych pojemników.

Próba samemu dostania się do tego zajmie dużo czasu i istnieje ryzyko, że przy okazji coś zniszczy przypadkowo. I kłótnia na górze ucichła. Chyba uspokoiło się na tyle, by rozmawiali normalnie lub się na siebie obrazili. I wyczuł po chwili drobny podmuch powietrza na swoim karku.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

112
Że też dzień przed opuszczeniem na długi czas twierdzy musiał teraz przepychać się w zakurzonych i zimnych piwnicach. Szkoda tylko, że smoka zastępowały puste beczki i różne sprzęty kuchenne popakowane w skrzynki, a bardowie akurat kończyli już śpiewy nad schodami którymi zszedł. O coś się obijał, coś zaprotestowało dźwięcznym odgłosem szkła uderzającego miękko o inne szkło. Tamas świecił to w prawo, to w lewo i szukał. To dziwne, że piwnica kuchni przypominała magazyn, ale nie on był od tego, aby udrażniać oddawanie przedmiotów do kwatermistrza, który przecież również beczki musiał oddawać na zmiany, tak samo jak zbite skrzynie, albo słono za to płacił. Cóż, to pewnie kolejny powód do kłótni, ale wielkolud liczył na to, iż przyśpieszą te poszukiwania. Wolał wieczór spędzić nawet na zwykłym popijaniu korzennego piwa, a nie pod kuchnią.
Tamas postawił lampę oliwną na stabilnej powierzchni i na tyle wysoko, aby dawała światła na okolicę. Złapał za jedną pustą skrzynię i przeniósł ją możliwie ostrożnie za schody, gdzie nie będzie mu przeszkadzała.

-Jak już sobie wyjaśniliście wszystko to potrzebowałbym pomocy z przerzuceniem tych gratów. Chyba namierzyłem to czego szukamy.
Zwrócił się nie wchodząc na schody wyżej, niż było to konieczne, aby zauważyć kwatermistrza. To właśnie on będzie tym kto mu pomoże... no albo to główna kucharka wyśle kogoś do pomocy zanim to dwójka rosłych mężczyzn weźmie się za szklane pojemniki, które torowały im drogę. Czasu było za mało, aby miał czekać do rana, a co jeśli to nie to piwo....?
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

113
POST BARDA
Po dłuższej chwili udało się odgruzować z pomocą kwatermistrza i trzech wątłych kucharek, bo główna raczej nie nadawała się na zejście, o ile nie chciało się mieć wątpliwego widoku, który mógłby skutkować koszmarami przez kilka dni. Dwie, całkiem pokaźne beczułki stały mocno zakurzone i jakby zapomniane przez wszystkich. Z kształtu nie szło wywnioskować, jakie to są, ale była nabita tabliczka, pełna kurzu, która informowała, skąd pochodzą. Trzeba było ją wytrzeć, by dowiedzieć się, że pochodziły z południowego Keronu, a także znajdowała się data produkcji. Według niej to piwo leżakowało już nieco ponad 6 lat.

Oczywiście kwatermistrz zrobił się czerwony, kiedy zobaczył ten skarb. Widać było, że stosunki między kucharkami, a kwatermistrzem nie będą najlepsze w nadchodzących dniach i pewnie mogą spodziewać się jeszcze więcej kontroli. On nie pozostawi tego w tym stanie. By wynieść te beczki z piwnicy, było potrzebne kilku rosłych chłopa i porządne pasy. Wszystko to udało się załatwić jakiś czas później i towar znalazł się na górze. Potem wystarczyło przetransportować je tam, gdzie tego chciał sam Tamas.

Pozostawało pytanie, co teraz zrobi? Pójdzie zameldować Jovernie wykonanie zadanie, czy poczeka aż do pory wyjazdu, zostawiając jej wszystko na głowie, zgodnie z poleceniem mistrza i stawi się, jak wszystko będzie gotowe?
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

114
Spodziewał się, że Joverna miała rację, ale samo dokopywanie się do tego było problematyczne. Informacje na temat tego trunku musiały być wkopane jeszcze głębiej, a jednak kobieta w dość niedługim czasie pozyskała takie informacje, a nawet wieloletni kwatermistrz nie miał pojęcia o tym co kryły w spiżarniach kucharki. Zapewne skończy się to jakąś głębszą inwentaryzacją w najbliższych tygodniach i może lepiej, że Tamasa tutaj już nie będzie... Cały gniew głównej kucharki zapewne odbije się na jakości jedzenia.

W każdym razie beczki zostały odnalezione i teraz wystarczyło poczekać, aż chłopaki wyniosą je na jutro rano, w końcu raczej zbyt wiele wozów wczesnym rankiem nie będzie stało na dziedzińcu Twierdzy. Wielkolud pożegnał się z kwatermistrzem, rzucił kilka słów otuchy, a następnie udał się... No właśnie gdzie? Było zdecydowanie później, a więc było już po szkoleniach na dziecińcu. Tamas skierował się do kwater świeżaków których Joverna obserwowała wcześniej. Zapewne do tej pory albo zostali już poinformowani o przydziale od jutra, albo Joverna jeszcze tą kwestię załatwiała. Nie za bardzo chciał jej szukać po całej Twierdzy. Nowi albo będą wiedzieli gdzie jest, albo po prostu spotka się z nią o świcie dając jej za razem wolną rękę ze wszystkimi wyborami, w końcu takie polecenia otrzymała.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

115
POST BARDA
Wszystko powoli nabierało tempa. Może niekoniecznie szło idealnie z planem, gdyż pojawiały się drobne potknięcia. Wszystko było szyte bardzo grubymi nićmi i pospiech zdecydowanie nie ułatwiał. Zwłaszcza osobie, która nigdy nie było odpowiedzialna za przygotowania takiej wyprawy. Joverna korzystała z pomocy, ale ukrywała całkiem dobrze frustrację, że coś nie wychodziło. Przy czym wyniesienie beczek, było naprawdę niczym w porównaniu z resztą problemów.

Rankiem jakimś cudem wszystko było gotowe do podróży. Joverna wyglądała na całkiem wypoczęta, ale prawda była taka, że nie spała w ogóle, by wszystko przygotować. Dziesięcioosobowa drużyna wyruszyła w drogę. Jechali w dwóch powozach, by wszystkich i wszystko zmieścić, a zabrać musieli nie tylko prezenty, a także wyposażenia dla siebie i prowiant.
Licznik pechowych ofiar:
8

Wróć do „Splugawione Ziemie”