POST BARDA
Ork nie ustąpił Verze. Górował nad nią, był od niej również szerszy i zdecydowanie silniejszy, przydomek, którym się chwalił, nie wziął się znikąd. Na ile jednak Vera znała orków, krwawili oni tak samo, jak przedstawiciele każdej innej rasy. Buxton miał jednak przewagę - dość siły w dłoniach, by zmiażdżyć Verze czaszkę tak łatwo, jakby miażdżyć miał skorupkę jaja. To najwyraźniej pozwalało mu myśleć, że może robić, co chce.
- Zdrajców. - Poprawił Buxton Verę. - Bronisz zdrajców? Może sama jesteś zdrajcą?
- Lepiej uważaj na słowa! - Hubert stanął w obronie Very. - Mój bosman poświęcił dla nich życie!
Sytuacja zdecydowanie nie była przyjemna. Dyskusją zainteresowali się też inni, wkrótce grupa piratów otoczyła ich na pomoście. Zarówno ci z Siostry, jak i z Dłoni i Szkarłatu, nadstawiali uszu, by wyłapać, o co rozchodziła się kłótnia.
- Zginął za tych, którzy nie dali się Kompanii! - Warczał Buxton. - Byli na moim statku, korzystali z moich zapasów. I zawiśli jak ścierwa, którymi byli. - Wyjaśnił swój punkt widzenia. - I jacy kapitanowie? Załogi dawno ich się wyrzekły. Czy mówisz o tym ich samozwańczym przywódcy?!
Na te słowa tłumek od strony Albatrosa rozstąpił się, a przed szereg wyszedł Carr. Jego oficer i zdrajca, Zeuli, trzymał się tuż za nim. Luis nie był ani trochę zdrowszy, gdy nie zdążył wrócić do siebie po otrzymanej ranie. Miał przynajmniej czas, by gustownie związać włosy na karku, przebrać się w czyste ubrania i założyć na oko czysty opatrunek. Nie wyglądał już tak źle, jak w dniu, kiedy piraci wyratowali go z niewoli.
- Nie miałeś prawa zabijać moich ludzi. - Oświadczył Carr dumnie, mimo żałosnej postaci. - Żaden z nich nie był zdrajcą. Pozostali wierni swoim towarzyszom!
- Czterech karmi rekiny, będzie karmić więcej, a ty razem z nimi, za wspieranie zdrady! - Zadrwił Buxton i roześmiał się głośno.
Luis Carr być może był bardzo lojalny, może narwany, a może po prostu głupi - ruszył na Byka wściekły, osłabiony, nieuzbrojony. Szczęśliwie znalazły się ramiona, które złapały go za ubranie, zastawiły drogę do orka, nie pozwalając mu rzucić się na pewną śmierć.
- Odpowiesz za to! - Odgrażał się Luis.