POST BARDA
Po dłuższej chwili nagle poczuli, jak ich esencje same zbliżają się ciała bez zgody. Przyciąganie było znacznie silniejsze, a ich nogi nawet się nie poruszały. To było tak, jakby przesuwali się sami z siebie i kiedy emanacje ich duszy zetknęły się z ich ciałami, te pierwsze zaczęły bardzo szybko i bezboleśnie rozpadać się na drobne kawałki. Poczuli zimny dreszcz chwile przed tym, jak ich świadomość gwałtownie zanikła. Ciężko było opisać to uczucie, bo wszak to nie pierwszy raz, kiedy przytrafiają się im dziwne rzeczy. Mieli wewnątrz siebie dziwną pewność, że będą żyć.Obudzili się w jaskini. Otaczało ich ciepło ogniska, które trzaskało wesoło. Z jakiegoś powodu ich ciała były nawet wypoczęte i nic ich nie bolało. Jedynie głód i pragnienie doskwierało. Tanga miał przez ten czas bardzo dobre sny, wspominające czas z orczą rodzina. Mistrz elf przypomniał sobie dawne informacja. Dusze i ciała są ściśle ze sobą powiązane. Te dwa byty są ze sobą w symbiozie i jeśli żadna siła nie powstrzymuje, zawsze będą się łączyć. Dziwnym stanem jest śmierć, bo to jedyny naturalny powód, kiedy wieź pomiędzy fizycznym obiektem, a eteryczną materią zanika samo z siebie.
Przy ognisku znajdował się brodaty starzec, który skrobał coś przy pomocy noża w drewnie. Siedział na kawałku drewna i szeptał sam do siebie. Byli całkiem blisko wejścia do jaskini, skąd mieli pogląd na to, co się dzieje. Padało i to całkiem mocno, ale woda nie wpływała do groty.
Do ich nozdrzy dochodził zapach rozmaitych ziół. Każdy z nich mniej więcej potrafił rozpoznać bardziej popularne, choć czy znali nazwy? Tanga wyczuwał podobne, kiedy go leczono. Dla Lin zaś potrafił wymienić większość z nich, dość popularne i często występujące, ale o właściwościach leczących.
- W dawnym lesie, kichał sobie zając. Pełny wigoru i chwały. Sprytny był, zawsze wilka wykiwał... - Dotarło do ich uszu słowa, a może coś bardziej przypominająca pieśń.