Karczma „Pod Nieustannym Dębem”

31
POST POSTACI
Lindirion
Lin zerknął w stronę Tangi, wciąż rozciągniętego na łóżku. Ileż dałby, by móc być takim, jak on. By móc spać bez troski w sercu, by móc cieszyć się prostaczkowym życiem!

- Chłopcze. - Zawołał go delikatnie. Czas było wstawać. Czas było przygotować śniadanie i ruszać w dalszą drogę, gdziekolwiek poniosą ich nogi. - Chłopcze, już pora. Zbudź się.

Kiedy przywołał Tangę do porządku, choć nawet on sam nie wierzył, że jego słowa podziałają, mógł skupić się z powrotem na wcześniejszym dziwnym rozmówcy. Przeniósł na niego spojrzenie i zamilkł na moment, słuchając, co tamten ma do powiedzenia. Rozważył jego ocenę, ale miłe słowa wcale nie połechtały jego ego. Wręcz przeciwnie, poczuł się sprawdzany jak uczniak, którym nie był od przeszło półtora stulecia. Jego brwi zmarszczyły się, między nimi pojawiła się pojedyncza bruzda. Mistrz Aldario nie był ucznieakiem i zamierzał dawać się egzaminować, by zasłużyć lub nie zasłużyć na nagrodę.

- Nie pochlebia mi zdawanie testów, oferowanych zwykle zbyt pewnym siebie głupcom. - Odparł spokojnie, lecz z wyraźnym zacięciem, mającym podkreślić jego zmieniający się nastrój. Zmienił również ton swoich wypowiedzi. - Twierdzisz, że masz pięćset lat i okiełznałeś dusze, jednak nie potrafisz nazwać innych równym sobie bez zadawania niedorzecznych pytań. Co różni cię od tamtych, któryc spotkałeś? I po cóż miałbyś mnie poszukiwać? - Zapytał wprost. - Pragniesz wsparcia w uzyskaniu nieśmiertelności? Według własnych słów, miałeś na to pięć stuleci. Dość, by znaleźć sposób. - Elf odsunął się od stolika i poniósł chudy zadek z krzesła. Odgarnął włosy z ramienia, kierując się znów ku centrum pomieszczenia. - Nie rozumiem twoich pobudek, drogi panie. Sądzę, iż doszło do pomyłki, bo nie zamierzam udowadniać swojej wartości nikomu, jak tylko sobie. Tango! - Zwrócił się do barbarzyńcy nieco głośniej. - Wstawaj. Idziemy.
Obrazek

Karczma „Pod Nieustannym Dębem”

32
POST POSTACI
Tanga
Tanga coś tam nawet usłyszał, ale głównym powodem otworzeniem przez niego oczu chwilę później było mimo wszystko głośne i zapewne słyszalne przez wszystkich w izbie burczenie w brzuchu. Do siadu podniósł się z niemniej głośnym burkotem, mogącym nawet uchodzić za przytłumione warczenie. Jego włosy były w nieładzie i obecnie zasłaniały sporą część młodzieńczej buźki. Czerwona wstążka, którą trzymał je spięte poprzedniego dnia, leżała dobry metr od jego posłania i licho jedno raczy wiedzieć, jak się w tam w ogóle znalazła.
Po podniesieniu się do siadu przez chwilę starał się zorientować, gdzie się w ogóle znajduje, ale ostatecznie uznał, że nie jest mu to jakoś szczególnie potrzebne do szczęścia. Pamiętał, że na stole powinno być jedzenie. Poprzedniego wieczoru na pewno tam było. Z tą różnicą, że gdy wstał niemrawo i obrzucił półprzytomnym spojrzeniem stół, poza siedzącymi przy nim osobami nie było nawet śladu po ucznie z minionej kolacji. Marszcząc brwi z dezaprobatą, wciąż nagi, rozejrzał się ponownie w celu zlokalizowania swojej glewii.
- Śniadanie... trzeba upolować... - wymamrotał sam do siebie, nie widząc nic żadnego problemu w udaniu się na polowanie tak, jak go bogowie stworzyli.
Foighidneach

Karczma „Pod Nieustannym Dębem”

33
POST BARDA
Lin zdecydowanie sam był zbyt pewny siebie. I być może dlatego to powodowało, że nie dostrzegał tego, co mu oferowało. Nie rozumiał motywów, które Zeverok miał. Patrzył przez pryzmat swój i nie dostrzegał więcej. I czy tego chciał, czy nie, tymi słowami zniechęcił mężczyznę do tego, by przekazać mu wiedze o nieśmiertelności. Do tego te sugestie. Dlaczego on miałby patrzeć na niego, jak na równego siebie? Niestety to zostało odebrane w jeden, niezbyt przyjemny sposób.
- Myliłem się, co do ciebie. - Powiedział i wstał, a jego twarz nie wyrażała niczego. Atmosfera się zmieniała. Robiła się coraz nieprzyjemniejsza, jednak kiedy jakiś żywy sądzi, że widzi w nich równych sobie. Ukazała się cecha charakteru, która nie była przyjemna.
- Jesteś butny, mistrzu Aldarionie. Uważasz, że jesteś lepszy od kogokolwiek? Oceniasz książki po okładce, wysuwasz błędne wnioski i urażasz tych, którzy mogliby ci pomóc. To grzechy twojej duszy. - W jego głosie pojawiła się drobna irytacja i wtedy Tanga i Lindirion mogli to poczuć, że coś jest nie tak. W ludzkim synu orków odezwał się instynkt, który krzyczał, że pojawiło się niebezpieczeństwo i dochodziło do starca. Lindirion wyczuwał, że wokół maga zbiera się niesamowita ilość energii magicznej. Znacznie więcej, niż on kiedykolwiek mógł zebrać do użycia jakiekolwiek zaklęcia. Zeverok uniósł laskę do góry i wypowiadał słowa w języku, który nikt z nich nie rozumiał.
- Nowknong pheap ngngut khnhom haw anak. Bangkeut phlauv muoy bamphlanh promden rveang piphoplok. Khnhom​ del​ chea​ mcheasa​ chivit​ ning​ sechakdei slab saum​ bangkeab​ anak...- Podczas czarowania upadła iluzja, jaka była podtrzymywana, choć lepszym określeniem byłoby, iż energia ją podtrzymująca, została wykorzystana w inny sposób. Ukazał im się prawdziwy wygląd mężczyzny, który przybył tu spotkać się z nimi.
Czaszka, pozbawiona skóry, mięsa, czy innych organów. W miejscu oczu świeciły się teraz dwa, zielone punkty, a zbroja i płaszcz, choć wyglądała, jakby ziąb czasu nie był dla niej łaskawy, pozostała jednak majestatyczna. Szczegółowe zdobnictwo pokazywało kunszt rzemieślnika, który ja stworzył. Lin wyczuwał, że energia, którą gromadził licz ma częściowo demoniczny aspekt. I ciągle ja gromadził. Czar, który rzucał, wymagał chwili czasu, choć jeśli ta moc zostanie wyzwolona w niekontrowany sposób, nawet Linowi było trudno przewidzieć skutki.
Licznik pechowych ofiar:
8

Karczma „Pod Nieustannym Dębem”

34
POST POSTACI
Lindirion


Lindirion był bardzo pewny siebie, gdy uznawano go za mistrza. Nie widział oferty pomocy, bo też nie była ona rzucona mu bezpośrednio. Być może dobre chęci obcego mężczyzny przykryła jego chęć sprawdzenia kogoś, kto całym swoim życiorysem zdołał dowieść, że jest godzien wszystkiego, co oferował mu los. Zeverok nie szukał kogoś, kogo mógł pobłogosławić i przekląć losem nieśmiertelności, a uczniaka, którego mógł sprawdzać, kształcić na własny obraz. Źle trafił.

- Nie zamierzam za to przepraszać. - Elf zwrócił się do mężczyzny, obracając się na pięcie, by stawić mu czoła. Ciężka, zimna atmosfera nie robiła na nim wrażenia. Niełatwo było go zastraszyć. - Pytania, które zadajesz, powinieneś zadać sobie. Czy uważasz, że masz prawo mnie egzaminować? Wybrałeś mnie spośród innych, lecz nie wziąłeś pod uwagę tego, iż nie zechcę zostać sprawdzany, nie zaakceptuję tego, co zamierzasz ze mną zrobić. Wydawałeś się obiecujący, Zeveroku, również w moim spojrzeniu.

Magia wirowała w zrujnowanej karczmie. Lindirion wyczuwał ją bez problemu, niemal widział jej formę, która tańczyła wokół lisza srebrzystymi wstęgami. Mag zmrużył ślepia, spodziewając się ataku, ale nawet dla niego jasnym było, że ładunek magiczny był zbyt wielki, by mógł go przezwyciężyć. Wyciągnął rękę, powstrzymując nagiego Tangę, jeśli ten zamierzał rzucać się na kościeja. Widok takich zwłok mógł być szokujący.

- A więc to twoja postać, Zeveroku? Chciałeś zaoferować mi podobny los? - Uniósł nieco głos, czując, że musi przekrzyczeć nie tylko zaklęcie maga, ale też szum samej magii. - Już nadużyliśmy twojej gościnności. Teraz odejdziemy.
Obrazek

Karczma „Pod Nieustannym Dębem”

35
POST POSTACI
Tanga
Z prawą ręką zaciśniętą na glewii oraz prawą we włosach, przez które usiłował przedostać się do swędzącego go miejsca na potylicy, mijał już pusty stół, kiedy atmosfera pomieszczenia kompletnie wybiła go z rytmu. Oczywiście nie miał zielonego pojęcia, co oryginalnie doprowadziło do tej nagłej zmiany. Z całej konwersacji dwóch jegomościów nie wyciągnął nawet jednego zdania, pozostając podwójnie głuchym na sensowne treści przez swoje standardowe, poranne otumanienie. Jego problemem jednak było nie tylko bardzo powolne dochodzenie do siebie zaraz po podniesieniu się w siennika, ale również towarzysząca temu drażliwość oraz idąca z nią w parze tendencja do wybitnie niepoczytalnych zachowań. Nic zatem dziwnego, że zanim spróbował zorientować się w sytuacji, odciągnął wolną rękę od głowy, chwycił nią oparcie pobliskiego krzesła i z rozmachu cisnął meblem w stronę osobnika, który roztaczał dookoła siebie niebezpieczną aurę. Lindirion mógł próbować go przytrzymać, ale jego przypominające trzcinę i mające w sobie dokładnie tyle samo siły w odczuciu Tangi ramię na niewiele się zdało. Chłopak nie przekroczył w gruncie rzeczy linii, jaką wyznaczył przeszczep maga, ale krzesło pomknęło i tak z niebanalnym pędem.
Foighidneach

Karczma „Pod Nieustannym Dębem”

36
POST BARDA
Lindirion nawet nie mógł dokończyć swojej wypowiedzi, bo Tanga postanowił działać, a to oznaczało kłopoty. Siła Tangi była wystarczająca, by odpowiednio rzucić krzesłem, które uderzyło i przewróciła licza. Te działanie spowodowały, że stracił kontrolę nad całą magią, którą zebrał, a niestabilna moc zaczęła bardzo szybko się destabilizować. Ułamki serca żywych osób żyjący byli świadkami tego od środka. Biała eksplozja zaczynała się od Zeverok'a i w błyskawicznie dotarła do maga i wojownika, pochłaniając ich, niczym ocean wyspę.

To, czego już nie byli świadkami, to wielka biała magiczna eksplozja pochłonęła przybytek i spory kawałek ziemi. Towarzyszył temu bardzo głośny huk słyszany z bardzo daleka oraz słup światła sięgając nieba. Ktokolwiek przybędzie na miejsce potem, zobaczy wielki krater o średnicy dwustu metrów i głębokości pięćdziesięciu. O idealnym kształcie półkola. I mocno echo magii, która tu została użyta.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fenistea - puszcza”