POST POSTACI
Lindirion
Lin zerknął w stronę Tangi, wciąż rozciągniętego na łóżku. Ileż dałby, by móc być takim, jak on. By móc spać bez troski w sercu, by móc cieszyć się prostaczkowym życiem! Lindirion
- Chłopcze. - Zawołał go delikatnie. Czas było wstawać. Czas było przygotować śniadanie i ruszać w dalszą drogę, gdziekolwiek poniosą ich nogi. - Chłopcze, już pora. Zbudź się.
Kiedy przywołał Tangę do porządku, choć nawet on sam nie wierzył, że jego słowa podziałają, mógł skupić się z powrotem na wcześniejszym dziwnym rozmówcy. Przeniósł na niego spojrzenie i zamilkł na moment, słuchając, co tamten ma do powiedzenia. Rozważył jego ocenę, ale miłe słowa wcale nie połechtały jego ego. Wręcz przeciwnie, poczuł się sprawdzany jak uczniak, którym nie był od przeszło półtora stulecia. Jego brwi zmarszczyły się, między nimi pojawiła się pojedyncza bruzda. Mistrz Aldario nie był ucznieakiem i zamierzał dawać się egzaminować, by zasłużyć lub nie zasłużyć na nagrodę.
- Nie pochlebia mi zdawanie testów, oferowanych zwykle zbyt pewnym siebie głupcom. - Odparł spokojnie, lecz z wyraźnym zacięciem, mającym podkreślić jego zmieniający się nastrój. Zmienił również ton swoich wypowiedzi. - Twierdzisz, że masz pięćset lat i okiełznałeś dusze, jednak nie potrafisz nazwać innych równym sobie bez zadawania niedorzecznych pytań. Co różni cię od tamtych, któryc spotkałeś? I po cóż miałbyś mnie poszukiwać? - Zapytał wprost. - Pragniesz wsparcia w uzyskaniu nieśmiertelności? Według własnych słów, miałeś na to pięć stuleci. Dość, by znaleźć sposób. - Elf odsunął się od stolika i poniósł chudy zadek z krzesła. Odgarnął włosy z ramienia, kierując się znów ku centrum pomieszczenia. - Nie rozumiem twoich pobudek, drogi panie. Sądzę, iż doszło do pomyłki, bo nie zamierzam udowadniać swojej wartości nikomu, jak tylko sobie. Tango! - Zwrócił się do barbarzyńcy nieco głośniej. - Wstawaj. Idziemy.