POST POSTACI
Vera Umberto
Choć była zmęczona, nie mogła jeszcze pójść spać. Teraz nie musiała już pilnować steru i kontrolować, jak załoganci prowadzą statek, nawet pomimo faktu, że ci najbardziej doświadczeni przenieśli się chwilowo na Albatrosa. Razem z Pogad, która o dziwo znalazła w sobie odrobinę empatii w kierunku Sovrana, odprowadziła elfa do kajuty. Pomogła odłożyć go do koi, a potem nawet wyciągnęła mu czystą koszulę, w razie gdyby okazało się, że obrzygał sobie obecną - choć absolutnie nie zamierzała pomagać mu się przebierać. Położyła ją obok niego, na brzegu łóżka. Vera Umberto
- Następnym razem powiedz mi, jak będziesz zbyt wyczerpany - powiedziała, gdy odesłana orczyca już wyszła. - Gdybym wiedziała, wymyśliłabym coś innego. I dzięki, Sovran. Nie tylko Yala to docenia.
Zostawiła go samego, pozwalając mu dojść do siebie. Pewnie wcześniej czy później zajrzy do niego Corin, by sprawdzić, czy elf czegoś nie potrzebuje; skończył z otwartymi wyrazami dziwnej czułości względem niego, ale to nie znaczyło, że przestał o niego dbać.
Potem Vera udała się pod pokład, do Oleny. Przede wszystkim chciała sprawdzić, w jakim stanie jest Yala, ale wnioskując po ataku, jaki kobieta przypuściła na niebieskiego, rana chyba nie była śmiertelna. Kapitan oparła się o ścianę, przyglądając się opatrywaniu szyi i przeżywając nieprzyjemny napływ wspomnień z walki z syreną. Nie było jej na Albatrosie, gdy doszło do schwytania Yali, nie wiedziała więc, czy powinna obwiniać ją za nieostrożność, czy nie dało się temu w żadnym stopniu zapobiec. Grunt, że przeżyła, a oprawca jej i Corina gnił, skuty i skopany, w celi w ładowni.
Gdy felczerka była już wolna i nie miała nikogo innego do opatrzenia, Vera poprosiła o ogarnięcie swojej własnej ręki, która uparcie nie chciała przestać krwawić. Choć wolała nie prosić o pomoc, jednak nie potrafiła poradzić sobie z nią sama.
Dopiero wtedy udała się do ładowni, gdzie przeszła pod celę, by sprawdzić, czy ich więzień jest odpowiednio zabezpieczony. Podejrzewała, że po tym, jak potraktowała go piratka, leży nieprzytomny, albo po prostu nie nadaje się do rozmów. Umberto bawiła się z myślą przesłuchania go jeszcze i wyciągnięcia z niego informacji na temat Kompanii, ale wątpiła, by zdając sobie sprawę z nadciągającej śmierci miał ochotę mówić jej cokolwiek, nawet jeśli będzie bardzo przekonująca. Zresztą, w obliczu nadciągającej inwazji mało to było istotne. Vera pogodziła się już z tym, że będąc kapitanem jednego statku nie pokona kolosa, jakim stała się ta organizacja. Splunęła na niebieskiego przez kraty i poszła szukać Corina.
- Mogę mu zapewnić cierpienie, takie, jakiego on przysporzył tobie - zaoferowała. - Śmierć to za mało za to, co ci zrobił.