POST POSTACI
Wierzba
Wierzba
Krzyki Idiego nie działały dobrze na Wierzbę. Nie miał słów, by opisać, jak bardzo wstydził się nie tylko przed krasnoludem, ale również przed Damienem, który przyszedł mu z ratunkiem. Gdyby nie starszy elf, Wierzba stałby przy kracie i dyskutował z Idim do świtu, chcąc wysłać go do nieistniejącego wyjścia! Podzielenie na dwa obozy w momencie, gdy Wierzba nie wiedział nawet, komu mógł ufać i kto miał słuszniejsze cele, była mu wyjątkowo nie na rękę. Nie nawykł do obejmowania stron, bo rzadko chciała go którąkolwiek z nich! Mimo szkolenia w Zakonie, wciąż był pod tym względem niepewny, a tego konfliktu nie potrafił zażegnać. Idiemu należały się wyjaśnienia i Wierzba obiecał sobie, że otrzyma je w odpowiednim czasie.
Wierzba nie widział ani mchów, ani grzybów, ani niczego innego, co mogły zaoferować mu kanały. Wlepiał wzrok pod nogi, choć nie dlatego, że chciał widzieć gdzie idzie i po czym stąpa (tego wolałby nie wiedzieć), ale wstyd kazał mu zniknąć ze świata w taki sposób. Może jeśli nie będzie patrzeć na Damiena, Jaxa i Karla, oni nie będą patrzeć na niego. Znów nienawidził siebie za własne zachowanie, lecz nie potrafił inaczej. Może tak było lepiej? Może zniechęci do siebie wszystkich i odejdzie, a nikt nie będzie za nim płakał, nikt go nie zatrzyma? Nawet Auriel...?
Myśli nakręcały się same, coraz bardziej, gdy każda poprzednia pchała kolejną, jeszcze mroczniejszą, przywołując nad głowę Wierzby wielką, tłustą chmurę złego samopoczucia i nerwów. Ogień nadziaka zaczął drzeć, gdy dzierżąca go dłoń poddawała się narastającym emocjom. Głos elfa spowodował, że Wierzba drgnął, jakby wyrwany z koszmaru. Musiał wracać do rzeczywistości, tym bardziej, że przywódca-ojciec zwrócił się bezpośrednio do niego.
Nim Wierzba zaczął mówić, ni to jęknął, ni to mruknął, w ten sposób zaczynając myśl. Nie potrafił tego powstrzymać, nienawidził bardziej z każdym nieartykułowanym dźwiękiem.
- Rozmawialiśmy. Wcześniej. - Mruczał Wierzba urywanymi słówkami. - Jax widział. - Zrzucił na kolegę odpowiedzialność za historię pojedynku. Nie zamierzał chwalić się sukcesem w nie-zabiciu i nie-pozwoleniu-na-zabicie. - Szliśmy do karczmy, zaczepił nas... Kron? - Nie wiedział, czy dobrze pamiętał imię oprycha. Zmarszczył brwi jeszcze bardziej. - Od Hoffa. Mmmhhh... Wysyłał mnie do niego. Do Hoffa. Idi tam był, słyszał. - To wszystko było nie na głowę biednego półelfa! Co gorsza, wiedział, jak dotrzeć do Hoffa! - Mógłbym spróbować go wytropić... - Zaproponował po chwili wahania. - Widziałem go i wiem, gdzie był. Albo... Albo... Albo poszedłbym za wskazówkami Krona?
Jak to było...? Miał brzdękać z Brucem? Ale po co to wszystko mówił, gdy przecież miał uciekać ze Skalgrodu?! Tego wszystkiego było dla niego za dużo!!