POST BARDA
- Jak można nie wiedzieć, co to elf? - mruknął Vaeril, wyciągając ręce nad ogień. - Macie tu krasnoludy, tak? Nie dziwi cię to, jakie są niskie i owłosione, a dziwią cię spiczaste uszy?- Chyba, że krasnoludów też nie widziałaś? - spytał Aslak. Mimo jej ostrzeżenia wciąż wydawał się rozbawiony, choć teraz przynajmniej z uprzejmości starał się to przed nią ukryć.
- Nie pochodzę z demonicznego nasienia - podsumował elf, tonem, jakby kończył tę bezsensowną dyskusję. Bo jak miał wytłumaczyć kobiecie całą swoją rasę? To wymagałoby więcej czasu, niż tyle, ile dawała im przechodząca okolicą wichura. Mieli dwie godziny, może trzy. Koło południa, jeśli śnieżyca nie będzie bardziej intensywna i dłuższa, niż zwykle, Thusnel będzie mogła ruszyć w drogę powrotną do domu. Do tego czasu nie miała wyjścia, jak znosić towarzystwo mężczyzn, którzy świetnie bawili się ze świadomością, że wojowniczka mogła nie mieć dotąd do czynienia z elfami i nawet o nich nie słyszeć.
W końcu jednak temat został zamknięty. Vaeril też wcale nie czuł się komfortowo, będąc w centrum zainteresowania i było to po nim widać. Na pytanie odnośnie tego, czy wstydził się kobiet, czy też nie, znów nie odpowiedział. Zmierzył tylko Thusnel oceniającym spojrzeniem, jakby był w stanie wyciągnąć jakiekolwiek wnioski i wyrobić sobie opinię na jej temat, na podstawie mniej lub bardziej bezkształtnych warstw, w jakie była ubrana.
- Wasza osada jest na brzegu, prawda? - spytał Aslak, podając jej bukłak i wyciągając swoje długie nogi w kierunku ognia. Zawartość naczynia pachniała ostro, jak alkohol, pędzony na korzeniach. - Wypływacie czasem w morze? Dalej w morze? Widziałem niedawno wielkie łodzie, które poruszały się bez wioseł.