POST BARDA
Wonny rynek zawdzięczał nazwę swoim zapachom i tego dnia również nie zamierzał rozczarowywać. W południowym słońcu na stoiskach pyszniły się przyprawy: bazylia, kardamon, estragon, rozmaryn, orzeźwiające oregano, ostry imbir, słodka wanilia i wiele, wiele innych, a wszystkich nie sposób było nazwać i spamiętać. Kupcy oferowali suszone dobra, gotowe mieszanki, ale też całkiem świeże liście, bulwy, korzenie, kwiaty... Pomiędzy przyprawami zaplątały się stoiska z owocami i warzywami, a nawet kilka z lokalnymi wyrobami. Rynek kusił nie tylko zapachami, ale również kolorami. Jak większość miast Archipelagu, również Port Erola był barwny i tłumny. 
- Świeże zioła! Najlepsze w tej części wyspy!
- Owoce! Pachnące brzoskiwnie!
- A ty czego szukasz, królewiczu? - Między głosami sprzedawców przebił się jeden, należący do starszej kobiety. Staruszka uśmiechała się do Eliana bezzębnie, a między palcami sękatej dłoni przewieszoną miała mnogość rzemyków, wisiorków, piórek i koralików. Utrzymane w żywych kolorach czerwieni i błękitu, z pewnością stanowiły niecodzienną, aż ciekawą ozdobę. - Kup amulet naszej pani Krinn, na szczęście w miłości! Tylko trzy korony.
- Uważaj! - Elian poczuł uderzenie, gdy ktoś na niego wpadł ze zdecydowanie zbyt dużą mocą, szczęśliwie udało mu się utrzymać równowagę. - Prawie przewróciłeś tą panią! Patrz, gdzie idziesz! - Młody mężczyzna, który go popchnął, pomógł mu mimo wszystko, kładąc ręce na jego pasie, a następnie ja przesuwając, szukał tam niewiadomo czego. Łatwo było się domyślić, że nie były to romantyczne zapędy. Wcisnął ciemną czuprynę aż pod nos Eliana. Jego włosy pachniały wanilią.