Plac Odnowienia

31
POST POSTACI
Mehren
Książka nie stwierdzała niczego istotnego. W zasadzie była tym, co go nie interesowało. Prawdziwa wartość, jeśli tutaj była, znajdowała się w inszym miejscu. Oczywiście istniało spore ryzyko, że listy i pergaminy były spalone. Wtedy nie uzyska żadnych informacji. Nie był to większy problem, ale dobrze byłoby mieć czym handlować lub też, chociażby otrzymać poszlakę. Na pewnie podejdzie do kominka. Może jakieś niespalone resztki, które dałoby się odczytać tam były? Minimalna szansa, ale nie byłby sobą, gdyby nie zobaczył.
- Niektórzy pośród tych nudnych informacji, ukrywają ważne informacje. Mnie jednak interesują listy do rajcy. Zwłaszcza prywatne. Nie zaprzeczę, że mogę tu uzyskać coś, co przyda się w innej sprawie. - Zastanowił się, bo jej słowa oznaczały, że nie do końca postrzegało to w ten sposób, co on. Nie dziwił się temu. - Właśnie w biurokracji leży potęga informacji. Nigdzie indziej nie są one dostępne tak wyraźnie. Oczywiście, o ile zapisane jest to, co idzie wykorzystać. No, ale przyszedłem tu po konkretne rzeczy. Nie ma czasu przeglądać całego zaplecza informacyjnego. - Taka prawda. Był pewny, że dzięki tym wszystkim księgom, uzyskałby dane, które można wykorzystać później. Niestety, nie miał czasu, by je przejrzeć. Dlatego musiał ograniczyć się do czegoś, co jest w stanie sprawdzić. Wszystko ograniczało się do listów. Jeśli ich tutaj nie znajdzie, trudno. Wątpił, by w tak oficjalnej części znalazł nawet przynętę na innych rajców. Teraz przyjrzał się okładce książki. Nic specjalnego, co by go interesowało. Oficjalne kroniki są bezwartościowe.

- Musiałem odkryć kombinacje. Niestety, bez podpowiedzi, każdą możliwość trzeba było zweryfikować. A to czasochłonne. Księgi same w sobie mają dużą wartość, bo są niektóre na czarnych listach Sakirowców, o ile dobrze kojarzę tytułu. Do tego zawartość skrzyni. W niej na pewno coś może być, równie wartościowego. Ta raczej nie zawiera prywatnych ubrań. - Poczekał, aż ona teraz mu odpowie na jego pytania. Zdecydowanie sama nie była w stanie zobaczyć tego, co on tu szukał. Istnieje szansa, że trafi na coś w biurku lub właśnie w tamtym schowku. Coś, co ona przeoczyła.
- I tak sprawdzę, gdyż mogło umknąć to, co jest dla mnie wartościowe. Jeśli nie znajdę listów, wrócę do ciebie. - I przy okazji zdradził jej kombinacje otwierająca ukryte drzwi na wypadek, gdyby się zamknęły. Rozważył na moment zamknięcie jej tam, ale to byłaby strata i to dość wielka. Nawet rozbawiło go to, co przed chwilą zobaczył, ale nie skomentował.
- Zrobi się jakiś worek z prześcieradeł lub kocy. Coś się wymyśli. Weźmiemy tylko te najbardziej wartościowe rzeczy plus zawartość skrzyni. Jeśli będą tam listy, także bierzemy. - Popatrzył na nią i lekko się uśmiechnął. - Jeszcze nie, ale nie zamierzam go tu szukać. Dobra, pora wziąć się do pracy, bo za dużo czasu marnujemy. - Dał znać, że pora działać. Stwierdził i wziął się do szukania listów lub notatek. Zaczął od tego pomieszczenia. Szuflady biurka także chciał sprawdzić, czy nie miały podwójnego dna. Niby nie, ale wolał fizycznie ocenić ich grubość. Oczywiście kominek też sprawdził, czy jakieś czytelne resztki papieru tam nie było. No i na końcu czytelnia. Tak samo, szukał tego samego. Zwracał uwagę na tytuły książek, ale nie przeglądał ich. Chyba że nazwa go zaintrygowała i mógł przypuszczać, że coś w niej znajdzie. Nie zamierzał poświęcać tu zbyt dużo czasu. Wejść, zobaczyć, ewentualnie przeczytać, jak było co i wyjść. Świeczki używał do tego lub jak Sylvii była potrzebna, własnej lampki oliwnej, którą rozpali w razie potrzeby. A jak nic nie znajdzie, pójdzie do ukrytego pomieszczenie i pomoże Sylvii. Pamiętał o tym, by nie być przy tym wszystkim zbyt głośnym.
Licznik pechowych ofiar:
8

Plac Odnowienia

32
POST BARDA
Szpieg został sam w biurze rajcy. Bez niziołka rozwalonego jakby nigdy nic na biurku chłodne kamienne wnętrze zdało się nagle jakieś bardziej ponure i bezduszne. Typowa biurokratyczna przestrzeń. Ponownie jedynym towarzyszącym mu odgłosem było stłumione chrapanie strażniczki zza drzwi... aczkolwiek tylko przez chwilę. Do miarowego chrapania kobiety szybko doszedł niepokojący, ledwo słyszalny acz wszechobecny szmer. Przez krótką chwilę Mehren mógł spodziewać się, że coś wyskoczy na niego zza zasłony... do momentu w którym rozpoznał w szmerze dźwięk kropel deszczu uderzających o bruk. Padało. I nasłuchując chwilę dłużej dało się stwierdzić, że nie byłą to byle mżawka. Nawet chrapanie strażniczki poczynało byś wygłuszane przez narastającą ulewę.

Kontynuując swoją inspekcje biura szpieg nie miał z początku szczególnie wielkiego szczęścia. Biurko zdawało się nie mieć żadnych oczywistych sekretów. Papiery w nim leżące zresztą też. Większość z nich była pustymi dokumentami i formularzami apeli, próśb i sugestii... oraz białymi kartkami. Gabinet jednego z czołowych dyplomatów miasta zdawała się wyjątkowo... pozbawiony dokumentacji. Dopiero poddawszy się po tym bezowocnym poszukiwaniu i zajrzawszy do kominka szczęście uśmiechnęło się do szpiega. Tyle że nie miło. Był to raczej uśmiech złośliwej suki z miejscowej tawerny, która z jakiego powodu nienawidziła konkretnego patrona. Spomiędzy popiołu leżącego w dawno wygasłym palenisku wystawały bowiem znajomo wyglądające spopielone skrawki.

Były to papiery, które przed chwilą szpieg miał wątpliwą przyjemność podziwiać w ich pustej postaci. Petycje, podania, zażalenia... wszystkie chyba wypełnione, złożone, podpisane... i leżące w większości spalone. Na niektórych wisiały mało znaczące imiona, na innych byli to kupcy, podpisy zazwyczaj były Heviego... a zwartość czort raczył wiedzieć. Jeden skrawek pisał o zdychającej krowie, inny o korupcji, kolejny prosił o wysłanie wojsk to jakiejś kopalni. Najgorsze w tym wszystkim było że nie było w tej stercie nawet jednego papieru, który miałby imię i treść zażalenia jednocześnie. Wszystko było porwane i spisane jedną ręką. Heviego? Jego sekretarza? Trudno było powiedzieć.

Tylko jeden papier wyróżniał się z tego pogorzeliska informacji. Pojedyncza kartka leżąca odrobinę z boku. Musiała zostać ciśnięta w pośpiechu lub jeż po rozpaleniu ognia. Uniknęła bowiem głównego płomienia czy to przez czyjąś niezdarność czy gorące powietrze i upadła na pojedynczy żarzący węgiel. Ten wypalił w jej środku sporawą dziurę. Dość dużą by większość pisma była nieczytelna. Ale nie dość dużą by były jakiekolwiek wątpliwości, że dolna połowa papieru i górna były kiedyś spójną całością. Nie był to też zwykły dokument. Czytając go Mehren szybko uznał że ma w ręku list. Zdecydowanie nieoficjalny i pisany w pośpiechu... ale list.
Gwidonie

Piszę do ciebie w pośpiechu gdyż nasz północny projekt napotkał niespodziewany opór. Jeden z moich znajomych stwierdził, że chce się wycofać. Nie podał swojej ceny, żądań... niczego. Po prostu zerwał kontakt. Muszę się zająć tym natychmiastowo. Dlatego też znikam tak nagle zostawiając na twoich barkach odpowiedzialność przekonania reszty do naszej sprawy w nadchodzącym zebraniu. Wiem, że fatygowanie się do mojego domu w środku nocy by przeczytać list musiało cię zdumieć ale sam wiesz, że nie możemy ufać byle komu. Ulice są ruchliwe. Mam nadzieje, że Adam dobrze cię przyjął. Nie bądź dla niego zbyt natarczywy. Nie wie nic i musi siedzieć z papierami aż...
Tu wstęp urywał się całkowicie. Pochłonięty przez zwęglony papier i wielką dziurę w centrum kartki. Tylko pojedyncze słowa na brzegach papieru były czytelne. Patrząc po wielkości liter dobrych dziesięć albo i więcej linijek spotkał ten parszywy los. Zostawiając tym samym Mehrena z bełkotem pokroju. "Nowe ż...", "usługi", "ptaki", "radości", "będę" i innymi słowami całkowicie powyrywanymi z kontekstu między którymi było najpewniej całe zdanie... jeśli nie dwa. dopiero pod koniec strony dawało się odczytać co następuje.
... wspólnej znajomej. Zgodzić się musisz, że przestała być użyteczna? A przynajmniej jest niewarta zachodu. Ostatni rok nie umywał się nawet do tego co pierwotnie zapewniała w kwartał. A nawet gorzej. Zaczyna to być zbyt duże ryzyko a starzec jest zaślepiony uczuciami. Wszystkich nas pogrąży. Oto co proponuje. Rozpocznij proces jej wydania. Sam. Wszystko co potrzebujesz znajdziesz pod numerem 57. Kluczmistrz wyda ci klucz na hasło "Błękitny Księżyc". Tylko zrób to koniecznie dopiero po zabezpieczeniu funduszy. Potrzebujemy każdego dodatkowego głosu.

PS: Koniecznie spal tą wiadomość. Adam powinien podtrzymywać ogień jak długo będzie siedział w biurze.
Spojrzawszy ponownie na kominek szpieg miał przez chwilę wrażenie, że słyszy przebijające się przez deszcz ciche syczenie płomienia i darcie papieru. Ciekawe ile nieczytelnych sekretów leżało w tym popiele. Rozważania te jednak przerwało łomotanie do drzwi. Na szczęście nie tych do biura... ale zdecydowanie nie nazbyt odległych. Może wejściowych? Chwilę zaś potem przez szmer deszczu i drewno drzwi przebił się stłumiony gruby krzyk.

- Kurwa! Niech Pani Sierżant otworzy! Pora na zmianę!

W głosie było słychać wiele emocji. Gniew, zniecierpliwienie... ale przede wszystkim był to głos kogoś kto nie miał zamiaru moknąć sekundę dłużej. Na razie odpowiedziała mu na kołatanie tylko cisza i ponowne chrapnięcie śpiącej. Na razie. Łomotanie rozbrzmiało jednak na nowo.
Spoiler:

Plac Odnowienia

33
POST POSTACI
Mehren

~ Prawie, jak u ojca. ~ Skomentował w myślach krótko wystrój tego wnętrza, jak tylko został sam. Nigdy go nie ciągnęło w jego ślady. Nie było sensu rozważać, na ile było to teraz ważne, bo usłyszał szmer i odruchowo jego dłonie skierowały się do jego broni. Jego instynkty walczyły z chłodną logiką. Przecież była tu Sylvia i sprawdziła pomieszczenie. Zdecydowanie za późno zorientował się, że to był deszcz. Zaklną przy tym i postanowił się pospieszyć. Pogoda mogła mu popsuć plany, zważywszy już na sam fakt, że jeszcze jeden strażnik był przytomny. Zdecydowanie nie lubił takich zmiennych, choć był już do nich w jakiś sposób przyzwyczajony. Po prostu musi uwzględnić w swoich planach zmienna i działać dalej.


Zdecydowanie sposób prowadzenia dokumentacji, a jego brak przyprawiał go o swoisty ból głowy. Nic, kompletnie. Tak jakby tej rajca w jakikolwiek sposób unikał zbędnej papierologii. Nie rozumiał tylko, co z nią zrobił, bo przecież to było konieczne, aby prowadzić wszelakie interesy. Frustracja go ogarniała, bo nie potrafił zrozumieć, po co miałby ja zabierać. I wtedy przy kominku przyszło oświecenie. Ten człowiek wszystko palił. Traktował to, jak śmieci. (Z czym po części się zgadzał!) Aczkolwiek, czy to nie oznaczało, że opuścił ich na dobre? To pewnie cała sterta jego odmów. Nie mógł wiedzieć, jaki był faktyczny zamiar. Widział efekty tego, ale nie potrafił odgadnąć powodów takiej decyzji. Z drugiej strony, czy zbędne papiery się nie pali?


Wiadomości, które jednak odnalazł na dwóch, nadpalonych arkuszach wyjaśniały dwie rzeczy. Po pierwsze powód zniknięcia. I to dość nagłego. Coś na północy się działo. Zniknięcia kogoś wpływowego i ważnego. To dawało powody tak pilnego wyjazdu. Zawodowa ciekawość spowodowała, że zainteresował się tym tematem. Niestety, próbował obecnie zbudować swoje miejsce w Ujściu i nie pchał się w poszukiwania igły w stogu siana. Za dużo już tu zainwestował, by to rzucić. Miał jednak na względzie, że rajca niekoniecznie szybko wróci. Z pewnych względów będzie warto odszukać tego osobnika i go przepytać. To właśnie była zaufana osoba.

Druga wiadomość była o wiele bardziej enigmatyczna i potrzebował głębiej się zastanowić. Wspólnej znajomej - ten zwrot oznaczał kobietę. I to taka, z którą współpracowali w taki sposób, że nie mogli się przyznać. Ile takich osób znał, oprócz Kali? Właśnie próbował sobie przypomnieć, ile jest znanych w półświatku ważnych kobiet. Na tej podstawie łatwo będzie mieć tropy. Dalsza część mówiła o czymś, co działo się od roku. Ile było jakiś wielkich bądź mniejszych wydarzeń, które tak trwają. Czy nawet inicjatywa bogobojnej aż tyle trwa? Wydawało mu się, że krócej. Próbował odszukać w pamięci także wszystkich inicjatywach o takim przedziale czasowym. I dodatkowo ładna. Do kogo podłączy to wszystko. Najbardziej mu pasowała Kali właśnie, ale nie tylko ona musiała pasować do opisu. Kobiety potrafią uwodzić. Jeśli uda mu się połączyć wszystkie te informacje i myśli, które teraz ma, może uda mu się ostrzec tę osobę i zyskać renomę? Ciekawa opcja do wykorzystania. Zwłaszcza że dalsza część mówiła o tym, że chcą tę osobę wydać. Będzie trzeba dorwać Gwidona, gdziekolwiek by nie był. To jakiś trop. Chociaż, czy dzięki temu nie oddali się od głównego celu? Ciężki wybór.

Rozmyślenia przerwał odgłos walenia w drzwi. I to był właśnie ten moment, gdzie miał dwie opcje. Przeczekać to tutaj, czy zaryzykować odkrycie? Teoretycznie chodzi o zmianę, ale wtedy będzie miał problem z przemieszczaniem się po tej części budynku. Przemykanie przy tych drzwiach było równie sporym ryzykiem. Schował kartki papieru do wewnętrznej strony i postanowił wyjść oknem, jak da się je otworzyć. Oczywiście najpierw podszedł do niego, rozejrzał się, czy nikt nie chodzi w pobliżu, a następnie delikatnie je uchyli i ostrożnie znowu popatrzy, czy jest bezpiecznie. Dopiero wtedy po cichu wyjdzie, zamknie za sobą tyle, ile się da i spróbuje dołączyć do Silvii znowu od strony wejścia dla służby. Nie chciał się ujawnić za wszelką cenę.
Licznik pechowych ofiar:
8

Plac Odnowienia

34
POST BARDA
Wszystko palił, a może tylko tym razem? Okoliczności zastanej sytuacji jawiły się w głowie Mehrena aka "Ibrerta Ulisa" pod wieloma możliwymi scenariuszami, acz z pewnością było w tym dość nagłości. Na tyle, że istotny list, pozostawiony prawdopodobnie wspólnikowi, padł ofiarą niedopatrzenia i niewiele, a mógł całkiem spłonąć nim ktokolwiek miałby go przeczytać.
Znane kobiety w półświatku mogły być różne. Z pewnością jedną z nich była chyba najbardziej zuchwała kurwa jaką kontynent mógł chować. Z niesławnego zamtuza "Ślicznotki" posiadała imię sugerujące piękno pewnych kwiatów - Rosanne. Choć piękne miała z pewnością ciasno upięte w gorset krągłe cycki i znającą setki grzechów utytłaną różem buźkę, tak w środku była zupełnie zepsuta. Nieprzychylni mówią, że niby żadne zioło, ani olejek zapachowy nie ważne jak mdły, nie mógł całkiem zdławić fetoru z jej ust, które tym samym sugerowały jakąś przewlekłą chorobę trzewi, czy inne cholerstwo. Ponoć jej pocałunek rzeczywiście odbierał dech w piersiach. Ponoć na zawsze. Kolejna poniekąd znana i upatrzona mu już Bogobojna, też jawiła się w tej kategorii... Była jeszcze Mirhwa, orczyca przypominająca trolla, stojąca na czele kultu Usala w Ujściu. Zwana przez niektórych Królową Cmentarzy. Plotki mówią, że osobiście sama wykopała połowę tutejszych grobów. I cała masa innych nie okrytych taką sławą kobiet i dziewczyn, które mogły pociągać za inne sznurki, czy też po prostu być celem lub elementem w tej bliżej nieznanej konspiracji, jakiej Mehren był świadkiem.
Z pewnością nie miał dużej swobody czasowej, jeśli chciał stać się dla niej bohaterem. A jeśli miałby się nim okazać z pewnością narobi sobie wrogów, o ile już tego nie dokonał. O tym ostatnim mógł się wkrótce przekonać... zwłaszcza kiedy doszły do niego odgłosy nadchodzącej zmiany strażników.
Walenie jednak jeszcze trwało i trwało, wręcz odprowadzało go aż do samego przymknięcia okna. No nie zamknięcia, bo zamykały się od środka. No jedynie okiennice mógł zamknąć. Kiedy się tym trudził, szpieg poczuł na sobie deszcz poniesiony wiatrem. Psia pogoda była na tyle paskudna, że nawet kruki zrezygnowały z uczty i pochowały się zupełnie. "Śpiący" strażnik wciąż leżał jak leżał, jakby deszcz spływający mu po zbroi nie przeszkadzał w tym wszystkim. Mógł być bardziej niż pewien, że nikt tędy jeszcze nie przechodził, czy nie zastał sytuacji, bo ktoś już by zwrócił uwagę na leżącego człowieka, to też teraz nie było nikogo kto by go wykrył. No w tym momencie. Pędząc do Sylvii, ponownie wchodząc do apartamentu od strony pokojów należących do służby, nie zdołał jednak uniknąć zwilżenia ubrań i butów wodą. Nie był przemoczony do suchej nitki, acz buty miały brudne podeszwy w wyniku stąpania po przemoczonej ziemi jako przy oknie z którego wyszedł, nikt nie ustawił żadnej kładki, czy wyłożył kamieni na taką okazję.

Sama Sylvia dodała dwa do dwóch i nie mając obok siebie Mehrena zdecydowała się nie bynajmniej wycofać do wyjścia u którego progu spotkali się — Kurw... — Urwała mając już sztylet w dłoni, kiedy rozpoznała w ostatniej chwili wspólnika w zbrodni. Pokręciła głową z miejsca, jakby niewiele brakowało, a ktoś z nich dołączyłby do dwóch trupów tej nocy — Czas chyba nam się skończył — Podsumowała nieumyślnie potrząsając zawiniątkiem, które szpieg teraz dostrzegł, a te zabrzęczało jak metalowa zastawa stołu. Widocznie obrus stanowił ten worek, w którym znajdowały się teraz zdobione sztućce, kandelabry i inne takie — No co? Zaraz ogarną naszego śpiącego królewicza przy fontannie, jak jest zmiana. Zwłaszcza, że nawet deszcz go 'nie wybudził'. Spadajmy! — Rzekła wodzona intuicją. Była gotowa zwiać, no chyba że Mehren miał inny pomysł, bo patrzyła się na niego wyczekująco, acz ze zniecierpliwieniem.

Plac Odnowienia

35
POST POSTACI
Mehren
Próbował dopasować w swojej głowie każdy element układanki i przewidzieć elementy potencjalnie nieprzewidywalne. To była iście sztuka odkryć coś wartościowego pośród tych wszystkich zagadek. Na początku oczywiście szybka analiza sytuacyjna. Kto mógł współpracować z tej grupy kobiet z radcą i jakie mogą mieć dwie strony korzyści w tym? Na pierwszy ogień wziął Rossanę. Oczywiście on widział zyski w dziwkach, bo sam takie próbował rekrutować. Na pewno przyjemność taka mogła być spora, jednocześnie taki zawód był dobrą przykrywką dla zdobywana informacji. Tylko co mógł zyskać cała durna rada na współpracy z taką osobą? Niezbyt wiele. Zwłaszcza że to nie pasowało mu do ustaleń i sytuacji w Ujściu. Następnie była Mirhwa, aczkolwiek tutaj także nie widział zysków związanych z projektem. Pozostała mu Bogobojna. Rok i kwartał. Miała "armię" i wszelakie możliwości, by zmienić to miejsce. Czyżby istniało jakieś potajemnie porozumienie między tymi dwoma stronami? Nie znał się na polityce, ale miałoby to sens głębszy, chociaż wyobrażał sobie wkurwienie wielu gangów. Tylko jeśli oni chcieli takowe porozumienie zerwać, oznaczało to niebezpieczeństwo i chaos. Co byłoby dla niego lepsze? Istnieje szansa, że nie o kali tutaj chodzi, ale podjąć ryzyko trzeba. Normalnie kazałby sobie zapłacić za taką informację, aczkolwiek może mieć dług wdzięczności u tej osoby, jak okaże się, iż jego domysły są prawdziwe. W jego długofalowych planach Ujście będzie lepsze bez buta, jakim jest rada. No i zaczynała mu się to podobać. W końcu to jakieś wyzwanie? Nie przejmował się tym, że będzie miał wrogów. Jego zawód handlarza informacji jest ryzykowny. Musiał być jedynie sprytniejszy od całej reszty.

Jego przemyślenia nie przerywały jego działań. Zdecydowanie pozostało mu liczyć na to, że jego współpracowniczka wykonała polecone zdanie i zabrała, choć część tamtych drogich rzeczy, które znaleźli w sekretnym pokoju. Niektóre księgi go zainteresowały, bo mogły zawierać tajemnice, które potem można handlować. Kwestia tego, czy znajdzie na coś takiego kupca. Wychodząc przez okno, skrzydło całe musiało jak najlepiej przylegać go słupka. Zamknął okiennice i nawet nie zaszczycił spojrzeniem na leżącego strażnika. Dopóki się nie podnosił, było dobrze. Podejrzewał, że uznają, iż usnął na służbie. Dla sprawienia tego efektu specjalnie ułożył ciało, by tak to właśnie wyglądało.

Nie był do końca zaskoczony tym, że i ona zrozumiała, że czas się zbierać, aczkolwiek poczuł pewne rozczarowanie, iż sama nie przewidziała, że wróci tutaj. Zostawi ślady, aczkolwiek nie miało to teraz większego znaczenia. Liczył się obecnie czas, a on nie miał ochoty na walkę ze strażnikami. Nie zareagował specjalnie, widząc sztylet w jej dłoni. Wzruszył na to rękami, bo całkiem normalna reakcja.
- Jeszcze nie. Dopiero wartownik próbuje obudzić innego, który śpi. - Kwestia pozostała czasu, aż to się stanie. Nie miał zamiaru sprawdzać, jak długo to zajmie. W końcu on swój cel pierwotny zrealizował. Przy okazji drugorzędny, choć nie mniej istotny.
- Masz drugi worek dla mnie? - Spytał, rozglądając się, gdyż taki mieli zamysł. Ona szuka czegoś w co, mogą spakować tamte rzeczy. Przymknął oko, że przynajmniej pół zastawy im sobie przywłaszczyła. Każdy musi mieć coś z życia. Niezależnie od odpowiedzi, rzekł do niej.
- I tak tu już skończyliśmy, a ranek będzie pełen wrażeń. Wracamy tak samo, czyli okrężną drogą. - I jeśli nie miała drugiego worka zrobionego z prześcieradła służby, jego niezadowolenie będzie widoczne. Jeśli coś przygotowała, pochwali ją, weźmie sam i ruszą w kierunku jego domu. Oczywiście zamknął drzwi na samą jedynie klamkę. Kto okradnie ten dom później, nie będzie już jego zmartwieniem.
- Co masz w swoim, oprócz tego, co słyszę? - Dopytał z ciekawości, bo może jeszcze coś znalazła, oprócz tego, co mu mówiła. I też miała szanse zmniejszyć jego niezadowolenie, jeśli wracał na "pusto."
Licznik pechowych ofiar:
8

Plac Odnowienia

36
POST BARDA
I tym właśnie było Ujście. Na większego znajdował się jeszcze większy, a tego już największego brali w kilku. Przychylność, czy pozorna neutralność gangów przypominała chorągiewkę. Wystarczyło tylko nieco narobić większego szumu niż trzeba, a strony zmieniały się. Dranie padali u stóp innych, aby tamci mogli zająć ich miejsce. Polityka grała tutaj podkład, drugie i trzecie skrzypce, kiedy to zakapiory nocą za pomocą noży czy innych narzędzi grali ambitne solo, wzajemnie wbijając sobie to co inne przedmioty w plecy. Co do polityki Mehren wiedział to co wydawało się na pierwszy rzut myślą oczywiste, czyli niestety gówno wiedział w istocie. Ujście było tyglem zewnętrznych wpływów - kerońskich, karlgradzkich, verulańskich, archipelagu, a może i nawet odległej północy. Ocenić kto za kim stał i co chciał na ten moment, tak po prostu, graniczyło z cudem, a podjęcie się ryzyka licząc na łut szczęścia rzeczywiście przypominało zachowanie bywalców tego skorumpowanego miasta. Po prostu nie szło tutaj nadążyć za trendem, trzeba było działać, aby nabrać grosza i mieć co do gęby włożyć następnego dnia. Cóż z kim się zadajesz, taki się ponoć stajesz...

Tymczasem dwójka włamywaczy miała nie lada orzech do zgryzienia. Pokusić się o cenne łupy, zignorować zmianę pogody, a może już spieprzyć nim się sytuacja zaogni...
— Dawaj wciągniemy tego bydlaka do środka, jak chcesz tu jeszcze zostać. W taką pogodę to widać od razu, że nie śpi, a raczej stracił przytomność na dobre. Chyba wiesz jak to jest jak budzi cię ktoś wiadrem wody, no chyba że jesteś martwy. Jak dopiero się zmieniają możemy zdążyć! Będą ćwoka szukać, a nie że od razu się całkiem zaalarmują. —Rzekła półszeptem z niemałym przejęciem. Wskazała kierunek fontanny. — Nie mam drugiego worka, ale zawsze na szybko wywalę ziemniaki z jednego w spiżarni jak ci tak zależy — Zasugerowała teraz ręką wejście do środka — Ewentualnie wypierdolę to co mam w tą grząską ziemię. Gówno tylko trochę pobrzęczy, nikt nie usłyszy. — Zapewniła widząc jego rosnące niezadowolenie. Wskazała pobliskie miejsce, które przez ulewę teraz rzeczywiście przypominało jakieś miejskie bagno.

Plac Odnowienia

37
POST POSTACI
Mehren
Sytuacja jawiła się jako bardzo problematyczna. Oczywiście koszta, które poniósł, nie zwracały się tak szybko, a płacić każdemu trzeba. Normalnie nawet nie miałby wątpliwości, gdyż zdobył to, po co przyszedł. Księgi kusiły, bo zawierały wiedze i ten tajemniczy kufer. Zostawienie tego byłoby błędem dla Silvii. Dla niego to bardziej niedogodność. Istniały czynniki, które musiał brać pod uwagę, jak właśnie akcja w magazynie.
- Nie. - Powiedział twardo i stanowczo, podejmując decyzję. Przyzwyczaił się, że plany nie wypalają lub nie idzie ich zrealizować do końca. To nie był problem typowo związany z przezwyciężeniem. Wiedział, co chciał osiągnąć i trzeba poświęcić wiele. Był na to przygotowany.
- Jutro czekają na ciebie skarby z magazynu innego radnego. Musisz być wypoczęta w miarę możliwości. Masz moje zaplecze i dzieciaki do pomocy. Liczę, że uda ci się wypełnić to zadanie, gdyż sytuacja jest sprzyjająca. Strażnicy będą zajęci wtedy w innym miejscu. Taka okazja szybko się nie nadarzy ponownie. - Pokazał jej swój tok rozumowania. Nie musiała się z tym zgadzać, ale zmęczenie i brak snu źle wpływało na koncentracje. Nie ważne, kim się jest, jeśli nie podchodzi się roztropnie i w skupieniu, wyniki często są marne. Deszcz nie przynosił ukojenia, a zwiastował, co innego.
- Jeśli Duch i jego zjawy mają stać się legendą, nie możemy ryzykować zostawienia śladów. Czy mi się to podoba, czy nie, wiedza z książek musi tu pozostać. Wracamy. - I tak powiedział wcześniej, że liczy na nią, a on będzie miał czas na zastanowienie się, jak może wykorzystać wiedzę, którą posiada. Zrobił kilka kroków, by oddalić się od drzwi i dał jej znak ręka, że nie ma ochoty dłużej marnować czas i ryzykować, że ktoś ich zobaczy. Dlatego wiąże pewne nadzieje z jutrzejszym magazynem. Nie musi rywalizować z ludźmi Bogobojnej, jeśli faktycznie jego domysły w sprawie ich napadu na te miejsca są prawdziwe.
Wyruszył w kierunku jego domu, tą samą drogą, co tu przyszedł. Obejrzał się przez ramie, czy jego wspólniczka w zbrodni idzie za nim.
Licznik pechowych ofiar:
8

Plac Odnowienia

38
POST BARDA
Deszcz jakby nie miał zamiaru ustąpić, nabierał z każdą sekundą kiedy wspólnicy w rozboju decydowali o dalszym poczynaniu. Czy też może jak jeden z nich zadecydował, mierząc kalkulacją chłodną jak sam opad. Sylvia wysłuchiwała uważnie jego osądu, a ostatnie słowo trafiło w nią głęboko na tyle że zaraz zagęściła kroki, aby oddalić się od tego miejsca jak najszybciej, pobrzękując nieco skradzioną zastawą. Zareagowała tak natychmiast może dlatego, że ulewa przemieniła się w burzę i w chmurach zagrzmiało złowrogo, niby to zaraz za plecami Mehrena, kiedy ten skończył mówić, potwierdzając tym samym uprzednie przeczucia kobiety o jakże zmiennym uroku szczęścia. Tak, Tenatir potrafił być bardzo zmienny, a Mehren nie miał zamiaru wystawiać się na jego poczucie humoru. Z pewnością nie tym razem.
Buty szybko nabrały wody, a ubiór przykleił się ściśle do ciała, kiedy to przemierzali trasę odwrotu. W pewnym momencie dostrzegli migające ruchome światło od kałuży na drodze. Schowali się w ciasną uliczkę, a niedługo potem minął ich patrol, zmierzający w kierunku placu. Czterech zbrojnych brzęczało w rytm jakiejś kakofonii, zwiastującej niemałe kłopoty, a zaraz za nimi czterech kuszników. Wszyscy ponurzy i wkurwieni jak sama pogoda. Gdy tylko oddalili się od uliczki, ukrywający się zbiegowie z miejsca zdarzenia czmychnęli ino dalej, krążąc krótko pośród labiryntu uliczek Ujścia, aby to niepostrzeżenie dotrzeć do swojej kryjówki i domu jednocześnie.

Plac Odnowienia

39
Z Portu w Ujściu Jeśli ktoś jeszcze parę miesięcy temu pomyślałby, że na nierównej kostce Placu Odnowienia będą wyrastać kolejne stragany to... cóż, nie pomyliłby się znacząco. Miejscowa ludność szybko zrozumiała, że duża przestrzeń może zostać wykorzystana jako centrum handlu. Ciasno poustawiane obok siebie straganiki sąsiadowały z rozłożonymi płachtami, a mieszkańcy oferowali wszystko, od żywność, przez broń, na nikomu niepotrzebnych bibelotach kończąc. Mehren wiedział, że jeśli dobrze się rozejrzy, dostrzeże handlarza, który będzie mógł sprzedać mu to, po co przyszedł.

Tłum był zbyt gęsty. Ludzie przeciskali się wąskimi przestrzeniami między namiocikami, drobni kieszonkowcy wsadzali ręce do nie swoich sakiewek, kobiety traciły biżuterię, a mężczyźni przyboczne sztylety. Mehren wiedział, jak uważać, by nie stracić niczego, parł do przodu, w kierunku stoiska z bronią. Nim stanął przed większym straganem, gdzie miejscowy kowal oferował swoje wyroby i kupne dobra, Mehren wypatrzył w tłumie nie tylko Luciena, który nawet nie krył się z tym, że go obserwował, ale również jego towarzysza. Ruda czupryna wyróżniała się pośród ciemnych głów mieszkańców Ujścia. Człowiek wyglądał nieco poważniej, niż jego elfi towarzysz, lecz ciągle nikł Mehrenowi między tłumem. Nie pozwalał przyjrzeć się sobie zbyt dobrze.
Obrazek

Plac Odnowienia

40
POST POSTACI
Mehren
Oczywiście, że odważył się zapytać dziewczyn, choć oczywiście bardziej skierował je go Silvii, niż gnomki. Ona była tu od niedawna, a ta pierwsza teoretycznie dłużej przed nim. Najbardziej zastanawiający był dodatkowy składnik, który zabierał proszek. To mógł jakoś wykorzystać przy negocjacjach lub rozmowach, dotyczących zaufania. Wszystko można wykorzystać, oczywiście, jeśli wie się jak. Musiał jednak postępować ostrożnie. Po głębszych przemyśleniach bardzo zaryzykował z próbą zastraszenia. Zyskał na tym dość niewiele, choć nadal wkurzało go takie traktowanie. Jego intuicja podpowiadała mu, że ktoś chce go po prostu wykorzystać i się go pozbyć. I miał ku temu pewne dowody. Nikt nie wysłał wkurwiającego strażnika, gdyby zależało mu na zbudowaniu dobrych relacji. Tajemniczy proszek i ograniczenia w informacji. To nigdy nie oznaczało niczego dobrego. Skoro już połknął ten haczyk i wpakował się w kłopoty, należy jakoś z nich się wykaraskać.

Będąc na placu w dniu targowym, stragany były czymś, czego oczywiście potrzebował. Zauważył szybko elfa w towarzystwie kogoś, ale patrząc na jego ich ostatnie doświadczenie, nie miał zamiaru się zbliżać. Pal licho, skąd się tu wziął i od kiedy był śledzony. I tak nie dostrzegł nikogo, więc ta osoba musiała być dobra. Skupił się na przeszukiwaniu straganów w poszukiwaniu tej konkretnej broni lub podpytywaniu kupców, którzy sprzedawali broń dystansową lub egzotyczne z jego punktu widzenia przedmioty, tak nietypowe dla Keronu, Ujścia i Archipelagu.
Licznik pechowych ofiar:
8

Plac Odnowienia

41
POST BARDA
Kroki zaprowadziły Mehrena przed stragan kowala. Pod namiotem mężczyzna ustawił swoje dobra: piękne miecze wyeksponowane na stojakach, siekierki i topory, mniejsze noże, przydatne zarówno do zadań kuchennych, jak i przy polowaniach lub niekoleżeńskim wsadzaniu ostrza pod żebra, mnogość grotów, które tylko czekały, by osadzić je na drewnie, a także pomniejsze elementy uzbrojenia, jak również gwoździe, sprzączki i inne metalowe drobiazgi. Kowal miał jednak wydzieloną część swojego stoiska, gdzie pyszniły się towary eksportowane z dalekich krajów. Pośród lekkich, zdobionych pancerzy z Archipelagu, orkowych broni i krasnoludzkich narzędzi z Północy, można było wygrzebać coś, co mogło przydać się Mehrenowi...

Ale nie tym razem. Sprzedawca poinformował Ducha, że taka rurka, jakiej potrzebował, została sprzedana ledwie tydzień wcześniej! Mężczyzna nie powiedział, komu, bo tego typu informacje zwykle były zastrzeżone. W zamian zaoferował mu procę... Była dobrze wykonana, ale czy nada się w zastępstwie?

Kiedy Mehren buszował pośród wyrobów, Lucien i jego towarzysz zdążyli zmniejszyć dystans. Parę chwil później byli już nieopodal, ledwie parę kroków od Ducha. Elf mruknął coś do swojego towarzysza i roześmiał się nieprzyjemnie. Rudy ledwie pokręcił głową. Nie wyglądał na typa, który byłby nazbyt zabawowy.
Obrazek

Plac Odnowienia

42
POST POSTACI
Mehren
Informacje od kupca nie były dla niego pozytywne. Zaczynał powoli tracić możliwości, co cholernie go irytowało. To już dla niego zaczynało wyglądać, jakby cholerne demoniczne byty robiły wszystko, by tylko utrudnić mu życie. Nie może wprowadzić planu A, bo nie ma tego. Plany B, C i D również musiały iść do kosza. Czyżby plan E także? Naprawdę w tym cholernym mieście nie można niczego dostać? Co jeszcze go czeka? Szybko się opanował, bo i tak nie miało sens irytowanie się na trudności. Naprawdę nie chciał używać prymitywnych sposobów, które dałby rade wykonać. Uważał, że stać go oczywiście po więcej i chciał to pokazać. Duma nie była zbyt dobrą cechą dla jego zawodu, aczkolwiek był szpiegiem, a nie porywaczem. Z tym kojarzyło mu się obecnie zlecenie. Zamierzał odejść od kupca i poszukać u innego, bo przecież nie mógł być jedynym, u którego takie coś dostanę.

Odwrócił się i spojrzał na dwójkę osób. Miał ochotę ich zignorować, ale byli tak blisko, że nie sposób tego zrobić. Spojrzał na elfa, skrywając pogardę za maską, bo ewidentnie go nie lubił.
- Miło znów cię widzieć Lucienie. Przedstawisz mi swojego towarzysza? - Zapytał uprzejmie. Wiedział, że taki ton może go jedynie wkurzać i prawdopodobnie pokaże się po raz kolejny ze swej negatywnej strony. Nie spodziewał się po nim niczego inteligentnego. Dlatego widział w nim jedynie humanoidalny przedmiot, który należy wykorzystać i porzucić.
Licznik pechowych ofiar:
8

Plac Odnowienia

43
POST BARDA

Wyprawa na targ nie była bezowocna. Mehren dowiedział się, że broń, jakiej poszukuje, jest w Ujściu. Mógł próbować ją zdobyć, gdy kowal najwyraźniej wiedział, kto ją dostał w swoje ręce, lub też szukać dalej, w mniej konwencjonalnych miejscach, choć bez obietnicy powodzenia. Zmiana planu również wchodziła w grę. Było wiele możliwości rozwiązania zadania, jakie powierzyła mi Pam.

Nim Duch zdołał rozejrzeć się wśród innych sprzedawców, zagadał do jego współpracowników z przymusu. Lucien nie wydawał się zachwycony nowym towarzystwem. Choć przed chwilą się śmiał, teraz znów skrzywił twarz i skrzyżował ręce na piersi w zamkniętej pozycji.

- Phhh. Niech sam się przedstawi. - Burknął, spoglądając gdzieś w bok, byleby nie na nielubianego zbója.

Mehren miał szansę przyjrzeć się rudemu mężczyźnie. Płomienne włosy nie były jedynym, co przyciągało wzrok. Miał szeroką, acz przystojną twarz i niezadbany zarost. Wyraz jego oblicza był tak poważny, iż sugerował, że ten w ogóle nie był w stanie się śmiać. Mężczyzna był również wyższy i szerszy od Mehrena - nie były to cechy idealnego szpiega. Nosił się na ciemno. - Gulvardan. - Przedstawił się mężczyzna. - Lucien uważa, że robisz mu problemy.

Zdawało się, że było to zwykłe zwrócenie uwagi, ale aparycja mężczyzny sugerowała, iż mogła to być również groźba. Ale czy atakowałby w samym sercu rynku?
Obrazek

Plac Odnowienia

44
POST POSTACI
Mehren
Odszukanie i odkupienie broni nie wchodziło w grę. Za dużo czasu straci, a nie ma pewności, kiedy przypłyną towary. Chociażby, gdyby miał jakieś pojęcie czasowego limitu, byłoby łatwiej. Musiał zakładać najgorszy scenariusz i przystąpić do działania najszybciej, jak potrafił. Przeszuka targowisko w poszukiwaniu innego kupca z taką dmuchawką lub może znajdzie kieszonkową kuszę? Niewielką, która nie zabija, a jedynie przetnie delikatnie skórę? Wtedy do ciała dostanie się substancja i po problemie. To rozwiązanie było odpowiednie i subtelne. A o to przecież chodziło.

Człowiek zrobił na nim całkiem dobre wrażenie. Mowa ciała i wygląd sugerowały, że miał do czynienia z człowiekiem, który nie będzie wrzodem na tyłku. Dodatkowo po jego tonie i uwadze, łatwo się domyślił, że inaczej podchodził do pewnych spraw. Oczywiście miał tu dwa skrajne przypadki. Jego słowa miały wiele znaczeń i doskonale wiedział, o co chodziło w nich. Był pewny, że powiedział im o wszystkim.
- Nasze charaktery są mocno przeciwstawne, a to znacznie utrudnia wypełnianie misji. - Odparł spokojnie, bo nie zamierzał mówić, że ten gość to debil. Był ciekaw, czy ten człowiek zrozumie, że oni raczej się nie dogadają i będą sobie wzajemnie utrudniać, nawet jeśli to działanie mimowolne. On sam najchętniej po prostu pokazałby, na co go stać bez posiadania opiekunki. Liczą się przecież efekty, a przecież oni raczej wiedzą, ile mu dali wskazówek do tego, kim są. Całkowite zero. Zastanawiał się teraz, czy są tego całkowicie świadomi.
Licznik pechowych ofiar:
8

Plac Odnowienia

45
POST BARDA
Gulvardan skrzyżował ręce na piersi. Spoglądał na Mehrena z góry, gdyż nie miał innej możliwości przy swoim wzroście, ale jego twarz pozostawała niezmiennie niezadowolona. Grube brwi zmarszczyły się lekko.

- Mówiłem ci, że nikt nie może cię znieść. - Zwrócił się do Luciena i gdyby nie ta grobowa mina, można byłoby domyślać się, że Gulvardan... żartuje?

- Ehe, żeśmy sobie ładnie gadali, a ten mi z nożem? Nóż na mnie wyciągnął? - Odwarknął Lucien, zerkając kątem oka na towarzysza.

- Bez sprowokowania pewnie by go nie wyciągnął... prawda? - O potwierdzenie wolał spytać samego Ducha, który przecież był sprawcą tej biedy, jaka spotkała Luciena. Nóż przyłożony nie tylko do męskości, ale i do tętnicy udowej wiele świadczył o tym, jakie odczucia miał Mehren względem elfa. - Nie jestem twoją matką, Lucien, nie będę interweniował za każdym razem, gdy komuś podpadniesz. - Upomniał kolegę, nic nie robiąc sobie z obecności Mehrena. Co więcej, wydawało się, że komentarz rzucony w towarzystwie zawstydził elfa jeszcze bardziej, niż gdyby rozmawiali na osobności.

- Podajcie sobie rękę na zgodę i zapominamy o sprawie. Duch, tak? - Zwrócił się w końcu do Mehrena. - Masz zadanie do wykonania, a Lucien jest tutaj, żeby w razie problemów ci pomóc. Potrzebujesz od nas czegoś? Wsparcia? Funduszy?
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”