POST POSTACI
Tanga
Im intensywniejsze i zacieklejsze stawało się starcie, tym goręcej zdawała się płynąć krew w jego żyłach. Otoczenie zacierało się, głosy widowni stawały przytłumione. Tu i teraz był tylko twarde podłoże pod stopami oraz stojąca przed nim osoba były ostre i wyraźne.Tanga
Zulu był zaiste twardym przeciwnikiem, co Tandze wyłącznie dodawało animuszu. Nawet wtedy, gdy padł diabelnie niebezpieczny cios, odcinający mu na dobrą chwilę zapas tlenu i zmuszający tym do ślepej walki o oddech, ani przez chwilę nie żałował przyjścia na ten turniej.
Jego pierwsza integracja z ziemią była ciężka, ale mało istotna, ponieważ wbrew czerwonej nie tylko już od rozmazów krwi twarzy, wciąż chciwie łapiąc powietrze pełnymi ustami, w odruchowej wręcz determinacji zaczął się zbierać z powrotem na nogi. Uporczywość była jego największym wrogiem i atutem jednocześnie. Prawdopodobnie kiedyś jeszcze przez nią zginie, jak twierdziła wiele razy jego matka. Nie, żeby go to martwiło.
Wciąż obejmował jednym ramieniem brzuch na wysokości przepony, gdy raz jeszcze, w ten sam, łudząco przypominający psie zachowanie sposób potrząsnął głową, aby pozbyć się oszołomienia. Komplement jednak zdołał wyłapać ze słów Zulu, przez co też mimo wciąż płytkich, chciwie łapanych oddechów, wypiął klatkę piersiową na tyle, na ile pozwalała lekko zgięta pozycja. Wiedział, że wiele mu jeszcze brakowało. Dlatego zresztą pakował się w każdą walkę i każdą rozróbę, w jaką tylko mógł. W jego własnym mniemaniu, czynna praktyka była najlepszym nauczycielem. Choć fakt, że czasami brakowało mu kogoś, kto wytknąłby mu błędy, jakich sam nie potrafił dostrzec.
- Będę... Pracował! - wyrzucił na tyle entuzjastycznie, na ile mógł między powoli regulowanymi oddechami. - Ty też-... Hah... Jesteś silny! To dobra walka!
Proszę! Nie pozostawał dłużny! Niewykluczone, że nieszczęsny Zulu nie będzie mógł się od niego opędzić nawet wówczas, gdy cały turniej dobiegnie już końca. Istniało spore prawdopodobieństwo, że Tanga jeszcze się uprze, żeby pozyskać dodatkowych rad.
Odzyskawszy siłę w nogach i jako tako umiejętność właściwego oddychania, i tym razem nie czekał na kolejne zaproszenie. Był bardzo wytrwały w swoich staraniach, gdy już ku jakimś się skłaniał. A obecnie? Obecnie wciąż bardzo gorąco życzył sobie pokonać przeciwnika! Dlatego właśnie, odrobinę bardziej skoncentrowany na ruchach Zulu, raz trzeci przystąpił do natarcia. Im bardziej byli zmęczeni, tym łatwiej się odsłaniali. Obydwoje, rzecz jasna. Co też nie stanowiło dla niego przeszkody. Zamierzał atakować do upadłego, choć teraz akurat uważał, żeby nie wykonywać nadmiarowych wymachów ani kopnięć, jeśli nie miał do tego czystego pola ani dobrej odległości. Wiedział już, że z Zulu każda drobna luka oznacza kolejną, bolesną nauczę. Facet dostrzegał więcej niż on sam.