POST BARDA
Vera zjechała ze ślizgawki z własnej woli, natomiast Ashton wpadł na zjeżdżalnię i zapewne całą drogę walczył o to, by zatrzymać się i wrócić do towarzyszy! Nie miał czasu cieszyć się widokami i samym faktem zsuwania się po lodzie. Komentarz Very jednak tyko częściowo podniósł Tariqa na duchu. Ashton przynajmniej otrząsnął się i wstał z krzesełka, by na nowo rozprostować kości. Szaleńcza podróż w dół musiała skończyć się co najmniej siniakami i otarciami.
-
Svolvar potrzebowało pomocy z daleka? - Zapytał mag, niemal wchodząc kapitan w słowo, gdy ta przyznała, że nie są stąd. Zmarszczka między brwiami czarodzieja sygnalizowała zmartwienie. -
Nie wiedziałem, że Svolvar zauważyło zniknięcia j-jakichś ludzi?
Boginka była kobietą o szerokich biodrach i obfitych walorach, jak przystało na boginię związaną z naturą, a więc również płodnością. Nie sposób było określić kolorów, gdy te załamane były przez przenikające przez lód światło. Wydawała się uśpiona, jednakże Vera mogła dostrzec czarne koraliki jej oczu, łypiące z bladej twarzy. W pewnym momencie boginkę oplotły korzenie, zamykając ją jak w drewnianym koszyku, gdy chciała ukryć swoją nagość przed wścibskimi spojrzeniami.
-
Nie jest w nastroju... Cały czas nie jest w nastroju. - Wyjaśnił powoli Tariq. -
Próbowałem z nią... Rozmawiać. Bez skutku. - Mag splótł ręce przed sobą, zaraz też zaczął wykręcać własne palce, nawet nie starając się ukryć zdenerwowana. -
Byłem w Svolvar. Naprawdę! Nie jestem tu bez ich wiedzy. Może nie wiedzieli, że jestem... A-akurat tu? Nie widziałem, gdzie pójść, a wszystko wskazywało na jezioro, więc... - Nie dokończył, a jedynie wzruszył ramionami, starając się przekazać, iż sprawa miała rozumieć się sama.
Osmar gotów był mordować, ale śmiech Very kazał mu opuścić broń.
-
Skoro jest w porządku to czemu zamknął wyjście?! - Zarzucił Tariqowi krasnolud, czym zasłużył sobie na wsparcie Ashtona, przekazane poprzez energiczne kiwanie głową. Mag wyglądał, jakby chciał cofnąć się pod ścianę i najlepiej w nią wtopić. Broń Osmara, ściskana wciąż w dłoniach, potęgowała efekt strachu. -
Czemu nas nie wypuścił, co?
-
Nie chciałem! Ten pałac... Czasem ciężko jest utrzymać go takim, jakbym chciał. Te przejścia znikają się i pojawiają...
Odpowiedź nie usatysfakcjonowała bosmana, ale obecność boginki pod posadzką i nadejście Ohara, z podobnym hukiem, przerwało wątek. Ohar również był gotowy do walki, podobnie jak Osmar, ale szybciej niż krasnolud spostrzegł, że zagrożenie chwilowo nie istnieje.
-
O cie panie. - Skomentował za to drzewo. -
Goblin nie kłamał!
-
Proszę... Siadajcie.
Mag starał się pokazać jak najwięcej gościnności. Gdy okazało się, że nie ma miejsca, by podjąć piratów, szybko temu zaradził - wystarczyło parę ruchów dłoni, by jedna ze ścian gabinetu zapadła się, otwierając zupełnie nowe przejście! Na środku nowego saloniku wyrósł lodowy okrągły stół, a wokół niego równie lodowe krzesła, okraszone iskierkami opadających drobinek. Wszystkie nowe meble ozdobione były zmyślnymi rzeźbieniami w marinistycznym temacie, a w blat stołu wtopione zostały małe rybki i małże, razem tworząc wzór rozchodzący się od środka, symetryczny jak dziwaczna mandala. Nawet ściany podtrzymywały lodowe kolumienki, a sufit zdobił kryształowy żyrandol, nie dający jednak światła.
Pokaz magii zrobił wrażenie na piratach i żaden nie zamierzał już narzekać ani atakować maga. On sam wydawał się z siebie zadowolony, gdy mógł popisać się umiejętnościami. Uśmiechnął się nawet, gdy Osmar, Ohar i Ashton znaleźli swoje miejsca, a ciekawskie palce przesuwali po artystycznych nierównościach.
-
Niespełniony artysta, co? - Zagadnął Ashton, któremu zaczął wracać humor.
-
Trochę...
-
Jak na moje, to spełniony! - Osmar nie mógł się nadziwić kunsztowi wykonania i nie przyjął skromności maga. -
I to jak!
W międzyczasie pojawiła się goblińska służka. Przed każdym ustawiła mały gliniany imbryczek i filiżankę, by mogli sami się obsłużyć i nalać sobie ciepłego naparu.
-
Vero. - Tariq grzecznie odsunął kapitan krzesło, by również mogła spocząć. -
Proszę, zaraz opowiem, nad czym pracuję!