POST POSTACI
Vera Umberto
Koszta, jakie wymienił Gregor, nieco zwaliły ją z nóg. Ale czy mogła spodziewać się czegokolwiek innego? Nie dało się do końca podać ceny za życie czwórki ludzi, choć kilka mniej lub bardziej udanych rabunków było niewielką kwotą. Swoim ludziom będzie musiała zapłacić tak czy inaczej, tylko na statek i jej własną część nic nie wystarczy, ale cóż... Nie było to coś, z czym nie potrafiła żyć. Była na to gotowa od momentu, w którym wylądowała tutaj, w rezydencji Aspy, i zobaczyła ilu ludzi z innych załóg wzięło udział w akcji ratunkowej. Skinęła głową, bo było to coś, co w pełni rozumiała.Vera Umberto
Nie pojmowała za to, dlaczego ma nie płacić jemu. Leobariusowi. Dlaczego twierdził, że nie jest nic winna załodze Białego Kruka. Zamiast rozglądać się po pięknej okolicy, na którą już się przez ostatnie dni napatrzyła, ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się w drugiego kapitana, a jej palce bezwiednie krążyły po brzegu kubka z piwem.
- Nie spodziewałam się bezinteresownej pomocy - przyznała w końcu. - Ani od Aspy, ani od Uronga, ani od ciebie. Nie miałeś żadnych powodów, by to dla nas robić. Nie rozumiem.
Wśród piratów nie było sojuszy, a nawet jeśli, to były one tymczasowe i trwały do momentu, w którym przestawały być wygodne. Ten dla Leobariusa zdecydowanie wygodny nie był, a Umberto nie zrobiła niczego, by czuł się zobowiązany do skakania za nią w ogień, tudzież w ciemną toń.
- Nie rozumiem - powtórzyła.
Prościej byłoby wycenić pomoc Gregora tak, jak pozostałych kapitanów. Nie czułaby się wtedy z tym tak... dziwnie. Była mu z pewnością coś winna, tylko nie było to złoto i to było w tym chyba najgorsze. To był dług, którego nie potrafiła spłacić.
- Powiedz mi, czego oczekujesz w zamian w takim razie. Na dobrą sprawę poznaliśmy się lepiej miesiąc temu, a ryzykowałeś, na pewno poświęciłeś ludzi. Ciężko mi uwierzyć, że zrobiłeś to z troski o którekolwiek z nas. Nie... - westchnęła i wsparła głowę na ręce. - Nie rozumiem.