POST POSTACI
Kamira
Kamira potrzebowała odrobiny miłości, tylko czy "miłość" Azela była tym, czego naprawdę potrzebowała mała czarodziejka? Nie koniecznie, on brał, co chciał, w tym i ją, korzystał z tego co mógł. Prawdopodobnie nie czuł choćby połowy tego co ona i tak jak ona. Potrzebowała prawdziwej czułości i zadbania, od niego nie mogła liczyć na to pierwsze z pełną szczerością a na to drugie wcale, mimo to, między nimi było coś dziwnego, czego nie potrafiła określić. Nie mogła i nie potrafiła tego nazwać po imieniu, czy po prostu chciała z nim być, czy może zupełnie szczerze, sama ze sobą, coś do niego czuła?Kamira
Nic dziwnego, że nie mógł się skupić. Magiczka również poczuła się rozkojarzona w chwili gdy usłyszała orka, choć... Ona nie musiała zbyt dużo robić. Mogli mieć chwilę czułości, ale została zupełnie skompromitowana. Przyszedł on i zupełnie wybił ich z rytmu, w jaki mogli wejść. Zabrał im chwilę spokoju i prywatności... Na tej otwartej przestrzeni. Dobrze, że chociaż ścianki, drzewko i krzaczki były.
W pewien sposób liczyła, że się nie speszy. Jeśli już mówić o jakiejś perwersji to w duchu nie chciała, by przestawał, mimo że sama powierzchownie się speszyła i chciała to przerwać. Przywykła do bezwstydnego elfa, który mało co się przejmował ludźmi i ich słowami a tutaj zaskoczenie. Czyżby naprawdę coś do niej czuł, że podchodził do tego tak poważnie? Czy może wstydził się swojej gołej pupki przed orkiem? Możliwe, że po prostu nie byli tak blisko... Ale znowu, czy Azel przejmował się takimi rzeczami? Na co dzień nie, tak go widziała, dzisiaj jednak było inaczej.
Nie wiedziała co zrobiłaby gdyby zachował się inaczej i nie przestał, pewnie zamilkłaby i nie spojrzała nawet na pół-orka. Było jednak inaczej. Z nieco skwaszoną miną patrzyła na intruza. Jego słowa ją zaniepokoiły... Czyżby usłyszał, że oczekiwali tutaj gościa? – Nie. Nie chcemy trzeciego, gobliny kłamią! — Odruchowo zaczęła się bronić, wyjaśniając zarazem, że to jakieś nieporozumienie, cokolwiek od goblinów usłyszał. Szybko jednak wizyta orka nabrała sensu. Nie chciał jechać i obcować z goblinami. Wolał na archipelag, gdziekolwiek to było i cokolwiek tam było. Wiedziała, że Azel jest zdenerwowany tym wtargnięciem, położyła więc jedną rękę na jego klatce, całe szczęście, że nie miała pazurów, zarazem znów zaznaczając, że żadna inna potwora nie dorwie tego amatora. – Naaaaprawdę? — Powtórzyła po pół-orku, zaciekawiona odrobinę, jakie miał powody ku temu wyjazdowi. Ale skoro mu tak zależało, a tronu mieć nie mógł, to opcje były dwie. Bogactwo albo dorwał sobie panienkę. Kamira wiedziała, że Azel nie może wyjechać, nie może też oddalić się od lampy, ona zresztą też nie mogła. No i był jeszcze smok. Trochę spraw trzymało ich na miejscu. Nie chciała decydować za niego, ale... Gdziekolwiek któreś miało pojechać, to drugie musiało w pakiecie, tak to już wyglądało. – Nigdy nie byłam w Varulae. Jak myślisz, dojechalibyśmy tam, nim umrzemy? — Przypomniała elfowi o klątwie, która na nich ciążyła. Może i dla Pół orka brzmiało to jak jakiś szyfr... To jednak warto by wiedział, skoro już go o to prosi. – No i smoka by trzeba było zabrać też... — Powiedziała ciszej, ale nie przejmowała się jakoś mocno tym, że Kherkhim to słyszy.
Spoiler:
Spoiler: