Tutejszy plac jednak nie kręci się wyłącznie wokół wymiany towarów i towarzyskich rozmów. Tutaj spotyka się też podróżnych minstreli albo artystów, zarówno sztalugi jak i podniebienia, stojącymi za słojami przypraw i kuszących przechodniów atrakcyjnymi zapachami. Gdzieś dwie osoby pogrywały sobie w lokalną grę hazardową otoczone przez wianuszek gapiów, znad którego co jakiś czas dało się słyszeć entuzjastyczne okrzyki. Przy charakterystycznej dla tego miejsca wysokiej, smukłej fontannie przesiadywały najczęściej dzieci bawiące się taflą wody. Znajdzie się także miejsce, gdzie można przycupnąć sobie na dywanie czy taborecie by zakosztować jakiegoś zielnego naparu bądź zaciągnąć się w spokoju wodną fajką.
Nawet jeśli Everam ma czasy świetności za sobą to bazar pozostaje jego najbardziej rozpoznawalnym elementem; zadbanym, barwnym, tętniącym życiem niezależnie od pory dnia czy żaru słońca.
***
POST BARDA
***Kontynuacja akcji STĄD***
Choć mogło się wydawać że nocne życie bazarowe w Everam będzie toczyło się w najlepsze to niestety Teliona czekało dość duże rozczarowanie. Samo miasto wydawało się ciche, nikt nie chciał wyściubić nosa spoza swojego domostwa, jakby wszystko dookoła opustoszało. W drodze na bazar natknęli się jedynie na rudawego kota, który czym prędzej czmychnął w pogoni za przyuważonym szczurem.
W samym centrum z kolei nie było takiego ruchu, jakiego mogli oczekiwać. Otwarte było kilka stoisk na krzyż, gdzieś jakiś starszy pan już zwijał z wystawy kolorowe dywaniki, parę osób przechodziło między straganami nawet nie oglądając się na ich zawartość. Gdzieś na ziemi jakaś grupka mężczyzn pogrywała w kości ale poza tym to było licho. Światła bijące z zawieszonych gdzieniegdzie lampionów odejmowały temu miejscu ewentualnej upiorności czy poczucia nieprzystępności, ale i tak nie wyglądało to pocieszająco. Szczególnie w sytuacji, gdzie zdecydowanie potrzebowali dostępnych opcji z prowiantem.
Telion spojrzał na Arbara. Pomimo tego, że tylko oczy były widoczne z jego obwiązanej chustą twarzy to mógł z nich odczytać pewne zaniepokojenie, błądzące od straganu do straganu.
- Niedobrze... - wymamrotał przez tkaninę na ustach.
- Wydawało mi się, że będzie tutaj nieco więcej... no nie wiem, życia. - podzielił się przemyśleniami Dylis.
- Tutaj zawsze było życie. Całe miasto mogłoby być martwe ale bazar hula zawsze. To naprawdę kiepski czas dla Everam...
Chwilę jeszcze przyglądali się temu obrazkowi, dopóki coś nie zwróciło ich uwagi w pobliskiej uliczce. To ten sam kot, którego dostrzegli wcześniej, właśnie wskoczył na drewnianą paletę próbując złapać szczura i robiąc przy tym niemało hałasu.
- No nic to, musimy pracować z tym, co mamy, czasu jest niewiele. Gotowi? - oficer przeszedł w tryb wydawania poleceń, w czym wykazywał najwięcej pewności siebie, czym często mobilizował załogę. Nie inaczej było teraz.
- Beri, odprowadź Dylisa i nasz wóz do fontanny. Z racji tego, że nie ma z nami Attyki wolałbym zaangażować do pracy jak najwięcej z was, ale nie możemy ryzykować. Dylis zostanie i przypilnuje wozu. W razie problemów krzycz, miejscowi rzadko są obojętni... o ile jakiś spotkać.
- Gdy już go odprowadzisz, Ber'zegi, poszukaj jakiejś żywności niepsującej się. To miasto portowe bądź co bądź, nawet kapusta kiszona byłaby wybawieniem. Telion, spróbuj załatwić jakieś racje mięsa. Solone, suszone, byleby wytrzymało drogę powrotną. Nie musi być tego dużo, nie chcemy wydawać majątków. Może na którymś straganie coś jest, jeśli nie to zapytaj w którejś z tawern. Przy samej fontannie stoi "Śpiąca Fala." Ostatni właściciel był strasznym skąpiradłem, ale może zrozumie powagę sytuacji. Jest jeszcze "Blady Wampir", miejsce może bardziej szemrane, ale kontaktów na sytuacje kryzysowe może tam być co nie miara.
- Ja udam się za wodą pitną. Być może mam jeszcze znajomą w straży miejskiej, może odsprzeda nam jakieś zapasy. Każdy z was niech weźmie swój przydział i go pilnuje. I błagam, zachowujcie się rozsądnie. Nie ma czasu na dyrdymały, od naszej sprawnej pracy zależą losy załogi. I kapitana, oczywiście.
Po tych słowach Arbar rozdał Telionowi i Ber'zegiemu wydzieloną sumę pieniędzy. Każdy z członków wyprawy skinął w swoją stronę w porozumieniu i po chwili każdy z nich rozszedł się w swoja stronę, mając w głowie wyznaczone zadanie.