Rynek Turoński

46
POST BARDA
Starzec przekrzywił głowę, jakby nie do końca rozumiał wypowiedź młodszego od siebie towarzysza. Pytanie, która to cześć jego słów sprawiła mu taki kłopot. Uznawszy, że rozmowa dobiega końca, wstał ze swego fotela i podszedł bliżej Thelina. Jego strażnicy podążyli za nim cali spięci. Ewidentnie nie podobało im się tym, że bezpieczny dystans został tak drastycznie skrócony.
- Wspaniałe pomoce, które trudno zdobyć. W istocie niewiele mi o nich wiadomo, acz dla twej pracy niezbędne. Tu musisz zdać się na własny zmysł, lecz nie zostawię cię bez wsparcia. Jedna trzecia tychże klejnotów wina wystarczyć na to, byś zdobył to, czego potrzebujesz. - I tu zrobił ruch ręka do strażnika. Ten, rozumiejąc przekaz, podszedł do tacy i wyciągając z kieszeni woreczek, odsypał do niego trzecią część zawartości. A resztę przypiął do własnego pasa.
- I we własnych słowach masz odpowiedź. Zaufanie jest kluczowe do przekazywania sekretów. - To była odpowiedź w kwestii tajemnic, skąd biorą materiał, o który pytał wcześniej. - Naszą wolą nie jest ingerować w twą pracę, a pomocnik od nas, mógłby budzić nieufność. Wierze, że pewnego dnia odnajdziesz godną twych tajemnic personę. - Zamyślił się, jakby próbował przypomnieć sobie coś. Zdecydowanie coraz trudniej było mu mówić i podejście tak blisko, ułatwiało zrozumienie słów.
- Milczący przyjdzie do twej pracowni wieczorem następnego dnia czasu poza górą. I bywaj w zdrowiu - I odwrócił się do wyjścia, ale po drodze spojrzał wymownie na drugiego strażnika, a następnie skierował palec na igłę, którą Thelin zabrał ze sobą.
- Ehe. No to tak. - Zaczął mówić, kiedy prorok wraz z jego towarzyszem opuszczali pomieszczenie. - Igła jest magiczna. Zszywa nicią, która sama wytwarza w jakiś sposób rany. Lepiej od niejednego uzdrowiciela. I tak jakoś wychodzi, że szybciej się goja rany. Nie wiem, czemu ci to dał, ale nie zgub tego. Nie znam drugiej takiej. - I z tymi słowami i ten strażnik opuścił poddasze. Zostawili kowala samemu z klejnotami i pustota tego miejsca.


Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

Rynek Turoński

47
Młody Kowal był rad, że rozmowy dobiegają końca. Starzec był bardzo zmęczony, widać iż ta konwersacja sprawiała mi problemy w dalszym funkcjonowaniu. Gdy starzec podszedł do niego lekko spiął mięśnie, nie nawykł do tak drastycznego skrócenia swojej prywatnej przestrzeni.
Zrozumiał, że taka odległość jest niezbędna do przekazania ostatnich słów tej rozmowy.
Thelin tylko Kiwał głową na słowa sędziwego krasnoluda.
Wziął również podaną sakwę z klejnotami, na jego wydatki. Sakwę przypiął do pasa tak by niebyła widoczna z zewnątrz. Sprawę narzędzi będzie musiał omówić z ojcem. Najciekawszym nabytkiem tego dnia okazała się igła, która miał zamiar sprawdzić potem.

Wyszedł z tymczasowej siedziby sekty. Swe kroki skierował przez plac prosto do swego domu. Szedł spokojnym równym normalnym krokiem.

W domu od razu udał się do ojca do, którego miał sprawę.

Rynek Turoński

48
POST BARDA
Bez większych problemów opuścił przybytek. Co mógł uznać za dość dziwne, że jak wcześniej wchodził tutaj w towarzystwie innych krasnoludów, to na dole istniał zakład krawiecki, a teraz? Wyglądało to tak, jakby wyprowadzili się stąd bardzo szybko, bo nie było śladu po rzeczach i urządzeniach potrzebnych do prowadzenia takiego miejsca. I co dziwniejsze, wszędzie było sporo kurzu. Wcześniej tego nie było. Co tutaj mogło się stać? Budynek sprawiał wrażenie opustoszonego. Schodząc, nawet nie widział śladów, jakby ktoś przed nim miał tędy wychodzić. Gdzie podział się kapłan i jego strażnicy? Na rynku życie toczyło się normalnie i nikt nie zwracał uwagi na Thelina. Skierował się do domostwa, nie napotykając po drodze żadnych przeszkód.
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”