POST POSTACI
Paria
Posłała matce tylko szeroki, niewinny uśmiech, dobrze wiedząc, że przyprawi on ją o nową porcję stresu - za dobrze już ten uśmiech znała, wiedziała, że niewinności było w nim tyle, co nic, a zwykle po nim następuje coś, czego wybitnie nie pochwalała. W rzeczywistości jednak Libeth wcale nie chciała robić problemów. Ot, postresować matkę troszkę, dla własnej satysfakcji, ale nie być źródłem jakiegoś zamieszania. W pomieszczeniu były już dwa punkty, wokół których tworzyły się zawirowania i było to wystarczająco wiele; Paria nie zamierzała stanowić trzeciego. Paria
Gdy więc otrzymała swoją drugą lampkę wina, ruszyła z nią w stronę stołu z przekąskami, który był dla niej dużo bardziej interesujący, niż propozycje Samallie i rubinowa obecność Diane. Nie było jej jednak dane do niego dotrzeć; drogę zastąpił jej Wilfred. Nie miała nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się do niego lekko, znad swojego kieliszka.
- Nie było tak źle - odparła zgodnie z prawdą. - Jeśli moje uniki do końca wieczoru będą tak skuteczne, jak do tej pory, bankiet nie będzie tak nieprzyjemny, jak zakładałam początkowo. A do tego dorwałam się już do czegoś, co magicznie zwiększa obojętność względem irytującej rzeczywistości - uniosła kieliszek pod światło i zakręciła nim lekko.
Rzuciła w stronę baronowej krótkie spojrzenie, jakby obawiała się, że dłuższe ściągnie na nią jej uwagę. W rzeczywistości chyba Diane była zbyt zajęta swoim wianuszkiem wielbicieli, żeby rozglądać się po pomieszczeniu.
- Nie wiedziałam, że zaprosili Diane. Baronową, to znaczy - zauważyła. - Jeszcze jacyś wysoko postawieni goście, których powinnam się spodziewać?
Skąd jej brat miałby to wiedzieć? Wyminęła go, podchodząc wreszcie do interesującego ją stołu i łapiąc w wolną dłoń jedno z ciastek. Jej, w przeciwieństwie do syna Wilfreda, nikt nie łapał i przed tym nie powstrzymywał. Picie i jedzenie były przyjemnościami, z których Paria mogła dziś w miarę beztrosko korzystać.
- W sumie nie powinnam była się tu dziś pojawiać - stwierdziła nagle, pozwalając sobie na chwilę szczerości względem starszego brata. - Mogłam złożyć Sarze życzenia przy innej okazji, a z wami spotkać się nie wiem... jutro. Przyjść dopiero na ślub. Bardziej przydatna byłabym gdzieś indziej. Nie tutaj.