POST BARDA
Wyjścia z jaskini....nie było. Trafiła na pustkę i mogłaby iść dalej. Wiedziała, ile kroków potrzebowała zrobić, by teoretycznie wyjść, a jednak była tam po prostu ciemność. Zanurzyła się w kompletny mrok i jedynym jej punktem odniesienia był blask ognia. Nic ją nie zaatakowało. Wróciła bezpiecznie do punktu wyjścia i ruszyła w kierunku łuny światła. Zbliżała się stopniowo i dzięki temu słyszała, że muzyka staje się wyraźniejsza oraz głośniejsza. Ludzkie głosy, do tej pory niewyraźnie zamieniały się w śpiewy. Słyszała wyraźnie męski głos, który coś śpiewa. Treść była niezrozumiała, ale nie sposób pomylić tego z niczym innym.Dochodząc do łuny, mogła stwierdzić, że to tak naprawdę są drzwi. Światło jest wypuszczona ze szpar pomiędzy framugą, a przejściem. Istniała rączka i wystarczyło delikatnie popchać. Za nią wciąż tak samo paliło się ognisko. Samotne na tle otaczającej jej ciemności. Teraz słyszała już muzykę bardzo dobrze. Jest głośna i potrafiła ja rozpoznać. Śpiew także stał się zrozumiały, a przez to rozpoznawalny. Tego typu pieśni śpiewano, kiedy dwójka osób złączyła swe żywoty do końca własnych dni. I choć akcent był jej obcy, ewidentnie było w tym wiele z tego, co znała.