Przedgórze Wiatru i Lodu

1
Na wschód od twierdzy barbarzyńców, ciągnie się pas gór aż do samego Szklanego Morza. A za górami śnieżne lasy i pagórki, nim przyjdzie zobaczyć szeroką połać białego, niemalże płaskiego terenu wybrzeża. Na przedgórzach znajdują się najważniejsze naturalne rezerwaty okolicznej zwierzyny jak i las, który stanowi o przetrwaniu dla Uratai odległych od wybrzeża. Można tam spotkać karibu i renifery, białe niedźwiedzie, śnieżne kozy, wilki, zające i sokoły... no i samych barbarzyńców. Naturalne jaskinie występujące tutaj mnogo, stanowią o schronieniu dla co poniektórych zwierząt, jak i wodopojach, czy miejscach gdzie rosną grzyby, w tym jadalne, choć raczej nieszczególnie smaczne.

Miejscem orientacyjnym jest nieduże jezioro, wyróżniające się na tle białej przestrzeni, tuż za skrajem lasu. Głęboki i tajemniczy akwen wodny, świadczy zarówno o położeniu odpowiadającym połowy drogi od twierdzy do wybrzeża, jak i o niezbadanych sekretach swych głębin, które rozszerzają się z każdą odległością zanurzania się niżej.
Spoiler:
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 08 sty 2022, 22:04 przez Tag, łącznie zmieniany 1 raz.

Przedgórze Wiatru i Lodu

2
POST BARDA
Dzień drogi minął szybciej niż mogłaby się spodziewać. Widoki obszernego, otwartego terenu spowitego niekończącą się bielą i odbłyskami drobinek lodu. Te nieliczne z drobin czasami wykrzywiały widmo światła w mieniące kolory tęczy, nadając surowemu klimatu posmaku niewinności, piękna. Dobre znaki. Z daleka drzewa i kosodrzewina zdawała się powoli rosnąć w oczach z każdym krokiem, góry rysowały się również coraz wyraźniej. Słońce odprowadziło ją daleko, a wiatr zachęcał do przekroczenia pewnej odległości z której odwrót mógłby być fatalny, zwłaszcza jeśli pogoda miałaby się nagle popsuć. Była już tuż przed samym lasem przedgórza, kiedy zaczęło się ściemniać, a chmury odcinać światło, sprowadzając mrok na ziemie poniżej.
Burza śnieżna uderzyła niespodziewanie, gniewnie z pełnią furii żywiołu, ograniczając widoczność do zaledwie dziesięciu kroków i ukrywając przed oczyma las, co był tuż tuż. Świst wdzierał się nieubłaganie w uszy, wiatr chwytał za nogi, jakby i nimi chciał poruszyć i wynieść je gdzieś daleko prosto w odległe morze. Śnieg wrzynał się w twarz, skóra zaczęła szczypać, a z nosa szybko zaczęło ciec. Powietrze stało się nieznośnie ostre do oddychania. Wilgotność przed lasem była większa, a odczuwalne zimno znaczniejsze. Z pewnością z powodu jeziora, które musiało być niedaleko.
W trakcie podróży napotkała na ślady zająca, który niemalże i właściwie ją prowadził do samego końca, aż to burza zatarła ślady. Była w połowie drogi do spodziewanego miejsca gdzie Frejgos spotkał Yeti i zaledwie kilkadziesiąt kroków od lasu.

Przedgórze Wiatru i Lodu

3
POST POSTACI
Thusnel
Pierwszy dzień z tradycyjnego miesiąca upłynął jej na marszu w kierunku spotkania z Yeti. Zgodnie ze słowami Freigosa czekał ją prawdopodobnie kolejny dzień wędrówki nim dotrze na miejsce, w którym zostali zaatakowani, ale prawdopodobnie już teraz winna się mieć na baczności - nie wiedziała do końca z czym przyjdzie się jej mierzyć. Miała oczywiście pewne pojęcie i plany, ale nigdy nie walczyła z taką bestią i koniec końców ta niewiadoma stanowiła dla niej największe wyzwanie. Powinna też była mieć oczy dookoła głowy, wszak wiedziała już, że zwierzę uwielbiało czaić się pośród zasp śnieżnych i świetnie się maskowało. Mimo to wciąż była dobrej myśli, a świetliste miraże w postaci tęczy tylko napełniały jej ducha optymizmem. Nawet chłód dzisiejszego dnia nie zdawał się jej tak bardzo doskwierać. Pogoda była w tych rejonach jednak kapryśna i zabójcza i tak, gdy w jednym momencie zdawało się, że siły natury ją wspierały, tak nagle pociemniało na niebie i uderzyła w nią wichura. Nie ważne jednak jak silna by nie była i jak wielkiego zimna by nie czuła, to nie mogła się tu teraz zatrzymać, nie kiedy las był na wyciągnięcie ręki, ledwie kilkadziesiąt merów przed nią.
Thusnel pochyliła się pod siłą wiatru i skuliła starając się osłonić przed wiatrem, śniegiem i lodem twarz i ruszyła naprzód, krok za krokiem, jeden za drugim. Las zapewni jej jako taką osłonę przed wichurą, nieważne jak silna by ona nie była, a im dalej i głębiej do niego wejdzie tym lodowaty wicher szukający najmniejszych szczelin w jej ubiorze i starający się zjeść ciepło, które utrzymywało ją przy życiu, będzie miał nad nią coraz mniejszą władzę. Poza tym las zapewniał drewno - będzie mogła zarówno rozpalić ogień jak i zbudować prosty szałas z gałęzi drzew. Kolejna rzecz, która zapewni jej ciepło na czas trwania burzy śnieżnej. Mimo to miała nadzieję, że nie będzie trwała ona długo. Miała co prawda drobne zapasy jedzenia, ale nie chciała już pierwszego dnia pozbywać się suszonego mięsa. Miało ono jej służyć na sytuacje awaryjne więc niewątpliwie będzie musiała coś upolować. Idąc tu widziała ślady zająca, ale jak miała go teraz odnaleźć? Być może pośród drzew burza faktycznie będzie na tyle cicha, że wyszukiwanie śladów i polowanie okaże się możliwe, a jeśli nie to wciąż było jezioro. Zawsze mogła próbować złapać tam rybę czy zastawić sidła nad wodą, ale jeśli burza nie ustanie...
Uratai uniosła nieco głowę chcąc dostrzec las przed sobą, ale jeszcze go nie widziała. Miała jednak już tako taki plan w głowie. Po pierwsze musiała dotrzeć do lasu. Po drugie, gdy już tam będzie, wejść głębiej by oddzielić się od burzy. Potem zbudować szałas by mogła spędzić noc. Jeśli będzie miała potem jeszcze czas to być może faktycznie winna była poszukać śladów i zapolować lub zastawić sidła. Potrzebowała jednak schronienia i ognia, jeśli to będzie miała to wytrzyma dzień lub dwa nawet bez jedzenia.

Przedgórze Wiatru i Lodu

4
POST BARDA
Przed potęgą żywiołów każdy chylił głowę w pokornym skłonie, kuląc się przed majestatem siły. Niepokorni i aroganccy mieli mierne, jeśli nie zerowe szanse przeżyć wobec gniewu niebios. Do samego końca Thusnel walczyła o każdy krok, aby to zbliżyć się do skraju lasu, gdzie jak na zaklęcie wiatr zelżał, a powietrze momentalnie stało się lżejsze i spokojniejsze. Nie oznaczało to że wiatr zupełnie ucichł, stał się po prostu znośny. To czubki drzew tym razem opierały się żywiołowi, pozwalając wszystkim poniżej zaznać namiastki spokoju. Kobieta szybko zreflektowała się, że wybranie się na otwartą przestrzeń, czyli też i nad jezioro, w takich warunkach byłoby dla niej śmiertelnym zagrożeniem. Nie czuła czubka nosa. Policzki piekły niemiłosiernie. Czubki palców u stóp jak i dłonie dały o sobie znać, że i tam chłód wdarł się pomimo ubrań i ruchu.
Wokół niej były drzewa, szum nieco okiełznanego wiatru. Mrok lasu, który niepokojąco ograniczał widoczność. Idąc kilkadziesiąt kroków w głąb wiatr stał się w końcu lekki. Śnieg nie miał szans zasypać śladów w przeciągu minut, trzeba było godzin tutaj. Jeśli kroczyłaby dalej wbrew wszystkiemu, z pewnością mogłaby natrafić na jakąś jaskinię lub podejścia do gór, choć przydałby się temu łut szczęścia, aby stało się to szybciej niż później, aby znaleźć niekoniecznie wolne naturalne schronienie. Mogła też próbować okiełznać ogień tu i teraz gdzieś pośród drzew, a z małych drzewek i krzewów utkać szałas. To z kolei kosztowałoby ją niemały wysiłek.

Przedgórze Wiatru i Lodu

5
POST POSTACI
Thusnel
Dotarłszy do osłony drzew dopiero mogła poczuć jak bardzo te kilka chwil w śnieżnej burzy odcisnęło na nią piętno. Miała do pokonania taki niewielki dystans, a czuła jakby przemarzła do samych kości, nawet mimo grubych i ciepłych futer jakie nosiła na sobie, nawet mimo tego, że pozostała w ciągłym ruchu. Wśród drzew było jednak ciszej, było też i pozornie cieplej, gdy gałęzie spowalniały atak wiatru. Kobieta zbliżała dłonie do twarzy i chuchnęła w dnie kilka razy starając się je choć odrobinę rozgrzać, następnie potarła je kilka razy o siebie i dotknęła swojego nosa. Wszystko było takie zimne. Nie mogła się jednak zatrzymać, wciąż nie było tu bezpiecznie. Wiatr co prawda zelżał, ale wciąż było zimno, a przed nią była noc. Thusnel kontynuowała marsz w głąb lasu. Miała tak naprawdę dwie możliwości - albo znaleźć naturalnie występujące schronienie, na co była szansa, ale nie wiedziała jak duża - mogła na nie trafić tuż za następnym drzewem, a mogła błądzić po lesie następne kilka dni a i tak by nic nie znalazła. Drugim wyjściem, bezpiecznym, było przygotowanie schronienia tu i teraz, nad czym skłaniała się już wcześniej. Zajęłoby jej to więcej czasu niż gdyby coś cudownie znalazła, ale miałaby pewność, że schronienie by miała.
Thusnel ostatecznie zdecydowała się na drugie rozwiązanie. Przez dobrą chwilę jeszcze maszerowała, chcąc dostać się głębiej do lasu by wiatr ucichł i osłabł jeszcze bardziej, a także poszukując jakiegoś lepszego miejsca na rozbicie obozowiska, ale w końcu się zatrzymała. Wszędzie były drzewa, śnieg i większe lub mniejsze pagórki lub zaspy. Miejsce w którym była było równie dobre jak każde inne, ważne żeby nie było zbyt dużego wiatru, który utrudniłby jej rozpalenie ognia. Ogień... Tego potrzebowała jak najszybciej żeby się zagrzać. Pierwsze więc co zrobiła to wyznaczyła miejsce na obóz, zadbała o to by z gałęzi drzew przypadkiem na jej ognisko nie spadł śnieg, który pogrzebałby jej marzenie o cieple, dlatego strzepnęła go zawczasu i zaczęła przygotowywać miejsce pod ogień - najpierw udeptała śnieg na palenisko i teren wokół niego by było stabilnie i ogień miał dostęp do powietrza, następnie zaczęła wyszukiwać kamienie, które otrzepawszy ze śniegu ustawiła w miejscu "paleniska". Miały stanowić one platformę na której będzie płonął ogień i izolację przed śniegiem, a w konsekwencji wodą, która powstanie gdy zacznie się topić pod wpływem ognia. Mogła co prawda próbować rozpalać ogień na śniegu, nie było to niewykonalne, ale tak było bezpieczniej, a poza tym mogła później wyciągnąć kamienie, które nagrzane będą oddawać ciepło w nocy i zapewnią jej komfort w trakcie snu. Teraz jeszcze udeptała kolejne miejsce gdzie miała zamiar składować drewno na opał i mogła wyruszyć na jego poszukiwania...
Thusnel wyciągnęła zza pasa siekierkę i zaczęła podchodzić do drzew i krzewów, wyszukując uschniętych części gałązek i kory, najpierw mniejszych, niezbędnych do rozpalenia ognia, a potem większych żeby ten ogień podtrzymać. Musiała zawczasu uzbierać go więcej żeby w trakcie rozpalania nie biegała za paliwem, inaczej mogła stracić ogień. Niestety samo to miało zająć sporo czasu, nie mówiąc już o przygotowaniu szałasu czy jakiegoś posiłku. Bez szałasu jednak może da rade przeżyć jeśli będzie miała ogień i być może coś ciepłego do zjedzenia czy picia. W końcu też zaczęła układać w palenisku pierwsze kawałki kory, małych i większych gałązek. Później zaś obok ogniska, zaczęła rosnąć kupka mniejszych i większych gałęzi, czy to tych które leżały już od pewnego czasu na ziemi i zostały otrzepane ze śniegu, a teraz miały okazję się nieco wysuszyć, tych suchych i łatwo dających się wyrwać z obumarłych drzew czy krzewów, a nawet kilka takich, które musiała ściąć siekierą wprost z drzewa. Thusnel oceniła, że powinno to jej na jakiś czas wystarczyć, może nie na całą noc, ale z pewnością na kilka godzin, ale musiała wreszcie rozpalić ogień i się zagrzać. Gdy to zrobi zajmie się zbieraniem reszty opału, przygotowaniem szałasu i posiłku... O ile starczy jej na wszystko czasu.
Thusnel wyciągnęła ze skórzanej sakiewki przy pasie charakterystyczny kamień skrzący ogień, krzesiwo, zza pasa wzięła nóż i przyłożyła je do usypanych drobnych wiór i gałązek. Chwila prawdy - krzesała do tej pory ogień, to prawda, ale zawsze była z kimś i nie były to sytuacje życia i śmierci tak jak teraz. Wyglądało na to, że to było jej pierwsze zadanie w trakcie tych Prób - przetrwać. Zadanie, które mogło się okazać najtrudniejszym ze wszystkich. Byłoby to doprawdy ironiczne gdyby Córa Ognia umarła z wyziębienia. Śmiejąc się i trzęsąc się z zimna poczęła krzesać ogień.

Przedgórze Wiatru i Lodu

6
POST BARDA
Iskry pryskały w jedno miejsce pośród czegoś co miało przypominać chrust dobrze znany ludziom z cieplejszych rejonów kontynentu. Trzask i trzask. Dziewczyna ustawiała się ciałem szczelniej i bliżej, aby nie pozwolić złośliwemu wiatru udaremnić jej wysiłków. A minuty niemiłosiernie mijały. I mijały z każdą porcją iskier co uderzały i próbowały chwycić wciąż chłodny materiał. Czując, że kucając w miejscu naraża się na mróz coraz bardziej, zdecydowała się uciąć skryty w kapturze płaszczu suchutki i ciepły od głowy kosmyk włosów. Ten po kilku nerwowych próbach chwycił w końcu iskrę, zapłonął, a młoda kobieta zaraz ułożyła ręce prawie że w niewielki płomyczek, aby ciepło nie uciekło za szybko i zdołało chwycić resztę podpałki uzyskanej z mroźnego otoczenia. Delikatnym chuchnięciem wzniecała płomyczek, początkowo pieszczotliwie, jakby nauczyła się szeptać słodkie słowa kochankowi, subtelnie prosto w wygłodniałe od komplementów ucho wijącego się nieśmiało żaru. Wymagało to niemałej pielęgnacji i namaszczenia, aby ogień w końcu nabrał samodzielnej siły, aby zaistniał bez ochrony ze strony dłoni i wzniecającego oddechu dziewczyny. Potrzebował czasu, aby nabrać łapczywości i chęci na zmrożone, czy wilgotne drewno, którego miała dookoła pod dostatkiem. Moment w którym mogła włożyć do ogniska gałąź bez ryzyka zgaszenia, był momentem prawdziwego triumfu i rozrośnięcia się nadziei w sercu. WTEDY dopiero poczuła, że przemarzła do kości, a jej ciało zdobyło się na niepokojące drżenie. Słabość w nogach po dziennej wędrówce chwyciła niespodziewanie. Czuła, ze zwyczajnie zbliża się do swej rezerwy sił. Nie ważne jak duża była ta rezerwa, była to ostatnia rezerwa, czuła to. Nagłe wychłodzenie, szukanie miejsca i wzniecanie ognia kosztowało ją więcej niżby mogła planować. Pytanie brzmiało jak zamierza ukształtować sobie szybkie schronienie i jak miała się ogrzać na dobry początek. Ciało żądne było ciepła, była teraz tego bardziej niż pewna. Zaraz przypomniała sobie Frejgosa i jego oparzenia na twarzy z przemarznięcia, które chyba nie były spowodowane zupełnie samym oddechem Yeti - teraz naszła ją taka myśl.

Przedgórze Wiatru i Lodu

7
POST POSTACI
Thusnel
Tryumf. Wreszcie tryumf. Rozpalenie ognia okazała się większym wyzwaniem niż początkowo sądziła. Zlodowaciałe drewno nie chciało zająć się iskrami, nawet jego drobne fragmenty. Musiała chwycić się starego sposobu i odcięła kosmyk włosów, który dopiero ten przyjął na siebie iskry i nakarmił sobą życiodajny ogień. Minęła jednak długa chwila nim ognisko stało się na tyle duże by nie było ryzyka, że zgaśnie i mogła choć na moment przestać się nim zajmować. I wyglądało na to, że w samą porę. Czekało ją jeszcze tego dnia mnóstwo pracy, a było jej tak przeraźliwie zimno. Jej ciało drżało z zimna, a nie był to dobry znak. Traciła ciepło i się wychładzała, była zmęczona, nogi ją bolały i wyglądało na to, że nie da rady już tego dnia nic zrobić, a przecież nie mogła tak siedzieć przy ogniu. Najgorsze wciąż było przed nią, czekała ją noc! Ogień do niej jednak przemawiał swoim ciepłem i kazał zostać przy sobie choć na chwilę, choć na chwilę by się zagrzać. Dziewczyna wyciągnęła ręce i członki w stronę ognia, zbliżała się delikatnie chcąc choć na moment się zagrzać i raz po raz rozcierała swoje ciało. Nie mogła jednak nic nie robić.
Thusnel sięgnęła do prostej torby, w której miała kilka swoich drobiazgów - między innymi mosiężny garnek który wyciągnęła i postawiła obok ognia, zgarnęła odrobinę śniegu i wrzuciła do środka. Następnie wyciągnęła kilka pasków suszonego mięsa które rozcięła nożem na kilka mniejszych kawałków, dodała odrobiny tłuszczu, który wzięła na wyprawę i widząc jaki marny będzie stanowiło to posiłek, ale najważniejsze że będzie ciepły i rozgrzewający, dodała kilka szczypt ziół u pasa. Były to zioła lecznicze, to prawda, ale nic jej się stanie jeśli je zje, a dodadzą choć nikłego smaku. Jeśli doczeka poranka będzie musiała zapolować. Suszone mięso nie było dobre, a poza tym nie wystarczy jej na długo. Jeśli doczeka poranka to pierwsze co zrobi, to zdobędzie zapasy. Zostanie może w tym lesie dzień lub dwa...
Thusnel wzięła do ręki patyk i rozgarnęła delikatnie ognisko i położyła wśród żaru i ognia garnek, który szybko powinien dojść. Woda się zagrzeje, mięso zmięknie od wody i nabierze może dzięki ziołom smaku innego niż garbowana skóra. Tymczasem ona potrzebowała schronienia. Jakiegokolwiek. Uratai oceniała swoje siły, ale nie było ich wiele. Co mogła zrobić możliwie szybko i niskim nakładem kosztów? Może da radę ściąć kilka gałęzi, którymi wyłoży śnieg blisko ogniska i drugą porcję gałęzi z liśćmi i igliwiem którymi się zwyczajnie przykryje. Jeśli starczy jej siły to mogła postarać się zbudować naprawdę prymitywny szałas - Jeden lub dwa paliki z przodu, podłoże z gałęzi, liści i igliwia i zadaszenie opierające się z jednej strony o ziemię, a z drugiej o paliki, także z gałęzi. Mogła też przykryć dodatkowo je śniegiem żeby wiatr się nie wciskał w szczeliny, ale nie wiedziała czy miałaby na to siłę. Jednakże w obu przypadkach to ogień będzie jej głównym źródłem ciepła, więc będzie musiała zostać blisko niego i zdobyć więcej opału.
Dziewczyna złapała za swój toporek raz jeszcze i pomału wstała, nie wiedząc na ile jej starczy sił by zrealizować któryś z planów. Dlatego uznała, że najlepiej zacząć od zbierania i ucinania mniejszych gałęzi niż dużych palików - w ostateczności się nimi nakryje.

Przedgórze Wiatru i Lodu

8
POST BARDA
Przyjemne ciepłe mrowienie rozchodziło się za każdym razem, jak przykładała to inną część siebie ku ognisku, które w końcu dawało dość ciepła i światła, aby jakoś powoli zacząć funkcjonować. Kluczowym okazało się zagrzanie wody i posiłku. Choć zagotowane suszone mięso w wodzie nie miało żadnych walorów smakowych, choćby dodać ziół, to jednak przyjemne ciepło wody rozeszło się od środka, zaraz uspokajając drżenie i dodając sił zmęczonemu ciału. Tego jej było trzeba, ciepłego napoju. Wtedy mogła z większą werwą zabrać się do pracy i organizować sobie schronienie.
To ostatnie poszło sprawniej niż się obawiała. Mijał czas kiedy to wykańczała swoje schronienie. Miała podstawę z drewna, aby się na nim ułożyć. Daszek na gałęziach nabierał pożądanego kształtu i gęstości pokrycia. Wiatr przestał dokuczać z jednej strony, a z drugiej przychodziło ciepło ogniska. Warunki coraz bardziej zaczęły przypominać takie, w których odważyłaby się zmrużyć oczy. Siedziała właśnie na kładce, mogąc nacieszyć ręce i nogi gorącem ogniska, kiedy to usłyszała jakiś niewyraźny dźwięk wyróżniający się spośród wiatru. Jakieś zagniatanie śniegu, za nią. Z miejsca nie mogła stwierdzić jak duże to było i na ilu kończynach oraz jak daleko.

Przedgórze Wiatru i Lodu

9
POST POSTACI
Thusnel
Ognisko, chwila odpoczynku i ciepły posiłek, jakkolwiek skromny by on nie był, przywrócił jej werwę do działania, a przynajmniej na tyle by przygotowanie jakiekolwiek schronienia nie było dla niej zadaniem niemożliwym do wykonania. Siekierka poszła w ruch kolejny raz tego postoju i zaczynała zbierać drobniejsze gałęzie z igliwiem i listowiem na posłanie, a potem kolejne na stworzenie zadaszenia, które osłoniłoby ją przed śniegiem, ale przede wszystkim wiatrem. Wiatr był niebezpieczny, zaraz tylko po lodowatej wodzie. Odczuwalna temperatura przez to gwałtownie spadała i przed chwilą miała demonstrację sił tegoż żywiołu, ale teraz było o wiele lepiej. Wkrótce też ścięła dwie większe gałęzie, które lekko wkopała i wbiła w śnieg i zaczęła układać na nich zadaszenie. Wyciągnęła nawet z torby kilka sznurków przeznaczonych pierwotnie na wnyki żeby mieć pewność, że cała konstrukcja się nie rozleci, a także uklepała odrobinę śniegu u podstawy by przypadkiem wiatr nie podwinął gałęzi ku górze. Innymi słowy, konstrukcja coraz bardziej przypominała miejsce do spędzenia nocy. Teraz tylko mogła jeszcze przykryć ją nieco śniegiem żeby zalepić dziury, ale już teraz pewnie mogłaby tam pójść spać, szczególnie, że miała w pobliżu ogień, który będzie ją ogrzewał. No i być może powinna zadbać o większą ilość opału na noc.
Thusnel była jednak dobrej myśli i przykucnęła raz jeszcze przy ogniu by się trochę zagrzać. Ruch i praca nieco rozgrzewały, ale to było za mało i teraz nadszedł czas na odrobinę przerwy by całkowicie nie przemarznąć. Jednakże kiedy przestała się krzątać po obozowisku to między trzaskaniem ognia i drewna a szumem wiatru usłyszała dźwięk, który całkowicie jej tu nie pasował. Jak gdyby... kroki? Coś stawiało kroki, dało się słyszeć jak gdyby trzask śniegu uginający się pod ciężarem ciała. Wojowniczka obróciła nieco głowę by lepiej widzieć co mogło powodować taki dźwięk i słyszeć, ale to coś było jeszcze za daleko. Thusnel siedziała przez chwilę bez ruchu i cicho, niczym karibu gotujące się do ucieczki lub tygrys szablozębny gotujący się do skoku na niczego niespodziewającą się ofiarę. Wreszcie też sięgnęła po większy kawałek drewna, który wsadziła w ogień i sięgnęła po swój łuk. Musiała to sprawdzić. Równie dobrze mogło to być zwierzę - być może właśnie karibu, a może wilk. Był jednak pewien problem, zwierzęta na ogół unikały ludzi, nawet wilki, chyba, że były zdesperowane. A już pewnie nie zbliżały by się do ognia i hałasu jaki wokół siebie wytworzyła. Być może to Yeti, ale co bardziej prawdopodobne, człowiek.
Thusnel odbiła w bok od swojego obozowiska, nabrała do ust nieco lodowatego śniegu by ukryć dobywający się z jej ust białą chmurą tworzącą się podczas oddychania, nasadziła strzałę na cięciwę i zaczęła się skradać w kierunku z którego dobiegał ją dziwny dźwięk. Jeśli to był człowiek, to nie wątpiła, że będzie kierował się w stronę ognia, pewnie chcąc ją zaskoczyć w trakcie obozowania, więc będzie go mogła zobaczyć jak sam się zakrada i obejść, a następnie posłać niczego nie spodziewającej się osobie strzałę o kościanym grocie. Jeśli jednak to było zwierzę, oczywiście zależało jakie zwierzę, warto byłoby je upolować. Zapewniłoby jej to świeże mięso, które mogłaby jeszcze dziś upiec i zjeść, dodatkowe futro, kości... Wszystko to mogłoby się jej przydać jeszcze dziś czy jutro. W każdym razie w jednym jak i drugim przypadku powinna była zachować ciszę i spokój.
Thusnel podkradła się powoli i skulona do jednego drzewa i wychyliła się ostrożnie, starając się robić jak najmniej ruchu i zaczęła obserwować teren przed nią i nasłuchiwać. Stała tak dobre kilka uderzeń serca. Ruch przyciągał wzrok, a teraz to ona szukała i nie chciała dać się zobaczyć. Chwilowo trwała cisza i spokój, ale był to tylko pozór... Czekała.

Przedgórze Wiatru i Lodu

10
POST BARDA
Uwaga przyczyniła się do wyostrzenia zmysłów, przez moment mogła poczuć jak jej serce przyśpiesza. Była łowczynią, czy zwierzyną? Miała się przekonać lada moment. Dodała do ognia, aby ten nie przygasł. Maskując oddech zebrała się do półprzysiadu. Łuk głucho przyjął obecność strzały opartej o ramię broni. Dwa wyważone kroki zza schronienia i miała pełny widok. Nic, pusta przestrzeń. Wnet za drzewem znalazła się, mierząc się pozycyjnie z potencjalnym przeciwnikiem. Cierpliwość i wyglądnięcia w spodziewaną stronę póki co dawały jej ten sam obraz nocy w lesie spowitej niknącym w mroku świetle pobliskiego ogniska. Śnieg sprawiał jednak, że widoczność nie była taka kiepska, a lekki wiatr nie zrzucał już śniegu w tym momencie.
Wtem usłyszała raptowne zerwanie się i prychnięcie. Ciekawski renifer, co jakimś sposobem zmieścił się między drzewami niezauważony, najwidoczniej spłoszył się z jakiegoś powodu i uciekł ile sił. Nie popędził jednak w linii prostej od Thusnel, ale jakby pod kątem prostym, jakby to z innej strony nadeszło coś co przestraszyło zwierzę. Instynktownie spojrzała w kierunku gdzie miałoby się znajdować domniemane zagrożenie dla karibu. Zza drzew i pojedynczego pagórka, jakieś pięćdziesiąt kroków dostrzegła w cieniach poruszający się duży kształt. Oceniła, że mógłby być to drapieżnik, bardzo możliwe że biały niedźwiedź. Zwierz póki co nie ryczał, ani nie szarżował i kształt pyska miał skierowany właśnie w stronę renifera uciekiniera. Szedł na czterech łapach i wystawiał pyska, jakby szukał konkretnego powonienia. Światło z ogniska wzbudziło jego chwilową ciekawość, ale i refleksję. Zamarł, strosząc uszy.

Przedgórze Wiatru i Lodu

11
POST POSTACI
Thusnel
Gdyby Thusnel nie czatowała na zbliżające się zagrożenie, to w tym momencie zamarłaby. Niedźwiedź! Dziewczyna nie poruszyła się widząc bestię wyłaniającą się zza śnieżnego pagórka i drzew. Była nie tylko zaskoczona obrotem spraw widząc niedźwiedzia, jedną z największych i najgroźniejszych zwierząt tych regionów, być może zaraz po tygrysach i dopiero co odkrytego Yeti. Niedźwiedź nie był niczym dobrym. Polowanie na niego było wyzwaniem i to nie tylko dla pojedynczego myśliwego, ale i całej grupy, a ona nie miała ku temu odpowiedniej broni i nawet nie miała zamiaru próbować zaatakować białej bestii. Najlepiej będzie jeśli przejdzie obok niej, tak jak szła do tej pory, być może podążając za reniferem, który dopiero co się przed nim spłoszył. I wyglądało na to, że faktycznie tak było. Wielka góra mięśni, tłuszczu i futra szła świeżym śladem - węchem i dźwiękiem karibu, które dopiero co się spłoszyła, ale nagle się zatrzymał.
Coś wzbudziło jego ciekawość. Thusnel nie miała wiele możliwości, niedźwiedź był zdecydowanie zbyt blisko żeby oto teraz mogła ryzykować bezszelestne wycofanie się, więc jedyne co jej pozostało to wstrzymać oddech i liczyć na to, że przejdzie obok niej, a ona sama pozostanie niezauważona, nieusłyszana i niewywęszona. Stała więc za drzewem, tak jak wychyliła się wcześniej i czekała - obserwując z przestrachem niedźwiedzia, w rękach ściskają łuk z nasadzoną strzałą, który teraz wydawał się jej nic nie znaczącym kawałkiem drewna w obliczu wielkości niedźwiedzia i obserwowała co zrobi. Miała nadzieję, że pójdzie dalej. Niech idzie dalej. Tam gdzieś pomknął renifer. Idź za karibu, śmiało! Jeśli jednak nie pójdzie... Będzie musiała walczyć o życie.

Przedgórze Wiatru i Lodu

12
POST BARDA
Oddech stawał się coraz trudniejszy i nawet bolesny, mając wciąż przemrożony śnieg w buzi. Nieruchoma zamarła, mierząc słuchem kroki zwierza i o tyle wzrokiem, co sam niedźwiedź w końcu ruszył się nieco leniwie, zmierzając teraz to w kierunku bliskim samej Thusnel. Słyszała jednak po jego sapaniu i nabieraniu w nozdrza powietrza, że nie kroczył konkretnie ku niej. Zainteresował się ogniskiem i schronieniem przez nią zrobionym oraz jej rzeczami.
Minął ją łukiem na jakieś kilkanaście kroków. Wtem usłyszała jak łamie się gałąź i chyba jej daszek schronienia runął, bo co innego. Moment później jakieś grzebanie, a potem jej garnek uderzył głucho o brzeg drewnianego podestu na którym miała się to zdrzemnąć. Nie zdawało jej się, słyszała mlaskanie. Niedźwiedziowi widać spodobał się zapach jeszcze ciepłego garnka po gotowanym suszonym mięsie.
Wyjrzała ostrożnie zza drzewa. Bydlak, cham i prostak zwyczajnie rozgościł się przy jej popsutym już schronieniu i grzebał jej w rzeczach szukając smakołyków. Widocznie nieco przytłumione kawałkiem drewna nieruchome ognisko nie uczyniło na nim dostatecznego wrażenia. Nie był to jednak zupełnie dorosły osobnik, dojrzała w końcu w świetle ogniska, acz wciąż duże i niebezpieczne zwierzę. Jego pazury robiły wrażenie, że mogły jednym ruchem spokojnie rozerwać jej całe gardło wzdłuż i wszerz.

Przedgórze Wiatru i Lodu

13
POST POSTACI
Thusnel
Mogła tylko przeklinać swoje szczęście, gdy niedźwiedź ruszył w stronę jej obozowiska i zaczął się w nim rządzić. Odkąd uciekła przed burzą śnieżną spędziła wiele czasu na to by rozpalić ogień, zgromadzić zapasy drewna, zbudować sobie schronienie na noc, a teraz przychodził sobie niedźwiedź i jak gdyby nigdy nic rozwala sobie wszystko co tam miała, utrudniając jej życie jak tylko mógł i sprawiając, że przeżycie pierwszej nocy będzie jeszcze trudniejszym zadaniem niż początkowo sądziła. Prawda była jednak taka, że niewiele mogła zrobić bo cóż innego jak tylko czekać aż opuści obozowisko? Alternatywę, jedyną którą dostrzegała, było jego zaatakowanie. Nie mogła ot tak sobie odejść. Miała tam ogień, którego rozpalenie kosztowało ją ogromny wysiłek, zniszczone schronienie, które wciąż mogła naprawić czy choćby otrzepać i się nim okryć, swoje rzeczy... Nie, nie mogła tak po prostu tego wszystkiego zostawić i rozpocząć od nowa, było już zresztą na to za późno.
Dziewczyna zarzuciła pomału łuk na ramię i schowała strzałę do kołczanu i wypluła resztki śniegu z buzi. Już go nie potrzebowała, a zresztą chłód który za sobą pozostawi wciąż zamaskuje jej oddech. Miała tak naprawdę jedną przewagę nad białym niedźwiedziem - drzewa. Te kolosy nie potrafiły się na nie wspinać, a przynajmniej żaden dorosły osobnik nie powinien być wstanie przez swoją ogromną wagę. Ten był nieco mniejszy, ale nawet jeśli spróbuje do niej dobiec gdy będzie na drzewie i się wspiąć, to będzie mogła bezpiecznie wypuścić w jego stronę parę strzał czy dźgnąć go z wysoka mieczem, pozostając poza zasięgiem jego niebezpiecznych łap.
Thusnel przypatrzyła się drzewu pod którym stała, oceniła go czy da radę się wspiąć na rozsądną wysokość przynajmniej kilku metrów żeby być na dwie, może trzy długości wyżej od niedźwiedzia i już z ziemi rozpoczęła szukania odpowiednich gałęzi - solidnych do wspinaczki i takiej, na której mogłaby się wygodnie ulokować, szerokiej i rozłożystej, z której będzie mogła złożyć się do strzału i rozpoczęła ostrożną wspinaczkę - z jednej strony nie chcąc upaść na ziemię, ale też i wywołać niepotrzebnego hałasu i zainteresowania zwierzęcia. Z pewnością bowiem upadek hałas by wywołał.

Przedgórze Wiatru i Lodu

14
POST BARDA
Zwierzak ku uciesze swojemu wysiłkowi znalazł w plecaku wojowniczki suszone mięso. Pochłaniał je momentalnie, kiedy to Thusnel obrała drzewo za dogodną drogę nabrania dystansu od zagrożenia. Iglaki, które gościły w tych rejonach, były nieco niewdzięcznymi drzewami do wspinaczki, o czym miała się wkrótce przekonać. Powoli przylepiona do zimnej kory jednak poruszała się, ciasno obejmując pień rękami i nogami. Pojedyncze niewielkie i bezlistne gałęzie stanowiły niekiedy o podparciu dla nóg, czy podstawie do lepszego chwytu, póki nie dojdzie do nieco giętszych i grubszych na wyższym pułapie. Wiatr tym razem okazał się sprzymierzeńcem, zagłuszał jej szuranie ciałem, czy raczej ubiorem, o korę. Nie zdołał jednak zagłuszyć tej jednej zdradzieckiej gałązki co strzeliła od samego chwycenia ręką i zmuszenia jej do chwilowej walki o balans.
Sam niedźwiedź jak już wyżarł co dało się zjeść, zwyczajnie się znudził miejscem i miał już ruszać, kiedy to hałas dotarł jego uszu. Ożywił się nagle, strosząc uszy od razu zlokalizował źródło spadającej gałązki. Ruszył w kierunku Thusnel szybciej już, skuszony obietnicą jakiegoś bardziej żywego mięsistego kąska. Nierozczarowany i nieco nawet zdziwiony spostrzegł postać człowieka na drzewie. Zaryczał, kobieta nie mogła stwierdzić, czy z radości, czy z próby przestraszenia jej, ale to drugie nawet mu wyszło. Bydle miało pełne ostre uzębienie w swej paszczy. Zbliżył się i rozprostował się wyciągając łapy z pazurami ku górze, acz smakołyk był tak o trzy łokcie już za wysoko. Zaskomlał krótko, spojrzał w bok jakby gdzieś miało się znaleźć rozwiązanie problemu za wysoko umieszczonego człowieka. Wtem stwierdził, że zacznie trząść drzewem, używając całej siły jaką miał. Thusnel spięła mocno swoje nogi na drzewie, kiedy te zaczęło się coraz znaczniej bujać, niebezpiecznie dla jej równowagi. Nogami miała jednak szczelny i silny chwyt, męczący, acz wystarczający aby ją tam utrzymać wbrew staraniom drapieżnika.

Przedgórze Wiatru i Lodu

15
POST POSTACI
Thusnel
Mimo, że wysokie świerki, jodły i inne iglaste drzewa tego regionu może nie należały do tych najlepiej nadających się do wspinaczki, to poradziła sobie z wejściem. Wiatr i dalsze niszczenie jej obozu przez niedźwiedzia zagłuszał jej wspinaczkę, a zapach suszonego mięsa, jej mięsa, sprawiał, że chwilowo nie zajmował się innymi zapachami - choćby jej własnym, który mógłby go skusić. Teraz to już nie była kwestia tylko tego, że zwierzę zniszczyło jej obozowisko, ale też wyjadło jej zapasy. Teraz walka była nieunikniona bowiem ona musiała mieć co zjeść następnego dnia. Poza tym jeśli niedźwiedź włóczył się po okolicy, to jak nawet mogła spać bezpiecznie w swoim obozowisku? Niestety nie wszystko poszło zgodnie z jej planem, gdyż jedna z gałązek, którą uznała za mocniejszą i stabilniej przytwierdzoną do pnia, pękła, a sam niedźwiedź właśnie przestał się interesować jej obozem i ruszył w jej stronę. Ruszył straszliwie szybko w jej stronę!
- Duchy, chrońcie mnie... - Thusnel także przyspieszyła swoją wspinaczkę i dobrze zrobiła, bowiem doprawdy niewiele brakowało by pazury niedźwiedzia rozorały jej nogi, które jeszcze chwilę wcześniej były niewiele niżej. Chwilowo była bezpieczna. Chwilowo, bowiem niedźwiedź zaczął potrząsać drzewem próbując ją zrzucić na dół, prosto w otchłań swej najeżonej zębami paszczy, której nie omieszkał jej zademonstrować, gdy zaryczał na nią. Thusnel oplotła silnie swymi udami pień drzewa i wytrzymała kilka pierwszych, najgorszych uderzeń i zaczęła się wspinać jeszcze wyżej stwierdzając, że nie chce za szybko znaleźć się na dole. Potrzebowała solidnej gałęzi, na której będzie mogła porządnie opleść się nogami i zaprzeć o pień drzewa, a do tego na tyle stabilnej pozycji by mogła z niej ściągnąć z ramienia łuk, nasadzić strzałę i posłać w miśka.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Thirongad”