POST POSTACI
Wierzba
Wierzba biegł, skacząc nad zaśnieżonymi kępami traw, wpadając w zaspy, uchylając się przed gałązkami, ale i tak obrywając mniejszymi witkami po twarzy. Bieg, chociaż w dobrych butach, nie był tak łatwy, jak kiedyś - kondycja wciąż dopisywała, ale wspaniały płaszcz, który otrzymał od przyjaciół z Twierdzy, a także pozostały ekwipunek, ciążyły i spowalniały jego ruchy. Chyba tylko dlatego nie udało mu się zgubić Auriel wcześniej! Wierzba
Wyskoczywszy na trakt, Wierzba odetchnął, chcąc puścić się biegiem przez przygotowaną ścieżkę, ale... no właśnie. Usłyszał głos Auriel!
Czy aż tak źle było mu, gdy żadna porządna niewiasta nawet na niego nie spojrzała?! Czy tak okropnym było być wyrzutkiem społeczeństwa, a nie kawalerem, rycerzem, któremu dziewczyna zawróciła w głowie?!
Zadając sobie pytania, na które nie znał odpowiedzi, złapał się za włosy, by w dawnym, lecz wciąż znajomym zwyczaju pociągnąć kosmyki, dając upust swojej frustracji. Z jego gardła wyrwał się ni to pomruk, ni jęk, nieartykułowany dźwięk, który tylko podkreślał, jak bardzo kłopotliwa była sytuacja, w której się znalazł! I jeszcze ten dziadek!
Rzucił chłopu spojrzenie dzikie i nieprzyjemne, choć wcale nie chciał, by tak wyszło. Oczywiście, mądrzej byłoby zostawić Auriel w tyle i usadowić się na powozie, a następnie jechać do kolejnego miasta...
- Jedź, dziadku! - Pogonił go, zaciskając dłonie w pięści. - Jedź! Ja nie mogę!
Z tymi słowy, Wierzba puścił się z powrotem w gęstwinę, za głosem, który wcześniej go nawoływał.
- AURIEEEEL!
Ta dziewczyna będzie jego końcem, był tego pewny.