POST BARDA
Aby przedostać się do święcącego obiektu, Marvin musiał pokonać most wiszący nad niewielką przepaścią, oddzielającą platformę od reszty jaskini. I choć wizja wylądowania w wodzie poniżej przyprawiała o lekkie dreszcze na ciele, nie okazało się to nadmiernie trudne.
Most okazał się na tyle stabilny i szeroki, że mężczyzna nie musiał nawet specjalnie martwić się o utratę równowagi, o ile rzecz jasna nie miał wrodzonego lub nabytego lęku przed wysokościami.
Po krótkiej wycieczce nad uskokiem oraz dostatecznym zbliżeniu się do tajemniczego obiektu, oczy Marvina zaczęły stopniowo przyzwyczajać się do blasku, jakim naturalnie emitował. Im bliżej się znajdował, tym mniej go on irytował i tym lepiej dostrzegał szczegóły nowej części otoczenia - dotychczas ukryte w świetle bulwiastej masy.
Kamienne ściany otaczające platformę, porośnięte były dziwnymi, zdającymi się od czasu do czasu poruszyć pędami-winoroślami, z których tu i ówdzie, wyrastały mniejsze, ciężkie, torbielowate masy. Każda z nich pulsowała rytmicznie niczym wciąż bijące serce wyrwane z żywego ciała. Ich powierzchnia była lekko przezroczysta i najwyraźniej otoczona swego rodzaju błoną, dzięki czemu, zaintrygowany dziwnym znaleziskiem łowca mógł lepiej przyjrzeć się temu, co wypełniało ich wnętrza. Nieco obrzydliwe bulwo-narośle, wypełnione musiały być jakiegoś rodzaju, nieco mulistym płynem, w którym pływały zamknięte w nich obiekty. Wszystkie z kolei były organiczne i obecnie znajdowały się na różnym poziomie
TRAWIENIA.
Marvin nie musiał być ekspertem w dziedzinie medycyny ni niczego pochodnego, by już na tym etapie wiedzieć, jak wyglądały częściowo strawione resztki żywych istot. Zdarzyło mu się już wcześniej rozpruć brzuch obrzydliwego, robalowatego, demonicznego szkaradztwa, z którego później trysnęły nie tylko soki, ale również zawartość najwyraźniej posiadanego przez niego żołądka, jak i to, co częściowo zdołał już przetrawić - w tym również pewną wieśniaczkę, której obraz nawiedzał go w snach przez kolejnych kilka nocy.
Za powłoką jednej z większych z pulsujących narośli zobaczył cielaka, który już jakiś czas temu pozbawiony został przez otaczającego go enzymy skóry oraz pierwszych warstw mięśni, uwidaczniając ścięgna oraz kości. Za innymi, mniejszymi, mógł rozpoznać szczury, lisy, czy zwyczajne myszy polne. Był również całkiem świeży i wciąż nieruszony, zmutowany, demoniczny szczur, który wyglądał podejrzanie znajomo... Podobnie, jak i ciało jego, pozbawionego łba jeźdźca, zamknięte w jeszcze kolejnej
bańce, wyrastającej na nieco większej wysokości.
Wszystko to, jakkolwiek upiorne, wciąż nie dorównywało temu, co zamknięte było w centralnej, wysokiej kapsule wyrastającej pośrodku platformy. W prawie dwumetrowej, pulsującej dużo energiczniej i emitującej jasny poblask bańce, zamknięta była bowiem drobna, kobieca sylwetka. Obejmując podkulone pod sam podbródek nogi, z długimi włosami okalającymi twarz, nie sposób było przyjrzeć się jej dostatecznie dobrze.