POST BARDA
Widząc zmianę w licu Libeth, elf uniósł zadziornie kąciki ust, wstając także i ze swojego miejsca przy stole.- Mógłbyś poprosić Tulia, żeby później podrzucił mi te twoje "próbki"? - podniósł głos, przekręcając głowę w stronę zapracowanego alchemika. - Moje dłonie nie są już tak zręczne, jak kiedyś, jeśli wiesz, co mam na myśli~ - dodał żartobliwie, wyciągając przed siebie znacząco dłonie, gdy gnom rzucił mu przez ramię ciężkie, oceniające spojrzenie.
- Tak, tak tak... - wyburczał w odpowiedzi tamten, machając od niechcenia ręką w stronę Kamelia, który jak na znak, lekko klepnął wciąż rozwalonego na krześle Ursę w ramię, a następnie skierował się w stronę wyjścia.
- Sala szkoleniowa znajduje się na drugim końcu korytarza, którym szliśmy wcześniej - odparł, zatrzymując się zaraz przed drzwiami. - To będzie krótka trasa.
Co oznaczało ni mniej ni więcej, że zahaczą jeszcze o co najmniej jedno pomieszczenie w tutejszych podziemiach, zanim będą mogli wrócić na powierzchnię. Nie powinien to być jednak większy problem. Zarówno luneta, jak i drobny flakonik nie ważyły wiele. Prawdę powiedziawszy, sam flakonik ważył praktycznie tyle, co nic. Jeśli zapomnieć, że się go ma, można by go prawdopodobnie bardzo łatwo zapodziać lub przypadkowo uszkodzić.
Gdy Paria postanowiła wrócić się, by zamienić jeszcze słowo z Ursą, Kamelio krótko skinął jej głową, otwierając dla nich ciężkie drzwi i przytrzymując, czekał cierpliwie w ich progu. Zaskoczony z kolei krasnolud, spojrzał na zatrzymującą się przy nim kobietę, jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu, zanim uśmiechnął się od ucha do ucha z wyraźnym zadowoleniem.
- Paah! - wydał z siebie, wypuszczając z ust powietrze. - Jeśli rzeczywiście jesteś mi aż tak wdzięczna, lepiej szybko skołuj nowy instrument! Ci, tak zwani "muzycy", których tu niby mamy, nigdy nie znajdują czasu, żeby cokolwiek zagrać - odparł z niezbyt udanym obruszeniem, samemu jeszcze lekko poklepując ją po znajdującym się akurat w zasięgu przedramieniu Libeth. Chwilę później, również ściszył głos o oktawę.
- Podziękuj lepiej draniowi, który zaproponował się tam rozejrzeć - szepnął i kiwnął jej jeszcze głową, zanim ponownie podniósł głos na tyle, aby każdy mógł go usłyszeć. - Widzimy się jutro! Ciekawe czemu odnoszę piekielnie mocne wrażenie, że jednak będę zbyt zajęty radzeniem sobie z przydupasami Ich-Mości-Arystokratycznych-Staruch, żeby jedną rozbierać kogokolwiek z łachów???
Kamelio ściągnął usta w dezaprobacie na deklarację krasnoluda, podczas gdy Gabin po raz pierwszy parsknął pod nosem, kręcąc głową z czymś bliższym powoli uśmiechowi niźli grymasowi. Na ile słowa Ursy miały pokryć się z rzeczywistością? Tego nikt zapewne nie mógł wiedzieć. Sądząc natomiast po tym, za jak wiernego kompana uważano go w Domu Śnienia, co Paria miała już okazję usłyszeć między wierszami od Miji, czy nawet Efemy, wątpliwe, żeby zrobił to celowo, ryzykując jakimkolwiek dodatkowym komplikacjom.
- Jestem pewien, że Kamelia chętnie prowadziłaby je codziennie, gdyby rzeczywiście miała taką możliwość. Mimo utraty wzroku, na co dzień jest niestety nadal zbyt zajęta innymi sprawami. Nie, z reguły prowadzi je dwa do trzech razy w tygodniu, starając się maksymalnie dostarczać materiały do prywatnych ćwiczeń i nauki, w której starsi Śniący mają za zadanie pomagać młodszym. Swoją drogą... Ursa ma już pewną damę na oku - zwrócił jej za to uwagę Kamelio, gdy już opuścili pracownię alchemika i ponownie znaleźli się na, dużo świeżej pachnącym korytarzu. - Tak tylko zaznaczam, w razie, gdybyś nagle odkryła słabość względem jego majestatycznej brody.
Przechodząc długim korytarzem, minęli zakręt, z którego wcześniej wyszli i udali się zgodnie z wcześniejszymi słowami mężczyzny do samego jego końca, gdzie stanęli przed kolejnymi, tym razem absolutnie nieświadczącymi o niczym niezwykłym po drugiej ich stronie. Popychając dużo lżejsze, drewniane skrzydło, które tym razem nie wymagało klucza i odsuwając się, elf pozwolił Parii zajrzeć do komnaty.
Sala w środku była nieco większa i dłuższa, niż pracownia Gabina. Skromniejsza, za to o dziwnie sakralnie przywodzącej na myśl atmosferze. Być może z winy postawionego na jednym jej końcu posągu Myry, stojącego zaraz za szerokim pulpitem - obecnie obstawionym jedynie niewielkim stosikiem ksiąg. Środek pomieszczenia pozostawał pusty, podczas gdy jego boki zajmowały ciężko wyglądające, kamienne ławy. Bo boku każdej stał niewielki stolik lub szafeczka, wszystkie obecnie puste. Pomieszczenie było nieoświetlone i tylko dzięki wdzierającemu się do środka światła z korytarza byli w stanie coś zobaczyć. Na prawo niewielkie schodki prowadziły do jeszcze jednego pomieszczenia, którego środka od wejścia już nie dało się zobaczyć.
- Robi dużo lepsze wrażenie, gdy je oświetlają - skomentował elf. - Zakładam, że Kamelia wyznaczyła ci datę pierwszego spotkania? Podekscytowana?