[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

31
POST POSTACI
Marvin
Słysząc słowa jakie padły z ust młodzika, Marvin zaklnął w myślach,
Psiakrew! Kolejna ofiara zabobonów ludzi, z wąskim spojrzeniem na otaczający ich świat. Chociaż nie znam całej prawdy, z resztą czy to moja sprawa? Kurwa! Nie jestem pewny czy chce się w to mieszać.... ale z drugiej strony nie będę dobrze spał jeśli zostawię te sprawę samą sobie , ale najpierw to po co tu przyjechałem.
-Dobrze nie płacz już, to nie twoja wina, dziękuje że się tym ze mną podzieliłeś, wskaż mi drogę do lasu i uciekaj do domu, dalej poradzę sobie sam. Powiedział Marvin, po czym wstał i otrzepał kolana, a następnie poczochrał młodzika po głowie.
-No już rozchmurz się! Wszystko się ułoży, w sumie... mam do ciebie jeszcze jedną, małą prośbę powiesz mi gdzie mieszkała Valeria?
Nic mi nie szkodzi rozejrzeć się w drodze powrotnej, czuje że nie widzę jeszcze całej układanki a nóż natknę się na coś noweg/i]
Marvin

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

32
POST BARDA
- Mm... - wymruczał przytakująco Janko, namiętnie przecierając opuchnięte od płaczu oczy, zanim ponownie ruszył przed siebie. - Chata Valerii jest pod lasem - dodał, wskazując ruchem ręki kierunek, w którym ich aktualnie prowadził. - Tyle że... Niewiele z niej zostało.
Cóż, dobrze wiedzieć, że w ogóle coś z niej zostało. Wieśniacy równie dobrze mogli spalić ją w taki sam sposób, co i nieszczęsną właścicielkę.
- P-Powinieneś zażądać więcej - rzucił nagle chłopiec, zgrabnie nawigując pomiędzy licznymi rozdrożami oraz skrzyżowaniami wiodącymi przez wysokie pole kłosów. - Ponieważ to ich wina... I teraz musisz zajmować się rzeczami, za które sami są odpowiedzialni. Powinieneś zażądać więcej, wiesz?
Chłopak z pewnością miał miejscowym wiele za złe. Musiał naprawdę cenić sobie postać Valerii. Być może była ona czymś w rodzaju jego pierwszego, młodzieńczego zauroczenia? Nie odpuszczał nawet własnej rodzinie, co było wybitną rzadkością w obecnych czasach. Niemal szkoda było, aby marnował się w tej zapyziałej dziurze.

Janko i Marvin przedzierali się jakiś jeszcze czas przez morza złocistego kwiatostanu, dopóki to wreszcie nie przerzedziło się i nie odsłoniło niewielkiej połaci zielenie, oddzielającej ją od granicy, jaką tworzyła linia wysokich drzew. Las wyglądał na gęsty i ciemny. Przedzieranie się przez niego nie będzie proste.
- Chata Valerii - skomentował chłopak, chwytając i pociągając za rękaw łowcy, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Palcem prawej dłoni wskazał drobny budynek, zarysowujący się nieco dalej, ukryty w cieniu górujących nad nią iglaków. Przypominał raczej niewielką dobudówkę lub szopę, niż cokolwiek innego.
Marvin miał opcję, sprawdzić mieszkanie domniemanej czarownicy od razy, lub skierować się od razu do lasu.
- Wcześniej czarty wycofywały się zupełnie różnymi drogami - zwrócił uwagę Janko. - Ale chyba dlatego, że nikt nigdy nie próbował ruszyć za nimi w las, przestały kombinować. Teraz zawsze wybierają tą samą ścieżkę. Tamtą, między wysokimi głogami.
Foighidneach

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

33
POST POSTACI
Marvin
Słysząc odważną wypowiedź chłopca, na temat zapłaty Marvin przez chwile pomyślał że może rzeczywiście zażądał za mało, miał w zwyczaju żądać tyle by starczyło mu na przeżycie, w końcu jego klientami zwykle byli wieśniacy dręczeni przez czarty,więc logicznie myśląc nie mógł stawiać wygórowanych cen. W całej jego karierze nie zdarzyło się jeszcze by dostał zlecenie od kogoś wyżej urodzonego, ale kto wie co go jeszcze czeka...
-Może masz racje, może powinienem wziąć więcej, w gruncie rzeczy człowiek żyjący jak ja nie potrzebuje dużo pieniędzy, ba często nawet ciężka sakiewka może cię wpędzić w niezłe tarapaty, widzisz... sakwa pełna złota przyciąga niepotrzebne spojrzenia, na trakcie ludzie zrobią wszytko dla pieniędzy, a mi potrzeba tylko tyle żeby ja i mój koń nie chodzili głodni.

Widząc granice lasu Marvin wiedział że znalezienie czartów nie będzie łatwe nie mówiąc już o walce. Kolejną sprawą była chata tutejszej czarodziejki którą wskazał młodzik. Marvin po chwili przemyśleń utwierdził się w przekonaniu że wpierw zajmie się demonami, a w drodze powrotnej rzuci okiem na chatę waleri .
-Dobrze się spisałeś, a teraz biegiem do ojca zamknijcie się w domu i nie wychodźcie do jutra, gdy skończę zajrzę do chaty, pamiętaj ojcu ani słowa o tym że powiedziałeś mi o waleri, Jasne?
Marvin

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

34
POST BARDA
Robiąc zadumaną minę, Janko kontemplował chwilę nad słowami Marvina, aby wreszcie zgodnie pokiwać mu głową.
- Przyciąga uwagę złodziei - podsumował poważnie. - Więc... Zapasy? Jedzenie powinno być w porządku! Zażądaj prowiantu! Albo odzieży! Nowych butów?
Ciężka sakwa, podobnie jak i inne, widoczne dobra mogły być powodem do przyciągnięcia uwagi lokalnych bandytów oraz rabusiów, niezależnie od tego, jak groźnie prezentowało się na szlaku w pełnym rynsztunku. Nie musiały być to tylko i wyłącznie pieniądze oraz błyszczące kosztowności, czego oczywiście chłopak jeszcze nie rozumiał. Myślał jednak w dobrym kierunku, proponując zamienniki.

Doprowadziwszy Marvina do celu wędrówki, chłopiec spojrzał z niepokojem na wiodącą między drzewa, wyraźną, wydeptaną w poszyciu ścieżkę. Jeśli łowca zechciał się jej lepiej przyjrzeć, był w stanie dostrzec więcej świeżych śladów niewielkich, szponiastych stóp oraz drobnych łap. Co fakt jednak, to fakt - w dużo ciemniejszym lesie ciężko będzie mu wyśledzić nawet niezamaskowane tropy. Przeprawa przez gąszcz będzie wyzwaniem przede wszystkim z uwagi na problematyczność terenu, a ponieważ diablęta były najwyraźniej niskich rozmiarów-... Cóż, kark bolał na samą myśl.
- Tak jakbym chciał z nim o czymkolwiek gadać! - obruszył się żywo Janko, wycofując jednak powoli. - P-Pamiętaj o obietnicy! - dodał, wyzywająco wskazując go palcem. - Musisz wrócić, żeby pokazać mi, jak się trzyma miecz! Jeśli kłamałeś, b-będę składać dużo ofiar Osureli, żebyś nigdy nie znalazł sobie żony! A Kariili, żebyś nie spłodził potomka! - zagroził mu, co w gruncie rzeczy bardziej bawiło, niż faktycznie niepokoiło. Dzieciak mógł być w gorącej wodzie kąpany, ale miał dobre zamiary, chcąc upewnić się, że Marvin nie zginie gdzieś w czeluściach lasu albo nie da się niczemu zjeść.
Zaraz po tych, niezbyt wiarygodnych deklaracjach, Janko obrócił się i ruszył biegiem z powrotem w stronę wysokich kłosów pozostawionych w tyle. Marvinowi tymczasem nie zostało już nic innego, jak tylko ruszyć w mrok leśnego poszycia.
Foighidneach

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

35
POST POSTACI
Marvin
Słysząc sugestie młodzika dotyczącą zamiany podwyżki za zlecenia, na dobra użytkowe, w myślach przyznał mu rację W sumie moim butom przydało by się łatanie pomyślał spoglądając na swoje stopy, młody ma rację.
-w sumie nie pomyślałem o tym, zapamiętam i dzięki za radę. powiedział Marvin lekko się przy tym uśmiechając


Gdy partnerzy w podróży doszli na granicę lasu, Marvin zobaczywszy gęstwinę drzew, krzewów, i innej roślinności zrozumiał że to zlecenie nie będzie należało do kategorii bułki z masłem, jeśli jakiekolwiek zlecenie łowcy demonów można by było sklasyfikować do tej kategorii.
Groźby malca dotyczące dotrzymania słowa w sprawie nauki fechtunku rozśmieszyły Marvina, sam nie wiedział czy ze względu samego widoku malca grożącego uzbrojonemu łowcy, czy z ironii dotyczącej znalezienia kobiety oraz spłodzenia potomka, Marvin wiedział że zostając łowcą demonów zrzeka się prawa do potomstwa jak i ożenku, bowiem ciężko było by mu pogodzić dwa żywoty, z całą pewnością żywot ojca i męża nie był dla Marvina, również z względu oszczędzenie straty bliskim jaką z pewnością była by jego śmierć podczas któregoś z zleceń .
-Jasne pamiętam, dotrzymuje danego słowa możesz być spokojny a teraz zmykaj.Przebywając przez ten w sumie nie długi czas Marvin polubił młodzika, miał w sobie iskrę młodzieńczej zaciętości podobną do tej dzięki której Marvin stał się tym kim jest.
Gdy chłopak pobiegł do domu Marvin westchnął głęboko jakby przygotowując się na przyszłe wydarzania, po czym ruszył w las .
Marvin

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

36
POST BARDA
Dopiero gdy Marvin wkroczył w leśną knieję, na własnej skórze i na własne oczy mógł przekonać się, jak bardzo niesprzyjające warunki będą go w niej czekać. Mimo iż do zachodu słońca wciąż pozostały trzy, może nawet cztery godziny, gęste korony drzew oraz poszycie znacząco utrudniały dostęp jakimkolwiek promieniom światła, sprawiając, że już na wstępie odnosiło się wrażenie, jakby było dużo później niż w rzeczywistości. Całe szczęście, niezależnie od tego, jak niesprzyjające wydawały się warunki, Marvin nie czuł przesadnego nadmiaru niepokoju. Dlaczego? Z prostej przyczyny - był to wciąż wyraźnie tętniący życiem bór.
Drzewa i krzewy rosły tu zdrowo, nie przejawiając żadnych oznak spaczenia czy wynaturzenia, zaś wśród listowia co rusz dało się usłyszeć typowe odgłosy drobnej zwierzyny. Ptaki ćwierkały bądź nawoływały się wzajemnie. Rzadko, bo rzadko, lecz wciąż wyraźnie. Niewielka mysz polna nawet dość bezczelnie przebiegła po bucie Marvina, gdy ten z lekką irytacją spostrzegł, że jego nogi, czy raczej materiału spodni, uczepił się jakiś kolczasty krzew.
Usiłując uwolnić portki, wyczuł wraz z lekkim powiewem wiatru zapach słodkiej zgnilizny. Był słaby, lecz wciąż dostatecznie wyraźny, by móc podążyć jego śladem, jeśli takie było jego życzenie. A jeśli tak też uczynił, po jakimś czasie walki z czepiającego się go uparcie zaroślami dostrzegł wreszcie coś, co przypominało bardzo wąską, wydeptaną w ściółce ścieżynkę. Jeśli się nie mylił, prowadziła dokładnie w tym samym kierunku, w którym prowadził go zapach?
Foighidneach

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

37
POST POSTACI
Marvin
Marvin poczuwszy zapach odrazu skojarzył go ze swądem unoszącym się, na miejscu oględzin u gospodarza, ale czy na pewno to ten zapach ?
Widząc ścieżkę i połączywszy fakty, Marvin nie zastanawiał się długo, natychmiast zaczął podążać w ślad za źródłem zapachu, nie mając pewności jak daleko znajduje się niebezpieczeństwo postanowił dobyć miecza, sięgnął za ramię a ostrze sykło wychodząc z pochwy, wziął głęboki wdech przez nos by upewnić się czy idzie za źródłem zapachu, po czym ruszył głębiej w las
Chyba się zbliżam do zmierzchu jeszcze trochę, mam nadzieję że zdążę się uporać z skurwesynami przed zmrokiem ciężko będzie wracać po ciemku, jeszcze se łeb rozkurwie na kamieniu jakimś a wątpię że ktoś mnie tu znajdzie.
Marvin

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

38
POST BARDA
Słodko-mdląca woń była czymś innym niż te, z którymi Marvin miał styczność jeszcze w pobliżu rozkopanego poletka starego gospodarza. Nie był to fetor zepsutych jaj ni spalenizny, ale raczej przywodzący na myśl odór rozkładu. Innymi słowy - coś w pobliżu zwyczajnie zdechło. Najprawdopodobniej coś, co jeszcze jakiś czas temu wesoło hasało, jeśli nie po lesie, to po znajomej już farmie. Mogła być to zarówno leśna zwierzyna, jak i jedno ze skradzionej trzody hodowlanej. Na ten moment Marvin mógł jedynie ślepo zgadywać, dopóki nie wytropił źródła smrodu.
Zapach to pojawiał się, to znowu zanikał w zależności od powiewów wiatru, które, zdarzało się, iż potrafiły zmylić nieco łowcę, dezorientując na krótkie momenty. Nie był on specem od tropienia, a skupiając się czasami zanadto na samym zapachu i nie spoglądając pod nogi dostatecznie często, to wpadał w jakąś dziurę będącą płytko podkopanym, króliczym tunelem, to znowuż czepiały się go z lewa bądź prawa nowe, iglaste krzaczory tudzież niskie winorośle - kilkakrotnie wytrącając z równowagi. To by dopiero było, gdyby jeszcze nadział się na własny miecz w trakcie niefortunnego upadku! Wszystko to działało w każdym razie Marvinowi coraz bardziej na nerwy, utrudniało koncentracje, a co gorsza - znacznie spowalniało marsz. Przynajmniej trzymanie się ścieżki uchroniło mężczyznę od jeszcze gorszych katuszy, jakimi bez wątpienia byłyby w innym wypadku dużo gęstsze zarośla, królujące w tej części puszczy.
Wreszcie, po długo dłużących się chwilach, być może nawet dobrej godzinie mozolnego marszu, Marvinem niemal zachwiał powiew wiatru, który praktycznie cisnął mu w twarz odór zgnilizny zmieszany z czymś, co przywodziło na myśl obornik i zepsute żarcie. Aż oczy załzawiły od jego intensywności, czym niestety nie mógł zbyt długo się przejmować, gdyż chwilę później doszedł go również dziwny, przeciągły rechot, szczękanie metalu oraz chrobot... Chrobot łamanych kości? Niezbyt miłe zestawienie.

Dźwięki dochodziły zza gęstwiny krzewów, które kilka metrów dalej stały Marvinowi na drodze i przed którymi kończyła się ścieżka, jaką dotąd podążał. Jedynie bardzo nisko przy ziemi widniał przesmyk, jakim być może przecisnęłoby się dziecko, ale na pewno nie dorosły człowiek. Nie bez ryzyka zaplątania się między gałęzie i utkwienia w nich w bardzo głupi sposób, z brzuchem przy ziemi i głową wystawioną na odstrzał. Marvin mógł oczywiście spróbować podejść do niego maksymalnie cicho i być może zerknąć przez szczelinę w zielonej gęstwinie na drugą stronę muru stworzonego przez wyjątkowo wysokie i gęste krzewy głogu, wziąć krzew szturmem z użyciem miecza i wyciąć sobie drogę na zewnątrz, nie przejmując się zupełnie hałasem i wykryciem lub poszukać drogi naokoło.
Foighidneach

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

39
POST POSTACI
Marvin
Co za fetor...powiedział sam do siebie w myślach. co tak jebie?rozmyślanie o źródle smrodu przerwał mu chrobot za krzewami, Marvin przed chwile rozważał dostępne opcje, pierwsza jaka przyszła mu na myśl było biegnięcie na pałę z mieczem w ręku, lecz szybko odrzucił tę myśl ryzyko było zbyt duże, mógłby też podejść po cichu, ale takie posunięcie również mogło przynieść niespodziewane skutki, takie jak spłoszenie tego co kryło się za krzewami, jest też trzecia opcja chyba najbardziej bezpieczna, przynajmniej dla Marvina lecz, będzie ona wymagać dużo szczęścia jak i umiejętności Marvina...
Nie myśląc długo Marvin sięgnął do pasa, wyciągnął sztylet, ten sam sztylet który znalazł przy febi gdy wróciła bez ojca Marvina na grzbiecie, Marvin uniósł ostrze pocałował je -nie zawiedź mnie. powiedział do noża jakby to czy trafi zależało od przedmiotu a nie samego rzucającego, i jego szczęścia, po czym przymknął jedno oko nadstawił uszu by wyczuć kierunek z którego dochodziły dźwięki, wziął zamach i rzucił, mając nadzieję że nie widzi sztyletu ostatni raz....
Marvin

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

40
POST BARDA
Działający kompletnie na ślepo Marvin, nie zamierzał najwyraźniej zastanawiać się dwa razy nad swoimi opcjami. Czy było to mądre? Czy było to rozważne? O tym musiał już przekonać się na własnej skórze. I to już wkrótce.
Tą czy inną drogą, sztylet ze świstem przebił się przez nieco rzadszą część listowia w miejscu, przez które przemknął - i to już samo w sobie można by było nazwać upiornym szczęściem, zważywszy na to, jak łatwo mógłby utknąć między gałęziami. Czy jednak doleciał i trafił celu tudzież cokolwiek innego, tego łowca jeszcze nie wiedział, kompletnie tracąc broń z oczu. Był natomiast pewien głośnego, alarmującego okolicę skrzeku, zmuszającego okoliczne ptactwo do szybkiego wzbicia się w powietrze i dezercji z miejsca zdarzenia, a zaraz potem wtórującej mu fali warkotów. Cokolwiek znajdowało się po drugiej stronie, nie było samo.
Coś głucho uderzyło o ziemię, coś jeszcze innego gwałtownie zabrzęczało w ten sam, metaliczny sposób, a następnie w towarzystwie niezrozumiałych, nieludzkich warkotów, do Marvina dotarły dźwięki oddalających się szybko kroków co najmniej kilku łap/nóg. Cokolwiek tam było, nie zamierzało podejmować próby ataku w ten sam sposób, nie zlokalizowawszy uprzednio swojego przeciwnika. Gorzej dla niego - wycofywało się, i to bardzo szybko! Jeśli mężczyzna nie będzie teraz działał w podobnym tempie, ryzykował nie tylko zgubieniem poinformowanych już o jego obecności stworzeń, ale również możliwość przygotowania się przez nie na jego przybycie lub też odwet.

Spoiler:
Foighidneach

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

41
POST POSTACI
Marvin
-Czuje że będę tego żałował.powiedział sam do siebie ruszając w gęstwinę z mieczem w ręku, tnąc to w lewo to w prawo, torując sobie drogę, i mając nadzieję że cokolwiek co znajduje się za ścianą krzewów nie zdąży uciec.
Biegnąc przez krzewy Marvin nabył się paru zadrapań od gałęzi, ale widocznie taka była cena tej jakże mądrej decyzji by rzucać sztyletem w coś czego się nie widzi, a potem to gonić, -Kurwie syny, zawsze widzą gdzie się kurwa mają schować!zakrzyknął z złości ciągle tnąc gęstwinę.
Marvinem targały różne uczucia, strach przed tym co się kryje za ścianą zieleni, złość spowodowana przez konieczność przebijania się mieczem przez krzaki, oraz obawa że może nie zobaczyć już swojego sztyletu.
Marvin

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

42
POST BARDA
Kowal, który kuł miecz dzierżony obecnie przez Marvina, zapłakałby zapewne w żalu, widząc, co też ten wyczynia z jego pięknym rękodziełem. Cóż jednak poradzić, gdy sytuacja najzwyczajniej w świecie wymagała nieeleganckich technik działania? Łowca musiał się sprężać, a najefektywniejszym sposobem było szybkie przedarcie się siłą dalej przed siebie.
Bogom ducha winne krzewy, których gałęzie nie były grube ni nadmiernie wytrzymałe, łatwo ustępowały ostrzu. Bogate w liście gałązki masowo upadały pod nogi z każdym, kolejnym cięciem, dopóki przed Marvinem nie otworzyła się droga na przód. Poza nagłym przejaśnieniem, w łowcę uderzyły jeszcze trzy, inne rzeczy. Pierwszą był widok wyrastającej i rozciągającej się przed nim polany, na której końcu wyrastał budynek, czy raczej ruiny tegoż budynku. Na budynku tym oparcie znalazło sobie wielkie drzewo oraz niezliczona ilość porostów i winorośli. Drugim okazał się powrót smrodu, tym razem w zdwojonej ilości. Jeśli łowca jadł coś w ciągu kilku godzin wstecz, zawartość żołądka zakotłowała się i niebezpiecznie podeszła mu pod gardło. Trzecim... Cóż, trzecia rzecz uderzyła go DOSŁOWNIE. Było to jajko, które trafiło go w sam środek czoła, rozbiło się i rozbryzło. Obrzydliwemu uczuciu rozlewającej się po twarzy, kleistej cieczy, towarzyszył warkotliwy chichot oraz zwycięskie okrzyki.
Gdy już wytarł twarz i widok ponownie miał czysty, dostrzegł tylko znikające w ciemności wejścia do wnętrza ruin postaci, których kształtów nie miał czasu rozpoznać. Był natomiast pewny, że były niskie.
Poza ewidentnie igrającej sobie z nim bandy drobnych czartów, dookoła polany rozrzucona była tona śmieci i odpadów, począwszy od resztek warzyw, skorupek jaj, roztłuczonych słoi po niedojedzonych przetworach, przez zwierzęce kości oraz to, co tak bardzo capiło w okolicy - rozebebeszonych zwłok młodej krowy, która zabita musiała zostać co najmniej kilka dni temu.
Foighidneach

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

43
POST POSTACI
Marvin
-kurwa zajebie! Słyszysz?! jebany czarci skurwesynie!?zaryczał z wściekłości Marvin, ale jedyne co usłyszał w odpowiedzi to chichot poczwary która to najpewniej rzuciła jajem.-zobaczymy komu będzie do śmiechu jak tam wejdę .powiedział sam do siebie ścierając resztki jajka z twarzy.
Ciachanie krzaków mieczem okazało się nader wyczerpujące, Marvina złapała lekka zadyszka. Zastanawiał się jak to jest, że gdy jako młodzik mógł całymi godzinami walczyć z pokrzywami za pomocą znalezionego gdzieś kija, a teraz gdy osiągnął dorosłość dyszy po chwili machania mieczem jak cepem..
Marvinowi nie zostało już nic więcej niżeli wejść do legowiska, jednak w tym jakże prostym planie tkwił pewien szkopuł, mianowicie to że Marvin nie miał przy sobie niczego co mogło by emitować światło, jakże łowca klnał w myślach i przeklinał sam siebie, za to że nie wziął ze sobą na wyprawę ani pochodni, ani kaganka, nawet małej świeczki, bez niczego co mogło mu oświetlić drogę w ciemności jego szanse na wyjście z tego cało drastycznie malały, ale nie miał wyboru musiał wejść w czeluści bez światła.
Łowca wziął głęboki oddech, ścisnął mocno miecz w dłoni-No to graj muzyko powiedział sam do siebie po czym wszedł do czarciego legowiska starając się skupić tak bardzo jak to możliwe
Marvin

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

44
POST BARDA
Krzyki sprawiły, że Marvin chcąc nie chcąc nabrał w usta dodatkową porcję trącącego zepsuciem i rozkładem powietrza. Tym razem w ilości, która aż go nieco wygięła w odruchu wymiotnym z odrazy. Odruchu, który tym razem zaprawdę ledwie powstrzymał.
Spocony, nieco zmęczony i z resztkami skorupek we włosach, łowca postanowił bądź co bądź podążyć za bezczelnymi złodziejaszkami. Przemierzając polanę, która, gdyby nie ohydne resztki walające się dookoła, byłaby doprawdy uroczym miejscem, kilka razy wdepnął jeszcze w coś oślizgłego. To zlecenie doprawdy zaczynało wychodzić łowcy bokiem, ale czego się nie robi dla wyższego dobra, huh?
Jego szczęście, że wbrew zwodniczej na pierwszy rzut oka ciemności, na końcu krótkiego, acz szerokiego korytarza budynku, dostrzec mógł pochodnię oraz oświetlane nią, kręte, marmurowe schody prowadzące głęboko, głęboko pod ziemię. Nie znajdowało się tu żadne inne przejście ni drzwi. Jedyna droga zaprawdę prowadziła w dół i tam też musiał się udać Marvin, jeśli chciał doprowadzić swoje polowanie do skutku.

Schody ciągnęły się faktycznie tak daleko, jak już na pierwszy rzut oka mu się wydawało. Kręte, strome i nadszarpnięte zębem czasu schody, mogły doprowadzić do felernego upadku, jeśli nie patrzyło się uważnie pod nogi. Tyle dobrego, że co kilka metrów natrafiał na kolejną, jasno płonącą pochodnię, która oświetlała mu drogę i zmniejszała ryzyko upadku. Diabelstwa być może nie widziały zatem aż tak dobrze w ciemności, jakby się wydawało? Być może, niczym koty, potrzebowały przynajmniej minimum źródła światła do swobodnego poruszania się, choćby i był to tylko księżyc lub gwiazdy?

Wreszcie schody skończyły się, a łowcy ukazał się widok, którego na pewno nie spodziewałby się napotkać:
Spoiler:
Jaskinia. Ogromna jaskinia pełna grzybów, niewielkich strumieni, porostów oraz tu i ówdzie występujących nawet czasem paproci lub przebijających się przez ściany korzeni drzew. W miejscu tym pochodnie nie były dłużej potrzebne. Spora część grzybów emanowała bowiem z matowym, błękitnawym blaskiem, który dostatecznie dobrze oświetlał otoczenie. Powietrze było tu zaskakująco czyste.
Podziwiać Marvin nie mógł niestety zbyt długo, gdyż zarówno z prawej, jak i lewej strony zaczęły dochodzić do niego odgłosy kroków. Kroki niosły się echem, sprawnie dezorientując i utrudniając zlokalizowanie źródła ich dźwięków. Co rusz jednak dostrzegał trzymające się na odległość cienie, które przemykały zza jednej skały bądź grzyba za drugi. Pazury obijały się o kamień, metal obijał się o metal. Któraś z poczwar odważyła się zaśmiać w głos i zdaje się, że dochodziło to z okolicy niewielkiego, urokliwego wodospadu oraz otaczającego go połaci wyjątkowo wysokich, przerastających i łowcę grzybów. Co za irytujące istoty.
Foighidneach

[Żelazne Klify] Wioska Gundranga

45
POST POSTACI
Marvin
-zaraz się zrzygam powiedział Marvin gdy poczuł jak zawartość jego żołądka podniosła się aż do przełyku, do tego momentu aż poczuł lekki smak swoich wymiocin. Odruchy wymiotne powodowały również rzeczy rozrzucone po polanie, głównie obślizgłe resztki uczty demonicznych pomiotów.
Chyba nic na świecie nie ucieszyło by Marvina bardziej niż widok pochodni gdyby nie one najpewniej roztrzaskał by sobie głowę na jednym ze stopni schodów prowadzących niżej.
Tego co zobaczył Marvin gdy zszedł na sam dół schodów nie spodziewał by się nikt a szczególnie on sam, nie mogę wyjść z podziwu widząc naturalne piękno jaskini lecz jego podziw przerwały dźwięki najpewniej wydawane przez demoniczne pomioty.
dźwięki dochodziły z wszystkich kierunków, Marvin poczuł się osaczony, zareagował natychmiast wycofując się na schody, jego tokiem rozumowania wąski korytarz dawał mu przewagę, a przynajmniej odbierał przywilej ataku z każdej strony jego wrogom, w ten sposób będą musieli atakować od jednej strony, ale czy aby napewno Marvin widział w swoim planie pewną dziurę a mianowicie to że że demony są małe i zwinne a jemu będzie ciężko walczyć w wąskim korytarzu za pomocą długiego miecza,ale przecież po to ma sztylet.... właśnie... sztylet Marvin w tym właśnie momencie przypomniał sobie o tym że nie podniósł sztyletu po
swoim jakże mądrym rzucie.Psiakrew!sztylet! przeklął wściekły na siebie samego.

obronną.
Rechotanie ze śmiechu przelało czarę goryczy, Marvinowi puściły nerwy No! Dalej chodźcie skurwesyny! Boicie się daaleej!! Jebane kurwie syny z świńskimi ogonami, macie odwagę kurwa jajami rzucać ale nie macie jaj żeby się pokazać twarzą w twarz !!! Krzyczał wściekły ściskając twardo miecz w swoich rękach, jednocześnie przyjmując pozycję obronną
Marvin
ODPOWIEDZ

Wróć do „Salu”