POST BARDA
Podążająca u boku Aremani driada uniosła na nią zaskoczone spojrzenie, a po chwili zmarszczyła brwi, jakby usiłowała wyczytać coś więcej z jej twarzy, niż była w stanie dotąd. W końcu wzruszyła obojętnie ramionami i wróciła do beztroskiego podskakiwania obok niej.- Nie wyglądasz jak serce. Nasze jest kamieniem - podsumowała. - Ty nie jesteś kamieniem.
Potem skupiła się na rzeczach, które zielarka miała przy sobie. Bandaże, miska... nic szczególnie nie przyciągnęło jej uwagi, do momentu, w którym Ara nie wydobyła z czeluści torby swojego notatnika. Dopiero wtedy Tilia wyprostowała się i spoważniała, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w stronę po stronie - te, które akurat zechciała pokazać jej kobieta.
- Możesz narysować mnie! - zaproponowała, podekscytowana. - Umiesz mnie narysować? Jestem bardzo podobna do ludzi. Bardziej niż Bealei na przykład. Będzie ci łatwiej! Mam tylko rogi!
Chcąc to podkreślić, postukała palcami w wyrastające z jej głowy gałęzie. Czy była to wystarczająca zapłata w zamian za pomoc, jaką mogły zaoferować im driady? Może tak, a może nie, trudno było to jednoznacznie stwierdzić, mimo, że Tilia wydawała się niesamowicie zaaferowana pomysłem odwzorowania jej wyglądu na kartce papieru. Na pewno spełnienie tej dziwnej prośby zielonej istotki było kolejną rzeczą, jaką mogli sobie u nich zaplusować.
- Mogę się bardzo długo nie ruszać! - obiecała jeszcze, jakby miała to Aremani do czegokolwiek przekonać.
Komentarz Biriana sprawił, że Neela zarumieniła się jeszcze mocniej, ale ewidentnie postawiła sobie za punkt honoru, by nie zachowywać się jak zawstydzona panienka, więc gdy mówił dalej, zmusiła się do odwzajemnienia jego spojrzenia. Rumieniec też w końcu zniknął, a przynajmniej jego większość. Mimo to, bezpiecznie cofnęła się o krok, zachowując między nimi odległość, jaką można było uznać za dobre maniery.
- Nadal masz czerwone czoło - zauważyła, uśmiechając się niepewnie. - Tam, gdzie dostałeś orzechem.
Idąc potem obok barda, rzucała nerwowe spojrzenia w kierunku driad, jakby wciąż obawiała się, że wciągną ją do rzeki tak, jak zrobiły to z pozostałą czwórką. Z jakiegoś nieznanego im powodu wyglądało jednak na to, że Neela nie miała zostać ofiarą leśnych istot. A przynajmniej nie dziś.
- Możesz pytać teraz, jeśli chcesz. Pewnie trochę to zajmie, zanim dotrzemy z powrotem do obozu.
Oczy, które obserwowały ich z gęstwiny, po kilku nerwowych minutach zniknęły. Potem pojawiły się ponownie, tylko po drugiej stronie. Mimo to, wyglądało na to, że towarzystwo trzech driad zapewniało im tymczasowo bezpieczeństwo, tak samo jak przyniesione przez nie owoce pozwalały im chwilowo uniknąć skutków ubocznych zaćmienia. Shiran nie czuł już ognia w piersi, z Aremani nic nie usiłowało wyrwać się na zewnątrz. Po części było to ulgą... a po części mogło niepokoić. Wkrótce bezdrzewna polana przeszła w dość rzadką dżunglę, a czerwone niebo zniknęło nad koronami z wielkich liści. Jeśli zielarka kontrolowała trasę, na podstawie tego, co wytyczyła przedtem, nadkładali trochę drogi, ale nie więcej, niż może dodatkową godzinę marszu. Powinni znaleźć się na plaży koło czwartej, piątej popołudniu.
- Skąd ty jesteś, tak właściwie? Z Archipelagu? Nie wyglądasz, jak ktoś z Archipelagu - zagadnęła jeszcze Neela idącego nieopodal barda.
Kapitan zerknęła na Shirana z ukosa, ale nie skomentowała początkowo jego słów. Zacisnęła usta w wąską kreskę, a w jej oczach pojawiły się emocje, które trudno było jednoznacznie określić. Czy było to niezadowolenie, frustracja? Chyba nie do końca. Wzruszenie? Też nie. Tutaj, w większym towarzystwie, z dala od znajomej i przyjaznej butelki, z dala od cichej, zamkniętej kajuty kapitańskiej, Nellrien otaczała się grubą zbroją obojętności, przez którą tylko sporadycznie cokolwiek się przebijało.
- Nie rób tego - powtórzyła, gdy padło ultimatum półelfa, a jej palce tym razem zacisnęły się na jego nadgarstku, w razie gdyby ten postanowił wyrwać się i pobiec do driad ze swoją fantastyczną rewelacją. - To nie jest takie proste.
Puściła rękę Shirana, gdy upewniła się, że ten nie zrobi niczego, co uważała za niewłaściwe. W jej relacji z Orghostem musiało być coś więcej, o czym nie wiedzieli. Coś, co uniemożliwiało jej zbuntowanie się przeciwko niemu bardziej, niż wydawało się to logiczne. Jeśli chodzi o resztę, mężczyzna nie był za bardzo w stanie skupić się na tym, czy Nellrien pożerała go przedtem wzrokiem, czy też nie, gdy ledwie trzymał pion, a jego magia ognia trawiła płomieniem dżunglę, albo kiedy pluskał się z driadami w wodzie. Teraz kapitan szła obok niego, przede wszystkim patrząc pod nogi. Ścieżka, jaką wybrały dla nich driady, nie była zbyt dobrze przystosowana dla spacerowiczów.
- Wytłumaczę ci to jak wrócimy - obiecała cicho rudowłosa. - Powiem ci wszystko, tylko nie tutaj, nie teraz - uniosła wzrok w górę. - Gdzie jest to twoje ptaszysko? Czemu go nie słyszę? Właściwie nie, to złe pytanie - czemu w ogóle go słyszałam? Czemu on gada?
Faktycznie, kruk zniknął w momencie, w którym w ich otoczeniu pojawiły się driady i znów się nie pokazywał, tak samo jak wtedy, gdy nad statkiem krążyły mewy. Może nie przepadał za towarzystwem zielonych istotek, a może coś mu się stało? Pozostało mieć nadzieję, że niedługo pojawi się z powrotem.
Spoiler: