POST POSTACI
Agnes Reimann
Całe popołudnie minęło jej na leniwym kręceniu się po terenie posiadłości, rozmowach z gośćmi i przyjmowaniu gratulacji dotyczących jej statków i samej wyprawy na wyspę. Kobieta uważała takie pogawędki za całkiem odświeżające i zajmujące jej myśli wystarczająco, by nie powracały do porannych iście depresyjnych przemyśleń. Do tego w przerwach pomiędzy zagadywaniem jej mogła w spokoju porozmawiać z ojcem, siadając na jakiś ławkach w cieniu i chłodzie, pośród gęstej zieleniny. Dopytywała o dom, co u brata i matki, jak sobie radzą w związku z ciągnącymi się nad Keronem i szczególnie stolicą klęskami. Sama też opowiadała o tym, jak się jej żyje, co jej tutaj najbardziej dokucza, brakuje, a co ceni bardziej. Opowiadała też o swoim kochanku, szczerze wspominając o fakcie, że całkiem niedawno zdecydowała się na kolejny krok w ich znajomości. Rozwijała myśli zawierane w wysyłanych okazjonalnie listach, rozgadywała się o nowych rzeczach, o jej planach względem bliźniaków, co zamierza robić na Kattok... słowem, lał się z niej potok słów.
Po iście poetyckim pożegnaniu z Victorem Agnes wsiadła wraz z Franzem do powozu, będąc już nieco zmęczoną tym wszystkim. Jednocześnie niechętnie wyszła z terenów posiadłości Sehleana, witając ponownie upał wlewający się ciurkiem przez szczeliny w nagrzanym wozie. —
Poczekajmy nieco, aż słońce zejdzie niżej, żebyś się nie przegrzał. W tym czasie ulokujesz się w domu i tak, możemy faktycznie przejść się na nogach. Jeden z niewielu plusów to szybki dostęp do stoczni chociażby — z niejakim rozbawieniem kobieta przyglądała się natarczywym handlarzom, co i rusz upominając ojca, aby nie wydał fortuny na kiepskiej jakości bibeloty z targu. W pewnym momencie poczuła się jednak sennie, jakby słońce, alkohol, jedzenie i towarzyskie niuanse ją wymęczyły bardziej, niż myślała. I jej papie się to udzieliło. Coś zaczął mówić, ale powieki kobiety stały się tak ciężkie...
Ostatnim, co Agnes zapamiętała, to przyspieszone bicie własnego serca.
Przyjemny chłód roztaczał się wokół niej, gdy się budziła. Z początku nie chciała się ruszać, sądząc może że zawitali do położonego niżej budynku i ktoś ją przeniósł do podziemi, ale potem, nieznacznie przesuwając ramię, poczuła twarde ukłucie wbijające się weń, podobnie zresztą do biodra. Uchyliła powieki, nie witając jednak niczego oprócz zimnych, kamiennych murów, zmurszałych od zęba czasu, porośniętych dzikimi pnączami. Towarzyszył temu świergot ptaków, stosunkowo nieznany kobiecie w tak zatłoczonej części miasta, w której mieszkała.
Ruszyła rękoma, z zaskoczeniem widząc sznur oplatający jej kostki i dłonie. W jej sercu zaczęła narastać panika, zaś oddech przyspieszył, gdy gwałtownie uniosła się do pozycji siedzącej. Prawie zmierzchało, jeśli dobrze się orientowała, a właśnie siedziała w dziurze wyższej od niej dwukrotnie, spętana, nie wiadomo jak daleko od stolicy i jej domu. Po raz któryś z kolei Agnes zaczęła się bać, tym razem o swoje życie. Świadomość, która się w niej... dzisiaj... rozwinęła, zdecydowanie nie mogła zostać tak szybko stracona. W przeciągu sekund inżynier wyobraziła sobie tyle niespełnionych projektów, tyle rzeczy, których nie zrobi, bo przedwcześnie zdechnie w jakiejś starej dziurze. Zaczęła drżeć, ale wtedy usłyszała spadający kamyk i podnosząc instynktownie głowę, zobaczyła kogoś siedzącego na szczycie tego walca.
Elfka, bo nie sposób było zauważyć te przeklęte spiczaste uszy, leniwie rzucała w jej stronę odłamkami i mówiła coś po swojemu. Pierwszą myślą Agnes było dosyć niedorzeczne stwierdzenie, że jakimś cudem Vasati przeżyła i właśnie się na niej perfidnie mści... ale to niemożliwe, prawda? Sehlean by nie upozorował jej śmierci, to nie miało sensu. Duchy, nawet jeśli istniały, to raczej nie porywały w taki sposób śmiertelników, więc ku jej niewysłowionej uldze to odpadało. Mimo wszystko, skądś kojarzyła tę twarz.
Agnes spróbowała wstać, jakkolwiek niezgrabnie by to wyglądało. Czy jej się to udało czy nie, uniosła z pogardą głowę w kierunku elfki i powiedziała: —
Mów w cywilizowanym języku, długouchu. — Strach o niespełnione ambicje, o to, co się stało z ojcem i to, że nawiedza ją zmarła tragicznie nemezis został zniwelowany i pozostała wściekłość, że ktoś śmiał ją porwać.
Właśnie, pytanie komu znowu wadziła swoimi pomysłami Agnes Reimann?