POST BARDA
Na twarzy Venli przez chwilę malowała się niepewność. Kobieta nie spodziewała się, że przy pożegnaniu dojdzie do wymiany zdań, ani że Quetiapin będzie walczył o Kamirin. - Drogi Płomyku, pani Venla jest już zmęczona. Pan Q'beu, zresztą, również. - Pomyj ledwie trzymał się na nogach, gdy jasnym było, że zbyt dużo wypił. Palce Quetiapina zacisnęły się nieco mocniej na ramieniu czarodziejki, choć nie na tyle mocno, by powodować ból.
- To żaden kłopot. - Matka uśmiechała się, oferując ramię Pomyjowi, by mógł łatwiej utrzymać równowagę. - Kamira jest zawsze mile widziana w mojej pracowni.
- Bulionie. - Quetiapin odezwał się do orka, który dotąd czaił się w przejściu, najwyraźniej niezaproszony do wspólnej uczty. - Zabierz Kamirę do jej pokoju. Niech przebierze się i spakuje, jeśli to jej życzenie.
W głosie barda przebrzmiewał chłód. Qlaira nie śmiała odezwać się i włączyć do dyskusji.
Bulion, czy też Ghorak Gul'Khun, syn Ghorkina, zabrał Kamirin ze wspólnej sali, z fałszywych objęć Quetiapina. Płomykowi nie umknęło, że orkowi spiezy się bardziej, aniżeli być może powinno. Wychodząc z sali, do uszu Kamiry doleciało strategiczne słowo, cicho wypowiedziane z ust Venli: Proprion.
- Przecież nas nie opuścisz? - Poddał wątpliwości Bulion, prowadząc ją korytarzem ku drzwiom jej pokoiku. W jego głosie brzmiał żal, niedowierzanie. - Uważaj na Venlę. Uważaj na Kharkhuna.