[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

1
W wąwozie fenistejskiej części Wschodniej Ściany mieścił się obóz elfich uchodźców z wyludnionej przed laty wielkiej Puszczy. Położony w osłoniętym od wiatru i wzorku ciekawskich miejscu, stanowił bezpieczną przystań dla tych, którzy po Nocy Spadających Gwiazd w popłochu opuszczali rodzimy las. Od północy graniczył z wysoką skalną ścianą, w której wyżłobiona jaskinia dawała schronienie i służyła za jedno z dwóch wejść do obozu. Na zachodzie znajdował się stawik rybny, a dostępna łódka pozwalała na przedostanie się na drugi brzeg, do głębszej części wąwozu, do drogi prowadzącej na przełaj Wschodniej Ściany, ku królestwu Keronu. Od południa i wschodu obóz graniczył z otuliną fenistejskiej Puszczy - rzadkimi zagajnikami liściastymi, których nie tknęła Klątwa Sulona. Dwie godziny pieszej drogi na południe znajdowała się właściwa Fenistea, ale już z obozu u podnóża gór widać było różnobarwną, chorą łunę, unoszącą się ponad koronami ogołoconych z liści pradawnych drzew.

Po straszliwej katastrofie, która dotknęła Fenisteę w osiemdziesiątym trzecim roku, elfi uchodźcy niechętnie przyjmowani byli w kerońskich miastach i wioskach. Urazy i uprzedzenia, narodzone w czasach dopiero co zakończonej wojny między Fenisteą a Keronem, nie zdążyły przygasnąć, budując niechęć do dawania schronienia elfiej rasie. Niektórym udało dotrzeć do portu Heliar, lecz i tam kolejna katastrofa odebrała życie wielu mieszkańcom Fenistei. Ale nadzieja nigdy nie wygasła.

Obrazek



Obóz ten był prawdopodobnie ostatnim przysiółkiem leśnych elfów. A przynajmniej taką wiedzę mieli tutejsi obozowicze, których regularne wyprawy na obrzeża Puszczy udowodniły brak istniejących podobnych ośrodków. Liczyła nieco ponad czterdzieści mieszkańców, głównie leśnych elfów, ale również kilku ludzi, półelfów i wschodnią elfkę, którzy z dobroci serca, braku innych perspektyw, bądź innych pobudek postanowili pomóc uchodźcom.
Sama Fenistea była ostatnim miejscem, do którego udać się by chciał elf, a nawet osobnik obcej krwi. Starożytny las był teraz domem innych istot, jak mówiono, nowych dzieci Sulona. Gwiazdy, bo tak je zwano, potrafiły opętać każdą martwą materię - im trwalszą, tym dłuższy był ich żywot. A po śmierci rozpadały się w gwałtownej eksplozji, tworząc zaczątki nowych Gwiazd, które w stanie wolnym i wzburzonym lewitowały niczym świetliste ogniki, poszukując nowego nośnika do przetrwania i dalszego podziału.
Powiadano że do Puszczy można wejść, lecz ją opuścić już niekoniecznie. Pierwszym zagrożeniem były wspomniane Gwiazdy, które opętawszy przedmiot czy kawał skały, atakowały każdego na swojej drodze. Drugim zagrożeniem była zwodnicza natura, szczególnie dla leśnych elfów. Las roił się również od zmutowanych i niebezpiecznych zwierząt, które jakby ze wściekłości za popełnione przez elfią rasę grzechy przeciwko przyrodzie, gotowe były je pożreć żywcem nie pozostawiając nawet kości.

***

Ail'ei przekroczyła południową bramę. Na barkach niosła truchło chudej sarny. Wracała z całodziennego polowania i jedyną jej zdobyczą była ta skromna sarnina oraz kilka grzybów trzymanych w worku przy pasie. U bram powitał ją strażnik skinieniem głowy i uśmiechem. Idąc dalej mijała znane twarze, wszystkie najwyraźniej zadowolone z przywiezionej zdobyczy, bowiem oznaczało to, że dzisiaj każdy z nich zje porządną kolację. Zatrzymała się u rzeźnika i kucharza, ludzkiego mężczyzny z grubym wąsem i łysiną. Ten machnął ręką zapraszająco.
Kładź na stół i już zabieram się do roboty — rzekł rzeźnik, rozwijając skórzany przybornik z nożami i piłkami. — Sabni, chodź no tu, pomożesz mi skórować — zawołał niską leśną elfkę, która odpoczywała na hamaku przy stawie.
Ail! — krzyknęła miedzianowłosa dziewczyna, wyłaniając się z dużego namiotu pod ścianą wąwozu. Zin'rel, członkini rady obozowej i uzdrowiecielka, podbiegła do przyjaciółki, mając na języku jakieś ważne wieści. Oczy jej świeciły z ekscytacji, a kąciki ust uniesione były w pogodnym uśmiechu. — Rada wybrała kolejny cel poszukiwań. Jutro rano odbędzie się kolejne spotkanie, na którym zostaną omówione szczegóły. Wyznaczono cię na Przodowniczkę wyprawy. Przygotowania ruszają za trzy dni. To będzie coś dużego, największa dotychczas wyprawa. Nie mogę na razie za dużo powiedzieć, bo niektóre kwestie są wciąż omawiane. Zresztą, musisz być teraz zmęczona i nie będę ci zajmować niczym głowy — oczy błyszczały jej jak dwie iskierki. — Jak złożysz meldunek z polowania u starszych, będę czekać w namiocie — dodała na odchodne, obróciła się na pięcie i odeszła równie szybko jak przyszła.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

2
Chociaż elfka miała strzelanie z łuku opanowane niemal do perfekcji, polowanie nie było proste. Spędziła na nim cały dzień tylko i wyłącznie dlatego, że jest uparta i nie chciała zmienić swojego rynsztunku gwardzistki na coś lżejszego. Chociaż zawsze ma taką możliwość, Ail zawsze przywdziewa tylko swoją zbroję. Gdzieś z tyłu głowy zawsze ma obawę przed zostawieniem go po czyjąś opieką, a z drugiej strony nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać pełne wyposażenie. Ciche podejście nie było problemem, ten pojawiał się w momencie kiedy trzeba było sprawnie biegnąć po lesie za zwierzyną. Co by jednak nie było, dorwała tę sarnę i zapewniła obozowi kolację, i chociaż nie musiała tego robić to chciała być przydatna, siedzenie w miejscu i oczekiwanie na nową wyprawę nie leżało w jej naturze.

Ail'ei rzuciła sarnę na stół kucharza i uśmiechnęła się.
- Pewnie będzie żylasta, czarodzieju. - puściła mu oczko. Gwardzistka czasami przezywała go od "czarodzieja", gdyż potrafił zmienić nawet składniki kiepskiej jakości w coś pysznego.
Elfka nawet nie zdążyła zamienić kilku zdań z człowiekiem, kiedy już z oddali wypatrzyła ją Zin. Nim ta zdążyła podbiec, rzuciła jeszcze do kucharza i Sabni coś o tym, jak to "pilne" obowiązki ją "wołają" i oddaliła się w kierunku czarodziejki.

- Co się stało Zin? Spokojnie, to nie wyścigi. - rzuciła z uśmiechem, chociaż widocznie zmęczona już dniem. Na niewiele się to jednak zdało, gdyż ta zalała ją potokiem słów. Nim Ail zdążyła przetworzyć to co do niej powiedziała przyjaciółka, ta już się oddalała. - Aha. Tak. Ciebie też miło widzieć. - powiedziała gwardzistka z lekkim zrzędzeniem, a Zin odwróciła się tylko szybko, pokazała przekornie język i poszła dalej, dzień jak co dzień.

-----------------

Ail od razu ruszyła do starszyzny aby zdać raport, chociaż nie widziała sensu w raportowania o polowaniu...co ma im powiedzieć? Ile saren widziała? Czy były też króliki? Co jadły na śniadanie? No cóż, jednak podlegała wciąż tym samym zasadom co pozostali, a jako gwardzistka, swoją postawą dawała wszystkim przykład...niestety. Zmęczona weszła do namiotu rady, po uprzednim zapowiedzeniu przez strażnika, i zdała raport z polowania.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

3
Meldowanie się u rady starszych po każdym powrocie do obozu było już chlebem powszednim dla tutejszych mieszkańców. Bytowanie tak niebezpiecznie blisko miejsca niedawnej kosmicznej katastrofy wiązało się z podjęciem szczególnych środków ostrożności, wczesnego alarmowania i umiejętnością planowania działań. Każda aktywność Gwiazd na pograniczu fenistejskiej puszczy, każda niepokojąca zmiana na niebie i na ziemi, nie mogła przejść mimo uszu Rady. Szczęściem Ail'ei, podczas niemal całodziennego polowania nie uświadczyła niczego nadzwyczajnego, toteż raport był skromny i można byłoby go zignorować, ale jednak, formalności musiało stać się zadość. Natomiast po dopełnieniu obowiązków przyszedł czas na zasłużony odpoczynek.
Był środek zimy, początek nowego roku, a jednak tutaj, po wschodniej stronie pasma górskiego ciężko było uświadczyć śniegu, przynajmniej na tej wysokości. Wieczory był za to chłodne, nieraz mroźne, pozostawiające na płachtach namiotów szron o poranku. Taki był i wieczór dzisiejszy. Większość obozowiczów zebrała się przy kilku ogniskach w oczekiwaniu na kolację, którą przygotowywał właśnie obozowy kucharz ze swoją pomocnicą.
We wspólnym namiocie Ail'ei i Zin'rel, czekała już przyjaciółka gwardzistki, rozłożona na swojej pryczy z rękoma założonymi za głową. Wnętrze było ciepłe i przyjemne, dające poczucie bezpieczeństwa i odosobnienia od reszty obozu. U stropu wisiała metalowo-szklana lampka, w które płonął lewitujący płomyk, dający przyjemne, pomarańczowe światło i dość dużo ciepła, jak na jego wielkość.
Przepraszam za to powitanie. Jak widziałaś i słyszałaś... — Wstała energicznie i chwyciła Ail za dłonie. — Czeka nas ważna wyprawa, być możne najważniejsza i mam nadzieję, że ostatnia. Ale nie o tym teraz.
Elfka obeszła gwardzistkę i stając za jej plecami, położyła dłonie na zapięciach jej zbroi.
Mogę? — zapytała, nachylając się nad jej uchem. — Musi ci już ciążyć po całym dniu.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

4
Ail'ei bardzo zżyła się ze wszystkimi w obozie, lecz mimo wszystko ciągnęło ją w świat, chciała wreszcie ruszyć i szukać swojej królowej. Jednak mimo to, była bardzo przywiązana do Zin i ciężko by było jej się z nią rozstawać na dłużej, bo tak naprawdę to jedyna bliska osoba która jej pozostała na świecie. Po raporcie, kierując się w stronę namiotu, gwardzistka witała się krótko z kilkoma osobami w obozie zanim trafiła do jego wnętrza gdzie czekała Zin.

Kiedy ta wstała szybko i złapała ją za ręce zauważyła, że jest bardzo przejęta. Rzadko widywała ją w takim stanie, dlatego nie protestowała kiedy ta stanęła za nią aby pomóc jej zdjąć zbroję.

- Oczywiście, dzięki. - uśmiechnęła się. - Powiedziałaś "nas". Masz na myśli nas dwie czy cały obóz? Przeważnie sama wyprawiałam się na poszukiwania, czyżby rada zdecydowała tym razem o innym rozwiązaniu?

Swoje niebieskie oczy wlepiła w lewitujący płomyk. Wyprawa całym obozem byłaby ryzykowna, dlatego sądziła, że chodzi raczej o nią i Zin. W końcu jej magiczne umiejętności byłyby nieocenione w pewnych warunkach.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

5
Czwórka — odparła dziewczyna, odpinając wolno pierwsze zaciski. — Ty, ja i jeszcze dwójka, którą najpewniej sama wybierzesz.
Zin odłożyła na ziemię stalowy napierśnik i zajęła się resztą pancerza. W kilka chwil Ail poczuła ogromną ulgę. Odkryte ramiona owiewał wieczorny, chłodny wiatr, wdzierający się do namiotu przez szparę u wejścia. Było cicho, lecz nie na długo, bowiem podekscytowana Zin kontynuowała rozmowę.
Pewnie będzie wielu chętnych. Elfy z obozu szanują ciebie, twoje pochodzenie i idee. Byłabyś dobrą przywódczynią. — Chwyciła elfkę za dłonie.
Wkrótce zapadł zmrok. Mieszkańcy obozu zebrali się przy największym ognisku, nad którym smażyła się pieczeń ze świeżo upolowanej sarny. Ucztowano krótko, ponieważ zebrało się na deszcz, który wygonił wszystkich z otwartej przestrzeni. Posiłek dokończono w namiotach i wkrótce wszyscy, poza nocną wartą, zasnęli w akompaniamencie deszczowych kropli uderzających o płachty namiotu.

***

O świcie kolejnego dnia gwardzistkę obudziła Zin, szturchając ją w ramię. Nachylona nad zaspaną przyjaciółką czarodziejka była już ubrana i uczesana. Nie bez powodu zwano ją czasem porannym ptaszkiem obozu. Zawsze była pierwsza na nogach, gotowa do pracy i zbudzenia całego obozu wesołym przygwizdaniem.
Pod namiotem rady obozu zebrani byli wszyscy mieszkańcy. Dowódca obozu, Telkan, stał u wejścia, a w ręku trzymał zwitek pergaminu. Dołączyła do niego Zin'rel, a chwilę potem z namiotu wyłonił się i człowiek w średnim wieku, Brandon Felkmertz, kupiec dostarczający do obozu dobra z Keronu oraz główny doradca i wieloletni przyjaciel Telkana.
Już wszyscy? Dobrze. Ekhm... — przerwał, by rozwinąć pergamin. — Rada wybrała cel dla wyprawy o bardzo ważnym znaczeniu dla naszej sprawy. Informujemy o niej was wszystkich, ponieważ środki potrzebne na jej realizację mogą być znaczące. Twierdzimy jednak, że w imię dobra rasy elfów jesteśmy w stanie podjąć takie ryzyko. W ręku trzymam mapę naszego dawnego domu, Fenistei i wysp przyległych. — Uniósł arkusz i pokazał go zbiorowisku. — Zaznaczone czerwonym tuszem miejsca, to trasy naszej gwardzistki i poszukiwaczki królowej, Ail'ei.
Widoczny na mapie szkarłatny kontur obejmował całą fenistejską Puszczę, okoliczne ziemie Keronu, zakamarki pasma górskiego Wschodniej Ściany i wiele innych miejsc, w których gwardzistka bywała po felernej Nocy Spadających Gwiazd.
Wyspa Kryształowego Powiewu, to jest nasz nowy cel. — Wskazał na mapę palcem i kontynuował Telkan. — Jeżeli tam nie odnajdziemy naszych sióstr i braci, będziemy mogli w spokoju ducha pogodzić się ze stratą.
W tłum wstąpiło poruszenie.
Przecież wyspę jak i Fenisteę dotknął kosmiczny kataklizm. Nikt nie mógł tego przeżyć. Nikt nie zdążyłby nawet uciec — odezwał się ktoś z tłumu.
Nie znaczy to, że nie warto sprawdzić. Nie istnieje już żadne inne miejsce, w którym moglibyśmy poszukiwać naszych zaginionych sióstr i braci. Mając na uwadze perspektywę całkowitego upadku rasy, należy podejmować wszelkie próby integrowania ocalałych, nawet tych domniemanych. Takie jest zdanie rady. — Telkan spojrzał najpierw na Brandona, później na Zin'rel. — Przodowniczką wyprawy zostanie gwardzistka królewska, Ail'ei. Towarzyszyć będzie jej nasza uzdrowicielka i członkini rady Zin'rel. Do zespołu dołączyć będzie mogła jeszcze dwójka z nas, a chętni do wyprawy niech zgłoszą się w namiocie rady do końca dzisiejszego dnia. Tymczasem zapraszam Ail do namiotu rady, musimy omówić parę szczegółów. — Telkan wyszukał gwardzistkę w tłumie i zaprosił ją gestem dłoni.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

6
Ail rzeczywiście poczuła ulgę kiedy Zin zdjęła z niej zbroję po całym dniu tkwienia w niej. Kiedy jej przyjaciółka wspomniała o czwórce, w tym o sobie, gwardzistka odetchnęła w myślach. Wiedziała, że Zin sobie poradzi, a pozostała dwójka...miała nadzieję, że także. Cieszyła się, że to nie cały klan ma zamiar wyruszyć na poszukiwania, gdyż byłoby to niepotrzebne ryzyko.
Kiedy tylko Zin wspomniała o tym, że Ail'ei mogłaby zostać przywódczynią, jej zaskoczony wzrok szybko utkwił na jej oczach, a dłonie, nieświadoma tego, lekko zacisnęły się na dłoniach Zin.
- Słucham? Zin...ja naprawdę chcę pomóc i może jestem kimś kto dawno temu był kimś znaczącym, lecz świat się zmienił, ja się zmieniłam. Chcę pomóc naszym rodakom, ale nie nadaję się na przywódczynię. Często działam w terenie, codziennie istnieje ryzyko, że nie wrócę do domu, przywódca naszych braci i sióstr nie może tak ryzykować, musi zawsze być na miejscu, kierować naszymi ludźmi. - Ail była zaskoczona i poważna, lecz miała również ciepły uśmiech na twarzy. Nie miała za złe tej myśli Zin, lecz sama realizacja tego jest niemalże niemożliwa. - Po za tym, dziś jest dziś, a jutro nie wiemy co nastanie. Na razie cieszmy się tym co mamy, doceniajmy to i skupmy się na tym co przed nami. To my i nasi ludzie, razem podejmiemy walkę o przyszłość i to jak będzie ona wyglądać. Dopóki nie znajdę naszej królowej bądź króla, lub jednoznacznego dowodu ich śmierci, dopóty będę ich szukać. - zatrzymała się na chwilę - Lecz co by nie było, wrócę do was, jeśli tylko będę żywa, wrócę do ciebie Zin. - uśmiechnęła się ciepło i przytuliła ją po przyjacielsku. - No...chodźmy coś zjeść bo się jakoś tak mokro w oczach mi zrobiło. - zaśmiała się przez zaszklone oczy i pociągnęła przyjaciółkę na zewnątrz.

***

Budząca o poranku Zin nie była dla Ail niczym nowym, chociaż tego dnia kompletnie nie miała ochoty wstawać, gdyż jeszcze czuła wczorajszy dzień. Jednakże chęci jedno, a obowiązki drugie. Półżartem półserio przeczołgała się do swoich ubrań i ubrała coś normalnego, to było tylko kolejne ze spotkań obozu, dlatego nie traciła czasu na zakładanie zbroi. Dopiero kiedy wyszła z namiotu zauważyła, że ubrała koszulkę z dość dużym dekoltem, co starała się szybko naprawić zaciągając mocniej lewą i prawą część koszuli.
"Skąd ja mam coś takiego? Ja nigdy...Zin..." - zorientowała się, że to koszulka jej przyjaciółki, która nie stroniła czasami od takiego ubioru.

Trzymając złożone ręce na piersi, jak gdyby było jej trochę chłodno, znalazła się wśród obozowego tłumu wysłuchując przemówienia Telkana. Część informacji znała, lecz fakt, że mianowano ją na przodowniczkę wyprawy i poznała jej cel, zdziwiło nie tylko tłum ale i ją samą. Nie mogła jednak pokazać na swojej twarzy strachu czy zaskoczenia, gdyż część osób zwróciło wzrok właśnie na nią. Musiała być pewna siebie i dawać przykład, dlatego kiwnęła twierdząco głową jak gdyby już wcześniej znała ten plan.

Po wszystkim Ail'ei udała się do namiotu rady, ciekawa szczegółów wyprawy.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

7
Początkowo pod namiotem panował półmrok. Wnętrze rozświetliło się jednak, gdy Telkan zwinął kawałek materiału u sufitu, który odsłonił niewielki świetlik. Światło dzienne rozproszyło się w płóciennym pomieszczeniu, oświetlając twarze zebranych. Telkan i Felkmertz stali po jednej stronie stołu, a Ail'ei i Zin'rel po drugiej. Pierwszy zabrał głos kupiec, przejmując mapę od elfa i kładąc ją na stole.
Jasnym jest, że aby dostać się na wyspę, potrzebny będzie nam statek. Od paru miesięcy szukałem wśród swoich kontaktów możliwości wykupienia dwóch rejsów, w tę i z powrotem, jednak, jak można się spodziewać, nikt nie chce pływać na przeklęte wyspy. Udało mi się wtedy dotrzeć do pewnego miasteczka na wschodnim wybrzeżu Keronu. Jak się okazało, zarządzała nim elfia rodzina, a sama miejscowość prosperuje obecnie w najlepsze, operując na rynku jako jeden z nielicznych portów kerońskich. Zo'andalowie byli uchodźcami, tak jak wy, jednak łut szczęścia, majątek i kupiecki fach w żyłach pozwolił im się ustatkować i w zaledwie kilka lat zbudować port, który na ten moment obsługuje już statki z Archipelagu, a nawet Turonu. Ulryk Zo'andal, głowa rodziny, wyraził zainteresowanie planem, który mu przedstawiłem, jednak ostateczną decyzję o udostępnieniu nam żaglowca podejmie dopiero wtedy, gdy porozmawia z którymś z elfów. Jak widać człowiekowi nie do końca ufa. Mimo wszystko, wspomnienie mu o istnieniu grupie, która przeżyła Noc Spadających Gwiazd i nie padła ofiarą łowców niewolników poruszyła go bardzo, dlatego sądzę, że będzie skłonny wesprzeć naszą sprawę. Miasteczko o którym mowa to Lucio Lar, leżące przy ujściu rzeki Erial, na wschód od Meriandos. To pierwszy cel waszej podróży. Tam nawiążecie kontakt z Zo'andalami i ustalicie szczegóły umowy.
Musimy też wybrać trasę — odezwała się Zin, przyglądając się mapie i wyszukując wspomniane Lucio Lar. — Możemy przejść wzdłuż Wschodniej Ściany, to najkrótsza droga, jednak trudna i wyczerpująca ze względu na górzysty teren. Drugą opcją jest od razu przejście na terytorium Keronu i podróż traktem Oros-Meriandos, a później odbicie w stronę wybrzeża. To dłuższa droga, ale łatwiejsza, bo wiedzie przez ubity trakt. Co myślisz, Ail?

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

8
Ail weszła do namiotu w którym bywała już niejednokrotnie i podeszła do stołu, splatając ręce za plecami i przyjmując wyprostowaną pozycję, jak na gwardzistkę przystało - stare odruchy pozostały.

- Więc jaki jest plan? - zapytała.

Elfka wsłuchiwała się w słowa człowieka, gdyż była skrupulatna i chciała dobrze zapamiętać przyszłe kroki. Kiedy Felkmertz wskazał Lucio Lar, elfka oparła się o stół i przyjrzała bliżej mapie, już w głowie planując najlepszą trasę zanim Zin o niej wspomniała. W trakcie wypowiedzi Ail spoglądała na Zin i mapę na zmianę. Kiedy ta skończyła, przez chwilę zapanowała cisza w namiocie kiedy pozostali oczekiwali na odzew Ail'ei.

- Na ogólnodostępnych traktach może czekać więcej niebezpieczeństw niż na dzikiej ścieżce, dlatego pójdziemy przez góry. Po za tym idziemy świetną grupą, więc będziemy się wspierać. Będzie trochę ciężej, ale zyskamy na czasie. Jesteśmy ginącym gatunkiem, więc lepiej unikać pokazywania się na głównych drogach, jeśli nie jest to konieczne.

Gwardzistka często stawiała sprawę jasno i nie koloryzowała, bo takie były fakty. Ona sama niejednokrotnie przemierzała dzikie ostępy, a Zin potrafi o siebie zadbać i zadba też o to, aby pozostała dwójka miała odpowiednie doświadczenie.

- Miejmy nadzieję, że tym razem trafimy na jakikolwiek ślad. Inaczej nastroje w obozie mogą ulec pogorszeniu. Od dawna niczego nie znaleźliśmy, a nasza sytuacja za bardzo nie ulega zmianie. Nasi ludzie potrzebują jakiejś pozytywnej wiadomości. Naszym podrzędnym celem powinno być także znalezienie jakiegoś stałego miejsca zamieszkania, miejsca gdzie możemy bez obaw wybudować domy. Pomyślcie nad tym, a my z Zin rozejrzymy się po drodze na wyspę i na niej samej, czy nie ma gdzieś dla nas miejsca. - przez cały czas zachowywała profesjonalizm, lecz nie chciała tak kończyć narady.

- Poradzimy sobie, w ten czy inny sposób. - uśmiechnęła się do każdego z osobna, a do Zin dodatkowo puściła oczko, jakoś tak odruchowo.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

9
Dobrze że wspominasz o konieczności znalezienia miejsca na nowy dom, bo jest to kwestia, którą chciałem również z wami przy okazji omówić — mówił dalej Felkmertz. — Lucio Lar jest prężnie rozwijającym się ośrodkiem nadmorskim, aspirującym do zostania kluczowym portem na wschodnim wybrzeżu. Ludności przybywa, pojawiają się kolejne handlowe kontrakty i tworzą się nowe miejsca pracy. Burmistrz będący leśnym elfem to niezwykła rzadkość w Keronie, ewenement wręcz. Gdy spotkacie się z Ulrykiem Zo'andalem, podejmijcie próbę rozmowy o możliwości osiedlenia. To może być szansa dla waszego ludu. Szansa, jakiej wasi polegli pobratymcy nie mieli.
Elfia krew w żyłach musi coś dla niego znaczyć — podjęła Zin. — Jesteśmy ostatnimi z narodu. Honorem i godnością każdego leśnego elfa jest wesprzeć brata i siostrę, bez względu na wszystko. To jedyny sposób na odbudowę rasy, a co dopiero królestwa. Nasza gwardzistka jest ku temu przykładem i będzie nas godnie reprezentować. — Odwzajemniła uśmiech i mrugnięcie okiem.[/b]
Utrzymajcie dobre nastroje na nadchodzącą podróż — rzekł Telkan, zwijając mapę i przekazując ją Ail'ei. — Jesteście wolne. Na wieczornym zebraniu Ail wybierze resztę towarzyszy podróży spośród chętnych.
Zin wyprowadziła przyjaciółkę z namiotu. Poranek był rześki. Trawa była wilgotna od rosy. Z namiotu kuchmistrza wydobywał się zapach ryb i gotowanych warzyw. Mieszkańcy obozu w większości siedzieli zebrani przy ognisku pod stropem jaskini. Kilku mężczyzn wyruszało właśnie na polowanie, z przerzuconymi przez ramiona łukami i sieciami. Przy stawie krzątało się kilka kobiet z mokrymi, rozpuszczonymi włosami, śmiejące się i piszczące w reakcji na chłód jeziornej wody.
Całą tą sielską atmosferę potęgował fakt, że nikt z obozowiczów nie ujawniał negatywnych emocji, jak gdyby przywykli już całkiem do nowej codzienności i życia w izolacji od reszty świata.
A teraz... może szybka kąpiel? — zaproponowała Zin.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

10
Dom. To słowo było dla Ail'ei pozbawione większego znaczenia. Owszem, miło byłoby mieć własny domek, lecz nie była pewna czy zdołałaby przywyknąć do siedzenia w jednym miejscu. Miała przed sobą tylko jeden cel i nigdy nie zastanawiała się poważnie nad następnymi epizodami swojego życia, bo mogły one nawet nie nastąpić - była pogodzona z faktem, że któraś jej wyprawa może skończyć się śmiercią. Z drugiej strony miała to dziwne uczucie, że wszyscy w obozie ją obserwują, że polegają na niej i oczekują, iż ich poprowadzi. Nie była pewna czy jest tego typu elfką, typem przywódcy który potrafi wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za każdy aspekt życia społeczeństwa. Do tej pory odmawiała przywileju zasiadania w radzie, wolała pozostawać w cieniu, ale nie była pewna czy to jakkolwiek pomogło w tym.

Przez chwilę zatopiła się w swoich myślach, lecz kodowała to co mówią inni. Nie podejmowała już zdania, a jedynie odwzajemniła uśmiech Zin'rel, po czym obie opuściły namiot. Kiedy stanęły przy stawie i Zin zaproponowała kąpiel, Ail'ei bez zmieszania czy wstydu poczęła zrzucać z siebie ubranie. Chłodna kąpiel zapewne ukoi jej gorącą głowę. Musiała jednak powiedzieć o swoich obawach magiczce.
- Owszem, to ewenement, dlatego wydaje mi się to podejrzane. Jak bardzo chciałabym aby było to prawdą, to mam przeczucie, że coś w tej sytuacji nie gra. Dlaczego ktoś pozwolił, aby to elf został burmistrzem? W czasach kiedy nasze życie warte jest kilka monet. - po tych słowach Ail wyskoczyła do przodu i wbiła się w zimną wodę z gracją.

Przez jej ciało przeszedł wszechogarniający dreszcz i chłód, ale lubiła ten impuls, to uczucie. Kiedy się wynurzyła, jej policzki zaróżowiły się od chłodu. Przetarła dłońmi twarz i odrzuciła mokre włosy do tyłu patrząc na Zin, oczekując odpowiedzi i jej wejścia do wody.

- Powiedz, że tobie też wydaje się to podejrzane. - gwardzistka często nie potrafiła odpuścić, nawet w momentach kiedy powinna się zrelaksować i odpocząć ta przewijała kolejne tropy i możliwości, skutki i konsekwencje w swojej głowie.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

11
Nie wiem, Ail — odparła Zin, zrzucając z siebie kolejne partie odzieży. — Wiem za to, że bez względu na to czy sprawa jest podejrzana czy nie, nie powinno nam to przeszkodzić w próbie nawiązania współpracy. Gdy będziemy na miejscu to wybadamy Zo'andalów i zadecydujemy czy gra jest warta świeczki.
Zin zanurzyła stopy w lodowatej wodzie. Zrobiła po chwili kilka kroków dalej i w końcu zanurzyła się w stawie po szyję. Z ust obu kobiet ulatywały chmurki białej pary. Ich ciała drżały od chłodu, jednak było to przyjemnie orzeźwiające uczucie. Zahartowane do życia w naturalnym środowisku elfki nie miały problemów z zimnymi kąpielami.
Dawno nie miałam gorącej kąpieli — odezwała się po chwili Zin wzdychając.
Magiczka przymknęła oczy i szepnęła dwa słowa. W mgnieniu oka z wody poczęły wydobywać się bańki powietrza, pękające po zetknięciu z taflą wody. Ail poczuła, że woda zrobiła się nieco cieplejsza, a ponad nią uniosła się gęsta, gorąca para, która całkiem zasłoniła kąpiące się elfki.
Chodź bliżej. Przy mnie jest cieplej — zachęciła druidka. — I nie zamartwiaj się na zapas. Martwić się będziemy dopiero jak coś nie pójdzie po naszej myśli.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

12
Zin miała rację, ale umysł gwardzistki stawiał chwilowy opór przed zmianą nastawienia, do czasu kiedy magiczka nie podgrzała wody swoją magią. Wtedy nagle jej mózg przestawił się na rozkoszowanie się ciepłem. Też zapomniała kiedy ostatni raz miała możliwość zanurzyć się w ciepłej wodzie.

- Oooo tak. Zrobiłaś mi dzień. Ale jesteś świadoma, że ta para zaraz przyciągnie inne kobiety? Nie tylko my mamy ochotę na ciepłą kąpiel. - zaśmiała się Ail i podpłynęła bliżej, przymykając oczy i chłonąć ciepło wody, odchyliła głowę w tył, zwracając ją ku górze. - Masz rację, będziemy się martwić kiedy coś się zepsuje. Chociaż łatwiej powiedzieć niż zrobić, wiesz jaka jestem, zawsze wybiegam w przód. Ale teraz...teraz mogę pozwolić sobie na chwilę relaksu. A potem, może wyczarujesz coś innego niż rybę czy sarninę? Hah, byłoby miło, nieprawdaż? - podniosła głowę z tafli wody i spojrzała na Zin. Tylko przy czuła się swobodnie i mogła otwarcie mówić o obawach, ponieważ zawsze zatrzymywała to dla siebie i nie zniechęcały jej obawy Ail, a wręcz zawsze pomagała jej znaleźć inne rozwiązanie swoim łagodniejszym spojrzeniem na świat. Znała zagrożenia i traktowała je poważnie, ale miała także umiejętność niezamartwiania się nimi na zapas. Była prawdziwą przyjaciółką, w sumie jedyną jaką miała, poza zaginioną królową. Każdy potrzebował kogoś takiego, a Ail w głębi była szczęśliwa, że nie musi sama zmagać się ze swoim brzemieniem.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

13
Jedzenia nie wyczaruję, ale nasz kucharz z pewnością, choć może w trochę innym sensie. — Zachichotała.
Elfki korzystały jeszcze kilka chwil z przyjemności kąpieli w ciepłej wodzie. Zin wyszła z wody jako pierwsza. Jej bladą skórę pokrywały setki srebrzystych kropel, w których odbijały się promienie poranka. Nie krępowała się paradować bez ubrania ani przed Ail, ani przed ciekawskimi obozowiczami, którzy, jak zauważyła gwardzistka, zerkali na nie raz na jakiś czas, niby to przypadkiem.
Ail, wychodząc za przyjaciółką, poczuła szczypiący chłód. Natychmiast dostała gęsiej skórki. Gdy szybko otarła się z wilgoci i ubrała swoje codzienne ubranie, dyskomfort minął i razem z Zin usiadły przy ognisku, aby się ogrzać przy reszcie kobiet, które przed nimi zażywały kąpieli w górskim stawie.
Zamierzam się zgłosić jako ochotniczka do waszej wyprawy — odezwała się jedna z czterech elfek. Była to Sabni, pomocnica kucharza i doświadczona łowczyni. — Przyda wam się ktoś, kto potrafi tropić ślady, nie tylko zwierzęce.
Coś mi mówi, że będziesz miała dużą konkurencję, bo chętnych już teraz jest dość sporo. Finrel, Grell, Shel'rei, Johan, Saira... — powiedziała siedząca obok druga elfka.
No proszę — odparła zaskoczona Zin. — Ledwo dzień się zaczął, a już tylu chętnych. Nie wątpię, że wszyscy posiadają talenty, które mogą się nam przydać w podróży. To będzie trudny wybór.
Do ogniska podszedł kucharz, ciągnąc za sobą wózek z wielkim parującym garncem. Wręczył elfkom po misce rybnej potrawki z marchwią, pietruszką, pokrzywą i dużą ilością innych aromatycznych ziół, które można było odnaleźć w pobliżu. Chwilę potem poszedł dalej, do innych grupek niepracujących obozowiczów, kłaniając się na przywitanie i rozdając posiłki.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

14
Gwardzistka kilkukrotnie już przyłapała się na tym, że przez krótką chwilę przyglądała się Zin w pełnej okazałości, chociaż wydawało się Ail, że jest to zwykła ciekawość, w końcu pewnie nie ona jedna zerkała na inne elfki...ciężko raczej tego nie robić, szczególnie kiedy czarodziejka nie miała najmniejszego problemu z nagością. Owszem, każda z elfek nie miała z tym większego problemu przed innymi kobietami, ale Zin nie przeszkadzał również wzrok mężczyzn.

Ail ubrała się szybciej od Zin, gdyż jej ciało nie było idealne. Nosiła na swojej skórze pamiątki z wypraw w poszukiwaniu królowej, kilka blizn, głównie ledwo widocznych ale były też dwie mocniej widoczne, nie było więc czym się chwalić. Elfka przetarła ręce aby się lekko ogrzać, ale dopiero po dotarciu do ognia poczuła to przenikające ciepło, dające ukojenie i chwilę wytchnienia. Chwilę później usłyszała Sabni która zaoferowała się jako pierwsza do wyprawy. Ail uśmiechnęła się lekko rozbawiona, a jej twarz w świetle ogniska była łagodna i pogodna.

- Trochę ci się nie dziwię. Też miałabym ochotę wreszcie uciec od tych garów. - lekko szturchnęła ją łokciem. Ail zdawała się być dziś w wyjątkowo dobrym humorze, rzadko była tak bezpośrednia i od razu tak humorystyczna.

Kiedy Zin wspomniała o trudnym wyborze, Ail zakiwała głową twierdząco.

- To prawda. Dlatego to ty będziesz wybierać. - spojrzała na nią z zabawnym uśmiechem. Chociaż nie był to żart, Ail nie sądziła aby nadawała się na osobę która wybierze kompanów. Jej uwagę szybko rozproszył zapach potrawki którą przyrządził kucharz. Po zimnej kąpieli zjadłaby nawet szczura z ogniska, co miała już okazję niestety spróbować. Podziękowała kucharzowi uśmiechem i zaczęła wcinać. Od czasu upadku królestwa elfów jej etykieta trochę ucierpiała, nie liczyły się już tak bardzo jak po prostu ciepły posiłek i przeżycie kolejnego dnia. Nie była jednak niewychowana, po prostu nie było dla niej problemu dopicie potrawki prosto z miski czy przypadkowe siorbnięcie. Jej rozpuszczone mokre włosy dodawały jej uroku, a przy okazji cholernie przeszkadzały w zjedzeniu śniadania, dlatego co chwilę je odgarniała do tyłu.

[Wschodnia Ściana] Obóz elfich uchodźców

15
Hej, hej, nie taka była umowa! — zaprotestowała Zin. — Mogę co najwyżej wspomóc cię w wyborze. Ja nie znam się na dalekich wyprawach, nie wiem, czego należy się spodziewać i jakie umiejętności będą nam potrzebne — wyjaśniła. — Znam się za to na ludziach — dodała, żartobliwie unosząc podbródek z dumą. — Finrel ma doskonałe oko. Nie znam nikogo o bardziej wyczulonym wzroku. Za czasów Królestwa był artystą i wykonywał kamienne i drewniane rzeźby dla świątyń, prywatnych domów i nawet dla królewskiego pałacu. Grell posiada ogromną wiedzę na temat astrologii, równoległych wymiarów i magii teoretycznej. Sulon nie obdarzył jej niestety talentem, jednak od dziecka przyuczała się wśród druidów, czerpiąc drogocenną wiedzę o świecie i tym, co znajduje się po drugiej stronie. Shel'rei była fenistejską ambasadorką w Keronie, jednak ze względu na powojenne prześladowania musiała zbiec z powrotem do ojczyzny. Nieszczęściem, kiedy dotarła do Puszczy, natrafiła na początek wielkiej katastrofy i w taki sposób trafiła na naszą grupę. Nie znam lepszej mówczyni, obeznanej w polityce i ekonomii. Gdyby nie jej dawne kontakty, z trudem moglibyśmy utrzymać stałe przekazy informacji ze świata i dostawy żywności. Johan jest najmłodszym z nas, jednak prawdopodobnie również najzwinniejszym i najszybszym. Za czasów Królestwa służył jako goniec, roznosząc korespondencje pomiędzy osadami. Kto jeszcze... a tak, Saira. Posiada nieprzeciętny dar oswajania zwierząt. Co prawda nie jest w stanie już ujarzmić fenistejskiej fauny, jednak wszystko co żywe i niezwiązane z Puszczą, zdaje się lgnąć ku niej. Co ciekawe, nie wykryłam u niej do tej pory najmniejszej oznaki talentu magicznego. Kto wie, może to wrodzone boskie błogosławieństwo?
Kiedy wszyscy przy ognisku skończyli swój posiłek, jedna z elfek zniknęła na chwilę pod jednym z namiotów i wróciła z paroma utensyliami dzierżonymi w obu rękach. Przy ognisku postawiła duży gliniany garniec z źródlaną wodą, wsypała do środka zawartość lnianego woreczka i zamknęła pokrywę. W powietrzu uniósł się zapach leśnych ziółek, pachnących przyjemnie i wprawiających ciało w stan błogości.
To ostatnia porcja z moich letnich zbiorów. Na kolejne musimy poczekać do lipca, ale myślę że to dobra okazja.
Morgena Szkarłatna, rzadkie ziele, szczególnie cenione w kręgach druidzkich — zauważyła Zin, pociągając mocniej nosem. — Nie wiedziałam, że zbieracie takie cudeńka, dziewczyny. — Uśmiechnęła się i ponownie zaciągnęła zapachem gotującego się naparu. — Ail, pewnie jeszcze nigdy nie próbowałaś takiej herbatki, co? Wśród duchownych i magów służyła ona do wywoływania transów, podczas których uczestnicy zebrania łączyli się ze sobą w sferze podświadomości. Mówi się, że tego typu doznania zbliżają do siebie dusze śmiertelników, a legendy powiadają, iż w szczególnych przypadkach potrafią je nawet na krótką chwilę scalić w jedność. Za swojej kariery miałam okazję spróbować jej jeden raz. Było to... niezapomniane przeżycie — rozmarzyła się Zin. — Masz ochotę? Później możemy iść porozmawiać z potencjalnymi towarzyszami podróży. Może będziesz miała do nich kilka pytań.
Zagotowany napar elfka odłożyła obok ogniska i odsłoniła pokrywę z garnca. Po odczekaniu chwili, przyłożyła naczynie do ust i wzięła kilka dużych łyków, po czym podała je koleżance obok. Koleżanka podała kolejnej, kolejna przekazała naczynie Sabni, a Sabni podsunęła je Ail, zachęcając, by i ona skosztowała tego niecodziennego poczęstunku.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fenistea - puszcza”