Pierwszym uczuciem, jakie dotknęło jego jestestwo, była dezorientacja. Całkowita, obezwładniająca, zabierająca mu jakąkolwiek świadomość tego, kim jest i że jest jako osoba. Następny nastał ból, tępo wciskający się w głowę aż przez kości czaszki. Domyślał się, że ktoś musiał go najzwyczajniej w świecie otruć lub po prostu palnąć w łeb pozbawiając świadomości. Reszta ciała była niejako obolała, ale zdolna do zniesienia. Jedynie w plecach łupało chyba niemalże tyle, co w głowie. Widział niewiele, bo prawie nic. Jakąś narzuconą na niego narzutę, przez którą przebijały się mętne promienie słoneczne, widocznie rozmazane przez mgłę i chmury.
Czuł wilgoć na materiale, ogromne pragnienie, nadal dezorientację i ogromny ból. Jechał na przykrytym wozie, czując każdy wybój całym swoim ciałem. Zaczęły do niego dochodzić i dźwięki z zewnątrz - postukiwania końskich kopyt, podniesione, męskie głosy, śmiechy, parskania. Ewidentnie poruszał się w jakiejś karawanie otoczonej jeźdźcami. Ludzie żartowali, rozmawiali. Z trwogą zobaczył, że obok niego leży jakiś jegomość, związany, zakneblowany, ale ewidentnie wybudzony i żyw. Spoglądał na Egona szeroko otwartymi oczami, nie ruszając się w ogóle. Sam Egon nie widział przy sobie żadnych więzów. Miecz miał przy sobie. Reszty bagaży nigdzie nie było widać.
W tle gdzieś urosła początkowo miarowo pieśń wojenna, wywołując u niego niemiłe uczucie towarzyszące jego myślom. Wojsko. Egon nie rozpoznawał słów, które rozbrzmiały niczym huragan. Śpiewały co najmniej dwie dziesiątki gardeł. Przez materiał pokrywający wóz widział jadącego obok wozu jeźdźca, o długiej włóczni z powiewającej na niej niebieskim tłem i chyba białym koniem. Herb był znajomy, ale nie potrafił go z niczym powiązać. Ból powoli przechodził, ale ciało nadal było lekko zdrętwiałe od podróży wśród bagaży.
I tak też wojować przystało,
Raz dwa, rąb, siecz, komu jeszcze tutaj mało?
Ha-iha-tum-bradira!
Widzisz dziewczę chorągiewkę,
Со przy mojej lancy drży?
Zaśpiewam ci o niej śpiewkę,
Ona piękna, tak jak ty!
Jak dziewiczą rosą tęczy,
Wietrzyka z nią igra lot;
Wiezże kogo ona wieńczy?
Martwe drzewce, stalny grot.
Nie wie biedna, że grot luby,
Со w obięciu u niej śpi,
Jest syn śmierci i zaguby,
Potępienia chciwy krwi.
Kruczowzgórze
1Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla