Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

31
- Jest jednym z Mistrzów – wyjaśnił spokojnie Ardeloth zupełnie ignorując rozpacz trawiącą Ciriona. – Zapewne chcesz się zapytać, a kim są Mistrzowie? Cóż, w skrócie to dawni włodarze magii i władcy z czasów poprzedzających powstanie Najświętszego Imperium Świtu i Zmierzchu Wysokich Elfów, być może o nim słyszałeś? Jeśli nie, trudno. I tak już dawno przepadło.
Nawet pomimo suchego tonu jakim zawsze przemawiał Ardeloth wyraźnie można było usłyszeć w nim pobrzmiewający smutek i odległą tęsknotę.
- Zwie się Talkatis – kontynuował mężczyzną zamknięty pod postacią maski. - W dawnych erach nosił tytuł Mrocznej Gwiazdy. Pamiętasz sylwetkę w cieniu, którą spotkałeś wkraczając tu? To był on, a dokładniej jedna z jego manifestacji. Jest jednym ze strażników Serca Wieczności, przynajmniej tak o sobie sądzi, ale tak naprawdę jest jego niewolnikiem. W odległych dniach I ery elfy, które zamieszkiwały te tereny odnalazły potężne źródło magii i zaczęły mu oddawać cześć. Był to skryty kult, którego celem było czerpanie mocy z Serca, jak nazwały znaleziony relikt, i samodoskonalenie się. Wierzyli, iż Serce stanowi klucz do osiągnięcia prawdziwej nieśmiertelności i przekroczenia granicy boskości. Wyzwolenia się ze słabości materialnego świata i wyniesienia na wyższy poziom egzystencji. W czasach Najświętszego Imperium Serce było obiektem boskiej czci. Składano mu ofiary, w tym krwawe. Ostatecznie, nie wiem czy za sprawą naszej ingerencji, czy też z jego natury, Serce ujawniło oznaki samoświadomości. Zaczęło wówczas pożerać magię, żywić się nią, przy okazji tworząc przeróżne monstra, o których teraz świat już nie pamięta, w tym i demony. W rozrachunku postanowiono unicestwić Serce, lecz to okazało się zbyt potężne. Dlatego wzniesiono tę świątynię jako więzienie, nałożono na nie liczne zaklęcia i pogrzebano Serce wraz z jego wpływem. Nie wiem jak i czemu, ale przez ostatnie dziesięciolecia w świątyni na nowo pojawiły się monstra. Możliwe że stworzyło je Serce, możliwe że jakoś do niego przeniknęły. W każdym razie dostały się tu i upokorzyły mnie, tego który stał na straży świątyni. Więcej nie potrafię powiedzieć, ponieważ mam braki w pamięci. Żeby ją odzyskać muszę zjednoczyć się z moim relikwiarzem, to znaczy przedmiotem, w którym znajduje się ma dusza. Tylko wtedy stanę się na nowo pełny i będę w stanie wyjaśnić ci wszystkie tajemnice tego miejsca.
Po długiej przemowie Ardeloth zamilkł, dając tym samym Cirinowi czas na przemyślenie tego co właśnie usłyszał.
- Nie wiem czemu zaklęcia ochronne świątyni zawiodły i pozwoliły ci wejść. – odezwał się ponownie elf, chociaż zdawało się, iż po prostu wyrażał na głos dręczące go wątpliwości. – Możliwe że stoi za tym wpływ Serca, które pragnie wolności. Mogło wypaczyć naturę ochronnych zaklęć. Czy nim zjawiłeś się tu wydarzyło się coś niezwykłego?

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

32
Historia Ardelotha poruszyła Ciriona. Podczas długiej zimy, Stefen wspominał kilka razy o potędze starożytnych elfów, o tym że ich magia praktycznie dosięgała bogom, jednak nigdy nie opisywał ich z uczuciami jakie towarzyszyły teraz Ardelothowi. Opowieść o magicznym artefakcie, który spowodował upadek tak wielu i miał zdolność do tworzenia istot o potędze demonów, sprawiła że umysł maga przez krótką chwilę zapomniał o otaczającym go cierpieniu. Choć moment ten trwał krócej niż kilkanaście sekund, był on teraz niezwykle cenny i kojący dla czarownika, na którego twarzy zagościł krótki uśmiech. Wymuszona ekspresja miała w pewnym sensie dziękować masce, która prawdopodobnie nawet nie zdając sobie sprawy w pewien sposób pomogła swemu towarzyszowi.
- Zanim tu dotarłem, - zrobił wyraźną przerwę, żeby doprowadzić się do porządku. - Zanim tu dotarłem ścigali mnie pod zarzutem złej krwii, - Wskazał ręką na swoje oczy i odsłonił lekko rękaw pokazując łuski na ciele. - To właśnie wtedy zobaczyłem, dziwnego elfa, to on wskazał mi drogę. - Dopiero podczas tej rozmowy Cirion zdał sobie sprawę, że jego obecność w więzieniu Serca to nie przypadek. Ktoś chciał aby się tutaj dostał, być może było to nawet samo Serce. Sprawca podstępu nie był na tyle ważnym, jedyną istotną sprawą było teraz wydostanie się stąd i śmierć Talkatisa. Do tego potrzebna była jednak diabelstwu siła, której na tą chwilę nie posiadał. Mag podniósł się, odłożył do tobołka notatki i podniósł z ziemi maskę. Trzymając ją przed sobą, trochę nieśmiało zapytał.
- Kiedy tu wszedłem, - rozpoczął powoli, jednak wraz z kolejnymi słowami przyśpieszył tępa – kościana postać Talkatisa nosiła cię na twarzy. Czy jeżeli ja, „założył” bym cię, czy mógłbyś w jakiś sposób wspomóc mnie w walce? - Oboje dobrze wiedzieli, że Cirionowi chodziło o kolejne starcie ze strażnikiem świątyni. Sam nie był w stanie go pokonać, jednak z pomocą Ardeltoha, miałby przynajmniej szansę.
- Oczywiście priorytetem jest twój relikwiarz… - dodał na koniec, próbując poniekąd uspokoić i upodobać się potężnemu przedmiotowi. Niezależnie od jego decyzji, Cirion kontynuował swoją podróż korytarzem.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

33
Usta maski poruszyły się w szerokim uśmiechu.
- Talkatis nosił mnie jako trofeum – wyjaśnił strażnik świątyni z pewnym rozbawieniem. - Przy czym to nie było jego główne ciało, a jedynie ożywione kości jednej z wielu ofiar złożonych Sercu. Miało to mnie upokorzyć. Szczegółów nie pamiętam, gdyż jak wspominałem mam luki w pamięci. To czy mnie nosisz, czy nie niczego nie zmieni. Jeśli będę mógł, wspomogę cię, tak jak uczyniłem przenosząc cię do astralu.
Kiedy Cirion ukazał Ardelothowi świadectwo swego pochodzenia ten aż wydał z siebie stłumione westchnięcie.
- Teraz już wszystko jasne – szepnął z przejęciem elf. – Płynie w tobie demoniczna krew. Teraz już wiem czemu zaklęcia ochronne zawiodły. W ich sploty została wsączona esencja demonów. Świątynia musiała rozpoznać w tobie tę drobną cząstkę demona i uznać za integralną część ochronnych zaklęć. To dlatego nie możesz opuścić świątyni. Brama Krwi naznaczyła twe ciało, ale nie jako intruza, jak wcześniej podejrzewałem, ale jako fragment splotu.
Ardeloth przerwał. Brwi zarysowane na masce spięły się i przyjęły zamyślony wyraz.
- To niedobrze … - wydusił w końcu. – Serce, jak już wspominałem, także rodziło z siebie demony. Co prawda nie jestem demonologiem, więc się nie znam na nich dokładnie, ale to może mieć bardzo niebezpieczne następstwa. Miejmy nadzieję, iż Serce nie jest aż tak silne. Czy czujesz jakiś obcy wpływ na swój umysł? – spytał śmiertelnie poważnie jakby próbując już wyśledzić oznak wpływu Serca na Ciriona. – Mechanizm ochronny zaklęć został specjalnie przemyślany, aby wykorzystywać w sobie siłę demonów właśnie z tego powodu. Gdyby Serce kiedykolwiek się przebudziło i na nowo wezwało kohorty demonicznych bestii, zaklęcia pożywiłyby się ich siłą i tylko uległy wzmocnieniu. To samonapędzający się proces, lecz nic więcej o nim nie wiem. Nie ja byłem twórcą zaklęć.
- Elf? – powtórzył artefakt wyraźnie skonfundowany. – Trudno mi coś na ten temat powiedzieć. Czy mogła to być sprawka Serca? Teoretycznie tak, ale to by znaczyło, iż jego wpływ minął progi tej świątyni. To by oznaczało, że nic go już tu nie więzi, a my pewnie byśmy byli martwi.
- Tak, tak, mój relikwiarz – Ardeloth otrząsł się z głębokich rozważań. – Znajduje się na drugim piętrze, musisz wspiąć się po tych schodach. Tam znajdziesz Bramę Przejścia. Jednak nic więcej o niej nie powiem, ponieważ i tu także istnieją luki w mej pamięci.
Cirion zrozumiał, że nawet gdyby mógł opuścić to miejsce to pierw musiałby usunąć nałożone na świątynie zaklęcia. Stał się częścią tego miejsca. Świadomość tego uderzyła w niego. Jeżeli nie uda mu się powstrzymać Serca i usunie zaklęcia, obecnie nie wiedząc nawet jak to uczynić (ani czy jest to możliwym), skazałby całą Herbię na straszliwy los. Z drugiej strony, czy naprawdę mógł ufać Ardelothowi? Może to on próbował go oszukać? Niczego nie mógł być pewnym, a utrata astrala wciąż przepełniała jego serce goryczą. Nagle jego umysł przeszyła pewna myśl. Czy to Serce - jeśli naprawdę jest takie potężne – byłoby w stanie przywrócić do życia Ventusa? A może powinien przejąć tą moc i użyć jej właściwie? To był jego moment w historii. Jeśli wszystko ułożyłoby się jak tego pragnie możliwości byłby nieograniczone.
Schody, które kończyły korytarz pięły się spiralnie w górę i wykonane były z bladoniebieskiego kryształu pokrytego białymi, pulsującymi żyłkami. Każdy stopień ozdobiony był licznymi przedstawieniami, których znaczeń bez znajomości kultury starożytnych elfów nie sposób byłoby się domyślić. Całość oświetlały liczne magiczne lampy umiejscowione na smukłych kolumnach. Wraz z lekko różowym światłem wydawały z siebie mruczący, harmonijny dźwięk.
Gdyby Cirion wspiąłby się po schodach, a zajęłoby mu to całkiem sporo czasu, bowiem z parteru nie widać było ich końca, znalazłby się w przestronnym pomieszczeniu zwieńczonym kamienną kopułą pokrytą płaskorzeźbami. W jej centralnym punkcie znajdowało się słońce oraz księżyc nachodzące na siebie, pomiędzy nimi zaś jawiło się serce, od którego odchodziły liczne promienie. Każdy skrawek sufitu zajmowała sztukateria, stiuki, zawiłe ornamenty i malowidła o wszelkich kolorach. Na wprost od schodów zaś jawiłaby się w niewielkiej odległości brama umiejscowiona pomiędzy dwoma posągami smoków. Jeden majestatycznie wspierał się na przednich łapach z dumnie wyciągniętą szyją, drugi zaś leżał potulnie na posadzce owinięty cielskiem dookoła jednej z kolumn. Sama brama wyglądem przypominała ludzką twarz. Jej usta były ściśnięte, oczy zaś zamknięte, a pod nosem znajdowała się wyrzeźbiona, wystająca kamienna misa. Na czole natomiast widniał wyryty na złoto napis w zrozumiałym dla Ciriona narzeczu demonów:
Jestem tym, przed czym uciekasz. Jestem tym, czego się obawiasz. Jestem początkiem oraz końcem. Ze mnie się rodzisz i do mnie wracasz. Czym jestem?

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

34
Dalsza droga przez korytarz nie trwała długo i przed oczami maga objawiły się bladoniebieskie schody. Ich pokonanie wydawało się niemożliwe, kolejne stopnie nie przestawały się pojawiać, a monotoniczny dźwięk stukotu obcasów o kryształ przypominał mężczyźnie o tym jak jeszcze kilkanaście minut temu dali złapać się w pułapkę iluzji. Właśnie dlatego obserwował każdą z żyłek wijących się wkoło jego podeszew, próbując zapamiętać ich ułożenie i chwile później porównywał je z tym na innych szczeblach. Monotonia prostej wspinaczki dała także Cirionowi czas na oswojenie się z ujawnionymi przez Ardelotha szczegółami. Jeżeli maska nie kłamała, to jedynym wyjściem z więzienia byłoby zabicie samego serca, co wydawało się być praktycznie niemożliwym. Drugą opcją było uwolnienie go, skutkujące w pochłonięciu okolicy w monstrach i krwi. Żadna z opcji nie podobała się czarownikowi, chociaż w tym momencie większe nadzieje wiązał z tą drugą. Artefakt mógłby udostępnić mu moc, o której nawet nie śnił i być może, choć całkowicie nie dopuszczał do siebie tej myśli, byłby w stanie przywrócić do życia Ventusa. Magik nie chciał przytłaczać się myślami, jednak gdzieś głęboko tliła się w nim nadzieja na odzyskanie kompana.
Na pytanie maski, na temat wpływu miejsca na jego personę nie potrafił do końca odpowiedzieć. Przy wejściu do grotu odczuł ból, jednak uczucie minęło i myślał, że było to jednorazowe doznanie. Być może świątynia naprawdę naznaczyła diabelstwo jako pomiot serca, być może w chwili kiedy wspinało się ono po schodach czerpie ona z niego energię, póki co Cirion nie mógł tego stwierdzić. Nawet jeśli tak się działo, w chwili obecnej nie mógłby temu w żaden sposób zaradzić.
Gdy mag doszedł w końcu do pomieszczenia wieńczącego schody zobaczył przestronny pokój z kopuła zamiast sufitu. Malowidła na wspomnianym sklepieniu przedstawiały niesławne Serce, o rozchodzących się promieniach. Usytuowane pomiędzy słońcem, a księżycem wydawało się być przedstawione jako jakiegoś rodzaju bóstwo, okrywające całe pomieszczenie swoim blaskiem.
- Jak mogliście postawić je powyżej bogów? - Zapytał retorycznie, dokładnie oglądając malowidła. Naprzeciwko czarownika znajdowała się natomiast brama, przypominająca ludzką twarz. Cirion przetłumaczył dokładnie słowa wypisane na jej czole.
- To chyba… - rozpoczął, jednak powstrzymał słowa z obawy popełnienia jakiegoś błędu. Wolał przemyśleć swoją odpowiedź i upewnić się, że posiada dobre rozwiązanie na trapiącą go zagadkę. Po kilku minutach analizy, mężczyzna postanowił jeszcze raz dokładnie zbadać pomieszczenie, w którym się znajdował oraz zapytać o zdanie Ardelotha.
- Wiesz może, czy do otwarcia tych drzwi wystarczy jedynie rozwiązanie zagadki?

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

35
- Serce nigdy nie prześcignęło Sulona, jeżeli o to ci chodzi – odpowiedział Ardeloth na pytanie Ciriona odnośnie boskiego statusu reliktu. – Jak już mówiłem oddawano mu cześć w ramach kultu, który przez większą część swego istnienia znajdował się w ukryciu. Jednak w przeciwieństwie do Sulona Serce było bliżej, rozumiesz? Ono było tu i teraz, odpowiadało na nasze wątpliwości i obcowało z nami. Zapewne dlatego wielu mu uległo. Natura wiary jest czymś, czego nigdy nie zracjonalizujemy.
Cirion zabrał się do badania otoczenia celem znalezienia jakiś ukrytych wskazówek. Niczego jednak wyjątkowego nie znalazł. Mógł jedynie podziwiać wspaniałe zdobienia pokrywające ściany, ale przyglądając się im nie znajdował jakichkolwiek przesłanek. Dla chłopaka były to po prostu tajemnicze i piękne dzieła sztuki. Być może – a nawet z pewnością – coś oznaczały, ale by zrozumieć ich przekaz należałoby znać kulturę budowniczych.
- Śmierć – rzekł pewnie Ardeloth, zabierając tym samym Cirinowi satysfakcję z rozwiązania zagadki. – Wybacz. – Dodał rozbawiony.
Brama zadrżała. Dało się wyczuć wyraźny wzrost magii, która biła ze strony kamiennej twarzy. Dotychczas uśpiona moc ożyła ponownie. Zastygłe usta poruszyły się, oczy drgnęły i rozwarły się ociężale, ujawniając dwa lśniące złotym światłem oczodoły. W pomieszczeniu rozległ się cichy pomruk. Z sufitu opadły malutkie kawałki skruszonego tynku. Aura bijąca ze strony bramy była ciężka i zdradzała wielką mądrość oraz brak jakichkolwiek emocji. Była niczym chłodny wiatr smagający w twarz na szycie samotnej góry.
- Tak, śmierć – zadudnił mocarny głos wydobywający się z wyciosanych w kamieniu ust. – Jest ona celem wszelkiego żywota. Tak jak twórcy tego miejsca pragnęli jej umknąć, tak ostatecznie jej ulegli.
Złote spojrzenie bramy spoczęło na Cirionie.
- Minęły wieki nim przyszło mi spotkać nową twarz w tych ponurych komnatach. – powiedziała brama pustym tonem niosącym się echem. – Jestem Valris, Brama Przejścia. Tylko godni mogą wkroczyć do Wewnętrznego Sanktuarium. Pozostawiono mnie na straży, aby nikt niepowołany nie zbrukał świętych komnat. Wyczuwam w tobie znajomy ślad, lecz nie jesteś jednym z budowniczych. Powiedz mi, kim jesteś? Czego tu szukasz?

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

36
Wyjaśnienia dotyczące wyznania Serca, nie pocieszyły Ciriona. Rozumiał, że łatwiej jest wyznawać i wielbić coś co da się zobaczyć, usłyszeć i poczuć, jednak wiara powinna pozostawać nienaruszoną, szczególnie wtedy kiedy bogowie zsyłają dzień próby.
- Wydawało by się, że tak powszechnie szanowana rasa, będzie wierniejsza swojemu Stworzycielowi. - Oboje dobrze zdawali sobie sprawę, że komentarz miał jedynie na celu dogryźć ideałom pysznej maski, szczególnie widząc sarkastyczny pół-uśmiech na twarzy diabelstwa.

Gdy Ardeloth wypowiedział rozwiązanie zagadki, wrota zareagowały budząc się ze swojego dotychczasowego snu. Całe pomieszczenie wypełniła pełna wiedzy aura oraz cichy pomruk, sprawiając że czarownik cofnął się o kilka kroków w tył, a na jego głowę spadło trochę tynku, który pośpiesznie otrzepał.
- Witam cię, Valrisie, Bramo Przejścia. - Mag zdawał sobie sprawę, że przeszłość Ardelotha mogła pozostawiać wiele do życzenia, a osobą zajmującą się teraz Świątynią był Talkatis. Stojące przed nim drzwi mogły podzielać jego zdanie na temat gadającej maski, dlatego Cirion ścisnął ją nieco mocniej i lekko schował za swoimi biodrami. - Zwą mnie Cirion, Posłaniec. - Ukłonił się i przyjął wyprostowaną postawę, z wysoko podniesionym podbródkiem. - Zostałem tu wysłany przez potomków budowniczych. Ostatnimi czasy w Świątyni dziwnie się dzieje, moim zadaniem jest to sprawdzić. - Kolejka kłamstw wydawała się nie mieć końca, jednak utrzymywanie stałego tępą i ograniczenie emocji zarówno w głosie, jak i na twarzy miały spotęgować ich wiarygodność. Była to jedyna historia jaką potrafił wymyślić w ciągu tak krótkiego czasu. - Mistrzowie martwią się, że zaklęcia ochronne zostaną złamane. Mam zbadać każde z pomieszczeń, w celu znalezienia źródła tej skazy. - Zakończył swoją wypowiedź poprzez lekkie skinienie głowy oddające szacunek wrotom.

Magik nie chciał w żaden sposób obrażać wrót. Jedynym jego celem było przedostanie się na drugą stroną i odzyskanie relikwiarza Ardelotha, a dopóki nie posiadał całej wiedzy na temat tego miejsca i przeszłości towarzysza, nie mógł sobie pozwolić na chwalenie się swoją krwią czy prawdziwymi motywami.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

37
- Nie – Przejęty głos Ardelotha rozbrzmiał w głowie Ciriona, ale było już za późno. Mężczyzna zabrnął w kłamstwo i przedstawił się jako pełnoprawny przedstawiciel tych, którzy wznieśli świątynię. Była to tak niedorzeczna postawa, że może właśnie w jej absurdzie Cirion szukał jej siły i przewrotności. Trudno było przejrzeć zamysł kryjący się za tą taktyką. Brama przez długi czas milczała wpatrując się w niego. Chłopak czuł jej świetlisty wzrok, który zdawał się przedzierać przez niego na wskroś, a może tylko takie odnosił wrażenie?
- Tak – odezwała się w końcu przeciągle Brama Przejścia. Z tonu głosu nie w sposób było wywnioskować czy uwierzyła w kłamstwo Ciriona, czy też nie. Jej aura zaś pozostawała niezmienna niczym kamień, z którego była wyciosana. – Posłańcze, lecz czemu budowniczy zamilkli? – Padło pytanie. - Czemu przez niezliczone eony pozostawili świątynię piaskom czasu? Czyż zapomnieli o Sercu? Czy wydarzyło się coś złego na powierzchni? Zamknięci tutaj niezdolni jesteśmy widzieć świata. Dawno temu pamiętam jak przybywali tu licznie, aby odprawiać misteria i tłumić rytm Serca, lecz to było tak dawno temu. Teraz, wybudzony z mojego letargu, czuję wpływ Serca. Tak.
Okolica zadrżała w momencie, w którym nozdrza bramy poszerzyły się jakby nabierając głębokiego wdechu. Magia natężała, stała się gęsta. Smocze posągi momentalnie pokryły lekkie żyłki pulsujące białym światłem.
- Budzi się, lecz zaklęcia wciąż są silne. – Brama zamknęła oczy i napięła głęboko osadzone brwi. Jej usta poruszały się bezgłośnie. Kiedy na nowo otworzyła oczy te buchnęły wzmożonym blaskiem tak intensywnym, iż Cirion zmuszony był zasłonić własne. - Zezwolę na twe przejście, Posłańcze, ale będziesz zmuszony odpowiedzieć ma moje trzy pytania.
Na czole bramy zaczęły pojawiać się złote litery demonicznego alfabetu układające się w napis:
„Spotykasz pewnego dnia dwóch nieznanych mężczyzn. Wyraźnie widać, iż są ze sobą skłóceni. Jeden z nich uważa, iż światem kieruje mądrość, drugi stoi na straży stwierdzenia, iż siła. W końcu jeden z nich kieruje ku tobie pytanie: Co włada światem?”
Spoiler:

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

38
Ardeloth próbował zatrzymać bezmyślność maga, jednak ten postanowił nie opuszczać sceny w trakcie trwania występu. Nie mógł on teraz po prostu odejść czy przyznać się do kłamstwa, przynajmniej dopóki wrota same mu tego nie wytkną. Choć wzrok bramy przeszywał go na wylot, czarownik musiał pozostać w roli, dlatego utrzymując swoją posturę wysłuchał słów bramy i odezwał się dopiero kiedy ta zadała mu zagadkę.
- Żaden z nich nie ma racji. - Rozpoczął po kilkudziesięciu sekundach poświęconych na przemyślenie pytania. - Każdy z nas dąży do siły. Niektórzy szukają jej by się usamodzielnić, niektórzy chcą ją odnaleźć aby zostać usłyszanym w tłumie innych głosów, jeszcze inni potrzebują jej do tego aby przeżyć. Krasnoludy posiadają niezwykłą siłę fizyczną pozwalającą im na wydobywanie najrzadszych z materiałów, sprawiła ona że są z tego sławni na całym świecie. Jednak co dawała by im ta potęga, gdyby nie posiadali wiedzy jak jej poprawnie użyć. Bez mądrości na temat obróbki metali i kamienia, pomimo posiadania surowców nie byli by oni w stanie wykonać najlepszej jakości broni czy budować doskonałych fortec. Podobnie można powiedzieć na temat tego miejsca. - Mag odwrócił się lekko i zamachem ręki pokazał pomieszczenie. - Gdyby nie wiedza na temat Serca i wpływu jakie ma ono na istoty wkoło niego, świat w którym się znajdujemy mógłby nie istnieć. Jednak bez siły elfów, Serce nigdy nie zostałoby uwięzione. Dlatego uważam, że zarówno siła, jak i mądrość potrzebne są do władania światem. Głupi tyran zostanie w końcu obalony, natomiast słaby Król, łatwo straci swój tron. - Zakończył swój wywód mając nadzieje, że brama rozumiała jego punkt widzenia. Poprzednie pytania postanowił pozostawić bez odpowiedzi, skoro test ich nie dotyczył nie było sensu zatrącać nimi umysłu zarówno drzwi, jak i maga.
Kolejne pytania mogły być trudniejsze, jednak Magik wiedział, że musi na nie patrzeć nie tylko ze swojej perspektywy, ale także z perspektywy pracownika starożytnych wysokich elfów. Istot o niezwykłej kulturze, wiedzy i mocy. Rasa ta ceniła sobie każdą z tych rzeczy, sprawiając że Herbia mogła być dzisiaj wolna od demonów Serca.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

39
Odpowiedź Ciriona przez długi czas wisiała w powietrzu po jej wypowiedzeniu. Brama w milczeniu przyglądała się mu, a jej magiczna aura pozostawała nienaruszona, wyzbyta z emocji i nieodczytywalna. Młody mężczyzna zaczął się obawiać, iż jego odpowiedź okazała się być niezadowalająca.
- Ciekawe – rzekł Valris w końcu, a jego dudniący głos wprawił otoczenie w drżenie. – Starasz się znaleźć złoty środek. Rozsądne, lecz w niektórych sprawach potrzeba zdecydowania. Jeżeli twoje wnętrze będzie niepewne i wola słaba, Serce obróci to przeciwko tobie. Oto moja pierwsza rada. Noś ją w sobie, kiedy przyjdzie czas próby.
Nagle na powierzchni bramy, z wyraźnie słyszalnym odgłosem, pojawiło się lekkie pęknięcie, przez które sączyło się słabe złociste światło. Valaris jednak zdawał się zupełnie tego nie dostrzegać, gdyż kontynuował.
- Pokusy Serca nie są ani dobre, ani złe. Serce manifestuje to, czego pragniemy. Dlatego tylu mu uległo. Błogi sen lepszym od męki świadomości. – W tonie, jakim to zdanie zostało wypowiedziane słychać było mocną nutę przestrogi. - A oto moje drugie pytanie.
Raz jeszcze złote litery zmieniły swoje znaczenie. Tym razem brzmiało ono tak:
„W odległej krainie żyje stary król. Jest on wybitnym władcą. Sprawiedliwym, silnym, mądrym. Jego rządy podyktowane są zawsze dobru królestwa. Jednak za sprawą tego podejścia ludzie w nim żyjący są dla króla niczym więcej niż pionkami, z których buduje swoje państwo. Czy jest on dobrym, czy też złym władcą?”

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

40
Wiszące w powietrzu milczenie przestraszyło maga. Po chwili jego brwi zmarszczyły się, a pogodny wyraz twarzy zmienił w pomieszanie strachu i złości, jednak w tej samej chwili wrota odezwały się z odpowiedzią i Cirion wrócił do poprzedniej ekspresji.
- Moja odpowiedź nie niesie niezdecydowania. - Nie zgodził się z obiektem. - Świat nie jest jedynie czarny i biały. - Wytłumaczył się próbując w jakiś sposób usprawiedliwić swoją odpowiedź, choć każdy w pomieszczeniu wiedział, że nie było takiej potrzeby. Gdy na powierzchni bramy pojawiło się pęknięcie Cirion jedynie szerzej otworzył oczy. Czyżby odpowiedzi na pytanie niszczyła ożywiony obiekt?
Przestroga wypowiedziana przez drzwi dotarła głęboko do czarownika. Czy naprawdę uważało ono, że serce same w sobie nie jest prawdziwie złe? Jeżeli naprawdę miało ono manifestować jedynie pragnienia jego użytkowników, to być może diabelstwo mogło by posiąść jego moc. Nie posiadam złych pragnień, co może się stać? - pytało samo siebie, jednak wraz z wypowiedzianymi słowami, przypomniało sobie o Talkatisie, a chęć śmierci elfa ogarnął cały jego umysł. Pomimo tego, że Cirion wiedział o złej naturze odczuwanej chęci, ona jedynie zmotywowała go do skorzystania z mocy serca. Elf musiał zginąć.
- Król jest dobrym władcą. - Zaczął, a po wypowiedzeniu zdania nastało kilka sekund ciszy, tak jakby diabelstwo zapomniało udzielić dalszej odpowiedzi. - Jeżeli władca ten jest prawdziwie sprawiedliwy, silny i mądry oraz zawsze dąży ku dobru swojego królestwa, to jego poddani powinni być mu wdzięczni, nie ważne jak na nich patrzy. W dobrze rządzonym państwem można wieść dobre życie, a właśnie tego potrzeba jego poddanym. - Po tym zdaniu ponownie nastąpiła kilkusekundowa przerwa, po czym mag dodał ostatnie zdanie. - Dobry dowodzący może myśleć co chce o swoich towarzyszach, dopóki dąży do ich sukcesu, pozostaje dobrym przywódcą.
Podczas całego dialogu nie wiedzieć czemu postura Ciriona sposępniała. Jego wzrok opadł, a plecy lekko się zgarbiły. Wyraźnie dało się odczuć, że większość emocji opuściło czarownika, a jego umysł stał się dużo czystszy po udzieleniu odpowiedzi na pytanie.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

41
- A więc pionek dobrze użyty może zostać straconym – Padły słowa bramy bez konkretnego adresata. Szczelina na kamiennej twarzy powiększyła się i sięgała już niemalże samej podstawy. Cirion wyczuł jak magia emanująca ze strony rozmówcy wyraźnie słabnie przenosząc się w inne miejsce. Nawet gdyby próbował wysondować anomalię napotkałby niemożliwy do przełamania opór.
Wątpliwości, które pojawiły się w Cirionie wzmogły się. Wraz ze wspomnieniem Talkatisa ogarnęła go przemożna chęć zemsty za śmierć drogiego przyjaciela. Emocje te w jakiś sposób zdawały się wpływać na magiczną aurę bramy i miejsca, ponieważ dotychczas pusta i nieokreślona stała się chłodna, gorzka i pełna nienawiści. Działo się to w sposób niezauważalny dla Ciriona, który dopiero po pewnym czasie zorientował się z faktu istnienia tej korelacji. W jego umysł zakradły się wszelkie nieprzyjemne wspomnienia z życia i kompletnie go pochłonęły. Rozpamiętywał, mimo woli, okresy niedostatku, zazdrości wobec normalnych ludzi, smutek związany z brakiem prawdziwego domu oraz rodziny. Mimo to oparł się im, lecz bój ten w jakiś sposób wymęczył go – zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zgarbił się zaś emocje opuściły go na jakiś czas, przynajmniej w jego ocenie. Nie było to jednak oczyszczające usunięcie, ale pełne trudu i nieprzyjemności.
- A oto moje ostatnie pytanie.
Dotychczas złote litery stały się czerwone jak krew i ułożyły się następująco:
„W odległych czasach bóstwo stworzyło rasę, której dało świat we władanie, lecz ostrzegło swe dzieci: Wszystko należy do was, ale nie owoc tego świata, bo on to jest duszą wszystkiego i jest nieskończenie perfekcyjne. Jeśli skosztujecie owocu poznacie prawdą, lecz wraz z nią rozpali się w was nienawiść, gdyż ujrzycie wielką niesprawiedliwość świata. Dzieci zlekceważyły ostrzeżenie i skosztowały owocu. Poznając prawdę wzgardziły swoim stwórcą, bowiem ten uczynił z nich słabe istoty, które boją się końca, podczas gdy sam jest wieczny. Kto miał słuszność? Bóstwo, dając niedoskonałe życie? Czy dzieci, łamiąc zakaz ojca i chcąc więcej niż im zostało dane w czasie stworzenia?”

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

42
Gdy Cirion usłyszał treść ostatniego pytania, jego oczy szeroko otworzyły się ze zdziwienia. Co prawda wiedział, że elfy które obchodziły się z Sercem, traktowały je na prawie boskim poziomie, jednak dopiero teraz zdał sobie sprawę jakie było ich podejście do religii. Matka czarownika wpoiła mu natomiast głęboko zakorzenioną wiarę w Sulona, stworzyciela rasy elfów oraz boga, któremu służył jego ojciec. Nie wiedzieć czemu kobieta pokładała w nim z niezwykle dużą wiarę. To właśnie dlatego pytanie na temat nie znanego diabelstwu bóstwa, wydawało się tak dziwne.
- Oczywiście… - Odpowiedź wydawała mu się jasna. Bóstwo było wszechwiedzące i zakazało owocu z jakiegoś ważnego powodu, jednak… Jednak coś powstrzymywało maga od udzielenia pełnej odpowiedzi. Czyżby zaczynał powątpiewać w nieomylność bogów? Czy może uważał, że chodzącym po ziemi należy się więcej? Cirion nie wiedział co się z nim dzieje. Działanie Serca musi mnie dosięgać – usprawiedliwiał się w myślach, jednak głęboko w sobie wiedział, że tak naprawdę historia nie tylko stanowiła zagwozdkę w jego umyślę, ale także w jego sercu.
- Wiadomym jest, że rację miało bóstwo, - rozpoczął po kilku sekundach przerwy, na początku jego głos lekko się wahał i wydawał się niepewny, jednak z każdym kolejnym słowem nabierał pewności i powagi. - Jeżeli istota o tak wielkiej potędze zabroniła dostępu do owocu, to za co uważać się musiały mniejsze stworzenia by sprzeciwiać się temu prawu? - Pytanie było retoryczne, jednak czarownik czekał na odpowiedź. Choć Ardeloth ostrzegał go przed artefaktem w tych ruinach, on i tak jeszcze chwilę temu zastanawiał się nad skorzystaniem z jego mocy. Jednak mówiąca maska nie jest Sulonem. Przecież to tylko gadający przedmiot. Co on może wiedzieć? Oczywiście, gdyby Sulon dał jakiś znak Cirionowi, przestrzegł go przed Sercem, diabelstwo poświęciło by się całkowicie jego zniszczeniu. Miliony myśli i wątpliwości przelatywały w głowie maga, a na ich końcu pozostawało tylko jedno pytanie – czy aby na pewno?
- Bóstwo oczywiście chciało jak najlepiej dla swoich stworzeń. Owoc dał dzieciom nienawiść, coś od czego rodzic chciał je uchronić. Ich winą było skuszenie się na posiłek, przez który teraz okalane były wiecznym cierpieniem. - Zakończył swoja odpowiedź uciekając wzrokiem w bok, jak gdyby próbując ukryć się przed wlepiającym się w niego spojrzeniem wrót. Co jeżeli przejrzy jego niepewność? Co się stanie gdy zobaczy, że czarownik nie jest całkowicie pewny swojej odpowiedzi? Wolał nie znać odzewu na te pytania.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

43
Zapadła grobowa cisza, w której słychać było dziwne echa dobiegające zza bramy. Dźwięki te przynosiły na myśl wianie pomieszany z niosącym się odgłosem bicia żywego serca. Rytm jego uderzeń zdawał się wnikać w Ciriona i napełniał go melancholią, tęsknotą za czymś, czego nie potrafił opisać słowami. Im dłużej wystawiony był na jego wpływ, tym bardziej otaczająca go rzeczywistość stawała się dla niego niesprawiedliwa i budziły się w nim pragnienia, które chciał urzeczywistnić.
- Czym jest bóg, Cirionie? – Brama przerwała ciszę, zagłuszając tym samym mistyczną nutę dobiegającą z wnętrza świątyni i wyrywając Ciriona z transu. – Istotą o wielkiej mocy? Czy też może czymś więcej, pewną świadomą ideą? Czy ma on prawo ograniczać swym dzieciom dostępu do świata i jego sekretów w imię własnych reguł? Gdyby dzieci nie skosztowały owocu pozostałyby ślepe na świat i jego tajemnice, wiodąc spokojne, ale puste życie będące niczym więcej niż snem. Czy jest to życie warte przeżycia? Czy żyłbyś w zgodzie ze swym ojcem wiedząc, iż dla niego jesteś tylko pionkiem? Odpowiedziałeś, iż król taktujący dobro ogółu jest dobrym władcą, ale czy dla jednostki także? Budowniczy uznali, iż celem życia jest rozwój i doskonalenie się. Zabrnęli w tę myśl tak głęboko, iż postanowili odrzucić istotę tego kim są. Istotę własnej śmiertelności. Zapragnęli stać się równymi własnemu ojcu, a nawet go prześcignąć. Czy posądzanie ich o nikczemność jest właściwie? Tak jak sam mówiłeś, nic nie jest czarno białe. Jeżeli naprawdę chcesz zrozumieć Serce, zrozum tych, którzy mu zaufali.
Pęknięcie sięgnęło posadzki, tym samym przedzielając kamienną twarz na pół. Z powstałej szczeliny zaczął się sączyć intensywnie złocisty blask. Kamień, z którego wyciosana była brama kruszył się przemieniając w czystą energię magiczną przyjmującą postać malutkich niebieskich cząstek zawieszonych w powietrzu. Ich żywot trwał kilka sekund nim znikały zupełnie tak jakby ich tam nigdy nie było. Cirion czuł jak aura bramy spaja się w jedność z energią świątyni.
- Droga stoi przed tobą otworem. – powiedziała brama niknącym głosem. – Pamiętaj. Talkatis jest ofiarą Serca. Przypomnij sobie o tym, kiedy przyjdzie ci się z nim zmierzyć.
Tam gdzie jeszcze przed chwilą stała potężna brama nie było nic poza ziejącą dziurą. Ktoś kto zjawiłby się tu po raz pierwszy nigdy nie domyśliłby się, iż w tym miejscu kiedykolwiek znajdował się monumentalny obiekt wykuty w kamieniu. Wraz ze zniknięciem Bramy Przejścia Cirion poczuł lodowaty podmuch oraz straszliwy odór rozkładu. Był on tak silny, że żołądek młodego mężczyzny skurczył się i jego zawartość podeszła mu pod samo gardło, lecz ostatkiem woli powstrzymał się od wymiotów.
Gdyby jednak Cirion zdecydował się zapuścić w nieznane i przekroczył próg zagłębiły się w korytarz wykonany z purpurowego kryształu buzującego od nagromadzonej mocy. Na własne oczy mógł dostrzec jak płynie w nim magia pod postacią zamkniętego białego światła wędrującego od dołu w górę. Sufit, podłoga i ściany zlewały się w jedność będąc gładkimi i pozbawionymi jakichkolwiek dodatkowych ozdób. Wychodząc z korytarza oczom ukazywała się obszerna kwadratowa komnata spowita głębokim półmrokiem. Dopiero kiedy Cirion wykonał kilka kroków uaktywniły się potężne magiczne lampiony zawieszone pod sufitem w formie lewitujących kryształów. Czerwone światło rozproszyło ciemności spowijające okolicę. Oczom chłopaka ukazała się sceneria wyjęta z najgorszego z koszmarów. Ściany pokryte były świeżą krwią, zewsząd zaś walały się ciała tak zdeformowane, że jakakolwiek identyfikacja z góry skazana była na porażkę. Większość z nich była wysuszona na wiór, co jednak w żaden sposób nie zmniejszało grozy pomieszczenia. Liczne wodotryski wystające ze ścian pompowały cuchnącą żółć i ropę, które to spływały do znajdujących się poniżej basenów. W ich okolicy, na specjalnych tarasach ogrodowych, rosły zaś paskudne rośliny o niezdrowych barwach i ostrych kolcach. Smród oraz widok wywołały u Ciriona niemożliwe do pohamowania torsje.
Pośrodku komnaty wznosiła się platforma wsparta na barkach czterech wielkich elfich posągów. Jako jedyne wolne były od narośli i reszty wszechobecnych ohydztw. Dumne podobizny twórców świątyni nie nosiły na sobie żadnego śladu obróbki narzędziami, ich wspaniałe stroje pokryte były napisami w elfim języku niezrozumiałym dla Ciriona, biorąc od uwagę wiek świątyni dla większości współczesnych elfów pewnie także. Aby się dostać na szczyt platformy należało przejść przez szerokie schody, jednak tuż przed nimi stała naga postać mężczyzny. Przypominała elfa, gdyż miała typowo elfie smukłe ciało, ale na tym kończyło się całe podobieństwo. Głowa istoty była łysa, podobnie jak i reszta ciała. Ono natomiast nosiło ślady licznych okaleczeń, blizn i pokryte było tatuażami. Oczy, białe jak śnieg, patrzyły wprost na Ciriona.
- Skosztuj krwi Serca – powiedział nieznajomy ledwo słyszalnie słabym głosem, a w jego dłoni pojawił się kryształowy kielich pełen bulgoczącej brei cuchnącej jak padlina. – Ono przynosi wyzwolenie.
Jakby chcąc potwierdzić swe słowa mężczyzna uniósł kielich do ust i chciwie upił kilka dużych łyków oblizując spuchlniętym językiem popękane wargi.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

44
Widok rozpływających się w magiczną esencję wrót ucieszył młodego maga. Zadawały one zbyt dużo pytań, wywołując u niego zbyt dużo wątpliwości dotyczących nie tylko jego wiary, ale także całego jego dotychczasowego życia. Choć wspomniany brak zdecydowania męczył jego umysł, głęboko w swoim sercu Cirion wiedział, że musi pozostać wierny swojemu bóstwu. Świątynia chciała zasiać w jego duszy ziarno wątpliwości, które natychmiast trzeba było wygrzebać i spalić na słońcu Sulona. Dlatego właśnie czarownik postanowił nie zwracać uwagi na komentarze drzwi i wyruszył dalej kryształowym korytarzem.
Początkowo kryształy wydawały się być niezwykle pięknymi. Ich purpurowy kolor i brak wyraźnego rozróżnienia między podłogą, a ścianami dawały wrażenie niezwykle mistycznego, przepełnionego energią miejsca, w którym kryły się nie śniące się nikomu sekrety. Jednak wraz z każdym krokiem wzdłuż przejścia, urok całego miejsca wydawał się zanikać. Odór rozkładu wzmacniał się, a zapalenie się starożytnych lampionów oświetliło jeszcze więcej potworności. Widok porozrzucanych dookoła niego ciał był nieludzki. Obraz ten wydawał się być na tyle okropny, że niemożliwym było aby jego stworzycielem był człowiek, nikt nie mógł być zdolny do wywołania takiej tragedii. Całe pomieszczenie wydawało się być po prostu starą mogiłą, w której wnętrzu grasował demon, wciąż bawiąc się ciałami swoich ofiar, nawet po ich śmierci. Jedynym elementem tu nie pasującym były tu cztery posagi elfów, niedosięgnięte przez niezdrową roślinność i skażenie tego miejsca, wydawały się utrzymywać na swoich barkach nie tylko kamienną platformę, ale także klątwę samego Serca.
Największe emocje wzbudziła w Cirionie jednak naga postać mężczyzny, przypominającego elfa, stojąca na początku schodów prowadzących do wspomnianej platformy. Istota ta wydawała się być opętana, albo co najmniej zakażona jakąś chorobą. Jej oczy zaszły bielą, a ciało pokryte było nacięciami i bliznami, jej opuchnięty język jedynie utwierdził diabelstwo w jego dotychczasowych przypuszczeniach. Choć nie miało ono nadzwyczajnej wiedzy medycznej, stojąca przed nim osoba musiała na coś chorować, a nawet zbliżenie się do niej mogło skutkować zakarzeniem lub cierpieniem.
- Kim on jest? - Zapytał się szeptem do maski, która miał nadzieję wiedziała więcej na temat dziwnego stworzenia przed nim niż on.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

45
- To z pewnością jeden z demonów zrodzony z Serca – odpowiedział Ardeloth ostrzegawczo, przerwał, a Cirion wyczuł delikatne nurty magii wychodzące z artefaktu, które to łączyły się z obcą aurą istoty. Zdawało się, iż elf próbował wybadać plugastwo za sprawą magicznej energii.– Tak, nie mam wątpliwości – potwierdził zdecydowany, z pobrzmiewającą trwogą. - To jeden z Wampirów Serca. Nie sądziłem, iż się przebudzili. Jest gorzej niż podejrzewałem.
Nagi mężczyzna odstawił kielich od ust i zmysłowo przebiegł wychudzonym, kościstym palcem po brzegu naczynia, rysując je szponiastym, czarnym jak węgiel paznokciem.
- Nie słuchaj tego głupca, chłopcze – Głos istoty, dotychczas słabowity, stał się wyrazisty i gładki w brzmieniu niczym aksamit. – Jego era minęła. Samemu kosztował darów Serca, ale gdy to go odtrąciło zdradził je!
Krzyk istoty poniósł się głuchym echem po całej komnacie.
- Nieprawda! – sprzeciwił się z całą stanowczością Ardeloth, a jego dotychczas pewny siebie ton zdradzał nutę strachu. Jakby myśl, iż Cirion się od niego odwróci napełniała go wielką trwogą. – Cirionie, Wampirom Serca nie można ufać. Stoją blisko Serca, są jego ucieleśnieniem. Jeżeli im zaufasz, przepadniesz!
- Nie jestem twoim wrogiem – Kontynuował stwór zupełnie ignorując Ardelotha, z powrotem przywołując swój uwodzicielski głos, który sprawiał, iż Cirion z trudem mógł mu się przeciwstawić. Miał świadomość wypaczenia tego stworzenia, a jednak kiedy tak przemawiał, pięknie i namiętnie, to budziło się chłopaku jakieś współczucie i chęć zrozumienia. Czy powinien oceniać innych za sprawą ich wyglądu? Może ta biedna istota cierpiała na jakąś chorobę i należało jej pomóc? Bogowie raczą wiedzieć ileż to wieków tu spędziła w samotności odchodząc od zmysłów. Komu mógł wierzyć? Ardelothowi? Ale czy na pewno? Wątpliwości kłębiły się w jego umyśle.
- Przywitajmy się należycie, zwą mnie Ul’Alidin – mówiąc to istota skłoniła się głęboko z iście perfekcyjną gracją. – Pierwszy Strażnik Wewnętrznego Sanktuarium – Wymawiając swój tytuł uśmiechnął się szeroko ukazując czerwone kły przypominające kryształ. – Serce jest otwarte dla każdego. Potrafi pokazać przyszłość, przeszłość i teraźniejszość. Czy nie masz pytań, chłopcze? Czy nie masz chęci poznania sekretów? O sobie? O swej przeszłości?
Ul’Aldin zbliżył się spokojnym krokiem do Ciriona. Wyciągnął ku niemu otwartą dłoń.
- Pochwyć mą dłoń, przyjacielu. A poznasz odpowiedzi.
- Nie ufaj mu! - przestrzegł Ciriona ponownie Ardeloth. - Serce daje wiele, ale zabiera jeszcze więcej. Uwierz mi.
Cirion wyczuł aurę Ardelotha, która wręcz tętniła od smutku i bólu jak gdyby otworzyła się w nim głęboka rana.

Wróć do „Południowa prowincja”