Aleja Złotników i Brama Książęca

1
Łatwo można się domyślić, że ulica nazwę swą zawdzięcza wszelkiej maści zakładom złotniczym i jubilerskim, które ciągną się na całej jej długości, niemal do samej bramy. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć, wywieszone są wszelkiego rodzaju ozdoby; naszyjniki, wisiorki, pierścionki. Można tu jednak znaleźć również bogato zdobione mecze, tarcze, pancerze paradne. To jedna z głównych i bogatszych ulic miasta, toteż głównymi jej przechodniami są wysoko urodzone damy ubrane w ciepłe płaszcze podszyte futrem z gronostaja, możnowładcy w grubych kurtach oraz rycerze. Zwiększona ilość strażników nie jest bezzasadna, swego czasu to tutaj kradziono najwięcej i najczęściej. Proceder ten ukrócono. Szybko i brutalnie.

Na końcu ulicy stoi wielka brama, wykonana z żelaza, zdobiona złotymi ornamentami. Nazywa się ją Książęcą, gdyż trakt, na który wyprowadza, wiedzie wprost do Książęcej Prowincji, a nawet do samego Qerel. Przy bramie również kręci się wielu strażników, którzy sprawdzają, czy do miasta nie próbują się wkraść jakieś szemrane osobowości. Oczywistym jest, że nie szata zdobi człowieka, a najbardziej zwodnicze jest to, co widzimy oczyma, ale Brama Książęca to miejsce reprezentatywne. Tutaj nie wpuszcza się żebraków, brudasów, czy podejrzanych najmitów. Tędy mogę przejść jedynie kupcy lub bogato urodzeni.
Far over the Misty Mountains rise
Lead us standing upon the height
What was before we see once more
Is our kingdom a distant light

Fiery mountain beneath a moon
The words aren’t spoken, we’ll be there soon
For home a song that echoes on
And all who find us will know the tune

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

2
Mimo wszystko postanowił pójść w ślad Ikolla Tevera. Nadal nie darzył go zaufaniem, bezwartościowa cecha w tych plugawych czasach, lecz stwierdził, iż rzeczywiście nader mocno dał ponieść się emocjom i zareagował zbyt zuchwale. Mógł chociażby stwarzać pozory wdzięcznego tudzież naiwnego. Stracił szansę od losu, jednakże nadal miał prawo do sanacji błędu.
Nie zważając na wysoce prawdopodobne zagrożenie wjechał w aleje usiłując nie spuścić oka z łowcy Czarnych Wężów. Skutecznie przeszkadzały w tym wszelakiej maści błyskotki przyciągając spojrzenie nieomal z taką siłą jaką przyciągały wdzięki kobiet.
Wtem, mając na wyciągnięcie wzroku wymyślności, na które mogli pozwolić sobie nieliczni, ostatecznie skojarzył herb dwugłowego gryfa. Jakże mógł o nim zapomnieć skoro co rusz, w Qerel, płynęły niezliczone ilości plotek.
.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

3
Ikoll rozpłynął się niczym senna zjawa. Nigdzie nie pozostał po nim choćby ślad. Nie było sensu pędzić na łeb na szyję, żeby próbować go odnaleźć.
Daherte rozejrzał się spokojnie po uliczce, gdy spłynęło na niego oświecenie. Los był mu łaskawy. W takim razie sprawa była jasna, a trasa otwierała się przed nim. O czym więcej mógłby marzyć? No, o dobrym trunku, dziewce i kupię złota, ale w tej chwili było to nieosiągalne.
Powoli ruszył przed siebie, tutaj nie miał czego szukać, a prawdopodobieństwo, że niedługo zaczną go szukać, było bardzo dużo. Przejechał całą ulice, kiedy to zatrzymał go strażnik przy bramie. Był to gładko ogolony, przystojny mężczyzna. Dłoń trzymał na głowicy miecza, a ubrany był w kolczugę i lekką zbroję.
- Stać. Pytamy każdego wyjeżdżającego, więc i wy poświęćcie chwile czasu. Widzieliście tego człowieka?
Po czym pokazał marną, ale mimo wszystko w miarę wiarygodną podobiznę Ikolla.
Można by pomyśleć, że strażnik ma Dahertego za idiotę. Przecież on dopiero wyjechał na ulicę i ruszył w kierunku bramy. Czy to jakaś kpina?
- Zastanów się dobrze, nagroda za niego jest. Niemała.
Far over the Misty Mountains rise
Lead us standing upon the height
What was before we see once more
Is our kingdom a distant light

Fiery mountain beneath a moon
The words aren’t spoken, we’ll be there soon
For home a song that echoes on
And all who find us will know the tune

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

4
Zatrzymał kasztana, przechylił się i groteskowo zerknął na list gończy.
- Pomyślmy - rzucił w aż nadto udawanej zadumie. - Nie - odpalił po chwili. Dodatkowo pokręcił głową. Niestety nie należał do tych chciwych skurwysynów, chcących wzbogacić się sprzedając nawet własną matce. Poniekąd nie darzył zaufaniem nowo poznanego jegomościa, lecz w każdym bądź razie był mu coś winny. Złoto natomiast zawsze można gwizdnąć pierwszemu lepszemu szlachcicowi z przyrostem ambicji.
Wyprostował się i już miał popędzić wierzchowca, gdy odezwał się, tym razem zupełnie poważnie:
- Wiedz jednak, iż jestem dobrym człekiem i ubolewam gdy tacy bandyci działają na uszczerbek innych. Zatem będąc szczerym rzeknę co wiem. Nijaki Kloht - skutecznie zdusił chichot kaszlnięciem, bowiem było to imię kogoś z kim od dawien dawna miał na pieńku - musi mieć coś z tym wspólnego. Przebywa w tym mieście i potajemnie knuje przeciw wszystkim i wszystkiemu. Wyłącznie tyle wiem. - W ślimaczym tempie ruszył dalej, byle jak najdalej.
.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

5
Strażnik skinął głową i machnął ręką. Ciężko było stwierdzić, czy faktycznie zainteresowały go słowa mężczyzny, czy zupełnie je zignorował.
Daherte ruszył więc, lekkim kłusem po trakcie. Prawie nikt nie jechał w jednym kierunku razem z nim, wszyscy ciągnęli do miasta. I nie dziwota, powoli zapadał zmierzch, a bramy miejskie na noc zamykano, a w miejscach, gdzie znajdowała się fosa, podnoszono most zwodzony. Zimno i brak zapasów nie zachęcały do nocowania pod odkrytym niebem. Decyzja została podjęta. Daherte spiął konia i ruszył ku znanemu mu zajazdowi "Pod Złotym Porożem".

Zapraszam na Trakt Książęcy.
Far over the Misty Mountains rise
Lead us standing upon the height
What was before we see once more
Is our kingdom a distant light

Fiery mountain beneath a moon
The words aren’t spoken, we’ll be there soon
For home a song that echoes on
And all who find us will know the tune

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

6
Auriel kroczył powolnym, dumnym krokiem ulicami Saran Dun. Przybył do stolicy w jednym, bardzo ważnym celu. Nadszedł czas działania. Wielu zapewne pierw wolałoby działać od dołu, ale nie on. Zacznie od samej góry. Z samego szczytu. Zamierza spotkać się z królem i ofiarować mu swoje usługi. Myśl, aby klękać przed człowiekiem była nie do zniesienia i jego Elfia duma wielce na tym cierpiała, lecz nie miał wyboru. Musiał zacisnąć zęby i wykonać swoje zadanie. Powolutku, krok po kroczku. Pająk, który rozwija swe sieci czeka, aż ofiara sama w nie wpada. Taką obierze taktykę. Kto wie. Być może okazując swoją użyteczność zostanie mu nadany jakiś tytuł? Ziemia i posiadłość bardzo by się przydały. Miałby wówczas bezpieczne zaplecze do przeprowadzania swoich eksperymentów. Oczywiście zawsze miał możliwość powrotu do ojca, ale to byłoby jak przyznanie się do porażki. O, nie. On nie ponosi porażek. Zwycięży. Pomoc w tym konflikcie to tylko iluzja. Zaćmi nią umysły ludzi. Wojna to wspaniałe nadrzędzie. Odpowiednio wykorzystane…
Przystanął na moment zwabiony widokiem pięknych pierścieni, naszyjników i innych wyrobów jubilerskich kuszących na wystawie jednego ze sklepów. Nie przyjdzie przed oblicze króla z pustymi rękoma. Nawet jak otrzyma audiencję, którą o ile się orientował w sprawach politycznych, wydawał kanclerz czy ktoś w podobnie. Nigdy nie poświęcał wystarczającej ilości czasu zasadom rządzącym polityką, ale pod wszelkimi paragrafami, umowami i uprzejmościami kryło się tylko jedno. Wspólne dla wszystkich ras: żądza władzy. I znał to pojęcie aż za dobrze.
Zdecydowanie pchnął drzwi wchodząc do środka. Wewnątrz nie było wielu klientów. Właściwie poza dwoma wystrojonymi panami w podeszłym wieku to nikogo. Powietrze wypełniał zapach delikatnych, wykwintnych perfum o kwiecistej woni. Dostrzegł złotnika, który przyglądał mu się z uwagą, skupiając wzrok na szytych złotogłowiem elementach szaty. Pewnie wypatrzył sobie klienta – pomyślał, pozwalając sobie na lekkie uniesienie kącików ust do góry.
- Witam – rzekł podchodząc do właściciela sklepu. – Szukam iście królewskiego prezentu. Potrzebuję czegoś, co sprawi, że nawet najbardziej wybredna dusza będzie czuła podziw do tego dzieła. Czy mógłbyś mi w tym pomóc, złotniku? – spytał opierając się jedną dłonią o ladę.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

7
Siwy, przygarbiony mężczyzna w dużych, okrągłych okularach poruszał się o lasce z ciemnego drewna z ładnym, rzeźbionym w gryfi łeb uchwycie. Ręka jego ozdobiona była dwoma dużymi sygnetami, wyraźnie eksponowanymi przez trzymanie podpórki tuż przed właścicielem. Zadbany i spokojny, ubrany w schludną czerwoną koszulę o złotych spinkach, głęboko czarny wams i błyszczące trzewiki z delikatnej skóry, wyraźnie kontrastował z rozgorączkowanym, spoconym plebsem z ulicy - nawet biorąc pod uwagę, że była to jedna z lepszych dzielnic miasta.
Pomieszczenie było niewielkie, ale za ladą wisiały zasłony, zza których widać było kolejny pokój, który wyglądał na warsztat. Tam jednak, gdzie Auril się znalazł, nie było żadnych narzędzi ani kruszców, a jedynie przykłady gotowych już wyrobów. Na ścianie wisiała biżuteria: naszyjniki, pierścienie, kolczyki, sygnety i bransolety, złote, srebrne i miedziane, gładkie, rzeźbione i wysadzane kolorowymi kamieniami, które były oszlifowane i błyszczały tak, że nawet nie mający najmniejszego pojęcia o ich nazwach, pochodzeniu czy cenie Auril mógłby stwierdzić, że są kosztowne. Na rzeźbionych kredensach ułożono srebrną zastawę z grawerowanymi zdobieniami od klasycznych motywów roślinnych, przez sceny polowań, aż po religijne i legendarne wydarzenia. Najbardziej charakterystycznym przedmiotem - zapewne jedynie dekoracyjnym, a nie na sprzedaż - była płaskorzeźba przedstawiająca zrywającego się do lotu, otoczonego przez tłum smoka, do której stworzenia wykorzystano dużą ilość masy perłowej.

Kupiec wyszedł zza lady i powoli, ostrożnie podszedł do znacznie wyższego i znacznie zdrowszego od niego Elfa.
- Zatem dobrze Pan trafił! - powiedział głośno, niemal dziarsko, co wyraźnie kontrastowało z jego starczym wyglądem. - Jak pan widzi, u nas, w "Smoku Białego Złota", mamy towary wyłącznie najwyższej jakości, złoto najczystszej próby! Kupują u nas najznamienitsi na dworze, niemal dzień w dzień! O, proszę - ten złoty pierścień ma szafir z krasnoludzkich kopalni na wyspie Chandi, a ten tutaj sygnet z gryfem wysadzany jest drobnymi szmaragdami, również z Chandi... o, widzi Pan oczy? Przy poruszaniu sygnetem wyglądają, jakby podążały za obserwatorem, słowo daję. Skoro zaś przy szmaragdach jesteśmy, to ten naszyjnik ma wszystkie pięć kamieni pozbawione najmniejszej skazy - doskonałe do magicznych praktyk! Taka forma odpowiadałaby jednak bardziej kobiecie... A właśnie, właśnie, jeśli można spytać - dla kogo szuka Pan prezentu? Myślę, że każda informacja mogłaby się przydać, pomyślelibyśmy nad czymś stosownym...

Drugi z mężczyzn nie odezwał się słowem - siedział tylko za ladą i obserwował zarówno złotnika, który się nie przedstawił, jak i przybyłego klienta. Łysy, równie stary, co towarzysz, ubrany był podobnie, ale w jakiś dziwny sposób mniej bogato. Może była to kwestia braku biżuterii, może rzecz postawy czy zachowania, ale Auril mógł odnieść wrażenie, że osoba ta znajduje się tam tylko do pomocy.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

8
Pokiwał głową z zadowoleniem.
- W istocie piękne dzieła – przyznał spoglądając na prezentowaną biżuterię. Ujął delikatnie jeden z pierścień i uniósł go do góry. Wpadające przez okna promienie słońca napotkały szlachetną powierzchnię, załamując się oraz napełniając złoto swym blaskiem. – Cenne rzeczy.
Odłożył przedmiot przemilczając pytanie starca. Ta wiedza nie była mu do niczego potrzebna. Auriel mógłby kupić jeden, duży prezent – na brak funduszy wskaże nie narzekał. Nawet kilka, lecz to nie wystarczy. Dar dla króla musi wprawić wszystkich w osłupienie i sprawić, iż sam władca ujrzy w nim kogoś znaczącego. Znając także i ludzi nie obejdzie się jedynie na podarku dla władcy. Pierw musi się do niego dostać, a to także będzie wymagało pewnych…prezencików.
Wiedział, że w sklepie znajdował się jeszcze jeden staruszek. Pomocnik, współwłaściciel, krewny? Nie ważne. Obaj byli starszy. Słabi, ich umysły naznaczył czas. Nie stanowili żadnego wyzwania. Byli kupcami, swe życie poświęcili handlu i przeliczaniu stosików złotych monet. Dlatego teraz…przegrają. Większe rybki pożerają mniejsze i w ten oto sposób krąg się toczy.
Schował dłonie do szerokich rękawów jedwabnej szaty.
Skupił energię. Wyciągnął ją z głębi siebie i zawiązał mistyczne supły. Jeden, później drugi. Tkał zaklęcia jak pająk pajęczynę. Niepozorną, acz śmiertelnie niebezpieczną. Wydobył moc ze swej świadomości. Wzór nabierał kształtu, aż w końcu uformował się w jego umyśle. Trzymał zaklęcie jak na smyczy, gotów w każdej chwili wypuścić dzieło. Gwałtownie wyciągnął ręce i uderzył w obie świadomości mężczyzn jednocześnie, wypuszczając zaklęcie. Jednocześnie zaznaczył dłońmi kręgi.
- Znak kontrolny!
Zaklęcie uderzyło w wybrane cele. Poczekał, aż przejęło nad nimi kontrolę. Dopiero wówczas zaczął kontynuować.
- Teraz spełnicie moją wolę – odpowiedział spokojnie jakby nic się nie wydarzyło – Napełnijcie kufry wszystkim, co macie cennego. Każdą monetą, każdym pierścionkiem i szmaragdem. Niczego nie pomińcie. Kiedy to uczynicie, wyjdźcie za miasto i idźcie cały czas w jednym kierunku. Rankiem z powrotem staniecie się ludźmi wolnymi i świadomymi.
O ile wrócicie żywymi, pomyślał z zimną satysfakcją. Zaklęcie nie pozwalało ofiarom popełnić samobójstwa, ale…to, co ich spotka w czasie podróżny już nie leżało w jego mocy. Tak ubrani, starsi panowie będą łakomym kąskiem dla zbójów, których pełno w tych czasach. Sumienie miał czyste. On ich nie zabił, można powiedzieć, że ograbił, ale robił to dla ich dobra…poniekąd. Zamierzał pomóc królowi wygrać wojnę, a czymże jest los dwóch starców wobec istnienia całego królestwa?

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

9
Aurilowi ledwo udało się skoncentrować, gdy plótł dwa zaklęcia jednocześnie, a rzucić je na dwa różne cele udało mu się tylko dzięki wyjątkowym zdolnościom magicznym i doświadczeniu, jakie posiadał. Każdy czar jednak manifestował się w ten lub inny sposób, więc kiedy Elf gromadził energię i usiłował ją uformować, zapachniało w powietrzu czymś ostrym, metalicznym. W kulminacyjnym momencie wypolerowane srebra i połyskliwa biżuteria zdawały się odbijać nieistniejące, kolorowe światła, bowiem po ich powierzchni tańczyły plamy jasnych barw.

Obaj mężczyźni zorientowali się, że coś jest nie tak i zapewne domyślili się, że to czaruje ich niedoszły klient, bo odskoczyli od niego jak poparzeni, ale było już za późno. Elf nałożył na ich umysły metafizyczne okowy i czuł znajome połączenie, gdy wydawał polecenia.
Zgodnie z rozkazem, jakie Auril wydał, wyciągnęli najbliższy kufer i ustawili go pod nogami maga. Wrzucili tam w pierwszej kolejności to, co mieli przy sobie: biżuterię, sakwy, srebrne i złote guziki i sprzączki. Nie poprzestali na tym jednak - chyżo wyskoczyli ze swych dobrze skrojonych, czystych koszul i spodni, nawet z białej, zapewne pranej przez służbę, bielizny - leżały więc obok złotych pierścieni i grawerowanych, wysadzanych kamieniami amuletów, także przepocone nogawice, lekko zabłocone trzewiki i pachnące czymś niesprecyzowanym koszule. Nadzy staruszkowie natomiast, milczący i beznamiętni, pakowali do kufra wszystko, co mieli pod ręką.
Pomijając wątpliwego uroku ciała starców, wszystko wyglądało dobrze - no, może poza możliwością przetransportowania ciężkiej, wypełnionej kradzionymi dobrami skrzyni. Wyglądało - do czasu, aż złotnik, który przed kilkoma minutami opowiadał Aurilowi o swej ofercie, nie wdrapał się na stołek, by ściągnąć płaskorzeźbę z perłowym smokiem.
Może Elf nie docenił umysłów mężczyzn, którzy dorobili się pokaźnego majątku i prowadzili intratny interes w jednej z lepszych dzielnic miasta. Może przecenił własne siły, rzucając dwa czary jednocześnie. Może nie był dość ostrożny lub zbyt chciwy i wydał nieprecyzyjne, nieprzemyślane polecenie. Może płaskorzeźba ze smokiem była po prostu zbyt cenna lub miała zbyt wielką wartość sentymentalną i przełamała ona czar... a może wszystko razem. Tak czy inaczej, Auril poczuł szóstym zmysłem mrowienie, gdy rozsypywała się stworzona przez niego konstrukcja magiczna, a starzec zakołysał się na stołku i upadł nieładnie, zapewne mocno się obijając. Podniósł się jednak szybko i nie zważając na krew spływająca z rozbitej wargi spojrzał wielkimi, pełnymi niezrozumienia oczami najpierw na swoje nagie ciało, potem na swego kompana, znów na siebie i w końcu na Aurila.

- Straż! - ryknął na cały głos. - Teleghor, zaraza, zbudź się! Straaaaż!

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

10
Cmoknął z irytacją, kiedy zaklęcia straciły swoją moc. Może nie docenił ich siły woli? Nieważne. Miał niewiele czasu.
- Oferowałem wam możliwość służenia mi – powiedział gniewnie, schylając się do kufra i wyrzucając z niego przepocone ubrania starców. Nie miały dla niego żadnej wartości. Podszedł do krzykliwego starca i podciął mu gardło jednym ruchem rytualnego sztyletu. Jako że był wysoki nie musiał specjalnie się trudzić, aby ściągnąć płaskorzeźbę z perłowym smokiem. Mając ją ułożył ją w kufrze i zatrzasnął wieko. Wiedział, że za chwilę zjawi się tu straż, chociaż krzykliwe, głośne miasto miało ten urok, że zagłuszało wszelkie głosy. Złapał kufer za jeden z uchwytów.
- Oto pożegnanie ode mnie – rzekł z uśmiechem, tworząc w dłoni niewielki płomień. Zawiązał moc i nadał mu kształt smoczątka. Nabrał powietrza w płuca i następnie chuchnął, lecz ognistym tchem, który otoczył malutką istotkę z płomieni. Ta wyskoczyła z jego dłoni i…
Auriel wiedział, co za parę sekund się wydarzy. Straszliwa, niszczycielka pożoga. Ci starcy rozpuszczą się, podobnie jak i cały budynek. Płomienie będą tak intensywne, że nawet lita skała przerodzi się w stopioną masę. Prawdopodobnie cała dzielnica stanie w płomieniach. Chciałby to podziwiać, ale był zbyt blisko epicentrum, no i zapewne straż by go złapała.
Trzymając kufer wyobraził sobie centrum miasta i postanowił użyć teleportu, aby zniknąć razem z kosztownościami.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

11
Starzec, gdyby miał przy sobie cokolwiek, zapewne broniłby się - teraz jednak, nagi i oszołomiony, usiłował jedynie zasłonić się rękami, gdy ostrze rozcinało skórę i mięso, a krew z tętnic szyjnych splamiła elfią szatę. Zabulgotał jeszcze przez chwilę i truchło bezwładnie upadło na ziemię, rozlewając wokół siebie szybko rosnącą plamę krwi.
Płaskorzeźba była ciężka, a Elf - słaby i mało zwinny. Niewiele brakowało, a rozbiłby cenne dzieło sztuki w drobny mak, gdy zachwiał się na stołku, z którego chwilę wcześniej spadł poprzedni właściciel skarbu. Auril nie runął na drewnianą podłogę jak długi, ale i tak przewrócił podpórkę i uderzył w ścianę, a kamienna płyta popękała i odkruszył się od niej kawałek.

To, co początkowo przypominało smoczątko, zdążyło rozwinąć już potężne, buchające żarem skrzydła, gdy Auril skończył naprędce gromadzić energię i teleportował się do innej dzielnicy miasta. Pierwsze, co poczuł po rzuceniu zaklęcia, to twardy kamień pod stopami i mdłości - i to wcale nie przez samo zaklęcie. Początkowo nie docierało niego żadne słowo z oszałamiającego gwaru, jaki go otaczał, wszelkie kształty zmieniły się w plamy, a kolory były nieznośnie jaskrawe. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, gdzie jest: na południowym rynku zwanym Zbrojnym Rynkiem, po którym - jak każdego dnia - kręciło się sporo ludzi. Wylądował więc przy jego krańcu z kufrem pełnym kradzionych dóbr i krwią niewinnego na ubraniu, a co najgorsze - nagłe rzucanie silnych zaklęć szybko wyczerpało jego energię magiczną, której zostało mu może na jedno silne czy ze dwa słabe zaklęcia, nim rzucanie kolejnych stanie się poważnym zagrożeniem zdrowia.

Tymczasem przechodzący nieopodal "Perłowego Smoka", który zatrzymał się, gdy usłyszał dobiegające ze środka nawoływania, otworzył drzwi i z przerażeniem zauważył biegnącego na niego znajomego starca z kuśką na wierzchu i szybko spalającymi się włosami. Mężczyzna wypadł ze sklepiku, wpadł na i przewrócił strażnika, a po chwili wyleciał za nim skrzydlaty twór magiczny, rycząc złowrogim krzykiem płomieni i przerażenia świadków.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

12
Oriker pędził przed siebie wprost z zaplecza karczmy "Pod sierpem i młotem". Ostrożnie stawiając kroki, żeby nie poślizgnąć się nieopatrznie i nie zlecieć, kierował się dokładnie do pokoju siostry. Miał przed sobą jeszcze kawałek, ale był pewny swojej trasy.

Wtedy to z boku, zza krawędzi wyżej położonego dachu, wyskoczyła na niego postać w kapturze na głowie. Półelf nie zdążył całkowicie uchylić się przed ciosem w głowę, dlatego pięść w rękawicy opatrzonej na kostkach ćwiekami tylko zahaczyła o młodzieńca, ale to wystarczyło, żeby upadł i przetoczył się, by błyskawicznie wstać i spojrzeć na napastnika.

Nieznajomy ubrany był w wysokie buty, mocno przywiązane rzemieniami do nóg, przylegające spodnie i kubrak z kapturem, a wszystko to w kolorze głębokiej czerni. Jedynym wyróżniającym się aspektem były wspomniane srebrne ćwieki.

Obaj mierzyli się wzrokiem przez jakiś czas, aż w końcu w lewej dłoni napastnika zalśniło ostrze długiego, zakrzywionego noża.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

13
Czy naprawdę po jednej dobrej wiadomości, wszystko musi być przeciwko mnie, przeklinał w myślał młody półelf mierząc wzrokiem zabójcę. Idąc za przykładem swojego przeciwnika, wyjął również swój nóż i ugiął kolana przygotowując się do walki, która zapewne będzie nieunikniona.

Oriker miał bardzo prosty plan, czekał aż napastnik zaatakuje, napinając mięśnie chcąc wykonać natychmiastowy unik. Jeśli ta część planu się powiedzie, reszta jest dużo łatwiejsza. Silne kopnięcie w wysuniętą nogę, a dokładnie w kolano, powinno to na chwilę zamroczyć przeciwnika przy odrobinie szczęście połamie mu nogę.

Wtedy będzie praktycznie zdany na łaskę młodzieńca, następnym jego celem będzie wytrącenie jego broni, cios nożem w nadgarstek albo kopnięcie powinno załatwić sprawę. Pora na ostatni element planu, ogłuszenie i przesłuchanie. Jeśli do tej pory cały plan wypalił, młody złodziej poczęstował by go ciosem w twarz i w brzuch, a następnie unieruchomił, połamanie rąk lub nóg zwykle to ułatwia gdyby pacjent był agresywny. Po tym pora na przesłuchanie, ciekawe czy wszystko pójdzie zgodnie z planem?

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

14
Przeciwnicy mierzyli się chwilę wzrokiem, po czym napastnik zaatakował. Oriker przewidział to i zgrabnym, szybkim unikiem umknął ostrzu przeciwnika. Następnie, jak zaplanował wykonał kopnięcie w wykroczną nogę przeciwnika, mniej więcej na wysokości kolana.

Półelf zdumiał się, kiedy jego cios trafił w pustkę, a równowaga została lekko zachwiana. Zamaskowany podniósł nogę wysoko, unikając kopnięcia, odstawił ją do tyłu tak, że teraz stała się zakroczna, a tą, która do tej pory stała z tyłu, wykonał pół okrężne kopnięcie w żebra Orikera, który lekko się zachwiał. Następnie szybkim jak błyskawica uderzeniem przedarł się przez gardę młodzieńca, by uderzyć w kość jarzmową policzka. Po tej kombinacji odskoczył i czekał, uśmiechając się ironicznie.

Oriker był bardzo utalentowany i świetnie wyszkolony. Oczywiście, byli lepsi od niego, ale w Keronie można było policzyć na palcach obu rąk, ilu takich osobników jest. Ten wydawał się wcale nie gorszy od półelfa. Zapowiadała się trudna walka.

Re: Aleja Złotników i Brama Książęca

15
Młody półelf zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, myślał że pokonanie go zajmie mu minutę a zapowiada się coś zupełnie innego. Dlaczego w ogóle mnie zaatakował, ta myśl i wiele podobnych krążyła po jego głowie, ale nie mógł znaleźć odpowiedzi. Zdaje się jakoby jakaś siła wyższa która jest wszechmocna, za jeden uśmiech losu postanowiła rzucać mu cały czas kłody pod nogi, ale on się nie da.


Zaczął powoli cofać się, sprawdzając czy zabójca podąży za nim. Ustawił się w pozycji obronnej i czekał na atak, tym razem postanowił być trochę ostrożniejszym. Postanowił wykorzystać siłę i szybkość ataku przeciwnika, przeciw niemu samemu, zamierzał uniknąć i wykorzystać lukę w jego obronie. Za wszelką cenę chciał utrzymać go przy życiu dlatego starał się nie trafić nożem, w ważniejsze organy. Tak jak postanowił, tak zrobił, cały czas miał nadzieję że tajemnicza siła uzna że dość nieszczęścia spadło dziś na niego aby wyrównać szalę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”