Wybrzeże Lodu i Wiatru

16
POST BARDA
Świat barwił się przed oczyma młodej kobiety na przekór znanym prawom natury. Przechylając się w stronę żywych płomieni poczuła dziwną lekkość. Odniosła wrażenie, że może równie dobrze się unieść i odlecieć, jakby była ptakiem, acz nie musiała łopotać skrzydłami. Nie poczuła żadnego oporu ciała, po prostu popłynęła do przodu, wyciągając transparentne ręce ku żywemu ogniu. Ledwie dotykając go ten sam z ochotą owinął się jej wokoło palców i dłoni. Nie czuła bólu, bardziej mrowienie. Ogień łaskotał ją po nadgarstku. Zachęcał.
Gdy zbliżyła to do ust, nie będąc pewną jak właściwie zjada się ogień, nie żeby miała okazję to zrobić w przeszłości, tkanina płomieni stała się nagle nieprzyjemna, moment zwątpienia zapiekł ją w oczach, w odruchu odwracając wzrok. Czuła złość, ale nie było to jej uczucie. Ręce zaczęły parzyć, jakby wsadziła je w żar, ale nie ustąpiła, zmuszając się aby zatopić usta w ogniu. Ten nie potrzebował zachęty sam wcisnął się dalej, a ją wypełniło piekło.
Przez krótki moment miała wrażenie, że płonie żywcem. Że każda jej cząstka rozdziera się na strzępy. Zabrakło jej oddechu, aby krzyknąć, ogień był już w płucach. Lekkość szybko zastąpił ciężar, który zrównał ją z ziemią. Było to bardzo krótkie doświadczenie, w trakcie którego w kilku przebłyskach dostrzegła dziwne rzeczy, które wręcz wypaliły się jej w pamięci:

Bestię wysoką na sześć łokci i szeroką na cztery. O długim śnieżnobiałym futrze, o oddechu zamieniającym powietrze w suchy grad drobinek lodu. Na głowie bestii widać było tylko oczy czarne jak sama otchłań mroku, gotowych pochłonąć każdego kto się zbliży.

Krew i ciała. Coraz więcej krwi. Walające się przy nogach głowy, znanych i nieznanych osób. Skard, Einar, Frejgos, Bjorn. Te zdołała rozpoznać, nim wizja znów straciła sens. Wszystkie staczały się z góry, którą próbowała zdobyć. Czuła, że jeśli nie wejdzie na szczyt, zobaczy więcej znajomych martwych twarzy.

Cienie i spojrzenia. Zawistne, żądne odebrania wszystkiego co posiada. Głodne i zazdrosne każdego zaszczytu na jaki się zdobędzie. Były wszędzie, z każdą chwilą coraz więcej. Szukała czyjegoś oparcia. Musiała je znaleźć, czuła jak lada moment upadnie. A wtedy pożrą ją, a jej imię zostanie zapomniane.

Ostatnia myśl w wizji przebiła ją od środka jak włócznia wymuszając na niej otworzenie oczu i wybudzenie się z koszmaru. Zimny pot zrosił jej plecy i dłonie. Spazmatycznie zaczęła walczyć o oddech przechylając się w stronę ogniska. Nie trzeba było jednak tego robić, nic jej ostatecznie nie było.
Słyszała znów wiatr. Było spokojnie. Światło z ogniska przed nią naturalnie już obejmowało szałas szamana. Ten zaś w swej pierwotnej formie z normalną ilością kończyn kucał przy ognisku, potrząsając już tylko swoją grzechotką, jakby cierpliwie czekał. Ożywił się nieco, w końcu odstawił grzechotkę i usiadł, gdy dostrzegł reakcję Thusnel. Wciąż miał na sobie maskę. Zaczął ściągać szybko rzemienia z kamyczkami, aby zaraz też zdjąć szamańską maskę. Wyglądał na wyczerpanego, ale zaraz w pełni satysfakcji uśmiechnął się w stronę młodej kobiety, widząc że wszystko z nią w porządku. Westchnął, jakby z trudu i spojrzał ku szczytowi szałasu i znów odetchnął ciężko, wyginając się nieco do tyłu, aż kilka kości w karku mu strzeliło.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

17
POST POSTACI
Thusnel
Ogień zaskakująco nie parzył, wbrew słowom jej szamana, które rozbrzmiały jeszcze moment temu w jej głowie. Jego języki owinęły się ochoczo wokół jej ręki, jednakże gdy włożyła go do ust by go zasmakować, to wszystko się zmieniło. W jednym momencie jej świat rozbłysnął bólem i cierpieniem. Zabrakło jej powietrza w płucach nawet do tego by krzyknąć, a one same wypełniły się gorącem. Ogień i ból rozprzestrzeniały się po jej ciele niczym pożoga, a Thusnel nie wiedząc kiedy znalazła się całym ciałem na ziemi. Katusza trwała jedynie chwile, a może całkiem długo? Nie wiedziała i nie mogła być tego pewna. Była bowiem gdzieś daleko, poza czasem i przestrzenią. A może jednak gdzieś całkiem blisko? Nie mogła tego powiedzieć, gdy w jej umyśle odciskały się obrazy jak gdyby ktoś przycisnął do jej ciała rozgrzaną do czerwoności stal. Obrazy przyszłości, o które poprosiła, przyszłość, która miała być historią jej wielkości.
Widziała bestię. Wielką niczym góra, niepodobną do żadnego zwierzęcia które widziała. O białym niczym śnieg futrze, o oddechu zimnym niczym lód i spojrzeniu martwym i ciemnym niczym sama śmierć. Żądnym krwi i śmierci każdego śmiałka, który byłby na tyle głupi lub odważny by nieopacznie rzucić mu wyzwanie lub przypadkiem znaleźć się na jego terytorium. Choć nigdy nie widziała takiej bestii, to myślała, że wie czym ona jest. Czyżby było to legendarne, niewidziane od całym pokoleń Yeti? Czyżby to miało być celem jej wyprawy... ?
Obraz szybko się jednak zmienił... Wspinała się samotnie na górę, którą próbowała zdobyć. Widziała głowy jej bliskich i osób, które znała, które się staczały. Jedna po drugiej i coraz więcej i więcej. Jeśli jej nie zdobędzie, to do tych głów dołączą inne. Całe mnóstwo. Musiała wejść, musiała ją zdobyć. Musiała się wspinać. Dalej, szybciej, wyżej... To było jej przeznaczenie, wejść na sam szczyt.
Nie da jednak rady dokonać tego sama... Czyżby miała na kimś polegać? Czy była sama zbyt słaba by wypełnić swoje przeznaczenie? Czyż nie została naznaczona przez żywioły i los by dokonać czegoś wielkiego? Na co jej byli więc inni? Ale być może musiała... musiała...
Otworzyła oczy i wciągnęła głęboko zimne powietrze. Ból odszedł, wizje odeszły. Czuła pot zrzeszający jej ciało i chłodne powietrze, które przyniosło ulgę jej płucom. Leżała przez kilka chwil na ziemi, starając się pojąc wszystko co miało właśnie miejsce. Przeżyła właśnie coś mistycznego. Coś czego niewielu Uratai przeżywało. Nie wszyscy mieli własnych szamanów, a ci też nie zawsze pragnęli dzielić się swymi tajemnicami. Spotkał ją zaszczyt, ale też i została przeklęta wiedzą jak i ich duchowi przewodnicy. Thusnel podniosła się do pionu i spojrzała na Harsfalda.
- Będę musiała porozmawiać z Freigosem. Jestem pewna, że ujrzałam Yeti. Wielką bestię o białym futrze, martwym spojrzeniu i oddechem niczym lód. Należy pomścić tych, którzy zginęli. - Zaraz też zadała mu pytanie, które ją zastanawiało. - Czy wizje przeznaczone są tylko dla mnie czy też je widziałeś?

Wybrzeże Lodu i Wiatru

18
POST BARDA
Harsfald sięgnął po jakieś wysuszone brązowe pozwijane plastry i zakąsił, rozsiadł się wygodniej krzyżując nogi. Bez pośpiechu czekał, aż wybranka zbierze się do kupy. Otarł też czoło z pojedynczych kropel potu. Połknął zakąskę i wzniósł spojrzenie na stojącą nad nim młodą kobietę. Uśmiechnął się smutno na jej pytanie:
— To twoja decyzja, jeśli chcesz się tym z kimś podzielić. Inni jednak raczej tego nie zrozumieją, albo gorzej, błędnie odbiorą, a wtedy tylko ich strach przed tobą cię ochroni. Zostań jeszcze chwilę — Poprosił łagodnie i znów przegryzł zakąskę, czyniąc krótką pauzę — Dziś po raz pierwszy ujrzałaś co jest za zasłoną. Oznacza to, że możesz zostać szamanką, jeśli zechcesz kiedyś w przyszłości objąć tę rolę. Żywioły okazały ci dziś swoją sympatię, tak jak zostało to przepowiedziane. Nawiązałaś głębszą więź, pomogą ci spełnić cel, jeśli jesteś gotowa na ofiary. Wróć z próby, a nauczę cię o ogniu więcej.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

19
POST POSTACI
Thusnel
Thusnel zastanowiła się przez moment nad słowami starca i musiała przyznać im w duchu rację. Ludzie bali się nieznanego, a Uratai byli przywiązani do tego co im dobrze znane, szczególnie zaś do wartości. Mieli co prawda szamanów, którzy zgłębiali magię, ale była ich garstka. Większość wybierała zwykłą, przyziemną drogę myśliwych, rybaków, wojowników, a często i wszystkich tych ścieżek jednocześnie. To dlaczego tak było pozostawało tajemnicą, choć sam Harsfald mówił jej, że wybór nie należał do ludzi, a do duchów żywiołów, które same naznaczały ludzi, których uznawały za godnych by obdarzyć ich swym darem. Inni pewnie uznaliby to za przekleństwo, to zawsze trudno było powiedzieć i często wahało się w zależności od danej społeczności ich ludu, a czasem i zdolności samego szamana. Ona sama jednak nie widziała się w roli szamanki. Magia może nie wzbudzała w niej niepokoju czy strachu jak innych z Uratai, ale zwyczajnie nie widziała w jaki sposób ścieżka ta miałaby ją poprowadzić do wypełnienia swego przeznaczenia. Ale jeśli faktycznie przyjdzie jej kroczyć tą ścieżką, to z całą pewnością była jej pisana.
- Być może masz rację. Zachowam wszystko dla siebie. Niektóre z obrazów mogłyby budzić niepokój gdybym zaczęła rozpowiadać to każdemu napotkanemu człowiekowi. Prawdę mówiąc niektóre wzbudzają i mój... Przeznaczenie zdecydowało powierzyć moim barkom duży ciężar i teraz dopiero widzę co może się stać jeśli nie podołam. - Zamilkła na długą chwilę wpatrując się w bliżej niezidentyfikowany punkt w szałasie nim w końcu się odezwała. - Jaką masz dla mnie radę na czas Prób? I co możesz mi poradzić odnośnie Gizura i Eidgrima? Może nie jesteś najlepszą osobą by o to pytać, ale... Głupcy zdaje się, że chcą spróbować o mnie walczyć. Jakbym miała się zadowolić życiem jako ich żona. Mam ważniejsze cele do osiągnięcia! - Powiedziała z oburzeniem.
Po wysłuchaniu mądrości szamańskich słów musiała udać się do Kamiennego Domu. Już dostatecznie długo odwlekała tam wizytę. Spodziewała się, że zastanie już tam dwójkę mężczyzn i domyślała się, że zarówno rozmowa jak i co z niej wyniknie nie będą ani proste ani przyjemne. Wyglądało jednak na to, że nie miała jak dłużej jej odwlekać chyba, że miałaby się wymknąć na Próby niepostrzeżenie jeszcze dziś. Ale to byłoby tchórzliwe z jej strony, a tchórzliwą z pewnością nie była.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

20
POST BARDA
Szaman pokiwał z pełnią zrozumienia i uznania na jej słowa o ciężarze — Skard nawet nie wie jak silną ma córkę — Pochwalił ją, wypełniając ciszę, wnet Thusnel zapytała Harsfalda o radę w dwóch aspektach. Słysząc, że w grę wchodzą sprawy sercowe, rozpromienił się szeroko — Bardzo dobrze, postaram się pomóc... Zacznijmy od naszych chłopaków. Gizur jest honorowy, lojalny, ale mierny w słowie, łatwo się onieśmiela, ponoszą go emocje i sięga po czyny, aby nie tracić na wizerunku. Świadomy swoich wad unika towarzystwa, bo boi się samego siebie. Tworzy aurę tajemnicy wokoło siebie, aby zamaskować swoje problemy. Bystry, ale delikatny chłopiec, któremu potrzeba kogoś kto go poprowadzi, albo jak to ujęłaś, kochającej żony rodem z południa, która każdy epizod mu wybaczy. Heh, prawie jakbym mówił o młodym Skardzie. — Zamyślił się rozbawiony na chwilę — Eidgrim za to w odwadze jak i w sile nie ma sobie równych, ostatecznie jednak jest zbyt ufny. Umniejsza innych, jako że uważa siebie za najlepszego ze wszystkich wojowników w klanie. Najgorsze jest to, że nie jest szczególnie bystry i pojętny, a wszystko nadrabia zwyczajnie siłą i uporem. Łatwo można nim jednak manipulować. Czasem nawet wystarczy wskazać palcem. — Zaśmiał się starzec i sam pokazał na coś w szałasie, jakby coś wspominał. Spoważniał jednak zaraz — Pragną ci ofiarować swoją miłość, czy sobie ciebie wytresować? To ich wyzwanie, które sobie wystawili nie ułatwiaj im tego. Jeśli uważają, że pojedynkiem spełnią twoje oczekiwania, a tak nie jest, upewnij ich w tym, że tak nie jest... Pomyśl o tym jak z obcowaniem z ogniem. Pomaga nam w życiu. Acz trzeba mieć wyważenie i nie wahać się, albo ktoś się rozzłości, a ktoś poparzy. Wiesz, oni nie mają problemów z użyciem siły. Skorzystaj z tego, albo stań się tego ofiarą, zgodnie z obyczajem. — Uniósł pozbawioną włosów brew, aż całkiem pomarszczyła mu się skóra na czole, wzruszył ramionami i spłaszczył uśmiech. — Wierzę, że sobie poradzisz — Dodał już zupełnie poważnie.

Wtem poruszył temat Rytuału Przejścia — Jeśli chodzi o próbę. Włóż w to całe swoje serce. Niech prowadzi cię instynkt. Otrzymałaś dar ognia, niech ambicja cię prowadzi, musisz sobie zaufać. W tradycji każdy Rytuał Przejścia przechodził różnie. Jeden zabił niedźwiedzia za pomocą kamienia i wrócił z jego futrem i nieoprawioną głową, inny odnalazł jaskinie z ciepłymi źródłami odwiedzając labirynt podziemnych korytarzy w górach i pod górami. Inny w pojedynkę napadł na krasnoludy i przyniósł łupy. Jeszcze inny przez rok przemierzał góry i opowiadał o widokach i o tym jak walczył o przetrwanie. Kolejny zaś opowiadał o morzach żółtego proszku i zielonych ludziach o zębach jak demony. To takie najbardziej zapamiętane i wspominane osiągnięcia przez pokolenia. Aczkolwiek aby przejść Próbę wystarczy przeżyć miesiąc o własnych siłach podróżując przez świat samotnie, wrócić i opowiedzieć o miejscach, które się odwiedziło.

***
Droga do Kamiennego domu była łatwa do odnalezienia. Zza dnia było to dość popularne miejsce, ścieżki w śniegu prowadziły niemalże zewsząd właśnie tam. Oprócz dziennych walk i treningów, odbywały się tam też istotne zebrania i narady klanu. Wykopany na głębokość łokcia szeroki plac otoczony grubym murem z kamieni i lodu wysokim na sześć łokci. Zeszła w końcu po schodach, aby ujrzeć dwie sylwetki. Jedną większą od drugiego. Przy pasie oboje mieli swoje uzbrojenie. Gizur dwa noże i toporek, Eidgrim zwyczajnie drewnianą pałkę. Rozmawiali o czymś, acz kiedy usłyszeli że ktoś schodzi kamiennymi schodkami odwrócili się w jej kierunku.
— Przyszłaś! — Zawołał Eid po czym uniósł maczugę, jakby się stawiał do postawy bojowej. Gizur zareagował na to — Jutro wyruszasz i możesz nigdy już nie wrócić! To też dziś przekonam się czy jestem ciebie godzien! Tylko wykończę tego knypka co stoi nam na drodze! — Jak rzekł tak wydawało się, że zadecydował i już miał lada zrobić krok w kierunku Gizura. Jego oponent zaś uczynił pierwszy krok do tyłu, jakby oceniał przeciwnika. Doskonale sobie zdawał sprawę z kim się mierzy, Thusnel również.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

21
POST POSTACI
Thusnel
Thusnel opuściła szałas szamana mając wiele do przemyślenia, a czas z uderzenia serca na uderzenie się jej kurczył. Z całą pewnością jednak słowa Harsfalda były tym czego potrzebowała. Co prawda nie był jej ojcem, ale pod pewnymi względami był on jej bliższy, nieważne co sobie czasem o nim myślała. To on pierwszy dostrzegł w niej potencjał i starał się go rozniecić niby ogień, który miał rzekomo drzemać w jej środku. Oczywiście nie winiła Skarda, że więcej uwagi poświęcał najpierw jej braciom, a dopiero potem jej, ale faktem pozostawało to, że przez długi czas to właśnie z szamanem spędzała więcej czasu. Teraz zaś, pokrzepiona jego słowem, musiała się zmierzyć z ostatnim tego dnia wyzwaniem - dwójką rozszalałych z zazdrości mężczyzn, którzy myśleli, że ot tak mogą sobie ją wygrać między sobą, jak gdyby była jakąś rzeczą nie mającą własnego zdania. Była zdecydowana załatwić tą sprawę dzisiaj, raz na zawsze. Nawet jeśli osobiście będzie musiała wbić do głowy obu, że nie pozwoli sobą pomiatać w taki sposób.
Dziewczyna wkroczyła do Kamiennego Domu i od razu mogła dostrzec, że dwójka jej dotychczasowych towarzyszy już tam stała, uzbrojeni i gotowa do walki. Zresztą wystarczył tylko jeden moment by zobaczyć, że i ona stawiła się na miejscu by sięgnąć od razu po broń i czyny. Trzeba było szybko więc działać.
- Miejmy więc to za sobą. - Powiedziawszy to dziewczyna, być może ku ich zaskoczeniu, sama dobyła broni i ruszyła do jednej ze ścian, przy której leżała prosta, okrągła, drewniana tarcza obciągnięta wyprawianą skórą i chwyciła ją do lewej ręki. - Ustawcie się jeno w kolejce żeby żaden z was dwa razy nie dostał po swym pustym łbie. No, który z was pierwszy? - Thunsel stanęła przed nimi unosząc tarczę do pozycji obronnej. - Jeśli chcecie o mnie walczyć jak wilki o kawał mięcha, to pomińmy pośredników i stawajcie przeciw mnie. To, że pozabijacie siebie nawzajem nie znaczy, że zyskam do was przez to więcej szacunku czy nawet miłości. Znam was od dziecka i wiem ile jesteście warci i do czego jesteście zdolni. Zdaje się jednak, że mnie nie znacie, że liczycie, że taki prosty pokaz siły zrobi na mnie jakiekolwiek wrażenie. Eidgrim, jesteś najpewniej najlepszym i najsilniejszym wojownikiem w klanie, gdzie tu honor by stawać do walki ze swym przyjacielem o rękę kobiety, gdy naszemu klanowi zagrażają wrogowie z plemienia Vurkha? Raniąc czy zabijając go pozbawiasz klan jednego z najlepszych myśliwych i skazujesz część z nas na głód, podczas gdy część drużyn myśliwskich nie wróciło lub zostały zdziesiątkowane. A ty, Gizur? Chcesz mieć za żonę taką kobietę jak ja? Nie mam zamiaru z pewnością siedzieć w szałasie i dbać o dzieci, gotować posiłki i wyprawiać futra. Gdybym miała to robić to z pewnością chodziłbyś głodny i bez ubrań. Obaj jesteście mi jak bracia, ale czasem siostra musi swym braciom zbić dupska by ich opamiętać.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

22
POST BARDA
Dziewczyna wparowała z werwą, a faceci lada się zorientowali, że z pojedynku zaraz się przerodzi bójka każdy na każdego. Gizur pierwszy odstąpił prostując się i przypinając toporek z powrotem do pasa. Eidgrim jednak nie odstawił maczugi, tylko oparł ją sobie o swój bark, nabrał powietrza do ust, kiedy to jego wybranka zaczęła bombardować jego umysł informacjami. Nie spodobało mu się to. Gizur zdawał się nieco zgubić zapał, jaki uprzednio widziała w jego oczach, kiedy to oznajmili jej o tej kwestii, którą właśnie mieli rozstrzygnąć.
— Niech głupiec w takim razie ustąpi, albo zasmakuje sromotnej porażki — Eidgrim zaśmiał się krótko, Thusnel zobaczyła w jego oczach, że on był przekonany o swojej racji. Rozsądne wyjaśnienie w ogóle do niego nie przemawiało. A komplement choć skłonił go do skupienia uwagi i poczekania aż kobieta się wypowie, to jednak zabrakło tego czegoś, aby tę uwagę ukierunkować. — Mówisz o problemach klanu, a sama dla swojej chwały wyruszasz na próbę. Kocham cię i wiem co jest lepsze dla ciebie. Jeszcze się do mnie przekonasz, postaram się o to. A teraz skoro chcesz to w taki sposób rozwiązać, nie widzę przeszkód. Chciałem dać Gizurowi równe szanse, ale jak widać wciąż milczy, niech będzie po twojemu. Staję pierwszy. — Rzekł z uśmiechem na twarzy, po czym ruszył. Jego wzrok natężał, wpatrywał się w nią jak w zwierzę do zarżnięcia, aż dziewczynie zjeżyły się włoski na karku. Góra mięsa zaczęła się powoli zbliżać do Thusnel. Delektował się swoją przewagą. Wnet będąc od niej sześć kroków, chwycił już pewniej maczugę i zaszarżował. Skurczybyk, miał przyśpieszenie jak na taką masę. Po postawie, wojowniczka, czuła że przeciwnik zamachnie się horyzontalnie. Zbierał się do tego, a od pierwszej wymiany ciosów dzieliły ich nieliczne już kroki.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

23
POST POSTACI
Thusnel
Mimo, że się starała, to słowa na nic się zdały. Nic dziwnego, byli ludem wojowników - tu spory wszelakie rozstrzygało się zupełnie innymi argumentami, argumentami siły. Jako, że przyjść jej walczyć miało z większym i cięższym z dwójki, mogła jedynie starać się wykorzystywać swoje mocne strony i próbować zniwelować jego, a Eidgrim mocne strony miał. Z drugiej jednak strony jeśli zdoła go pokonać, to być może Gizur uzna, że nie warto próbować z nią walczyć. Jak jednak się zraz upomniała - jedna sprawa jednocześnie. Teraz Eidgrim miał zamiar udowodnić jej swoją miłość wgniatając ją w ziemię.
Zbliżał się powoli, wielki i ociężały niczym góra i wbijając w nią spojrzenie od którego włosy jeżyły się jej na karku. Jeśli faktycznie ją kochał, albo raczej pragnął, to zdecydowanie bardziej kochał walkę. Thusnel nie miała zamiaru mu jednak ustępować pola. Jeszcze nie teraz... Wnet Eidgrim ruszył na nią z szarżą i gotując się do zadania ciosu swą maczugą. Mimo swej siły i zaskakującej szybkości jak na rozmiary, to brakowało mu techniki i widziała jak zbierał się do horyzontalnego ciosu. Wojowniczka wyczekała jeszcze moment i usunęła się w bok unosząc tarczę, chcąc osłonić się przed ciosem, a jednocześnie zmianą pozycji zmniejszyć impet uderzenia i pozbawić na moment przeciwnika równowagi, samej zajmując zaś dogodną pozycję do wykonania cięcia w odsłoniętego po niewprawnym ataku olbrzyma.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

24
POST BARDA
— ŁAA!!! — Ryknął gdy ze sprawnym krokiem zgiął kolana i tors, aby szerokim zamachem sięgnąć dziewczyny wyciągniętymi ramionami. Dziewczyna sprawnie podniosła tarczę i odsunęła się z linii ciosu, nie chcąc zebrać bezpośrednio. Powietrze wypełniło głuche uderzenie drewna o drewno. Thusnel mogła się przekonać, że siły bydlak miał dość, aby zmusić ją do malutkiego kroku do tyłu, mimo manewru. Góra mięśni nie straciła równowagi, z pędem spiął się i zamachnął się drugi raz, również poziomo, dokładając teraz całej siły — GAAH!!! — Nabierając natychmiastowego respektu do siły wielkoluda odruchowo powtórzyła udany manewr. Maczuga znów trafiła o tarczę, acz tym razem udało jej się zbić cios tak, że broń przeciwnika uderzyła o ziemię, zmuszając go do zatrzymania się i poprawienia własnego chwytu oręża. Nie udało jej się jednak skorzystać z okazji. Siła uderzenia obróciła ją tak, że musiała wykonać kolejny, teraz już cały krok do tyłu, aby zachować obronną postawę. Ramię Thusnel lekko zaprotestowało ukłuciem bólu. Eidgrim uśmiechnął się, zaciskając łapska na pokaźnej drewnianej pałce. Trzymał ją pionowo. Spodobało mu się — Nieźle, większość się wykłada od pierwszego uderzenia. — Rzekł zadowolony z siebie, nabierał ochoty, jego wzrok się nie zmienił, ale nieco upuścił inicjatywy. Lada moment miał ruszyć, czuła to. Dzielił ich dystans trzech kroków.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

25
POST POSTACI
Thusnel
Pierwszy i drugi cios, prawdopodobnie cios, który według słów Eidgrima miał zakończyć walkę, zdołała przyjąć na tarczę i sparować. Utrzymała się też na nogach co mogła uznać za sukces sam w sobie. Na bogów, żywioły i duchy przodków, wiedziała, że ta kupa mięsa jest silna, ale do tej pory nigdy nie zdawała sobie sprawy jak bardzo. Dwa ciosy i jej lewa ręka już ją bolała, a sama nie uważała się za wojowniczkę słabą i skorą do narzekania. Jeszcze jeden, może dwa ciosy zdoła przyjąć na tarczę, a potem... Potem lewa ręka chyba odmówi jej posłuszeństwa. Co gorsza sama nie zdołała wyprowadzić żadnego ciosu i musiała mu ustąpić pola by zachować obronną pozycję. Nie wróżyło to dobrze dalszej walce.
Jedyne co w tym momencie było dobre to fakt, że jej przeciwnik uznał, że da jej chwilę wytchnienia i ją skomplementuje. Miała teraz krótką szansę na przejęcie inicjatywy i przejścia do ataku i jeśli chciała przetrwać tą walkę, to musiała w ofensywie pozostać i nie pozwolić mu na zadawanie ciosów w jej kierunku. Nawet więc nie wydając żadnych bojowych okrzyków licząc na to, że zdoła zaskoczyć tym nagłym zrywem Eidgrima, rzuciła się w jego kierunku unosząc tarczę wyżej i przed sobą by osłonić się przed jego potencjalnym ciosem, ale też zasłonić swój miecz, nie chcąc dać mu okazji do zobaczenia kiedy i gdzie spadnie cios. Jeśli się jej uda skrócić dystans to miała zamiar walnąć go tarczą by stworzyć sobie miejsce na zaatakowanie go mieczem i tym razem miała nadzieję, że zdoła go kilkoma szybkimi cięciami ukąsić w kilku miejscach.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

26
POST BARDA
Wojowniczka uniosła tarczę i odważnie zerwała się na olbrzyma. Przeciwnik zareagował z opóźnieniem, ale nie pozostał dłużny i też ruszył, aby barkiem zderzyć się z zasłoną. Trzymał maczugę w pionowej gardzie przy sobie, obawiając się zamachu ze strony gdzie była ręka z mieczem. Drań był za wysoki, aby zdzielić go tarczą po łbie, wykorzystał to. Uderzenie w masywne cielsko co prawda sprawiło, że nawiązała kontakt, ale w żadnym przypadku skubańca nie powstrzymało, aby ten się zaparł i wjechał z bara całą masą.
W odpowiedzi, wyprowadziła krótkie pchnięcie na nogę. Ostrze zatopiło się w masywnym udzie, acz Eidgar z kolejnym rykiem całą swoją masą pchnął ją. Poczuła, że jej nogi tracą kontakt podłożem. Moment później głową przywaliła o ziemię, aż jej zaszumiało. Ułamek sekundy dezorientacji wystarczył, aby poczuła że nie może podnieść miecza. Eidgrim przydeptał jej broń zranioną nogą, był tuż nad nią. Nie zdążył jednak złożyć się do jakiegokolwiek ciosu jeszcze.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

27
POST POSTACI
Thusnel
Nie poszło wszystko tak jak sobie zaplanowała. Zwarli się, naparli na siebie ciałami i tarczą, udało się jej nawet zadać cios mieczem w odsłoniętą nogą, ale zdawało się, że tylko go to rozsierdziło i nabrał siły. Gdy w przypływie furii naparł na nią raz jeszcze całkowicie straciła równowagę i ciężko wylądowała na ziemi całkowicie tracąc na moment orientację. W głowie jej szumiało, a ręka z bronią była nagle wyjątkowo ciężka. Nic dziwnego skoro stał na niej swoją nogą jej przeciwnik! Dziewczyna potrząsnęła głową żeby pozbyć się dźwięku rogów z jej głowy i uzyskać moment skupienia. Miała dwa wyjścia - albo oddać broń i odturlać się na bok albo...
Thusnel decydując się na drugie rozwiązanie puściła swój miecz i wolna ręka pomknęła w kierunku zranionej nogi Eidgrima. Może pozycja nie była najlepsza, ale czemu by nie miała próbować uderzyć go pięścią w ranę? Ba! Nawet lepiej! Wsadzić swoje paluchy. To powinno go zaboleć i może będzie miała dzięki temu okazję na odzyskanie miecza i odturlanie się.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

28
POST BARDA
Puściła broń. Do samego końca nie odpuszczała. Podniosła się i pięść trafiła w zranione miejsce. Olbrzym jęknął, ale go to nie zmusiło od zabrania nogi. Gdyby tylko uderzyła gdzie indziej. Ten tylko lekko przykurczył nogę z bólu. Coś jednak sprawiło, że jednak zgiął się nagle bardziej, aż znów ryknął. Zaczął tracić równowagę. Odpychała się nogami, kiedy ten prawie padł na nią. Chciał ją złapać i złapał jedną ręką za nogę. Miała jednak w drugiej dłoni wciąż tarczę. W odruchu mając go na niższym poziomie zdzieliła go po łbie tarczą kończąc igraszki. Ogłuszony przewrócił się na bok. Od razu zauważyła, że w z ranionej nodze dodatkowo tkwił w łydce pod kolanem sztylet. Krew powoli zaczęła barwić śnieg.

Z oddali szedł w jej kierunki Gizur, brakowało mu jednej broni u boku, acz nie miał dobranej żadnej innej. Nie patrzyło mu się z oczu, aby miał ochotę na walkę.
— Jesteś cała? Opatrzmy go zanim straci za dużo krwi — Zawołał, idąc już szybciej w jej kierunku.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

29
POST POSTACI
Thusnel
Walka zakończyła się niespodziewanie. Thusnel miała przynajmniej jeszcze jeden pomysł, który mógłby jej kupić zwycięstwo w pojedynku z Eidgrimem, ale ten padł jak długi. Początkowo mogło się wydawać, że faktycznie, cios w zranioną nogę wywarł na nim odpowiednie wrażenie, ale gdy dziewczyna wstała z ziemi, to mogła dostrzec nóż wystający pod kolanem swego przeciwnika. Wyglądało na to, że walka nie była do końca uczciwa i w ostatniej chwili otrzymała pomoc od nikogo innego jak od Gizura. Prawdę mówiąc nie wiedziała czy powinna się cieszyć, że interweniował i nie została pokonana czy raczej być zła, że się wtrącił i nie pozwolił załatwić jej tej sprawy osobiście.
- Nie powinieneś był się wtrącać. - Powiedziała sucho podźwigając się z ziemi. - Z całą pewnością nie przydało ci to honoru za atakowanie Eidgrima od tyłu gdy walczył w pojedynku ani mi, że nie pokonałam go w uczciwej walce. - Thusnel roztarła swą lewą rękę, która wciąż nieprzyjemnie mrowiła i kłuła po ciosach jakie przyjęła i podeszła do powalonego wojownika by sprawdzić jego stan. Tyle co znała się na leczeniu, to mogła mu pomóc, ale z pewnością najlepiej byłoby sprowadzić tu szamana lub jakąś mądrą kobietę, które o wiele lepiej znały się na takich sprawach od niej. Wciąż lepiej było go opatrzeć, byle jak, ale jednak, nim ktoś o większych umiejętnościach tu dotrze.
Dziewczyna przyklęknęła przy olbrzymie i wyciągnęła z jednej sakiewki bandaż, a z innych mieszanki suszonych ziół, które miały wspomagać zasklepianie się ran i włożyła je do buzi szybko przeżuwając nim wypluła ją na swoją rękę i przyłożyła do rany zadanej przez nią nim owinęła ją bandażem. Pozostawała jeszcze kwestia noża w tyle łydki olbrzyma, ale nie zdecydowała się go wyciągać, na to był czas gdy odprowadzą Eidgrima do szamana po pomoc. Teraz tylko owinęła nóż bandażem by zahamować krwawienie i go ustabilizować na czas podróży. Praca może nie była wzorowa, ale chwilowo było to lepsze niż nic. Jeszcze w czasie opatrywanie ran zerknęła szybko na Gizura i zadała mu pytanie, które krążyło jej po głowie od momentu kiedy zakończyła się walka.
- Czemu mi pomogłeś?

Wybrzeże Lodu i Wiatru

30
POST BARDA
Zmartwienia kobiety o stan ręki szybko nabrały jasności. Dorobiła sobie pewnie siniaka, nic więcej. Była zahartowana i silna jak mało która przedstawicielka płci 'słabszej' na świecie. Takie obrażenie jeszcze o niczym nie stanowiło w jej przypadku, a mrowienie błyskawicznie przerodziło się w krótkie spontaniczne swędzenie, spowodowane raczej przejęciem się w tym momencie stanem swojej ręki.
Osoba, która mniej lub bardziej w smak honoru pomogła, zbliżyła się już całkiem. Zdjął swój pas, aby zatrzymać od razu krwawienie, zaciskając go u nogi, wysoko nad raną w udzie, kiedy to dziewczyna zajęła się wstępnym bandażowaniem miejsca gdzie dokonała pchnięcia mieczem. Uprzednio wcisnęła przez skóry i zakrwawione futro nieco ziół. Gizur wtem wyjął swój nóż z ciała.
— Ma ranną nogę. Wezmę go na plecy i zaniosę do Ethin. Ona mu pomoże — Stwierdził w trakcie udzielania pierwszej pomocy — Czemu pomogłem? Widzisz, nie chcę cię zatrzymywać przed swoim powołaniem, od samego początku. Skard kazał nam ciebie chronić, jako byłaś jego córką. Eidgrim uznał, że w ten sposób ochroni cię przed samą sobą, ja zaś wierzę w słowa Harsfalda i wierzę w ciebie. To też powiedziałem mu, że nie ma prawa się o ciebie ubiegać, jeśli pierw nie pokona mnie. To on pierwszy odwrócił się ode mnie plecami. Jeśli będzie miał z tym problem, rozwiążemy go między sobą. Jeśli już to ja splamiłem twój honor, wiesz jednak... — Miał coś jeszcze do powiedzenia, ale zawahał się. Wtem znów się odezwał.
— Acz nie wyobrażam sobie ciebie, jako posłuszną zdobyczną niewolnicę. Nigdy, nigdy tak nie myślałem o tobie. Jednak... dostrzegłem w twych słowach, że stanowię dla ciebie bardziej problem i przeszkodę. Nie chcę być ci przeszkodą — Spojrzał jej w oczy, ze smutkiem, ale i nadzieją. Targało coś nim w środku, ale póki co miał to pod kontrolą. Wnet posadził Eidgrima i usiadł do niego plecami, położył go sobie na plecach, przez chwilę samemu wciskając głowę w ziemię. Wnet trzymają go za pachy rozwartymi ramionami, z wysiłkiem podniósł się na ściśle zgiętych kolanach i wstał pochylony do przodu, mając wielkoluda na sobie — Nie musisz się martwić starciem z plemieniem Vurkha. Nie mają szamana, a Harsfald jest ponadto znany na północy i ludzie się go boją, słusznie z resztą. Bez naszej trójki Skard z pewnością ich pokona. Zdobędziemy ich zapasy. Wojownicy kobiety, a Harsfald ofiary. Wieść się jednak rozniesie, inne klany zaczną się nas obawiać bardziej niż zwykle.

— Tak, też wyruszę na próby. Nie z tobą. Muszę coś samemu sobie udowodnić — Uśmiechnął się smutno, po czym ruszył z Eidgrimem na sobie — A o niego się nie martw, wydobrzeje.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2021, 16:14 przez Tag, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Thirongad”