Wybrzeże Lodu i Wiatru

31
POST POSTACI
Thusnel
Słowa z jakimi się spotkała ze strony Giuzra były dla niej nad wyraz niespodziewane i zaskakujące. Thusnel w milczeniu dokończyła opatrywanie Eidgrima bijąc się z myślami nad tym co właśnie od niego usłyszała i pomogła mu załadować olbrzyma na plecy, gdy ten zdecydował się zabrać ją do mądrej kobiety by zajęła się nim w sposób bardziej poprawny niż to co ona uczyniła. Nie pozostało tedy jej nic innego jak podnieść swój miecz i wsunąć go do pochwy, a i odłożyć tarczę na miejsce. Z pewną ciekawością zerknęła na nią czy jest w całości i będzie się do czegoś jeszcze nadawać po ciosach, które na nią spadły, ale ich rzemiosło, choć z pewnością krasnoludzkiemu nie dorównywało, wciąż było wystarczająco porządne by wytrzymać kilka ciosów. Być może w trakcie swej próby powinna też wybrać się do Turonu...? Ich lud od zawsze walczył z Krótkimi Ludźmi, ale od czasu gdy demony zaczęły się panoszyć po ich ziemiach walki te ustały, a gdyby przyniosła coś wykonanego ich ręką z pewnością zrobiłoby to wrażenie. Dziewczyna westchnęła jedynie ciężko i spojrzała się w kierunku wyjścia z Kamiennego Domu. Wciąż słowa Gizura chodziły jej po głowie... Było to do pewnego stopnia zabawne. Ciche tygodnie rywalizacji między tą dwójką, dzisiejsza walka, a największe wrażenie na samym końcu wywarły na niej jego słowa.
Thusnel wyszła z Kamiennego Domu i skierowała swe kroki w stronę wigwamu Freigosa. Wizja była jasna - powinna z nim porozmawiać i dowiedzieć się gdzie napadło go Yeti i powinna się z nim zmierzyć. Miał to być dla niej prawdziwie godny przeciwnik, którego trofeum wzbudzi szacunek wśród jej klanowiczów i innych plemion. Poza tym z opisu kierunku wyglądało na to, że mogłaby udać się w kierunku ziem krasnali. Co prawda czekałaby ją długa i ciężka przeprawa przez góry, ale niewątpliwie by tam trafiła. Pytaniem pozostawało co dalej? Ich ludy nie darzyły się miłością, ale mogli sobie pomóc...
Thusnel dotarwszy do wigwamu odchyliła jego poła i zajrzała do środka. - Freigosie, jesteś? Wróciłam z polowania i ojciec mi mówił co wam się przytrafiło. Jutro wyruszam na Próby i chciałbym usłyszeć wszystko co miało miejsce. Gdzie natknęliście się na Yeti, jak wyglądało, jak walczyło. - Dziewczę przystało w środku wigwamu zastanawiając się jak zostanie przyjęta, wszak z pewnością przychodziła w sprawie raczej mało przyjemnej dla niego, wszak stracił i rękę i swoich ludzi. Cóż jednak miała czynić innego jeśli chciała sama się z nim zmierzyć?

Wybrzeże Lodu i Wiatru

32
POST BARDA
Tarcza w jednym miejscu była pęknięta i widoczne były dwa obtarcia w korze. Była skonstruowana z pasujących do siebie gałęzi obwiązanych rzemieniami. Te też robiły za uchwyty. Nieskomplikowany twór, nawet lekki i zdolny przyjąć kilka uderzeń i powstrzymać lecące strzały. Bronie wykonane przez barbarzyńców były proste, ich jakość nadrabiali zwyczajnie siłą i umiejętnościami, które rozwijali przez całe swoje życie.
Gizur i Thusnel wymienili się niemym pożegnaniem. Chwilę później, opuszczając mury Kamiennego Domu, wiatr przywitał ją, hojnie wgryzając się zimnem w twarz. Nieustanny żywioł jako odwieczny towarzysz, odprowadził ją do szałasu, gdzie żył Freigos. Przywitał ją śmiech trójki dzieci bawiących się i siłujących między sobą. Jedna z kobiet leżała owinięta futrami, próbując odpocząć, druga zajmowała się rzemiosłem, takim jak matka Thusnel. Śniada kobieta spojrzała ku niej obojętnymi niebieskimi oczyma, jej blond włosy były w nieładzie. Ziewnęła na przywitanie. Sam Freigos leżał w drugim łożu z wystającym obandażowanym kikutem, aniżeli ręką. Pachniało sosnowym drzewm i jakimiś korzeniami, przyprawą pozyskiwaną przez szamana, czy zielarzy. Miska z jedzeniem stała pusta na kamiennym bloku. Futer było znacznie mniej niż w wigwamie rodziny Thusnel, gdzieniegdzie były po prostu wysypane podsuszone igliwia wymieszane z kawałkami kory w ramach znośnej dla stóp podłogi. Ognisko paliło się spokojnie.
Kobieta, która plotła niemalże podskoczyła, kiedy wojowniczka wparowała. Dzieci zignorowały świat dorosłych. Druga kobieta, obróciła się na drugi bok. Wywołany łowca podniósł się do pozycji siedzącej, oczy mrużył ze zmęczenia. Głowę i tors też miał opatrzony. Na twarzy widoczne były oparzenia. Odmrożenia od zimna.
— Thusnel? — Przywitał ją niemrawo. Kobieta musiała się powtórzyć, aby pojął sens jej słów.

— Mówisz, że interesuje cię ta bestia? Czy może raczej nie chcesz się na nią natknąć? — Zapytał się, ale nie oczekiwał odpowiedzi, tylko rozsiadł się wygodniej. Spojrzał to na dwie kobiety, ta co plotła coś z rzemieni wzruszyła tylko ramionami i pokręciła smutną głową. — Większe to od białego niedźwiedzia, wyskoczyło z zaspy śnieżnej. Jednym uderzeniem pazurów zabiło Grimina. Stwór potem nabrał powietrza i jednym zionięciem zamienił Xerasa i Ergula w lód. Zdołałem ledwo posłać mu jedną strzałę, kiedy się zorientowałem, że chmura, którą wyzionął dotarła z powiewem wiatru do mnie. Oto skutki. Potwór oberwał, ale uciekł, podobnie i ja. — Opowiedział, po czym uczynił pauzę — Skard cię przysłał?

Wybrzeże Lodu i Wiatru

33
POST POSTACI
Thusnel
Ojciec nie wspominał jej o tym jak w złym stanie znajdował się Freigos. Mówił jej co prawda, że stracił rękę, co samo w sobie było tragedią dla myśliwego i wojownika, dla Uratai, ale jeśli dać mu czas, to być może będzie mógł dalej walczyć i wspomagać swoją rodzinę, choć z pewnością lekko im nie będzie. Klan jednak był od tego by się nawzajem wspierać. Brat stał obok brata i siostra obok siostry. To co jednak ujrzała Thusnel nie było wcale widokiem przyjemnym. Zdarzały się co prawda na tak dalekiej północy odmrożenia, tych nie zawsze dało się uniknąć, wszak żyli na terenie pasa lodu i śniegu, a sama nazwa ich przebywania nie wzięła się znikąd. Jednakże dawno nie widziała czegoś tak paskudnego a być może i w całym swoim życiu. Usta dziewczyny wygięły się w pewnym grymasie widząc jego zmasakrowaną twarz. Kto jednak wie, być może ich szaman będzie wstanie mu dopomóc, potrafił on wszak czynić cuda. Jednak na odrośnięcie ręki czy innych, utraconych części ciała nie było co liczyć. Przynajmniej nie przypominała sobie by coś kiedyś takiego miało miejsce.
- Nie, przyszłam tu sama. - Odpowiedziała na pytanie zadane przez Freigosa po tym jak wysłuchała jego relacji. To by się zgadzało z tym co widziała w wizji. Wielkie, białe zwierzę, które pluło chmurą pełną drobin lodu i chłodu. Więc było to Yeti. Większe od białego niedźwiedzia, być może mające cztery metry, o pazurach tak ostrych by zabić jednym cięciem na miejscu rosłego Uratai i o oddechu niosących śmierć. Wyglądało też na to, że bestia mimo tych wszelkich przewag była tchórzem - ukrywała się w śniegu chcąc polować, a gdy zostanie zraniona, to ta ucieka. Jeśli przyjdzie jej na nią polować, to będzie musiała trzymać się z dystansu, znaleźć ją i ustrzelić z łuku. Być może ogień także byłby czymś co przestraszy Yeti. Musiała się też jakoś chronić przed jego oddechem - zastanawiała się czy ogień, który miał rzekomo płonąć w jej żyłach by ją chronił, ale nie chciała próbować. Freigos mimo futer i skór został poparzony lodowym oddechem, więc będzie musiała się przed walką z Yeti zabezpieczyć, choćby wysmarowując się grubą warstwą tłuszczu.
- Jutro chcę wyruszyć na Próby i chce wiedzieć co może mnie czekać. Opowieści o Yeti brzmią niesamowicie i groźnie, ale widać, że nie kłamiesz. Gdzie się natknąłeś na tą bestię? Ojciec mówił mi, że w górach na południu, potrafisz powiedzieć gdzie dokładnie?

Wybrzeże Lodu i Wiatru

34
POST BARDA
— Uwierz, wolałbym kłamać. — Odparł z przekąsem. Nieco nie spodobało się mu to stwierdzenie z jej strony, ale był jednak pewien swej bezsilności aktualnie. — Wędrowaliśmy wzdłuż wybrzeża, tak jakbyśmy mieli zajść od wschodu szlak, którymi wędrują karawany krasnoludów. Chcąc przenocować weszliśmy w las nieopodal uskoków górskich, które prowadziły dalej w głębię gór. Jakaś ćwiartka drogi słońca po południu, na zachód od wybrzeża, to zapamiętałem. No i na południe dwa dni drogi stąd. — Wyjaśnił.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

35
POST POSTACI
Tusnel
Thusnel wysłuchała słów Freigosa. Nie chciała go w żadnym wypadku urazić, ale być może nieco ukłuła jego poczucie godności. Dziewczyna pokiwała głową na jego słowa i podziękowała mu. Nie wiedziała czy powinna mu mówić, że chciała ruszyć zapolować na Yeti czy może pominąć to milczeniem. Z jednej strony udawała się na Próby i mógł się domyślić, że będzie chciała na niego zapolować, ale z drugiej strony mógł równie dobrze uznać, że chciała uniknąć spotkania z takiego rodzaju bestią. W każdym razie została jeszcze chwilę na miejscu żeby upewnić się, że wiedziała gdzie powinna się udać (lub jakiego miejsca unikać), kazała mu wracać do zdrowia i upewniła się, że mają wszystko co potrzeba, a następnie udała się do siebie.
Prawdę mówiąc nie miała więcej planów na dzisiejszy dzień, a raczej noc. Powinna była się przygotować na jutrzejsze odejście, dobrać ekwipunek, broń, żywność... Ale wciąż słowa Gizura nie dawały jej spokoju. Gdy więc wreszcie doszła do rodzinnego wigwamu wymieniła z rodzicami jedynie kilka słów mówiąc, że zarówno u szamana jak i Eidgrimem i Gizurem poszło dobrze. O wizycie u Freigosa nie wspominała uznając, że nie ma co ich martwić tym co chciała zrobić. Nie została tu jednak długo, wzięła tak naprawdę tylko kilka futer ze swojego posłania i wyszła kierując się w stronę wigwamu Gizura. Nie wiedziała co nią kieruje - może zwykły, młodzieńczy ogień? Lekkomyślność? A może to kulminacja kilku ostatnich tygodni i tego co ją czekało dnia jutrzejszego? W końcu nie wiedziała kiedy wróci i czy w ogóle wróci.
W końcu stanęła przed jego wigwamem i zawahała się. Czy to było rozsądne? Raczej nie. Głupie i lekkomyślne? Zdecydowanie. Thusnel przystanęła z nogi na nogę nim ostrożnie weszła do namiotu i rozejrzała się po nim. Miała nadzieję, że zastanie go samego, w każdym razie miała z nim do porozmawiania i choć mało było u Uratai tabu, to mimo wszystko wolałaby trochę prywatności w tej właśnie chwili. Niezależnie jednak od tego czy byli samy czy z ludźmi nie miała zamiaru się wstydzić, a przynajmniej dać się poznać jako wstydliwa.
- Gizur? Ja... - Zawahała się nim nabrała powietrza i zaczęła mówić szybko. - Jutro idę na Próby. Nie wiem kiedy i czy wrócę. Jutro jednak, gdy opuszczę wioskę będą inną osobą niż tą, którą jestem dzisiaj. Jeśli wrócę będę kimś zupełnie innym. Nie mogę obiecać ci co będzie później, prawdę mówiąc nie zamierzam. Ale jeśli chcesz, to możemy na dzisiejszą noc dzielić się futrami. - Powiedziawszy to wyciągnęła do niego futra ze swego łoża, jasno sugerując z czym do niego przyszła.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

36
POST BARDA
Wychodząc i kierując się to w stronę, gdzie miała spotkać Gizura, tym razem na niebie zaszczyciły ją dwie obecności, nabierająca Mimbra promieniała pomarańczowo, ubywający Zarul lekko barwił chmury zieloną poświatą. Wiatr zelżał, chmury postanowiły nieco odpocząć, jakby i im było w końcu zabrać się za sen.
Szałas Gizura był najmniejszym ze wszystkich jakie dziewczyna miała okazję odwiedzić. Żar zgaszonego ogniska niedostatecznie oświetlał wnętrze niedużej przestrzeni. Wszystko jawiło się w cieniach. Dostrzegła pojedynczy kształt, siedzący przy wypalającym się palenisku. Lekko pochylony mężczyzna spojrzał w jej kierunku, blask oczu był ledwie dostrzegalny, ale jawił się świadomością nadejścia gościa.
— Thusnel? — Nie mógł się mylić. Doskonale kojarzył zarówno jej sylwetkę, jak i głos. Ruszył się, aby stanąć na nogi, zdradzając w swym pośpiechu zaskoczenie. Pierwszy moment, jak młoda kobieta skończyła formułować swoją pośpieszną wypowiedź, zabarwiony był ciszą ostrzejszą od wiatru jaki jej się wdzierał podczas powrotu z polowania. Mężczyzna wyłonił się z mroków wnętrza swojego schronienia, aby zbliżyć się do tej, na której punkcie oszalał, teraz była już tego pewna. Kroki stawiał płynnie, acz ostrożnie, jakby mógł spłoszyć ją przypadkiem. Acz w żadnym przypadku się nie skradał, w pełni wyprostowany pewny tego co nim powoduje, lada moment i stał tuż przed nią. Thusnel znów mogła dostrzec jego płomienne spojrzenie, jakby chciał ją pochłonąć w całości. Świadoma swojego wyboru utrzymała nieme porozumienie. Było tak intensywne, że sama poczuła jak ją coś pcha ku niemu, niby mogła się zarazić tym uczuciem jakie drzemało we wnętrzu mężczyzny.
Powoli złożył swoje dłonie na jej barkach, dotykiem przesuwając palce za szyję, a kciuki na policzki. Pragnął z całych sił zatopić w niej namiętny pocałunek, poczuła to w nacisku jaki przyłożył swoimi przyległymi do niej kurczowo rękami. Usta miały lada moment się spotkać, zamknął oczy. Usłyszała nosowy świst zaczerpniętego łapczywie powietrza.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

37
POST POSTACI
Thusnel
Czy było to dobrą decyzją? Thusnel w to wątpiła, ale jednocześnie była to decyzja całkiem przyjemna. Spędziła w szałasie Gizura noc i kochali się. Najpierw raz, a później, gdy uznała, że jej się podoba, przyszła pora na drugi i po pewnym czasie i trzeci raz. Być może zaskoczyła go ta ochota, ale nawet jeśli, to miał to czego pragnął, a przynajmniej namiastkę tego czego chciał. Prawdę mówiąc i ona miała tego czego potrzebowała. W końcu jednak musiała powiedzieć dość zarówno ze względu na siebie i swego partnera. Legła zmęczona pod wspólnymi futrami i zasnęła zmęczona po ostatnim polowaniu, wydarzeniach dzisiejszego wieczora i długiej nocy. Zmęczona, ale i chyba pierwszy raz od długiego czasu rozluźniona...
Thusnel otworzyła oczy z pewnym ociąganiem i zmęczeniem. Nie była pewna jaka jest pora, ale niezależnie od tego jaka by nie była, to musiała ruszać. To co zrobiła z Gizurem było, według niej, tylko i wyłącznie czynem na jedną noc. To co czeka ich późnej, jeśli jacyś oni będą, było zmartwieniem na czas kiedy powróci do wioski. Teraz należało zabrać swoje futra, ba, znaleźć swoje ubrania porozrzucane w nieładzie i chwili uniesienia i wymknąć się do wigwamu rodziców. Łatwiej to było z pewnością powiedzieć niż zrobić, ale miała nadzieję, że się jej uda. Dziewczyna rozejrzała się i zobaczyła, że Gizur wciąż spał obok niej. Zadowolona z takiego obrotu sprawy poczęła pomału wychodzić spod futer, starając się go nie obudzić, a następnie całkiem naga zaczęła zbierać swoje ubrania po szałasie. Robiła to w pośpiechu z jednej strony chcąc jak najszybciej stąd iść, ale z drugiej było zwyczajnie chłodno. Gdy tu przybyła nocą ognisko było dopalone, a oni sami rozgrzewali się swoją dzikością. Teraz jednak to się skończyło. Mimo to musiała zachować ciszę żeby go nie obudzić.
I na koniec jej futra. Byłoby nierozsądnie je zostawiać. Mogłoby to zostać uznane za zły znak, ale nie wiedziała czy da radę je zabrać. Thusnel stanęła nad Gizurem i zaczęła oceniać czy zdoła zabrać swoją własność nie budząc go...

Wybrzeże Lodu i Wiatru

38
POST BARDA
Komfort i przyjemność nie było czymś co ją spotkało od razu. Gizur dał się ponieść swoim żądzom dość szybko. Nie od razu zorientował się, że to nie wyścigi, ani siłowanie się, czy też walka o życie. Choć z pewnością przyszło mu walczyć o własny oddech, szybciej niżby się spodziewał. Ogień, który bujnie płonie szybko gaśnie. Słowa pełne słodkich zapewnień, dewocji i szczerych ukształtowanych wspólną historią komplementów, wraz z gęsto kładzionymi całunkami miały wypełnić pozornie spokojniejsze chwile kochanków. Thusnel mogła być w pełni przekonana, że przez tamtą noc była dla niego wszystkim i ten był gotów dla niej zrobić wszystko, nawet doprowadzić do szaleństwa, jeśli tylko by o to poprosiła. I chociaż powiedziała mu, że nie wiadomo co przyniesie jutro, ten w zamian za namiastkę nadziei jaką mu dała obiecał jej, że wyruszy daleko na południe i przyniesie jej dar godny przyszłej przywódczyni klanu, która przyniesie chwałę wszystkim Uratai. Obiecał, że i on wróci odmieniony i godny objęcia jej raz jeszcze, albo przepadnie na zawsze.

Sen dopadł ją drugą, mężczyzna zasnął pierwszy. Dając sobie pofolgować był on błogi, acz marzenie senne skradło się nagle i nawiedziło jej umysł. Śniła jej się wizja szamańska, która teraz znów ożyła. Zobaczyła w nim, że goni ranne od strzały Yeti, zostawiło zamarznięte ślady krwi. Zaraz to sen zwariował i znów wspinała się po górze, dostrzegła kolejną toczącą się głowę, teraz już Eidgrima oraz głowę kobiety Freigosa oraz jego dzieci oraz wszystkie te co uprzednio widziała, czyli Skarda, Bjorna, Freigosa i Einara. Później znowu nadeszły złowieszcze spojrzenia, skryte za mrokiem, który nagle spowił jej wizję. Nienawistne chęci wyczuwalne w odorze ciężkiego powietrza. Znów czuła się osaczona, szukała oparcia, spojrzeń było więcej i więcej, a strach nabierał. Spodziewała się ostrza, które uderzy jej w plecy. Obracała się i obracała, czując ten moment, że wkrótce nadejdzie. I strach nabierał, aż ją wybudził ze snu, zwilżając czoło zimnym potem.

Nie miała problemów z zabraniem swojego posłania. Spali we dwoje na futrach Gizura, wystarczyło powoli wymsknąć się jego objęciu przesunąć na swoją połowę i zabrać swoje rzeczy. Wiatr z zewnątrz zdawał się nie wyć tak jak wczoraj wieczorem. Było przyjemnie spokojnie.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

39
POST POSTACI
Thusnel
Wszystko poszło sprawnie i cicho. Thusnel wymknęła się z szałasu Gizura i ruszyła do wigwamu swoich rodziców. Zastanawiała się czy jeszcze śpią lub czy już wstali. Zastanawiała się też czy będą się pytać z kim spędziła dziś noc bo nie dało się przed nimi ukryć, że brała ze sobą futra ze swego posłania. Symbol był jasny. Nie było to jednak teraz takie ważne, nawet jeśli mieli zamiar jej coś mówić i nawet jeśli miałaby się palić ze wstydu, to oto wyruszała dnia dzisiejszego na Próbę i tyle w wiosce pozostanie co by przygotować swoje rzeczy. Nie mogła się jednak skupić konkretnie na tym co powinna brać, gdy jej umysł nawiedzały wizje ze snów. Dziwnym było, gdy będąc tak zmęczoną i zadowoloną nawiedzały ją senne bajania, a raczej koszmary. Wizja za wizją - Yeti, wspinaczka na górę i walające się w dół głowy, przeciwko jej wspinaczce i poczucie osamotnienia, otoczenia przez zdrajców, tchórzy, gotowych wbić jej ostrza prosto w plecy, gdy nie będzie się tego spodziewać i nie będzie mogła się bronić. Kiedy to się stanie? Kto to zrobi? Z pewnością czekało ją to później, znacznie później, gdy już pokona Yeti i wróci z wyprawy.
Thusnel wślizgnęła się cicho do swojego i rodziców wigwamu nie chcąc ich budzić jeśli jeszcze spali i ruszyła cicho w kierunku swego posłania gdzie odłożyła swoje rzeczy. Powinna była zacząć się pakować i tak też zrobiła, cicho krzątając się po wolnej przestrzeni i dobierając rzeczy jakie będą jej potrzebne - niewątpliwie broń, jej miecz, prawdziwy skarb i rarytas pośród jej klanu. Poza tym potrzebowała łuku i kołczanu pełnego strzał. W wizjach zauważyła jak walczy z Yeti łukiem, ale i tak nie chciała wejść w zasięg jego oddechu czy pazurów, łuk będzie jej potrzebny. Do tego narzędzia - nóż i toporek by mogła oprawiać zwierzynę czy budować schronienie. To było pierwsze i najważniejsze. Zastanawiała się czy powinna brać tarczę, ale tarcza mogła być za duża na taką wyprawę... Poza tym potrzebowała dużej ilości ciepłych ubrań i futer, ale to miała chodźmy z poprzedniej wyprawy, tylko sprawdzić czy nie było dziurawe. Co jeszcze warto było zabrać? Opatrunki i zioła, należało sprawdzić czy ma ich odpowiednią ilość no i chyba co najważniejsze - żywność. Wody nie potrzebowała, śnieg był niemalże wszędzie, ale odrobina pasków suszonego mięsa gdyby nic nie mogła znaleźć się przydadzą. Sznury i linki na wnyki niewątpliwie też, tak samo jak i krzesiwo do ognia.
Młoda Uratai przyjrzała się temu wszystkiemu zastanawiając się czy powinna jeszcze coś ze sobą zabrać... ?

Wybrzeże Lodu i Wiatru

40
POST BARDA
Choć koszmar był niepokojący, na ciele czuła się świetnie. Jeśli wczoraj broniła się tarczą i miała siniaka, dziś było to już ledwie nieistotnym wspomnieniem. Obudziła się dość wcześnie, acz wyspała się, witając przy wyjściu z jurty Gizura wschodzące powoli słońce. Ojca nie zastała w rodzinnym wigwamie. Matka jeszcze spała. Nie wyglądało na to, że jej obecność sprowokowała kobietę, do zebrania się z ciepła nałożonych na siebie futer. A może po prostu smacznie spała. Sam fakt, że Thusnel stwierdziła, że ostatnią noc jako ona sprzed Próby spędzi z kimś, przyjęli z niemalże naturalną swobodą i brakiem komentarzy, jakby taka była kolej rzeczy. Może tylko Skard mógłby rzec 'co tak długo', czy coś w tym stylu, ale ze względu na tarcie i różnicę zdań wobec jej losu, nie wypowiedział się poprzedniego dnia na zadany temat.

Krzątając się i dopatrując rzeczy potrzebnych aby przeżyć, obudziła się w końcu i Mette. Kiedy Thusnel zamyśliła się nad poukładanymi przed sobą narzędziami i środkami, matka zbliżyła się do niej, okryta futrzanym kocem i założyła jej na szyję rzemień z ciemnoczerwonymi, niemalże czarnymi koralikami. Te były wykonane z kości, którą obskrobywano na kształt kulek i barwiono krwią oraz lekko opalano ogniem.
— Zabierz go ze sobą, będzie cię chronić. Z nim będę blisko ciebie i wesprę cię jak będzie ciężko — Kobieta miała zaczerwienione oczy od łez, które wezbrały, czując że czeka ich rozłąka a jej ostatnie dziecko niebezpieczeństwo — Wydoroślałaś tak szybko. Nawet nie zauważyłam — Uśmiechnęła się i otarła oczy, walcząc z rozczuleniem. Thusnel widziała, że matka nie miała zamiaru jej zatrzymywać. Po prostu się martwiła.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

41
POST POSTACI
Thusnel
Thusnel podskoczyła nieco zaskoczona, gdy jej matka podkradła się do niej i założyła na jej szyję rzemień z koralikami. Zaraz też się do niej odwróciła z uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Skradasz się niczym pantera pośród śniegów na niczego nie spodziewające się karibu. Powinnaś była zostać myśliwym. - Powiedziała po czym wzięła do ręki koraliki i przypatrzyła im się przez dłuższą chwilę nim się wreszcie odezwała. - Piękne. Tak jak ty mamo. - Thusnel objęła Mette i trzymała długo w swoich ramionach. - Nie martw się o mnie, dam sobie radę. Znaki są pomyślne, szaman mi to mówił. Nie wiem jednak kiedy wrócę - planuję długą wędrówkę. Nasz lud, my... Ty i ojciec zasłużyliście na to żebym wróciła do domu z czymś co zapewni nam dostatni i spokojny byt na najbliższe lata. - Wreszcie puściła swą rodzicielkę i odezwała się nieco weselszym tonem. - Gdzie ja mam głowę. Potrzebuję wziąć ze sobą jeszcze jakiś garnek. W czym roztopię śnieg i zagrzeję wodę? - Thusnel ruszyła więc po nieduży garnuszek, który dołożyła do swoich rzeczy nim odwróciła się do Mette i zadała pytanie, które krążyło jej po głowie od pewnego czasu.
- Gdzie jest ojciec? Opuścił cię tak wcześnie, nawet nie zdążyłam na jego wyjście nim przyszłam. - Thusnel zreflektowała się jeszcze, że skoro zdecyduje się walczyć z Yeti to potrzebny jej jeszcze będzie tłuszcz zwierzęcy, na to by pokryć swoją skórę przed walką ochronną warstwą. Tak, tłuszcz będzie świetną izolacją przed jego lodowatym oddechem. Do swojego co i rusz rosnącego tobołka dodała więc i kościane, okrągłe pudełeczko wypełnione zwierzęcym tłuszczem. Wyglądało na to, że była gotowa. Powinna jeszcze coś zjeść przed wyjściem. Ostatni posiłek w rodzinnym wigwamie nim wyruszy.
- Powinnyśmy coś zjeść. Chodź matko, przygotujmy wspólnie posiłek. - Wzięła matkę pod rękę i udała się z nią w kierunku ognia.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

42
POST BARDA
Kobieta rozpromieniła się, jawnie rozbawiona porównaniem jej do myśliwego. Z pewnością w swym życiu było jej bliżej do zwierzyny, ofiary, którą Skard zdobył. Mette jednak przełożyła swoje dzieci ponad przeszłość. Zrozumiała swoje położenie jak tylko została kobietą wodza klanu. Nigdy jednak nie opowiadała o swojej przeszłości, przyjmując kulturę plemienną za ważniejszą od swojej historii. Thusnel nigdy nie poczuła, że ma do czynienia z kimś kto kiedyś żył inaczej. Jedynie wraz z wiekiem dostrzegła jawną różnicę w jej wyglądzie w stosunku do większości i porównała do wieści opowiadanych o południu kontynentu.
Objęła ją mocno pociągając raz nosem, nie drżała jednak. Gdy Thusnel uwolniła ją ze swojego objęcia, ta dłonią powiodła po jej policzku, odgarniając kosmyk włosów, jakby miała do czynienia z delikatną tkaniną, co lada moment mogła się porwać. Uśmiechnęła się szerzej, chcąc ją zapewnić że zrozumiała, na przekór swej matczynej bolączce.
— Skard będzie marudzić, że zabrałaś zdobyczny mosiężny garnek. Jakoś to przeboleje, jak nie będę miała czym go w łeb trzepnąć — Mrugnęła lewym okiem w smak jakiegoś żartu, podejmując się optymistycznego nastawienia swej córki.
— Ojciec organizuje weteranów, aby ci zebrali się dziś na naradzie wojennej. Poszedł też posłać zwiadowców na północ, aby podjęli się małej próby sił. — Wyjaśniła nieobecność Skarda. Wtem z przyjemnością dała się poprowadzić ku ognisku. Kiwnęła z aprobatą na pomysł zjedzenia posiłku.
Wspólnymi siłami pocięły mięso zanurzone w soli na mniejsze kawałki. W kamiennym moździerzu Mette rozdrobniła korzonki i suszone grzyby za pomocą wysłużonego już kamienia. Thusnel podjęła się opiekania mięsa, a matka w zwierzęcym tłuszczu tworzyła sos w którym miały zanurzać gotowe kawałki.

Mogły w końcu zasiąść przy swoim stoliku w pełni wygód jak na warunki Uratai. Mette pierwsza spróbowała kawałku mięsa i kiwnęła głową z aprobatą
— Palce lizać! — Dodała, po czym uśmiechnęła się dość szelmowsko jak na typową nią — Kto został tym szczęściarzem? — Zapytała z ciekawością jawnie uderzając w temat zabranych i przyniesionych futer.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

43
POST POSTACI
Thusnel
Atmosfera między Thusnel a Mette się rozluźniła i przestała być pełną ckliwości i obaw między matką, która bała się o swoje ostatnie dziecko, a wybywającą z domu córką na niebezpieczną wyprawę. Wyglądało więc na to, że mogły zająć się już w weselszej atmosferze przygotowaniem śniadania. Kto wie, może gdy już skończą wróci i Skard? Dobrze byłoby i się z nim pożegnać, ale też nie chciała tracić nazbyt czasu i światła dnia. Powinna jak najszybciej wyruszać i nie tracić czasu. Z pewnością będzie wstanie to zrozumieć. W każdym razie przygotowały posiłek - pokroiły mięso, utarły korzenie, przygotowały sos i upiekły je nad ogniem. Całość faktycznie była całkiem dobra, jak to określiła jej matka, palce lizać. Z pewnością będzie jej tego brakować podczas długiego miesiąca (lub też miesięcy) wędrówki.
- Spędziłam noc z Gizurem. - Powiedziała z pozoru obojętnie nim pochyliła się w kierunki Mette i konspiracyjnym szeptem powiedziała. - Kochaliśmy się trzy razy. Jeśli jednak mam być szczera, to nie wiem czy będziemy razem. On z pewnością tego bardzo by chciał, ale powiedziałam mu, że nie wiem co przyniesie los, kiedy wrócę do klanu i czy będę tą samą osobą co naszej wspólnej nocy. Mimo to zrobił na mnie wczoraj wrażenie. Poszłam do Kamiennego Domu gdzie Eidgrim i Gizur chcieli się ze mną spotkać, a ja chciałam im wybić z głowy bicie się o mnie. Gizur wolał ustąpić, a Eidgrim zdecydował się ze mną walczyć. Wiesz przecież jaki on jest - więcej mięsa, a ma go sporo, niż rozumu. Gizur mi trochę... pomógł. A potem rozmawialiśmy... I tak jakoś wyszło.
- Nigdy się o to nie pytałam... Ale jak to było z tobą i ojcem? - Zapytała się po chwili gdy skończyła mówić.

Wybrzeże Lodu i Wiatru

44
POST BARDA
Mette zasłoniła usta dłonią w jakimś dziwnym nieznanym Thusnel odruchu, jakby chciała ukryć uśmiech, czy onieśmielenie. Zaraz jednak odzyskała fason, raz krótko wyrzucając brwi ku górze i miarkując uśmiech inaczej, przyjmując szczere zwierzenie się swojej córki — Harsfald wyrażał się bardzo pochlebnie wobec Gizura. — Rzekła nieco ostrożniejszym tonem, jakby sama ważyła jego wartość tu i teraz — Zawsze się zwracał do mnie z szacunkiem, nawet jako dziecko. Czego nie mogę powiedzieć o każdym. — Podsumowała — Eidgrim przegrał walkę? I Gizur się wtrącił? Niesłychane. Pogryzą się za to, ale to nieuniknione. Tak czułam, że i tak do tego dojdzie. Szkoda, bo oboje są dobrzy z natury. Dobrzy z natury — Powtórzyła, kładąc akcent na te słowa — Nie każdy taki jest moje dziecko, nawet w naszym klanie — Wyjaśniła kładąc do ostatnich słów nutę smutku.

Słysząc jej pytanie o przeszłość nieco zmalała, od razu obronnie machnęła ręką i uśmiechnęła się, jakby to nie był jakiś interesujący temat. — Byłam nieco młodsza od ciebie. Handlarze niewolników z południa wybierali się do miasta Salu. A ja i kilku innych nieszczęśników byliśmy towarem. Skard uwolnił mnie i pojął za swoją po kilku latach, wraz ze śmiercią poprzedniej jego kobiety Gunhildy oraz swoich synów Fridtjofa i Gunvalda — Rzekła z łagodną twarzą, bez choćby cienia bólu czy nostalgii w oczach. — Chciał mnie oddać Gunvaldowi, ale tamtemu zmarło się od zakażenia rany, choć próbowano ranę ogniem zasklepić. Harsfald uznał, że to jawnie za swoje winy i brak honoru. Kiedy to ogień nie jest w stanie oczyścić ciała, to znaczy że dusza człowieka jest zbyt zbrukana, aby utrzymać ciało przy życiu. — Opowiedziała — Fridtjof zmarł od obrażeń w walce z demonem, Gunhilda podczas porodu, wraz z nienarodzonym synem. Harsfald jednak zapewnił, że nie podzielę losu Gunhildy, nie jestem w stanie już posiąść dziecka. — Uśmiechnęła się porozumiewawczo, co Thusnel od razu skojarzyła z przekierowaniem tematu na nią, odnośnie posiadania potomstwa. W końcu w teorii mogła być już jedną nogą w temacie — Nie martw się, księżyce są w ustawieniu takim, że nie zajdziesz w ciążę. — Zapewniła

Wybrzeże Lodu i Wiatru

45
POST POSTACI
Thusnel
- Obaj mają swoje dobre strony, ale jeśli mam być szczera, to choć Gizur ustępuje Eidgrimowi tężyzną, to z pewnością ma więcej w głowie. Bycie jednym z najlepszych tropicieli i myśliwych tego wymaga. Nie jest prostym zadaniem wytopić zwierzę w dziczy, w przeciwieństwie do rozłupania mężczyźnie głowy, choćby kamieniem, a Eidgrim mógłby pewnie to zrobić nawet i gołymi rękoma. - Thusnel wzruszyła ramionami. - Ale i tak bardziej od jego umiejętności doceniłam jego szczerość, więc jedyne co mu mogłam dać to swoją szczerość i siebie na noc. Nie powiem też żebym żałowało, było przyjemnie... Powinnyśmy to robić częściej. - Zaśmiała się.
Dziewczyna wysłuchała opowieści swojej matki z uwagą. Prawdę mówiąc nigdy nie słyszała pełnej historii. Do jej uszu docierały tylko strzępki informacji, które pozwalały ułożyć sobie jakiś obraz w głowie, ale nigdy nie była wielu rzeczy pewna i nie uważała, że należało się o to pytać, ale kiedy zeszły na takie tematy i miała wkrótce wyruszać uznawała, że jak nie teraz, to kiedy miałby być dobry moment? Jej matka zawsze się wyróżniała na tle innych pobratymców, a ona, choć była jej córką z krwi i kości, była całkowicie od niej inna. Czasem można było się zastanawiać czy faktycznie była jej córką. Ale była i nikt tego faktu nie podważał. Thusnel oparła swoją głowę o bark Mette i wpatrzyła się na dłuższą chwilę w ogień nim zadała chodzące jej po głowie pytanie, a na które była chyba jedyną osobą, która mogła odpowiedzieć.
- Jak tam jest? Na południu? - Słychać w jej głosie było prawdziwą ciekawość. Thusnel słyszała o Turonie czy o Thirongadzie, było kilka osób z jej klanu, które widziały twierdzę Uratai, jej ojciec był w Salu, ale zawsze to wszystko o czym słyszała zawsze brzmiało fantastycznie i nierealnie, jakby z zupełnie innej rzeczywistości. Miasto krasnoludów zbudowane pod górą? Wielkie szałasy zbudowane z drewna i kamienia? Wielka forteca jej ludu, gdzie mieszkało setki lub więcej Uratai? Pobudzało jej to wyobraźnię i coś jeszcze. Tęsknotę za czymś czego nigdy nie widziała? Żal za tym co mogła mieć, gdyby urodziła się gdzie indziej? Zazdrość? Sama nie wiedziała co to było, ale było, gdzieś tam głęboko w niej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Thirongad”