Lustrzana Rzeka

1
Obrazek
Niegdyś przez ten skalisty wąwóz płynęła rwąca rzeka, jedna z kilku mknących w dół do Jeziora Pływającego Lodu. Z biegiem czasu coraz surowszy klimat sprawił, że niespokojna tafla w końcu zamarzła, a tym samym większość zwierząt rozpierzchła się straciwszy dostęp do wodopoju. Niedługo później w ich miejsce przybyli dziarscy podróżnicy na nowo odkrywający ten skrawek północy. Wielu wszak uważa, że to skrajnie niegościnne miejsce może okazać się ścieżką w zupełnie nieznane dotąd rejony. Drogę w górę rzeki znaczy pasmo nieszczęśników, którzy albo zamarzli podczas wspinaczki, albo noga omsknęła im się o jeden raz za dużo i na zawsze utknęli pośród półprzezroczystych, lodowych tafli.
*** Zwalista góra mięśni w postaci mężczyzny o pseudonimie "Gawron" zjawiła się w tych okolicach gnając uparcie przez śnieg za dojrzałą sarną, która miała mu posłużyć za posiłek. Gdy Urataiczyk wkroczył do wąwozu wiedział już, że jego ofiara ma tylko dwie drogi ucieczki, a jedną z nich miał tuż za plecami. Zwierze jednak nie odpuszczało. Chyżo pognało przed siebie, byle tylko umknąć drapieżnikowi, uskoczyło w kilku miejscach ewidentnie omijając bardziej niestabilne fragmenty podłoża, na moment wstrzymało kroku, by wsłuchać się w okolice i zaraz znowu ruszyło do ucieczki. Łowy czas zacząć!
Ostatnio zmieniony 06 wrz 2020, 21:15 przez Iskariota, łącznie zmieniany 1 raz.

Sygn: Juno

Re: Lustrzana Rzeka

2
Gawron nie lubił polować na sarny. Za skoczne, za szybkie. Nie używał łuku, nie bawiła go walka na odległość. Z racji tego, że w okolicy nie natrafił na żadnego niedźwiedzia, nie mógł jednak wybrzydzać. Miśki przynajmniej nie uciekały od walki - narzekał w myślach.
Tak czy inaczej, krew wrzała w zwalistym ciele, napędzana adrenaliną i emocjami związanymi z polowaniem. Zbyt długo podążał za tą sztuką, żeby teraz odpuścić. Jeśli miał umrzeć z głodu, równie dobrze mógł umrzeć podczas polowania.
Nie pozwalając sobie na zbytni odpoczynek, ruszył dalej za sarną, gdy ta wbiegła do wąwozu. Zwolnił tylko nieco kroku, starając się podążać wytyczoną przez zwierza ścieżką, by nie stracić życia w jakiś głupi i pozbawiony chwały sposób.

Re: Lustrzana Rzeka

3
Pogoń za zwierzyną trwała. Najpierw po zamarzniętej tafli cicho i zręcznie przebiegała sama sarna, a kilka kroków za nią gonił już głodny wojownik, którego potężne kroki wprawiały w drżenie najbliższą okolicę. Powierzchnia uginała się pod nim na tyle, by zostawiał po sobie dość głębokie ślady, ale nie na tyle, by stracił równowagę i poleciał na twarz. Był konsekwentny - wiedział, że drobny błąd może kosztować go co najmniej posiłek, więc mimo pośpiechu unikał poślizgu jak tylko mógł, ot choćby stąpając po tych miejscach, które dotknęło już kopyto łani.

W pewnym momencie prawie udało mu się chwycić zwierze za kark, gdy sarna przewróciła się wykonując paniczny unik i padając na pysk, niemniej szybko pozbierała się z ziemi, błyskawicznie wykonała kilka susów, po czym skręciła w prawo za róg wąwozu udając się dalej w głąb terenu. Goniąc za nią Gawron w końcu wpadł w poślizg i nieuchronnie wpadł całym sobą na najbliższą ścianę. Niby nie uczynił tym sobie żadnej krzywdy, bo chłop z niego jak dąb, ale grzmot, jaki wywołał nie tylko odbił się głośnym echem pośród skał, ale i sprawił, że coś w górze odpowiedziało mu ciężkim łomotem jakby beknięcie trolla, czy tentem licznych końskich kopyt. Odruchowo spojrzał w górę i ujrzał jak w jego kierunku pędzi niebezpieczna warstwa sopli i gruzu, musiał działać szybko.

Sygn: Juno

Re: Lustrzana Rzeka

4
W takich okolicznościach normalny człowiek pewno zacząłby wyzywać i przeklinać. Lecz nie Gawron. Wkurzył się, to prawda, przecież miał zwierza na wyciągnięcie ręki, ale nie chciał strzępić języka po próżnicy. Wszystko szło dobrze, dopóki ten niby zwinny worek żarcia nie wyrżnął orła.
Głupia szkapa - pomyślał tylko, spluwając w ślad za zwierzem. Zaintrygowany hałasem spojrzał w górę. Może jakaś inna łania poślizgnęła się i spadała w jego stronę? Nic bardziej mylnego. Wiedząc, że nie ucieknie lecącym pociskom, mężczyzna dobył przypiętej do pleców tarczy i schował się pod nią, napinając mięśnie w oczekiwaniu na uderzenie.

Re: Lustrzana Rzeka

5
Wtem mężczyzna poczuł opadające z łomotem kamienie i sople. Odłamki uderzyły w tarczę ciężko, dudniły raz po raz, waląc okrutnie w okute żelazem drewno, jednak wielkolud zaparł się twardo i ani myślał odpuścić. Po chwili zwycięsko strząchnął z siebie resztki gruzu zmieszanego ze śniegiem, spojrzał na wyrwę przed sobą, po czym ruszył dalej za swoją ofiarą.

Gdy już prawie wydostał się z ciasnego przejścia naraz dostrzegł na ścianie wąwozu duży, ciemno-czerwony ślad. Od razu uderzył go znajomy zapach krwi, gęsta ciecz ciągnęła się aż do ziemi, wolno skapywała w dół na... tę samą sarnę, którą jeszcze nie tak dawno gonił. Zwierze leżało dokładnie tuż pod wspomnianą plamą i było w dość opłakanym stanie. Poza tym, że miało wyraźnie rozbitą czaszkę, czy przełamany róg, Gawron dojrzał paskudne otwarte złamanie powyżej prawej przedniej cewki. Zdawało się, że biedaczka, cokolwiek ją spotkało, powinna pożegnać się z tym światem, a jednak o dziwo wciąż dychała - ciężko i z widocznym strachem w ślepiach. Raz po raz próbowała podźwignąć się, ale gdy jej starania nie odnosiły sukcesu wyła tylko cicho drepcząc racicą po zamarźniętym podłożu.

Wkrótce wiatr nieco zmienił swój bieg, a mężczyzna poczuł kolejną woń - inną niż jego własna, czy sarny, za którą gonił, obcą.
Spoiler:

Sygn: Juno

Re: Lustrzana Rzeka

6
Mogło być gorzej - pomyślał Gawron, gdy było już po wszystkim. Obyło się bez żadnych strat. Ruszył w dalszą drogę, mając nadzieję na znalezienie upatrzonego posiłku. Był mięsożercą, posilanie się korzonkami nie leżało w jego naturze.
Gdy natrafił na ranną sarnę, stał się jeszcze bardziej ostrożny niż do tej pory. Takich ran nie odnosi się po spotkaniu ze ścianą. Coś lub ktoś postanowiło poczęstować się jego niedoszłym obiadem. Mężczyzna dobył broni i tarczy, po czym podszedł do umierającego zwierza, rozglądając się na boki. Nie chciał, żeby wróg zaskoczył i jego. Nowa woń, którą odczuł, nic mu nie mówiła.
O ile było bezpiecznie, wprawnym cięciem zakończył męki zwierzęcia, pozbawiając go łba. Obiad obiadem, ale sarna nie powinna niepotrzebnie cierpieć. Natura tego nie wymagała. Po wszystkim nie zabrał się jednak do skórowania ofiary i oporządzania mięsa. Niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu.
Zauważywszy ciągnące się po ziemi ślady krwi, podążył ich tropem, mocno ściskając miecz. Gotów był w każdej chwili zablokować cios tarczą, wykonać unik, czy też samemu przypuścić atak. Póki co był na polowaniu w roli łowcy, nie zamierzał zamieniać się w zwierzynę.

Re: Lustrzana Rzeka

7
Mężczyzna zbliżał się powoli, ostrożnie, podczas gdy sapanie rannej sarny robiło się wyraźnie słabsze, a spojrzenie coraz bardziej zamglone. Gdy wielkolud wreszcie wyszedł za rogu kierując się w stronę zwierzęcia obca woń wezbrała na sile tak, że właściwie uderzała go już nieznośnie po nozdrzach. Po chwili również jego uszu dotarł nieco stłumiony dźwięk powarkiwania, coś ewidentnie go obserwowało, czuł to w kościach. Instynktownie omiótł wzrokiem okolicę, lecz nie zauważył żadnego zagrożenia, co więcej ciągnący się po ziemi ślad krwi po prostu urywał się niespodziewanie, jakby owe nieznane niebezpieczeństwo nagle rozpłynęło się w powietrzu.

Śnieg chrupał pod jego stopami z każdym krokiem, był już blisko swej niedoszłej ofiary. Bez zwłoki wyciągnął ku niej dłoń dzierżącą ostrze. Chciał ukrócić jej męki, gdy wtem złowrogie warczenie przybrało ostro na sile. To już było wyraźne ostrzeżenie: "Moja zwierzyna! Moja!" - zdawał się wieścić drapieżnik. Tym razem bystre spojrzenie Gawrona od razu podążyło za źródłem hałasu. Jak się okazało nie widział on wcześniej przeciwnika, bo ten obserwował go ze skały kawałek wyżej, a i biała sierść monstrum świetnie wtapiała się w tutejsze pejzaże.
Obrazek
Stanął oko w oko z dostojnym, acz równie groźnym tygrysem szablozębym. Do tej pory zdarzało mu się oczywiście słyszeć opowieści o tym niezwykłym drapieżniku, niemniej nigdy wcześniej nie miał okazji spotkać go w naturalnym środowisku. Śnieżno białą sierść miał zaplamioną krwią na pysku i łapach, zaś para jego ślepi zionęła wręcz dziką determinacją. Z jego cielska wyrastały ostre rogi niepodobne do niczego co widział wcześniej Gawron, zaś ogromne kły w istocie przypominały dwie szable. Stwór warknął ponownie, po czym zręcznie skoczył na inny ustęp skalny, rozbiegł się na nim krótko i naraz zanurkował z góry ku wojownikowi wyciągając przed siebie ciężkie, umięśnione łapy.
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 06 wrz 2020, 21:16 przez Iskariota, łącznie zmieniany 1 raz.

Sygn: Juno

Re: Lustrzana Rzeka

8
Chciałem większą zwierzynę, no to mam - pomyślał Gawron. Nie czuł jednak strachu. Bardziej rodzaj niezdrowej fascynacji, która na powrót zaczęła pompować adrenalinę w jego żyły. Takiego wyzwania szukał. To był godny przeciwnik.
- Byłem pierwszy, kolego - warknął wojownik, obserwując przeciwnika. - Chyba możemy rozwiązać to tylko w jeden sposób. - Uderzył płazem miecza o tarczę, zachęcając drapieżnika do ataku.
- Chodź, na to tylko czekam. - Uśmiechnął się i zaparł mocno nogami, czekając na atak.
Tygrys nie potrzebował dalszych zachęt. Śmiercionośna kula szponów, kłów i futra mknęła prosto na nieugiętego Uratai. Gawron nie obawiał się śmierci. Jeśli dane było mu zginąć, to właśnie w walce. A nie mógł sobie wybrać lepszego oponenta, niż owiane legendami zwierzę.
Widząc nadlatujący żywy pocisk, z jednej strony zasłonił się tarczą, miecz zaś skierował w taki sposób, jakby chciał nadziać śnieżnego kociaka na rożen. Jeśli bestia rzeczywiście poleci prosto na niego, mężczyzna dodatkowo wykona pchnięcie, chcąc wbić ostrze w uzbrojoną paszczę przeciwnika.

Re: Lustrzana Rzeka

9
Bestia uderzyła w tarczę całym swoim ciężarem tak, że zgięły się niebezpiecznie kolana mężczyzny i na moment zdawało się, że straci on całkiem równowagę jednak nic to dla wprawnego wojownika. Harda obrona oraz niebanalna znajomość własnego ciała skutecznie umożliwiły mu adekwatne postawienie się tygrysowi i odzyskanie balansu. Ten z kolei nie zamierzał czekać, aż Uratai dźgnie go kawałkiem metalu. Pazurami prawicy wbił się mocniej w tarczę podczas gdy lewą łapą sięgał za nią zamiarem poranienia przeciwnika. Przy pierwszym uderzeniu, bądź co bądź na ślepo chybił ledwie zarysowując pancerz Uratai, toteż nadeszła pora dla Gawrona by odpłacił mu się stosownym pchnięciem. Zdecydowanym ruchem wystrzelił ostrzem przed siebie i w całej tej szamotaninie udało mu się przejechać po ramieniu zwierzęcia. Nie była to może głęboka rana, ale gdy krew żywo trysnęła na białe futro tygrys zawarczał zajadle przypominając przy tym ogarniętego furią gladiatora, który kąśliwym przekleństwem komentuje swoją amatorską pomyłkę. Monstrum ponownie rzuciło się do ataku tym razem wścieklej niż dotychczas i tak znowu chybiło mijając twarz człowieka zaledwie o kilka centymetrów.

Wściekły zwierz postanowił uskoczyć kawałek do tyłu i ten ruch sprawił już wojowi niemały problem, bo gdy cielsko drapieżnika cofnęło się to wbity pazurami w tarczę tygrys pociągnął wielkoluda za sobą. Uratai najpierw poczuł palący ból w zgięciu łokcia i ramienia, a po chwili wbijający się w skórę żelazny uchwyt tarczy. Drapieżnik chyba nie do końca wiedział co się właśnie stało, niemniej wyglądało na to, że nie zamierzał przestać. Szarpał się z wojownikiem jeszcze bardziej zajadle zmuszając go by ten wykonał kilka kroków naprzód byle tylko nie upaść na twarz.

Gawron musiał myśleć szybko, bo ów niebezpieczny taniec nie wróżył mu niczego dobrego. Im dłużej szarpał się w ten sposób, tym więcej kontroli oddawał bestii.

Sygn: Juno

Re: Lustrzana Rzeka

10
Tygrys nie zamierzał sprzedać tanio skóry. Gawron też nie. Mężczyzna dzielnie znosił uderzenia bestii, delektując się zapachem juchy, która trysnęła z rannego zwierza. Mogliby się tak przepychać w nieskończoność, gdyby drapieżnik nie zrobił nieoczekiwanego manewru w tył. Widząc, że to działa, nie przestawał. Nie podobało się to wojownikowi.
Gawron nie przepadał za zbędnym myśleniem. Wolał działać. Najlepiej instynktownie. W tym momencie instynkt podpowiadał mu tylko jedną rzecz. Było to, co prawda, ryzykowne zagranie, ale nie miał innego wyjścia. Chwalebna śmierć jest w porządku, ale epickie zwycięstwo jest jeszcze lepsze.
Uratai wyczekiwał momentu, w którym zwierz ponownie szarpnie za tarczę. Gdy to się stanie, puści uchwyt, nie stawiając oporu, by bestia zachwiała się pod własnym impetem. Jeśli się uda, złapie miecz oburącz i tnie prosto w gardziel drapieżnego kota, chcąc jak najszybciej zakończyć pojedynek.

Re: Lustrzana Rzeka

11
Naraz wojownik puścił uchwyt, a w tym samym momencie tygrys zamachnął się dziko, tak, że ku jego zaskoczeniu tarcza wystrzeliła hen w powietrze, poszybowała kawałek i z donośnym brzękiem uderzyła w ścianę wąwozu, by zaraz potem opaść i wylądować gdzieś pośród śniegu. Chwila nagłej dekoncentracji, jaka nastąpiła u bestii w zupełności wystarczyła Gawronowi by wyprowadzić potężny cios w stronę gardzieli. Uratai chwycił miecz oburącz, rzucił się bohatersko naprzód i bez cienia zawahania zatopił ostrze w ciele przerośniętego kota. W tej samej chwili ten wydał z siebie stłumiony warkot, ciemna krew buchnęła z rany, brocząc oręż i ręce mężczyzny aż po łokcie. Zdawało się, że to starcie dobiega już końca, że osłabione zwierze będzie wierzgać do czasu, aż się wykrwawi, by koniec końców paść na ziemię i zdechnąć.

Niemniej tak się nie stało.

Stwór owszem wiercił się niespokojnie, lecz miast odpuścić walki uparł się chyba kontynuować. Wnet zawarczał groźnie, mimo nieodzownego bólu szarpnął się całym cielskiem tak, że rękojeść wprost wyrwała mu się z dłoni i z miejsca zamachnął się łapą, celując w klatkę piersiową człowieka. Tego ciosu nie sposób było uniknąć - pazury uderzyły w kirys, zostawiając wyraźny ślad w poprzek oraz drobne wgniecenie, ale rozjuszona do granic bestia nie zamierzała na tym poprzestać. Postąpiła kroku i zamachnęła się drugą łapą, zwalając Uratai z nóg na obie łopatki. Mężczyzna wypuścił ciężko powietrze z płuc przytłoczony atakiem, odrobinę zamglony uniósł głowę i dostrzegł wielki łeb zwierza oraz dwa kły zmierzającego wprost na niego.

Sygn: Juno

Re: Lustrzana Rzeka

12
Wojownik z przyjemnością wsłuchiwał się w dźwięk przecinającego gardło ostrza. Brzmiało jak zwycięstwo. Ilość posoki, która wypłynęła ze zwierza, mogłaby wypełnić niemałą beczkę. Pozostało oczekiwać momentu, w którym truchło tygrysa padnie na ziemię, by móc wykroić z niego co smaczniejsze kąski. Skóra oraz kolce mogą być sporo warte, nie mówiąc o śmiercionośnych kłach. Niestety, Gawron nie mógł się bardziej mylić.
Uderzenie w klatkę piersiową sprawiło, że na ułamek sekundy świat wokół niego się zatrzymał. Wrócił do ruchu dopiero po gwałtownym nabraniu powietrza. Nie trwało to jednak długo, jako że Uratai poleciał od razu na łopatki, poczęstowany drugim tygrysim sierpowym.
Nie było nawet czasu na przeklinanie bestii w myślach, rozwarta paszcza, spod której wylewała się krew, przesłoniła mężczyźnie cały krajobraz. Spoglądał w oczy nadchodzącej śmierci. Nie zamierzał jednak przyjmować jej zbyt łatwo.
Tygrys był wielki, ale Gawron również do małych nie należał. Siły też mu nie brakowało. Widząc zbliżającą się paszczę, spróbował złapać oburącz za kły i pociągnąć potwora dalej za siebie, wykorzystując ponownie jego własny impet, by znaleźć się niejako pod wystającym z gardzieli mieczem i na powrót dobyć broni. Gdyby się udało, nie omieszkałby śnieżnemu kocurowi rozpłatać pochwyconym ostrzem brzucha.

Re: Lustrzana Rzeka

13
Choć Gawron znajdował się w wyjątkowo trudnym położeniu, absolutnie nie zamierzał odpuszczać dalszego starcia. Napiął muskuły w oczekiwaniu na brutalny atak, wyciągnął wielkie jak bochny dłonie, by chwycić za długie kły bestii i w ułamku sekundy złapał je! Pociągnął z całej siły za siebie, a wtem... cielsko tygrysa opadło na niego bezwładnie, powoli. Zwierz nie poruszał się, nie wydawał żadnego odgłosu. Wyglądało na to, że odpłynął na chwilę przed zadaniem, jakby się zdawało decydującego ciosu. Uratai zwyciężył, zaś nagrodą za okazany wysiłek i nielichą brawurę jawiło się truchło, które niestety teraz go bez mała przygniatało. Tak właśnie powstał kolejny problem - jak pozbyć się tego niebotycznego ciężaru? Czy raczej, jak oddychać mając wszędzie wokoło tyle sierści, a na klacie co najmniej ćwierć tonowe bydle? Na domiar złego z rany niedawnego oponenta wciąż płynęła ciepła krew, która mogła wszak zwabić inne zwierzęta. Bądź co bądź nie brakowało w okolicy silnych drapieżników, o nie.

- Ż-ż-żyjesz?! - naraz jego uszu dotarł obcy głos - H-halo? Halo! Na bogów... pozabijali się, cóż za nieszczęście.

Wojownik mógł łatwo wywnioskować, że barwa głosu owego nieznajomego mu podróżnika była na tyle niska, by kategoryzować jej właściciela jako mężczyznę. Wkrótce po tym jak zamilkł, Uratai usłyszał również ujadanie podobne psu.

- Cicho Besa! Przecież wiem nie musisz mi przypominać! - wtem dało się słyszeć odgłos ostrza pośpiesznie wyciąganego z pochwy - Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, czyż nie?! Hehehe... to mój szczęśliwy dzień, oj tak, tak!

Sygn: Juno

Re: Lustrzana Rzeka

14
Tego się nie spodziewałem - pomyślał zaskoczony mężczyzna, gdy kupa mięcha przycisnęła go do podłoża. Był wdzięczny swojemu hełmowi z przyłbicą, że uchronił go od nałykania się niezdrowych ilości kociej sierści. Mimo wszystko oddychać było ciężko, a wszędzie dookoła lała się krew. Na ten moment Gawron jeszcze nie czuł, że zwyciężył.
Nie mniejszym zaskoczeniem okazał się głos, który dobiegł uszu wojownika. Niepewny, przerażony, nie wiadomo skąd. Uratai nie spodziewał się nikogo zastać na tym lodowym pustkowiu. Przezornie jednak milczał, nie wyprowadzając przybysza z błędu. Póki mogę oddychać, poczekam.
Kolejne słowa, które ów nieznajomy wypowiedział, napełniły Gawrona niejaką obawą. Poczuciem niesprawiedliwości. To ja ganiam po tym lodowym gównie za sarną, tarmoszę się z szablozębnym kotem, a ta gnida zgarnie MOJE mięso?! Po moim trupie!
Obawa szybko przerodziła się w złość, ta z kolei we wściekłość. Pozostała już tylko agresja. Gawron przywołał wszystkie swoje siły, głośno ryknął i naparł na cielsko bestii, chcąc je z siebie zrzucić i przeturlać się na bok. Będzie miał też na uwadze wydobycie swojego ostrza, które lada moment może ponownie spłynąć krwią.

Re: Lustrzana Rzeka

15
Przymierzając się do podniesienia owego niebanalnego ciężaru już po pierwszych kilku sekundach wielkolud zrozumiał, że nie będzie to ani proste, ani przyjemne zadanie. Okazałe cielsko tygrysa wymykało mu się spod palców, osuwało na powrót, a najczęściej zaś w ogóle nie reagowało gdy Uratai napierał na nie tak mocno jak tylko potrafił. Coraz ciężej było mu oddychać, niemniej nie rezygnował, walczył dalej, bo co innego jeszcze mu zostało?

- Besa, popatrz no! Chłop jeszcze dycha! - dało się słyszeć głos nieznajomego, a zaraz później dziwne ujadanie jego zwierzęcego towarzysza - Musimy mu pomóc! Dawaj, piękna! - zachęcał dziarsko przybysz.

Naraz Gawron wydał z siebie donośny, szaleńczy wręcz ryk i w tej samej chwili naparł na tuszę szablozębnego każdym mięśniem, każdym skrawkiem swojego ciała byle tylko wydostać się z tej nielichej pułapki.

- Teraz! Dawaj mała! Pchamy! - wtem wojownik poczuł jak gdzieś blisko niego dwie istoty próbują wesprzeć go w staraniach nacierając łeb i tułów kota. - Jeszcze raz! Dawaj chłopie, już blisko! Bessi, ty też! Śmiało!


Koniec końców... truchło tygrysa nie tylko wyraźnie drgnęło, ale i ku uldze chyba wszystkich zaraz obróciło się leniwie na bok zwracając wojownikowi należną mu wolność. Naraz ponownie ujrzał blade promienie słońca tańczące ponad wąwozem, poczuł na skórze chłodny powiew północnych wiatrów. Nareszcie mógł odetchnąć pełną piersią, a co więcej lepiej przyjrzeć się swoim wybawicielom.
Obrazek
- A niech mnie wilki porwą i zamieć żywcem pogrzebie! - zawył wesoło krasnolud wyraźnie podjarany powodzeniem całego przedsięwzięcia - Urodziłeś się pod szczęśliwą gwiazdą, przyjacielu! - dodał ochoczo wyciągając doń grabę, podczas gdy ogromny warchlak podskakiwał radośnie w miejscu kwicząc bez mała.

- Jam jest Cornelius Roderyk III Świerzbiwąs zwany również "Dziadkiem", a to... - kiwną na dzika - ...to jest moja ukochana Besa Belladona, najlepszy na kontynencie towarzysz drogi i nieoceniony wierzchowiec! Miło nam poznać... jak ci tam jest chłopie?
Ostatnio zmieniony 06 wrz 2020, 21:16 przez Iskariota, łącznie zmieniany 1 raz.

Sygn: Juno
ODPOWIEDZ

Wróć do „Thirongad”